Najdrożsi, ale czy najlepsi? Start letnich transferów w nowych klubach. "Drewniany, przestraszony, niepewny"

Najdrożsi, ale czy najlepsi? Start letnich transferów w nowych klubach. "Drewniany, przestraszony, niepewny"
PressFocus/własne
Wydaj 100 milionów, a nie pożałujesz? Trzech z czterech najdroższych piłkarzy lata 2023 zanotowało świetny start w nowym otoczeniu. A jak idzie innym bohaterom kasowych, letnich transferów? Nie ma reguły. Oto szczegóły.
Od zakończenia letniego okienka w najlepszych ligach minęło kilka tygodni. W jego trakcie topowe kluby, z naciskiem na te angielskie, wydały mnóstwo pieniędzy, a kwota transferu 50 mln euro nie robi dziś specjalnego wrażenia. Szczególnie, że w paru przypadkach pękła “stówka”. Wielkich, hitowych transakcji nie brakowało. I choć jeszcze jest za wcześnie, by rzetelnie ocenić jakość i długoterminową korzyść dokonanych ruchów, warto zerknąć, jak najdrożsi piłkarze lata 2023 radzą sobie na starcie w nowych klubach.
Dalsza część tekstu pod wideo
Z pomocą przychodzi branżowy portal “Transfermarkt”, który - z wszystkimi swoimi zaletami i wadami - łatwo szereguje najdroższe letnie transfery, nawet jeśli widoczne tam kwoty nie mają pełnego pokrycia w rzeczywistości. Nie o kilka milionów euro czy funtów nam jednak chodzi i w tym tekście nie ma większego znaczenia, czy najwięcej zapłacono za Moisesa Caicedo, czy Declana Rice’a, a także jaki procent podanej sumy stanowią bonusy, co było gorącym tematem choćby wokół przenosin Kaia Havertza z Chelsea do Arsenalu. Skupmy się na tym, jak bohaterowie niedawnych hitów odnaleźli się w innym otoczeniu.

“Klub 100”

Z czwórki, która kosztowała minimum 100 mln euro, trzech zawodników wtargnęło do nowej drużyny z drzwiami i futryną. Wspomniany Rice błyskawicznie wpasował się do ekipy Arsenalu. Już zdążył udowodnić, że niezależnie od partnerów na boisku jest topowym pomocnikiem Premier League. Dowodem niech będzie nagroda dla piłkarza miesiąca “The Gunners”. Reprezentant Anglii od ręki stał się fundamentalnym elementem składu i ulubieńcem Mikela Artety. Nie dziwi więc, że kibicom zadrżały serca, gdy w ostatnich derbach z Tottenhamem przedwcześnie musiał opuścić boisko. Dokucza mu uraz pleców. Zaraz powinien być jednak gotowy do gry.
W Madrycie kapitalne wejście do Realu zanotował Jude Bellingham. Przede wszystkim, poza atutami, które pokazywał wcześniej, były piłkarz Borussii Dortmund w pełni uwolnił potencjał ofensywny. Dwoi się i troi, by załatać dziury w przednich formacjach “Los Blancos”. W siedmiu występach strzelił sześć goli. Nawet gdy szło mu słabiej na boisku, jak z Unionem Berlin, potrafił w końcówce dać Realowi zwycięstwo. Nie poszło mu właściwie tylko z Atletico, gdy błysnął głównie brutalnym faulem. Tyle że to nie może przesłonić dotychczasowych osiągnięć Jude’a w “królewskim” trykocie. A, umówmy się, to nie jest ostatnie słowo 20-letniej gwiazdy.
Trzeci do brydża reprezentant Anglii też nie potrzebował czasu na aklimatyzację. Harry Kane robi póki co dokładnie to, czego oczekuje się od niego w Monachium. Taśmowo zdobywa kolejne bramki. Ma na koncie osiem goli i cztery asysty w niewiele ponad 550 minut gry. Na sześć meczów w podstawowym składzie nie znalazł sposobu tylko na bramkarza Gladbach. Z Bochum trzasnął hattricka, z Manchesterem United w Lidze Mistrzów i trafił do siatki, i asystował Leroyowi Sane. Bayern wreszcie znalazł swojego “killera”. Można się zastanawiać, czy Kane nie ruszy po rekordy Roberta Lewandowskiego.
Z “Klubu 100” tylko więc Moises Caicedo nie zaliczył imponującego startu. Ekwadorczyk zaczął grę dla Chelsea od 29 minut z West Hamem, podczas których wyróżnił się sprokurowaniem rzutu karnego. Później było lepiej, ale patrząc na to, jak wyglądają “The Blues”, na najlepszą wersję pomocnika możemy jeszcze trochę poczekać. Żadna jego wina w tym, co dzieje się na Stamford Bridge, lecz na pewno piłkarzowi łatwiej byłoby wejść w poukładany, stabilny projekt, a nie imitację drużyny, którą obecnie jest Chelsea.
top transferów lato 2023
transfermarkt

Zazdrośćcie Liverpoolowi

Patrzymy dalej. Z czołówki topowych transferów na “Transfermarkt” wyróżnia się Josko Gvardiol, który zgodnie z oczekiwaniami szybko stał się ważnym filarem Manchesteru City. Orkiestra Pepa Guardioli jak na razie działa bez choćby jednej fałszywej nuty, a Chorwat z miejsca wniósł do niej jakość. To samo można powiedzieć o trochę tańszym Dominiku Szoboszlaiu z Liverpoolu. Węgier, do spółki z innym nowym nabytkiem, Alexisem Mac Allisterem, kapitalnie wkomponował się w układankę Juergena Kloppa. Na początku sezonu jest jednym z najlepszych piłkarzy ligi, a jego gra w drugiej linii może imponować. Zapytajcie kibiców Liverpoolu.
Pozytywne sygnały zdążył już też wysłać kupiony przez PSG w Deadline Day Randal Kolo Muani. Nie dobił jeszcze do 200 minut w nowych barwach, a już ma gola i dwie asysty. W Paryżu raczej nikt nie będzie tęsknił za Neymarem, który karierę w Arabii Saudyjskiej zaczął od leczenia kontuzji, a jego dwie asysty z słabiutkim Al-Riyadh przykryły doniesienia o… konflikcie z trenerem Jorge Jesusem. Krnąbrnemu gwiazdorowi miały puścić nerwy po jednym ze zremisowanych spotkań. Szybko poszło.
Pozytywów trudno także szukać u wspomnianego wyżej Havertza. Pożegnany z Chelsea bez żalu zawodnik gra sporo, ale wygląda na przestraszonego, niepewnego i mocno “drewnianego”. Szerzej o kłopotach Niemca pisaliśmy TUTAJ. Również problemami, choć innej natury, przywitał się z Manchesterem United Rasmus Hojlund. Młody napastnik długo zmagał się z urazem. W Premier League jeszcze gola nie strzelił, trafił za to w Lidze Mistrzów przeciwko Bayernowi. Ale wymarzony start to na pewno nie jest. Podobnie może sądzić jego kolega z szatni Mason Mount, który jeszcze w sierpniu został wyeliminowany z gry przez kontuzję i dopiero wrócił na boisko.
Sytuacja Hojlunda i Mounta i tak jest jednak lepsza niż Romeo Lavii i Christophera Nkunku. Chelsea wydała na ten duet łącznie około 120 mln euro, a obaj jeszcze nie zadebiutowali. Belg walczy z uszkodzoną kostką i wróci nie wcześniej niż w listopadzie, Francuz prawdopodobnie dopiero w 2024 r. Wyjątkowy pech i klubu, i piłkarzy.
W drugiej dziesiątce najbardziej kosztownych transferów znajdziemy też nazwisko Sandro Tonaliego. On akurat gra regularnie i powoli buduje swoją pozycję w ekipie Newcastle. Włoch sam przyznał, że pierwsze tygodnie w zupełnie nowym otoczeniu nie były dla niego łatwe, lecz krok po kroku czuje się w Anglii coraz lepiej. Ocena? Na razie bez fajerwerków, ale i tak pomocnik wystartował po zmianie barw klubowych lepiej niż wielu droższych graczy.
top transferów lato 2023 2
transfermarkt

Guardiola zaciera ręce

Kadrę latem odświeżyli też mistrzowie Anglii. Można odnieść wrażenie, że pozyskanie Jeremy’ego Doku i Matheusa Nunesa nieco przykryły inne, większe transakcje, tymczasem Guardiola dobrze wiedział, co robi. Belg z marszu pokazał, że nie jest “jeźdźcem bez głowy”, a dynamicznym, inteligentnym skrzydłowym, robiącym “wiatr” z dodatkiem konkretów. Strzelił już pierwszego gola (West Hamowi), zebrał także pozytywne recenzje za występ z Nottingham Forest. Coś nam się wydaje, że sporo u Pepa pogra. Tak samo jak Nunes, który zagrał ostatnio 90 minut i z Forest, i z Crveną Zvezdą w LM. Obaj mogą być zadowoleni nie tylko z siebie, ale i całego zespołu, póki co robiącego porządek z kolejnymi przeciwnikami.
W PSG wygodnie i efektownie rozgościł się Manuel Ugarte, kupiony za ok. 60 mln euro z Sportingu. Znakiem jakości 22-latka był ostatni występ z Marsylią. Urugwajczyk jest prawdziwym tytanem środka pola. Choćby w klasyfikacji łączonej odbiorów i przechwytów wszystkich lig TOP5 jest na drugim miejscu, minimalnie za Yvesem Bissoumą z Tottenhamu.
Powyżej 50 mln euro kosztowali także Andre Onana, Moussa Diaby i Brennan Johnson. Kameruńczyk na starcie nie zbawił bramki Manchesteru United, wsławił się raczej babolami niż świetnymi interwencjami i sam przyznał, że nie rozpoczął tego etapu kariery zgodnie z planem. Diaby wręcz przeciwnie - wygląda na znakomity interes Aston Villi. Spłaca się od pierwszej kolejki. Zdobył już dwa gole i dwie asysty, łatwo znalazł wspólny język z kolegami na boisku, raz za razem napędza akcje drużyny Unaia Emery’ego. Generalnie sprawia wrażenie kogoś, komu przeskok do najlepszej ligi na świecie nie zrobił różnicy. Francuz od dawna prezentuje świetną formę. Tottenham pewnie liczy, że śladem rywala pójdzie Johnson. Ściągnięty z Forest 22-latek dopiero raczkuje w nowym otoczeniu. W dwóch meczach rozegrał 73 minuty. Przeciwko Arsenalowi niczym się nie wyróżnił.

Można wydać mniej

Czekamy też na więcej od Ousmane’a Dembele, któremu sześć spotkań zajęło otwarcie konta asyst w Paris Saint-Germain. Luis Enrique zdążył już tłumaczyć słabą dyspozycję skrzydłowego. Cóż, może przełamanie z Marsylią odmieni byłą gwiazdę Barcelony. Na pewno wymagania względem niego - słusznie - są bardzo wysokie. Podobnie zresztą jak i wobec Kima Min-jae w Bayernie. Koreańczyk, jak zwraca nam uwagę Tomasz Urban z “Viaplay”, nie uniknął póki co drobnych wpadek, ale obyło się bez spektakularnych “wtop”. Dotychczas mistrzowie Niemiec nie mieli jednak wielu mocniejszych testów boiskowych.
Osobny wątek stanowią zawodnicy skuszeni latem przez potentatów z Saudi Pro League. Kwotę minimum 50 mln tamtejsze kluby wydały, poza Neymarem, także na: Rubena Nevesa, Otavio, Aleksandara Mitrovicia i Malcoma. Dwaj ostatni w mig odpłacili się za zaufanie. Serb ma już pięć, a Brazylijczyk sześć goli. Co istotne, cały ten kwartet gra regularnie. Nie jest to więc przypadek Joty z Al-Ittihad, kupionego za blisko 30 mln, który zakończył nowy rozdział kariery na 133 minutach (więcej TUTAJ).
Na koniec trzeba poświęcić kilka słów tym, którzy mieli kosztować poniżej 50 mln, nie są więc w gronie najdroższych letnich nabytków. Wyżej chwaliliśmy już Alexisa Mac Allistera, ale jeszcze lepszy od niego jest James Maddison. Pomocnik Tottenhamu osiągnął w nowym zespole taki poziom, że na dziś to jeden z czołowych zawodników na świecie. Jego bilans to dwa gole, cztery asysty i najwięcej akcji prowadzących zarówno do oddania strzału, jak i zdobycia bramki. Anglika znajdziemy również w TOP4 piłkarzy z największą liczbą kluczową podań. Co to jest za transfer!
***
Oczywiście raz jeszcze podkreślmy, że to dopiero pierwsze miesiące czy nawet tygodnie zawodników w nowym otoczeniu. Stąd wyciąganie daleko idących wniosków byłoby błędne. Piłkarze wysyłają jednak pierwsze sygnały, kto na finiszu sezonu obskoczy wszystkie rankingi najlepszych ruchów, a kogo raczej będziemy szukać wśród “flopów”. Zobaczymy, jak ten start w ich wykonaniu zweryfikuje dalej boisko i co powiemy w maju 2024 r.

Przeczytaj również