Reprezentant Polski zrobił furorę w meczu z Finami. "Czekał na to ponad trzy lata"

Kto z polskich piłkarzy zyskał najwięcej na wygranym meczu z Finlandią (3:1) i może być szczególnie zadowolony? Mamy kilku kandydatów.
To był naprawdę udany tydzień dla piłkarskiej reprezentacji Polski. Najpierw ugrany niespodziewanie remis z Holandią (1:1), a zaraz potem arcyważny triumf z Finlandią (3:1). Sytuacja biało-czerwonych w eliminacjach do mistrzostw świata, jeszcze niedawno dość niebezpieczna, znów rysuje się w pozytywnych barwach.
Co budujące, przeciwko Finom na solidnym lub nawet bardzo dobrym poziomie zagrali w zasadzie wszyscy zawodnicy podstawowej jedenastki. Mimo to z różnych względów da się wyróżnić postacie, które tradycyjnie, jak po każdym meczu biało-czerwonych, umieszczamy teraz w gronie największych wygranych spotkania.
Jakub Kamiński
Bez wątpienia najlepszy zawodnik starcia na Stadionie Śląskim. Cieszyć może fakt, że tym razem Kamiński nie zakończył swojego występu tylko na pozytywnych wrażeniach artystycznych, a dołożył do nich konkrety w postaci liczb. Ich bowiem, czy to w klubie, czy także reprezentacji, często mu brakowało. 23-letni skrzydłowy zrobił prawdziwe show. Przy golu na 1:0 zaliczył przytomną asystę, którą poprzedził świetnym odbiorem, a już w drugiej połowie sam trafił do siatki po dwójkowej akcji z Robertem Lewandowskim. Co ciekawe, na zdobycie bramki w kadrze Kamiński czekał ponad trzy lata. Jeśli w niedzielny wieczór miał potwierdzić, że jest w stanie być dziś pewnym punktem podstawowej jedenastki biało-czerwonych, to zrobił to z przytupem.
Piotr Zieliński
Umieszczamy go w tym gronie, bo wielokrotnie, czasami też niesprawiedliwie, obrywał za swoje występy w narodowych barwach. Tym razem jednak nawet jego najwięksi krytycy nie znajdą argumentów, by jakkolwiek się przyczepić. Zieliński zagrał przeciwko Finom po prostu świetnie. Napędzał akcje, rozgrywał, pracował w defensywie, potrafił dobrze dorzucić ze stałego fragmentu. No i zaliczył absolutnie fantastyczną asystę przy bramce Roberta Lewandowskiego. Tego po prostu nie dało się zagrać lepiej. Cieszy fakt, że 31-latek mimo problemów z regularną grą w klubie stanął na wysokości zadania po przyjeździe na zgrupowanie.
Robert Lewandowski
Miał dziś coś do udowodnienia. Nie dość, że niedawno wplątał się w aferę z byłym już selekcjonerem i na moment wylądował poza kadrą, to jeszcze dość przeciętnie, by nie napisać słabo, wyglądał kilka dni temu na tle Holandii. Niektórzy zaczęli mocno kwestionować jego przydatność w pierwszym składzie kadry, ale w niedzielny wieczór Lewandowski po niemrawym początku potwierdził dużą jakość. Najpierw sam wpisał się na listę strzelców, wykorzystując podanie Zielińskiego, a następnie zapoczątkował akcję przy bramce na 3:0. Ruszył odważnie, uruchomił Kamińskiego, w końcu uderzył na tyle groźnie, że kumpel musiał tylko dobić futbolówkę. Świderski, który “Lewego” zastąpił, wyglądał bardziej niemrawo. Weteran potwierdził zatem, że wciąż może dać temu zespołowi wiele dobrego.