Najlepsze mecze Łukasza Fabiańskiego w reprezentacji Polski. Nie tylko kapitalne EURO 2016!

Najlepsze mecze Łukasza Fabiańskiego w reprezentacji Polski. Nie tylko kapitalne EURO 2016!
Pawel Andrachiewicz / PressFocus
Pięć wielkich turniejów, półtorej dekady gry, ale zaledwie 57 występów dla reprezentacji Polski. Choć Łukasz Fabiański długo czekał na poważną szansę w kadrze, gdy już ją wreszcie dostał, z miejsca stał się bohaterem jednego z najważniejszych turniejów w historii rodzimego futbolu. Przypominamy jego najlepsze występy w narodowych barwach.
Był koniec marca 2006 roku. Szykująca się do mistrzostw świata w Niemczech kadra pod wodzą selekcjonera Pawła Janasa rozgrywała w Rijadzie towarzyskie spotkanie z Arabią Saudyjską. Wydawać by się mogło, że będzie to mecz, który przejdzie do historii bez większego echa. To właśnie jednak w tym starciu na boisku w 85. minucie pojawił się młodziutki, niespełna 21-letni bramkarz Legii Warszawa. Fabiański na placu gry zastąpił wtedy Jerzego Dudka, który w futbolu klubowym sięgnął po najwyższe laury, ale nigdy nie było mu dane zajść z narodową reprezentacją tak daleko jak “Fabian”.
Dalsza część tekstu pod wideo
Golkiper West Hamu przeżył siedmiu różnych selekcjonerów, nie zagrał jedynie u piastującego to stanowisko tymczasowo Stefana Majewskiego oraz Waldemara Fornalika. Dwukrotnie pojechał z reprezentacją na mistrzostwa świata, trzykrotnie pojawił się na EURO. Kibice najbardziej zapamiętają go zapewne z mistrzostw we Francji, na których wraz z kadrą Adama Nawałki doszedł do ćwierćfinału. Tam, podobnie jak przez większą część swojej przygody z “Biało-czerwonymi”, nie był na początku numerem jeden. Gdy jednak już dostał swoją szansę, oczywiście nie zawiódł.

Uchronił nas przed kompromitacją

“Fabian” nie należy do bramkarzy, którzy brylują na okładkach sportowych dzienników. Na pierwszy rzut oka wydaje się typem człowieka o dość spokojnym usposobieniu. Podobnie zachowuje się też na boisku. Nie “kozaczy”, nie popisuje się w każdym spotkaniu spektakularnymi interwencjami, ale po prostu sumiennie wykonuje swoją robotę. To właśnie za tę solidność i zapewnienie bądź co bądź spokoju między słupkami w pewnym momencie docenili go kibice reprezentacji.
Kostrzynianin podczas swojej przygody z kadrą zanotował jednak jedno spotkanie, po którym był na ustach całej Polski, gdyż uratował cały rodzimy futbol przed olbrzymią kompromitacją. Był wrzesień 2008 roku. Kadra po nieudanym EURO w Austrii i Szwajcarii pod wodzą wciąż jeszcze Leo Beenhakkera rozpoczynała walkę o udział w mistrzostwach świata 2010. Pod nieobecność Artura Boruca, bohatera niedawnego turnieju o tytuł najlepszej drużyny Starego Kontynentu, wychowanek Polonii Słubice dostał szansę występu w pierwszym składzie w dwóch spotkaniach otwierających tamte eliminacje - ze Słowenią oraz San Marino. Były to dla niego kolejno mecz numer dwa i trzy o punkty w biało-czerwonych barwach.
W pierwszym starciu Polacy zremisowali ze Słowenią 1:1. Do historii przeszło jednak drugie z tych spotkań i to nie tylko dlatego, że z San Marino debiut w reprezentacji narodowej zanotował Robert Lewandowski. W Serravalle Fabiański już od pierwszego gwizdka miał bowiem ręce pełne roboty. W czwartej minucie gospodarzom podyktowano rzut karny i stanęli oni przed niemal historyczną szansą na prowadzenie. Do piłki podszedł jeden z najbardziej doświadczonych w kadrze “La Serenissima”, Andy Selva, ale na wysokości zadania stanął właśnie młody “Fabian”, który wybronił jedenastkę wykonaną przez ówczesnego napastnika Sassuolo.

Z numeru dwa na bohatera

Tak jak Fabiański przez lata był numerem dwa w Arsenalu, tak było również w reprezentacji. Przed EURO 2016 Adam Nawałka zadecydował, że to Wojciech Szczęsny rozpocznie między słupkami turniej we Francji. W inauguracyjnym meczu Polaków z Irlandią Północną doznał on jednak kontuzji mięśnia czworogłowego uda. To oznaczało, że przed hitowym starciem grupowym z Niemcami selekcjoner ”Biało-czerwonych” musiał dokonać zmiany na bardzo newralgicznej pozycji.
Do bramki wskoczył “Fabian” i koniec końców okazał się jednym z bohaterów meczu z naszymi zachodnimi sąsiadami. Polacy na Stade de France z mistrzami świata bezbramkowo zremisowali, a występujący wtedy w Swansea bramkarz kilkukrotnie musiał wykazać się między słupkami. Groźne sytuacje mieli Mario Goetze oraz szczególnie Mesut Oezil, ale przy obu tych strzałach Fabiański wykazał się dużym spokojem. Dzięki temu punktowi Polacy mogli zacząć wybiegać w przyszłość i myśleć o fazie pucharowej turnieju.
W niej Fabiański utrzymał miejsce w jedenastce, a spotkanie 1/8 finału ze Szwajcarią chyba należy uznać za jego najlepszy mecz w historii występów w reprezentacji. Polakom w starciu z Helwetami do dogrywki, a ostatecznie rzutów karnych udało się doprowadzić również dzięki ofiarnym interwencjom doświadczonego golkipera. Szczególnie wspominana jest parada po strzale Ricardo Rodrigueza z rzutu wolnego z początku spotkania. Nie należy jednak zapominać również o tym, jak już w dogrywce Fabiański świetnie zatrzymał strzał głową Erena Deriyoka. Sam po spotkaniu jednak nie do końca był zadowolony ze swojej postawy, mając do siebie pretensje za brak obronionej choćby jednej próby w serii jedenastek.

Pożegnanie z klasą

Choć Łukasz Fabiański swój peak w kadrze osiągnął właśnie na EURO 2016, nie oznacza to, że po turnieju we Francji nie rozegrał jeszcze kilku dobrych spotkań. To właśnie z nim w bramce polska kadra rozpoczęła eliminacje do mistrzostw świata w Rosji. Zdobywca Pucharu Anglii z 2014 roku odegrał istotną rolę choćby w wyjazdowym meczu z Rumunią, który Polacy wygrali bardzo pewnie, bo 3:0. “Fabian” łącznie w tamtych eliminacjach zagrał w siedmiu spośród dziesięciu spotkań i choć kończył je już Wojciech Szczęsny, wcale nie było tak pewne, że to i on wystąpi w pierwszym składzie również na mundialu.
Na nim wybór ostatecznie padł jednak właśnie na Szczęsnego, który już na inaugurację raczej nie popisał się w meczu z Senegalem. Fabiański za to znów rozpoczął turniej na ławce i choć ponownie to on zakończył go w bramce, nastąpiło to zdecydowanie szybciej, niż byśmy tego chcieli. Wówczas już 33-letni bramkarz wskoczył między słupki na ostatni, tzw. “mecz o honor”, w którym “Biało-czerwoni” zmierzyli się z Japonią. I znów pokazał ogromną klasę - zachował czyste konto, a Polacy na rozstanie z Rosją pokonali zawodników z Azji 1:0.
Łukasz Fabiański, który dzisiaj definitywnie pożegna się z reprezentacją, zostanie zapamiętany właśnie ze swojej solidności i niezawodności. Nawet u Jerzego Brzęczka to on bronił w meczu uważanym do dzisiaj przez wielu za najlepszy za kadencji tego selekcjonera - z Włochami w Lidze Narodów. U Paulo Sousy jego pozycja była już raczej marginalna, bo bramkarz West Hamu rozegrał z Portugalczykiem na ławce ledwie jedno spotkanie towarzyskie. Szkoda, że nie było dane pożegnać się mu z kadrą sukcesem bądź choćby meczem na wielkim turnieju, dlatego tym lepiej, że dzisiaj dokona jednak do tego na boisku i to w meczu o punkty.
Na relację z meczu przeciwko San Marino zapraszamy do naszego serwisu od 19:45. Pierwszy gwizdek sędziego godzinę później.

Przeczytaj również