Najważniejsza transferowa misja FC Barcelony. Absolutny priorytet, od tego zależy przyszłość klubu
Piłkarska prawda mówi, że nigdy nie powinno się zakochiwać w wypożyczonym piłkarzu. Kibice FC Barcelony najpewniej mają drobny problem, aby przestrzegać tej maksymy. Joao Felix i Joao Cancelo zbyt szybko stali się prawdziwymi gwiazdami drużyny. Nie wiadomo jednak, jak długo utrzyma się ten stan rzeczy.
Felix i Cancelo są żywym dowodem na to, że najlepsi piłkarze nie potrzebują czasu na aklimatyzację. Jeśli ktoś posiada wystarczające pokłady talentu, będzie w stanie natychmiast zaprezentować je w nowym środowisku. Obaj momentalnie wyrośli na nietykalne filary Barcelony. Minął ledwie miesiąc od sfinalizowania podwójnej, portugalskiej transakcji, a już trudno wyobrazić sobie “Dumę Katalonii” prawidłowo funkcjonującą bez tego duetu.
Sprzyjające okoliczności
Barcelona pozyskała tych dwóch piłkarzy w swoim stylu. Po taniości, bez gwarancji i na ostatnią chwilę. Przypomnijmy, że dopiero na kilka godzin przed zamknięciem okienka transferowego udało się dopiąć warunki wypożyczeń reprezentantów Portugalii z Atletico Madryt i Manchesteru City. “Blaugrana” skorzystała z okazji, biorąc graczy, którzy dusili się w tych klubach. Zarówno Diego Simeone, jak i Pep Guardiola kompletnie nie widzieli dla nich miejsca w składzie. Obaj mogli poczuć się jak piąte koło u wozu, będąc odizolowanym od reszty swoich drużyn. Przenosiny do stolicy Katalonii okazały się jedyną szansą na odzyskanie utraconej radości z futbolu
Finalizując te wypożyczenia, Barcelona nie zapewniła sobie opcji wykupu. Włodarze Katalończyków ewidentnie wyszli z założenia, że piłkarzy tej klasy warto pozyskać nawet na zaledwie jeden sezon. Oczywiście, że w ostatnich miesiącach można było delikatnie zapomnieć o rzeczywistej jakości Felixa i Cancelo. Mówimy jednak o zawodnikach, których sufit znajduje się bardzo wysoko. Nie przez przypadek jeden kosztował kiedyś ponad 120 mln euro, a drugi był przez pewien czas filarem mistrzowskiego Manchesteru City. Niefortunne okoliczności sprawiły, że obaj znaleźli się na zakręcie. Wtedy "Barca" wyciągnęła do nich pomocną dłoń, a ci w zamian zaakceptowali gorsze warunki finansowe, aby móc zmienić klub i ratować kariery.q
- Od dziecka marzyłem o tym, żeby przejść do Barcelony. Jestem jej kibicem, moi bliscy również. Wierzyłem, że to dla mnie idealne miejsce. To prawda, że zrezygnowałem z wielkich pieniędzy, aby móc tu trafić, ale potrzebowałem zmiany. Potrzebowałem miejsca, w którym mógłbym znów grać swój futbol. Na razie wszystko idzie dobrze i mam nadzieję, że tak będzie nadal - stwierdził Felix na łamach dziennika "Sport". - Wiem, że podjąłem ryzykowną decyzję, ale lubię ryzyko. To prawda, że Manchester City jest najlepszą drużyną świata, ale kiedy dzwoni do ciebie Barcelona, nie możesz odmówić - podkreślił Cancelo w rozmowie z dziennikiem "Mundo Deportivo".
Eksplozja talentu
Jeśli ktokolwiek w Barcelonie miał wątpliwości w sprawie pozyskania obu Joao, to prawdopodobnie zniknęły one już po pierwszych meczach. Cancelo w debiucie mógł zanotować asystę po firmowym zagraniu trivelą, a w swoim pierwszym meczu na Estadi Montjuic strzelił efektownego gola. Pokazał wówczas zagranie, o którym rywalizujący z nim Sergi Roberto mógłby tylko pomarzyć. Takiej jakości na prawej obronie nie widziano w stolicy Katalonii od czasów Daniego Alvesa. “Blaugrana” przesiadła się z hulajnogi elektrycznej do luksusowego Rolls-Royce’a.
Joao Felix poszedł w ślady starszego rodaka. Jego pierwsze występy w barwach mistrzów Hiszpanii stanowiły czysty spektakl. Znów objawił nam się ten sam wirtuoz, który jako piłkarz Benfiki rozkochał w sobie świat futbolu. Po trzech meczach w wyjściowym składzie miał na koncie udział przy pięciu bramkach. W Atletico potrzebował średnio kilkunastu występów, aby wykręcić takie liczby. Przy czym same suche statystyki nie oddadzą w pełni tego, ile 23-latek wniósł do Barcelony.
- Zarządzanie Felixem i Cancelo jest łatwe ze względu na ich poziom. Dzięki nim mamy więcej wariantów gry, cały zespół staje się lepszy. Indywidualna jakość obu Joao robi ogromną różnicę. Felix podejmuje doskonałe decyzje na boisku, a u Cancelo widać, że grał pod wodzą Pepa, najlepszego trenera. Znakomicie rozumie naszą grę - chwalił piłkarzy Xavi na jednej z konferencji prasowych.
Ujarzmione charaktery
Same umiejętności oczywiście nie stanowiły największego problemu Cancelo i Felixa w poprzednich klubach. Główne zarzuty kierowane do Portugalczyków dotyczyły ich burzliwych charakterów. Być może kwestia usposobienia nie pozwoliła im znaleźć wspólnego języka z Pepem Guardiolą i Diego Simeone. Na razie w Barcelonie nie pojawiła się jednak żadna oznaka jakiejkolwiek niesubordynacji. Wręcz przeciwnie, obaj próbują świecić przykładem dla innych. Wystarczy przypomnieć niedawny mecz z Celtą Vigo, który mistrzowie Hiszpanii wygrali 3:2 po odrobieniu dwubramkowej straty. Cancelo strzelił wtedy decydującego gola, ale po ostatnim gwizdku nie wypinał piersi po medal. Zamiast tego wykazał się pokorą, posypał głowę popiołem i przeprosił za błędy, które doprowadziły do tego, że rywale w ogóle mieli szansę na zwycięstwo.
- Pod względem indywidualnym rozegrałem bardzo słaby mecz, popełniłem wiele błędów technicznych, w pewnych momentach brakowało mi koncentracji, a to niedopuszczalne na takim poziomie. Ale na szczęście udało nam się zdobyć trzy punkty - mówił.
Felix również burzy mity, które powstały za czasów jego gry w Atletico. Zarzucano mu wówczas boiskowe lenistwo, egoizm i brak umiejętności poświęcenia się dla kolektywu. Tymczasem do Barcelony trafił zawodnik będący kompletnym przeciwieństwem takiej charakterystyki. 23-latek imponuje grą w ofensywie, ale do tego haruje na całej długości i szerokości boiska. W wielu spotkaniach stara się dorównać Gaviemu pod względem prób odbioru i liczby skoków pressingowych. Simeone nie potrafił przekonać napastnika do takiego samozaparcia i zapału.
Polak korzysta
Obecność duetu Cancelo-Felix pozytywnie wpływa także na Roberta Lewandowskiego. Raczej każdy widział, że w pierwszych kolejkach Polak miał problem z odnalezieniem formy. Wzmocnienia podziałały jednak ożywczo na “dziewiątkę” Barcelony, która od kilku tygodni zwykle imponuje formą strzelecką. Przy połowie trafień “Lewego” w tym sezonie asystowali właśnie wypożyczeni Portugalczycy.
- Robert Lewandowski to topowy napastnik, jeden z najlepszych w historii futbolu. Gra z nim jest łatwa, już wcześniej go obserwowałem, widziałem, jak porusza się po boisku. Powiedziałem, że będą grał blisko niego, aby go wesprzeć i to robię. Jestem tu, żeby pomóc mu strzelić więcej goli - powiedział Felix w wywiadzie dla stacji "Movistar".
- Myślę, że od razu widać było, że Joao to ofensywny zawodnik, chce grać do przodu, szuka różnych opcji i też od jakiegoś czasu pracowaliśmy nad naszą grą w ofensywie, żeby to lepiej wyglądało, żebyśmy grali efektywnie i efektownie - wtórował Lewandowski na antenie “Eleven Sports”.
Nić porozumienia między Polakiem i Portugalczykami nie jest niczym szokującym. Każdemu napastnikowi żyje się łatwiej, jeśli z jednej strony ma wszechstronnego napastnika, a z drugiej zabójczo kreatywnego obrońcę z zadatkami na rasowego skrzydłowego. Dobrzy piłkarze najlepiej funkcjonują, będąc otoczonym jeszcze lepszymi. Samonapędzająca się spirala jakości prowadzi do powstania topowych drużyn. A do takiego miana powinna aspirować Barcelona. Chociaż pod znakiem zapytania stoi kwestia tego, jak długo Katalończycy będą mogli nacieszyć się tandemem Joaos.
Nie ma nic za darmo
Sezon teoretycznie dopiero się rozpoczął, ale “Barca” musi myśleć o budowie kadry na przyszły sezon. Już teraz można powiedzieć, że przyszłość klubu w pewien sposób zależy od tego, czy uda się zatrzymać Felixa i Cancelo. Mało kto byłby w stanie wejść do zespołu Xaviego z takim animuszem. Można jedynie zastanowić się, w jak wielki sposób drużyna ucierpiałaby, gdyby za rok miejsce na prawej obronie odzyskał Sergi Roberto, a miejsce w ataku uzupełnił Ansu Fati. Niebo a ziemia. Nic dziwnego, że katalońska prasa już żyje tematem ewentualnego wykupu reprezentantów Portugalii. Fernando Polo z “Mundo Deportivo” przekazał niedawno, że oba transfery prawdopodobnie wiązałyby się z kosztem 105 mln euro, na co złożyłoby się 80 mln za Felixa i 25 za Cancelo. Zdecydowanie nie jest to wygórowana kwota, biorąc pod uwagę obecny rynek i to, z jakimi piłkarzami mamy do czynienia.
Barcelona jest jednak bardzo daleka od tego, aby móc pozwolić sobie na taki wydatek. Poprzednie okienko klub zakończył z saldem dodatnim 102 mln euro, co nadal nie przełożyło się na rozwiązanie problemów z ligowym Finansowym Fair Play. Na dziś trzeba jasno stwierdzić, że pozyskanie na stałe obu Portugalczyków wydaje się scenariuszem science-fiction. Przy czym należy pamiętać, że minione lata pokazały zdolność włodarzy z Camp Nou do dokonywania cudów w zakresie kreatywnej księgowości.
Nie ulega wątpliwości, że kwestia sprowadzenia Cancelo i Felixa musi stanowić absolutny priorytet dla katalońskich działaczy. Z nimi w składzie “Barca” może grać nie tylko efektywnie, ale też przyjemnie dla oka. Ta współpraca przynosi póki co korzyści każdej ze stron. Klub na razie ma do dyspozycji spektakularnych zawodników, którzy z kolei otrzymali możliwość powrotu na właściwe tory. Wszyscy w Barcelonie powinni cieszyć się każdym dniem, w którym Joaos są częścią ekipy Xaviego. Czas pokaże, czy sielanka nie zakończy się wraz z upływem sezonu.