Najwięksi przegrani klęski Legii Warszawa z Molde. Nie tylko Tobiasz. "Dziwne decyzje, ślepa wiara"

Najwięksi przegrani klęski Legii z Molde. Nie tylko Tobiasz. "Dziwne decyzje, ślepa wiara"
Adam Starszynski / pressfocuss
Mateusz - Hawrot
Mateusz Hawrot23 Feb · 10:24
Legia w fatalnym stylu zakończyła udaną przygodę w europejskich pucharach. Przeciwko Molde zawiodło wiele osób. Oto najwięksi przegrani tej klęski z Norwegami.
Winę za to, co wydarzyło się w Molde i Warszawie, trzeba uczciwie rozdzielić na trzy kawałki. Pierwszy dla pionu sportowego, drugi dla trenera i trzeci dla piłkarzy. Szkoda, że pełna emocji i świetnych wspomnień droga Legii w Lidze Konferencji zakończyła się w tak przykry sposób.
Dalsza część tekstu pod wideo

Najwięksi przegrani klęski Legii z Molde

Kosta Runjaić

Czy trener Legii ma po tym dwumeczu bardziej gorący stołek niż wcześniej? Pewnie tak, ale na razie raczej może być spokojny o dalszą pracę. Niemniej, nie można przymykać oka na to, jak stołeczni wyglądają od kilku miesięcy. Potyczka z Molde to nie kamyczek, a cała ich sterta do ogródka Niemca. Jasne, nie jest łatwo, gdy klub zabiera ci zimą dwóch ważnych piłkarzy, a w zamian właściwie nic nie gwarantuje (tutaj patrzymy na dyrektora Jacka Zielińskiego). Niemniej, Runjaić popełnił na przestrzeni tygodnia sporo błędów. O ile należą mu się brawa za błyskawiczną reakcję w Norwegii, o tyle w Warszawie znów zamieszał ze składem. Trudno zrozumieć posadzenie na ławce Bartosza Kapustki, kolejną szansę dla koszmarnego w pierwszym meczu Steve’a Kapuadiego, czy tylko jedną zmianę w przerwie, gdy wynik był fatalny.
Dochodzi do tego ślepa wiara w mylącego się co krok Kacpra Tobiasza. Ponadto Legia była po prostu słabo zorganizowana i przygotowana na rywalizację z Molde. Duży minus dla opiekuna “Wojskowych”.
Kosta Runjaić, 09.02.2024
Marcin Bulanda / pressfocus

Kacper Tobiasz

Naprawdę nie chcemy się już znęcać nad młodym bramkarzem, bo nie w tym rzecz, ale to on w obu spotkaniach rozłożył przed rywalami czerwony dywan i zaprosił do własnej bramki. Wydawało się, że drugi taki występ jak w Molde mu się nie zdarzy, ale przy Łazienkowskiej znów nawalił. Strata pierwszego gola jest niewytłumaczalna, bramkarz nie może tak się zachować, nawet jeśli wcześniej źle interweniował obrońca, który łatwo dał się ograć (Radovan Pankov). Tobiasz podarował Molde bramkę numer jeden, a i przy drugiej wydawał się kompletnie zaskoczony powoli lecącą po strzale piętą piłką wpadającą do siatki. Niestety, ale co Tobiaszowi strzelają, to wpada. Po prostu na dziś jest to bramkarz, który nie broni. A jak słusznie zauważył Sebastian Chabiniak na kanale Meczyki.pl w analizie pomeczowej:
- Nie trafia do mnie narracja, że Tobiasz gra, by Legia na nim zarobiła. Jak Tobiasz gra, to jego cena nie rośnie, patrząc na te występy. Okej, to jest młody bramkarz, można na nim coś zarobić, ale na europejskich pucharach też można zarobić, np. z solidnym bramkarzem między słupkami. A Tobiasz dziś takim solidnym bramkarzem nie jest - powiedział dziennikarz Eleven Sports.
Kacper Tobiasz
PressFocus/Norbert Barczyk

Steve Kapuadi

W Warszawie zawiedli wszyscy obrońcy, każdy z nich miał bezpośredni udział przy choćby jednym golu dla rywali. Kapuadi popisał się tym, że przy trafieniu na 0:2 kompletnie zignorował krycie strzelca. Do sprytnego strzału piętą w ogóle nie powinno dojść, ale stoper Legii stał półtora metra od zawodnika Molde i na stojąco beztrosko obserwował, jak ten dochodzi do uderzenia.
Kapuadiemu zabrakło zdecydowania, woli walki, pozytywnej agresji, by ten strzał zablokować. Z drugiej strony, właśnie tak Francuz wyglądał w tym dwumeczu - niepewnie, niezdecydowanie, niemrawo. Dawał się ogrywać, źle się ustawiał, jako ten centralnie ustawiony defensor nie potrafił ułożyć sobie gry z partnerami. W Norwegii zdołał sporo nabroić przez 45 minut - przy pierwszym golu się spóźnił, przy trzecim bardzo łatwo dał ograć. Wtedy trener zdjął go z boiska już w przerwie. Cóż, rehabilitacja po tygodniu absolutnie się nie udała. Fatalny dwumecz Kapuadiego.

Tomas Pekhart

Jeśli czeski napastnik pudłuje głową z trzech metrów do pustej bramki, to jest z jego dyspozycją naprawdę słabo.
Nie ma cienia przypadku w tym, że Pekhart od dawna nie strzelił bramki w Ekstraklasie. Gdyby Legia dysponowała większą siłą rażenia w ataku, pewnie byłby zmiennikiem. Cała ofensywa prezentuje się jednak blado. W przypadku Pekharta na usta ciśnie się słowo bezradność. Rosły napastnik był bezradny w Norwegii i bezradny, niewidoczny, mało użyteczny w Warszawie. To, co musiał strzelić, nie strzelił, poza tym właściwie nic do gry Legii nie wnosił. Za pierwszy mecz oceniliśmy go na 3 w skali 1-10, za drugi na 1. Oto uzasadnienie:
- Bezradny. Trzeba przyznać, że koledzy rzadko potrafili znaleźć go w pobliżu bramki rywali, ale kiedy już faktycznie był przy futbolówce, zazwyczaj źle odgrywał lub przyjmował. Nie jest największym winowajcą, ale nie ma go za co chwalić - pisaliśmy po porażce w Molde.
- Blaz Kramer w mniej niż minutę zrobił więcej od Czecha. Pekhart był niewidoczny, mało użyteczny, a jak już doszedł do stuprocentowej sytuacji, to spudłował głową z trzech metrów do pustej bramki - to nasza ocena za spotkanie w stolicy.
Nic więcej chyba nie trzeba dodawać.

Paweł Wszołek

Lider, który zawiódł. Nie było śladu po wersji Wszołka znanej nam z poprzedniego roku, gdy wahadłowy zapracował nawet na powołanie i grę w reprezentacji Polski. Doświadczony piłkarz niewiele w tym dwumeczu pokazał, a od kogo jak od kogo, ale od niego sporo powinniśmy wymagać. W Norwegii często brakowało mu dokładności i miał też problemy w tyłach, w rewanżu praktycznie zniknął, poza akcją, w której przytomnie zagrał przed przerwą do Marca Guala. Widać, że miał w tygodniu problemy zdrowotne. Kosta Runjaić wymownie zdjął jednego z najważniejszych piłkarzy już po pierwszej połowie starcia przy Łazienkowskiej. I niech to posłuży za podsumowanie występu Wszołka w tym dwumeczu. Jasne, byli gorsi, ale wahadłowy mocno rozczarował. Szkoda.
Piłkarze Legii podczas meczu z Molde
Wojciech Dobrzynski / pressfocus

Przeczytaj również