Drugi najdroższy transfer w historii klubu katastrofą! Wydali fortunę, a zagrał 97 minut w lidze
Wielkie marzenia często oznaczają wielkie rozczarowania. Często wtedy, gdy za pragnieniami podążają kolosalne pieniądze. Bywa nawet, że przed rozczarowaniem nie chroni konkretny, wydawałoby się, plan.
Była już lista najlepszych transferów ostatniego lata w Premier League, teraz przyszła kolej na najgorsze. W tym zestawieniu znajdziecie dziesięć rozmaitych transakcji - przepłaconych, rozczarowujących, niekiedy łączących oba te aspekty. Wspólnym mianownikiem niemożność zaklasyfikowania jako "udany".
Lista rezerwowa: Alejandro Garnacho, Jamie Gittens (Chelsea), Yeremy Pino (Crystal Palace), Kevin (Fulham), Jeremie Frimpong, Florian Wirtz, Milos Kerkez (Liverpool), James Trafford (Manchester City), Jorgen Strand Larsen (Wolverhampton), Anthony Elanga (Newcastle United), Arnaud Kalimuendo, Dilane Bakwa (Nottingham Forest).
Armando Broja (Chelsea -> Burnley)
Jeśli jesteś beniaminkiem i ściągasz napastnika za 20 milionów funtów, to oczywiście liczysz na to, że będzie grał od początku i dorzuci kilka bramek. Broja zaś długo nie tylko nie potrafił otworzyć swojego licznika, ale też pozostawał drugim wyborem. Przełamanie nastąpiło dopiero w grudniu, kiedy Albańczyk wskoczył do wyjściowej "jedenastki" w czterech spotkaniach z rzędu i strzelił gola Bournemouth. Wciąż jednak to zdecydowanie za mało, aby 24-latka zachwalać.
Tyler Dibling (Southampton -> Everton)
Ten transfer wydawał się dziwny od samego początku, ale i tak przeszedł najgorsze obawy kibiców "The Toffees". Diblinga, sprowadzonego za 40 mln euro (to drugi najdroższy transfer do Evertonu w historii), po prostu nie ma. W Premier League uzbierał groszowe występy, jedynie raz dostał więcej niż kwadrans na boisku, łącznie w lidze spędzając na nim zaledwie 97 minut. 19-latek nie zdołał błysnąć i nie ma przypadku w tym, że konsekwentnie grzeje ławę. David Moyes mu po prostu nie ufa.
Harvey Elliott (Liverpool -> Aston Villa)
Anglik miał trzecioplanową rolę w Liverpoolu, co wydawało się niezgodne z jego umiejętnościami. Poszedł więc do Aston Villi na wypożyczenie, aby udowodnić jakość. A póki co jest fatalnie. Elliott zagrał w trzech ligowych meczach dla Unaia Emery'ego, a od października nie ma go nawet w kadrze. Obecnie mówi się, że 22-latek wróci na Anfield, żadna ze stron nie akceptuje takiego stanu rzeczy. A przecież "The Villans" mają w umowie klauzulę wykupu ofensywnego pomocnika.
Evann Guessand (OGC Nice -> Aston Villa)
Największy letni transfer Aston Villi i, podobnie jak Elliott, gość nie zaistniał. Guessand otrzymuje więcej szans niż Anglik, lecz efekt pozostaje niezmienny. Skrzydłowy nie dał absolutnie niczego podczas swojej przygody w Premier League. 24-latek przegrywa rywalizację, a Emery powoli zaczyna tracić do niego cierpliwości. O ile bowiem na początku Iworyjczyk wchodził przynajmniej na kilka minut, o tyle od listopada a to nie podniósł się z ławki, a to w ogóle zabrakło go w kadrze.
Viktor Gyokeres (Sporting -> Arsenal)
Być może na wyrost, bo Szwed strzelił pięć goli, ale w Arsenalu liczono na dużo, dużo więcej. Przede wszystkim na to, że 27-latek nie będzie przeszkadzał na boisku. Tymczasem napastnik często funkcjonuje jako ciało obce, ma najmniej kontaktów z piłką ze wszystkich zawodników na boisku, nie potrafi się przy niej utrzymać, nie mówiąc już o posłaniu celnego podania. Trudno nawet przewidzieć, czy Gyokeres utrzyma skład, jeśli wrócą Kai Havertz i Gabriel Jesus, a przecież żaden nie jest "napastnikiem premium", którego londyńczycy rozpaczliwie poszukują.
Jorrel Hato (Ajax -> Chelsea)
Chelsea lubi sobie rzucić kilkadziesiąt milionów, wyciągnąć młodego zawodnika, a później o nim zapomnieć. Tak stało się z Hato, który nie dostaje szans wobec doskonałej formy Marca Cucurelli. Lewy obrońca głównie zimuje na ławce, tylko z Brighton wyszedł w pierwszym składzie. W poprawę sytuacji trudno wierzyć, przynajmniej w najbliższym czasie. 19-latka zwyczajnie szkoda.
Alexander Isak (Newcastle United -> Liverpool)
W teorii zgadzało się wszystko. Isak grał w wielkich klubach, występował w Premier League, radził sobie tam świetnie, w barwach Newcastle United był czołową "dziewiątką" całej Wielkiej Brytanii. Kosztował gigantyczną, rekordową kasę, ale tłumaczono ją wspomnianymi czynnikami. Teraz te pieniądze stały się brzemieniem, dodatkowo ciągnącym Szweda w dół. 26-latek to największe rozczarowanie letniego okienka, być może bez podziału na ligi. Na ten moment zmiana jest niemożliwa, Isak złapał bardzo poważną kontuzję, będzie pauzował kilka miesięcy.
Charalampos Kostoulas (Olympiakos -> Brighton)
Wiadomo, że Grek został sprowadzony z myślą o przyszłości, ale hej, kosztował ponad 30 mln, a w Premier League rozegrał mniej minut niż wspomniany już Hato. Kostoulas pozostaje zagadkową melodią, a przecież Brighton potrzebuje kogoś na teraz. Głównym napastnikiem drużyny jest wiekowy Danny Welbeck, jednak pokładanie całej wiary w utrzymaniu formy przez 35-latka wydaje się nierozsądne. Tymczasem poza Anglikiem nikt z "Mew" nie strzelił więcej niż pięć goli w lidze.
Benjamin Sesko (RB Lipsk -> Manchester United)
Transfer słoweńskiej wieży dawał pewne niepokojące sygnały i każdy z nich okazał się słusznym ostrzeżeniem. Sesko a to złapał kontuzję, a to nie potrafił utrzymać formy, a to miał problem z wykorzystywaniem sytuacji. W spotkaniu z Aston Villą młody napastnik nie radził sobie z Victorem Lindelofem, co było szczególnie bolesne dla fanów Manchesteru United. Tutaj skupiamy się na Premier League, ale dodajmy, że 22-latek zawiódł nawet w osławionym spotkaniu z Grimsby Town, a to podkreśla skalę problemu.
Xavi Simons (RB Lipsk -> Tottenham)
Pomocnik ściągany z Bundesligi zawsze zapala lampkę w głowie fana ekipy z Anglii, więc na Simonsa też patrzono z przymrużeniem oka, ale reprezentant Holandii i tak zdołał rozczarować. Pomocnik gra bardzo słabo, jakkolwiek banalnie to nie brzmi. Nie dogaduje się z kolegami na boisku, nie napędza akcji, w lidze ma tyle kartek, co udziału w zdobytych bramkach. Szkoda, bo 22-latek wchodzący w tak ostry zakręt to nigdy nie jest dobra wiadomość.