Najlepszy trener w Polsce? Od nowa zbudował skład walczący o tytuły, wszystko bez narzekania

Najlepszy trener w Polsce? Od nowa zbudował skład walczący o tytuły, wszystko bez narzekania
IPA / pressfocus
Jan - Piekutowski
Jan PiekutowskiDzisiaj · 06:50
Był moment, w którym wiele osób - w tym ja - głośno zastanawiało się nad tym, kim Jagiellonia zamierza grać w bieżącym sezonie. A później przyszli działacze, dostarczyli dziewięciu zawodników, a Adrian Siemieniec w kilka tygodni zrobił z tego zespół nie tylko funkcjonujący, ale znów pretendujący do najważniejszych laurów w polskiej piłce. Czy mówimy więc o najlepszym trenerze w Polsce?
Przed rewanżami w eliminacjach europejskich pucharów polskie kluby nie są w dobrej sytuacji. Niemal każdy musi odrabiać starty, wyjątek jest tylko jeden - Jagiellonia. Trzecia ekipa poprzedniego sezonu sprawnie poradziła sobie z Novi Pazar (5:2), a w rundzie III wygrała pierwszą potyczkę z Silkeborgiem (1:0). Triumf z Duńczykami był tym bardziej imponujący, że po pierwsze odniesiony na boisku rywala, a po drugie z sześcioma nowymi zawodnikami w wyjściowym składzie.
Dalsza część tekstu pod wideo
Białostoczanie znów przeszli kadrową rewolucję - pożegnali między innymi Mateusza Skrzypczaka, Michala Sacka i Jarosława Kubickiego - ale, jak się wydaje, znów wyszli z tego obronną ręką. Adrian Siemieniec nie potrzebował okresu przejściowego, okresu na aklimatyzację ściągniętych zawodników. Od razu zaczął działać z nowym materiałem ludzkim, umiejętnie wpasowując go do preferowanego systemu. Każdy z dziewięciu nowych piłkarzy nie tylko otrzymał przynajmniej kilkadziesiąt minut, lecz każdy przynajmniej raz wyszedł w podstawowym składzie.
- Wiem, że ta droga to nie będzie "spacerek", tylko przeszkody mogą być i musimy być w tym razem. (...) Potencjał w ten drużynie jest i ja go czuję, ale potrzebuje ona czasu na to, żeby być drużyną, bo jeszcze dziś drużyną nie jesteśmy. Jedenastu dobrych graczy, to nie to samo co dobra drużyna. Ale będziemy ją mieli, bo ja się nie poddaję - zapowiadał Siemieniec po klęsce z Bruk-Betem. Na realizację tych założeń długo nie trzeba było czekać.
Siemieniec, często porównywany do fikcyjnego Teda Lasso, doskonale wie, że w futbolu niebywale ważne jest zaufanie, toteż obdarza nim swoich podopiecznych. W spotkaniach towarzyskich pozwolił sobie na klęskę absolutną z Widzewem (1:7), a na inaugurację sezonu został boleśnie zlany przez Termalicę (0:4), ale obyło się bez obsmarowywania drużyny, a od tamtej pory Jagiellonia wygrała pięć na pięć meczów. To najlepszy bilans ze wszystkich pucharowiczów. Legia zwyciężyła sześć na dziewięć spotkań bieżącego sezonu, Lech raptem cztery na siedem, natomiast Raków zaledwie trzy na sześć.
Wspomniana trójka inaczej też wygląda pod względem wykorzystania nowych piłkarzy. W ekipach tych szansę otrzymał prawie każdy, jednak w Poznaniu na wyjściową jedenastkę wciąż czeka Pablo Rodriguez, w Warszawie Mileta Rajović oraz Arkadiusz Reca, zaś w Częstochowie Marko Bulat i Oliwier Zych, przy czym bramkarz ani razu nie zameldował się na murawie. W Jagiellonii wykazali się wszyscy - część test zdała gorzej, część lepiej, część już urosła do rangi nowych liderów. Wszystko w trzy tygodnie od startu sezonu, co chlubą nie tylko trenera, ale i działaczy z Łukaszem Masłowskim i Ziemowitem Deptułą na czele.

Bez tracenia czasu

Dobrym przykładem zawodnika, którego udało się szybko wkomponować, jest Bernardo Vital. Hiszpana ściągnięto latem z Realu Saragossa, miał za sobą 33 mecze w LaLiga2 w poprzednim sezonie, a przed sobą trudne zadanie zastąpienia Mateusza Skrzypczaka. 24-latek od razu wziął się do roboty, w sparingach prezentował się lepiej niż w ojczyźnie.
Młody stoper okazał się piłkarzem bardzo wokalnym - dyrygował resztą defensywy, ustawiał ją, korygował, zwracał uwagę na niedociągnięcia. Jednocześnie sam robił dużo, zaskakiwał zaangażowaniem, które przeniósł na boiska Ekstraklasy, ale i europejskich pucharów. Zaczął spełniać wymagania i nadzieje, jakie z jego transferem wiązał Masłowski, a do tego dokładał też coś ekstra - z Silkeborgiem (1:0) zdobył wszak kluczową bramkę. Z miejsca wyrósł nie tylko na lidera obrony, ale całego zespołu.
- Czuję spokój po pojawieniu się Bernardo. Uważam, że jeśli chodzi o wejście w buty Mateusza, to jest wysoko zawieszona poprzeczka. Musiał przyjść ktoś, kto od razu jest gotowy, by w tym zespole funkcjonować i mam wrażenie, że Bernardo takim piłkarzem jest - przyznał dyrektor sportowy, cytowany przez Transfery.info.
Vital zadowolił jednak nie tylko działacza, ale też szkoleniowca, który na transfer mocno naciskał. Hiszpan w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet przyznał wszak, że do przeprowadzki do Białegostoku przekonał go właśnie plan Siemieńca. To najlepiej pokazuje, jak dużą rolę w kształtowaniu atrakcyjności danego klubu odgrywa postawa trenera. Białystok nie jest przecież oczywistą destynacją dla piłkarzy z ugruntowaną pozycją w Hiszpanii, nawet mimo możliwości rywalizacji w europejskich pucharach. Dzięki Siemieńcowi staje się jednak odbierany lepiej.
- Znałem klub z tego, co osiągnął w zeszłym sezonie w Lidze Konferencji, to był duży sukces. Największe wątpliwości miałem co do samej ligi i jej poziomu. Ale po kilku rozmowach, między innymi z piłkarzami, którzy tutaj grają, przekonałem się, że to będzie dobre miejsce na mój dalszy rozwój. (...) Zachwycił mnie sposób, w jaki trener chce grać, i to, czego ode mnie wymaga. Moje umiejętności i profil piłkarza idealnie do tego pasują. Tak naprawdę to jego sposób myślenia o futbolu i to, jak mi to przekazał, były kluczowe w podjęciu decyzji o zaakceptowaniu oferty z Jagiellonii - powiedział nowy stoper białostoczan.
Pod względem statystycznym Vital może wcale nie rzucać na kolana, wygrał mniej pojedynków niż Yuki Kobayashi (Japończyk rozegrał 45 minut więcej), ale na ten moment Hiszpan wyróżnia się konsekwencją. Nie bywa tak rozedrgany jak Kobayashi, nie mówiąc już o Bartłomieju Wdowiku, który z całego grona nowych nabytków Jagiellonii zawodzi chyba najbardziej.
Jednocześnie ten sam Wdowik gra, Siemieniec daje mu szanse, stara się doprowadzić do dobrej odpowiedniej formy. Nie narzeka na słabo obsadzoną lewą flankę, ale rzeźbi z dostępnego materiału. Jednak czy to kogokolwiek dziwić powinno? Problem kadrowy mógłby dotyczyć przecież każdej pozycji, a reakcja Siemieńca byłaby taka sama. Zakasanie rękawów i znalezienie rozwiązania - przejściowo może kosztem wyników, ale ostatecznie z korzyścią dla drużyny. To się po prostu ceni.

Zarządzanie kryzysowe

Nie oznacza to, że wszystko w Jagiellonii poszło bardzo gładko. Abstrahując od porażki z Termalica, to sporo nerwów nastręczyła kwestia transferu Afimico Pululu. Napastnika łączono z szeregiem klubów, a gdy zawodnik zdecydował się na usunięcie w mediach społecznościowych wszystkich postów łączących go z Jagiellonią, pojawiły się kategoryczne opinie, że oto rozstanie jest kwestią czasu. Na tym nie koniec!
Atmosferę, przynajmniej na kilkadziesiąt minut, podgrzał sam Siemieniec. Przy okazji pierwszego meczu z Novi Pazar Pululu wylądował na ławce rezerwowych, szansę w pierwszym składzie otrzymał sprowadzony latem Dimitris Rallis. Próżno było uciec przed wrażeniem, że w Białymstoku dzieje się coś niedobrego z dotychczasowym liderem.
- Mogę pójść w tanią narrację, ale nie, to jest decyzja moja - taktyczna i sportowa. "Pulu" stać na więcej i wszyscy o tym wiemy. A druga sprawa to rywalizacja w ataku, "Dimi" ma w sobie dużo pasji, energii. Dał dobrą zmianę z Termalicą - powiedział Siemieniec jeszcze przed pierwszym gwizdkiem w Serbii.
Niedługo później okazało się, że trafił idealnie. Rallis nie tylko strzelił pierwszego gola w spotkaniu, ale gdy sam Pululu już się zameldował na boisku, to okazał się bohaterem Jagiellonii, zdobywcą zwycięskiej bramki. Siemieniec z jednej strony nagrodził więc piłkarza, który na treningach pokazywał się z lepszej strony, z drugiej zaś pobudził jedną z największych gwiazd i pokazał mu, że w "Jadze" świętych krów nie ma i długo nie zapowiada się, aby stado utworzyły.
Zabieg zastosowany przez 33-latka był prosty, ale w gruncie rzeczy nie ma u nas zbyt wielu szkoleniowców, którzy taką sytuację rozwiązaliby w podobny sposób. To też jedna z największych sił Siemieńca, że w bardzo krótkim czasie stał się trenerem na polskim rynku absolutnie unikatowym. Po części za sprawą swojej metodyki, ale przede wszystkim dzięki charakterowi, brakowi umęczania siebie, drużyny i widzów swoim pomysłem na futbol.

Czy Adrian Siemieniec to najlepszy trener w Polsce?

  • TAK90.14%
  • NIE9.86%

Przeczytaj również