Najwięksi wygrani meczu z Holandią. "Nie pękł, ten występ był niesamowity"

Najwięksi wygrani meczu z Holandią. "Nie pękł, ten występ był niesamowity"
Pawel Andrachiewicz / pressfocus
Mateusz - Hawrot
Mateusz Hawrot05 Sep · 06:50
Niespodziewany, cichy bohater, złote karty w talii trenera Urbana, sam selekcjoner - niby po remisie, a jednak zwycięzca. Oto najwięksi wygrani czwartkowego meczu reprezentacji Polski.
Powyżej oczekiwań - remis z Holandią to miła niespodzianka i optymistyczny sygnał przed arcyważnym meczem w niedzielę przeciwko Finlandii. Wskazujemy największych wygranych spotkania w Rotterdamie wśród biało-czerwonych.
Dalsza część tekstu pod wideo

Przemysław Wiśniewski

Niekwestionowany numer jeden, jeśli chodzi o listę wygranych. Miał nosa Jan Urban, wystawiając do gry debiutanta. Dodajmy, że nie było to wrzucenie na głęboką wodę zawodnika “bo tak”, tylko stricte przemyślany plan, mający na celu zmaksymalizowanie atutów Wiśniewskiego. Sam selekcjoner wspominał przed pierwszym gwizdkiem w TVP Sport:
- To, że jest silny, szybki, wysoki, na pewno pomogło mi w tym, aby akurat na niego postawić. Holendrzy mają mnóstwo szybkości, są niebezpieczni przy stałych fragmentach gry. To przechyliło szalę na korzyść "Wiśni".



Obrońca Spezii pokazał się ze znakomitej strony. Nie pękł w starciu z lepszymi piłkarsko Holendrami. Niezmordowany toczył z nimi kolejne pojedynki, walczył, przecinał, wybijał, odbierał. Z wiarą we własne umiejętności, z odwagą, z inteligencją taktyczną. Błysnął, gdy po przechwycie ruszył do przodu jak czołg i posłał celne podanie napędzające akcje. Imponował, kasując Cody’ego Gakpo czy Memphisa Depaya - nawet wtedy, kiedy dostał “kanał”.
- Cieszę się. Podszedłem do debiutu z chłodną głową, ze spokojem, by się nie "spalić". Przede wszystkim robiłem swoje. Nie stresowałem się w ogóle przed tym meczem. Byłem pewny siebie - opowiadał po meczu, a trener go chwalił.
Chwalili też eksperci. - W zasadzie pokazał, mówiąc brzydko, że towar jest bardzo zgodny z opisem. Reklamowaliśmy go jako szybkiego piłkarza, niebezpiecznego dla rywali w pojedynkach. Dokładnie to dzisiaj zaprezentował. Brawa dla niego i dla Jana Urbana, który przeczytał to, że w takim meczu może być nam potrzebny ten zawodnik - mówił Mateusz Rokuszewski na kanale Meczyki. - Zaczął od występu na wielkiej scenie. I ten występ był niesamowity. To nieoczekiwana postać, która zaimponowała. Chapeau bas - dodawał Mateusz Święcicki, a Radosław Przybysz przyznał wprost, że “Wiśniewski schował Depaya do kieszeni”.
27-latek zaliczył wzorowy debiut i zasłużył na kredyt zaufania w reprezentacji. Liczymy, że z podobnej strony pokaże się przeciwko Finlandii. Oby tak dalej!

Kamil Grosicki

Nie mógł tak zwyczajnie pożegnać się z kadrą. Po prostu nie mógł i… bardzo dobrze, że wrócił. Szatnia, doświadczenie, charakter, atmosfera - to wszystko prawda, istotne, ważne, ale przede wszystkim Kamil Grosicki jest jeszcze coś w stanie dać tej drużynie na boisku. Dowodem zmiana w Rotterdamie. Było jasne, że jako dżoker może przydać się Janowi Urbanowi. Dostał 20 minut, zadanie wykonał wzorowo. Po zmianach ożywiła się gra biało-czerwonych, duża w tym zasługa “Turbo Grosika”. Wszedł, dał energię, rozegrał jedną akcję, zaraz drugą, potem miał kluczowy wkład w tę bramkową, przepuszczając piłkę w polu karnym. Pewny siebie, a jednocześnie grający na luzie, z głową na karku. Takich zmienników nam trzeba - nie czas i miejsce, by wybrzydzać, że Grosicki ma tyle i tyle lat. Jeśli gwarantuje jakąkolwiek potrzebną jakość, to niech się przydaje. Tak długo, jak broni się sportowo.
- Trener Urban wprowadził pozytywną energię. Wiadomo, że w ostatnim czasie tego najbardziej brakowało w reprezentacji. Dzisiaj ten punkt sprawia, że takie "słoneczko" może zaświecić jeszcze mocniej. Grzechem byłoby nie wykorzystać z Finlandią tej szansy, którą mamy - mówił po meczu w TVP Sport.
Niech świeci jak najmocniej.

Zmiennicy

Wspominając o Grosickim - wyróżnionym z racji okoliczności, z racji wielkiego powrotu - nie sposób nie wspomnieć o pozostałych rezerwowych. Plan na wrześniowy dwumecz skłonił selekcjonera do oszczędzania najważniejszych piłkarzy. Zejście będących poza optymalną formą Lewandowskiego i Zielińskiego, poprawionego zmianami Zalewskiego i Szymańskiego, było jasnym sygnałem, że patrzymy przede wszystkim na niedzielną Finlandię. Ich zmiennicy tymczasem podnieśli intensywność gry, dali jakość i przyczynili się do sensacyjnego remisu. Świderski? Bardzo energiczna zmiana, wygrane piłki, udział w akcji bramkowej. Grosicki? Pisaliśmy wyżej - dynamika, konkret, odwaga, spryt kilka sekund przed armatą Casha. Kapustka? Powalczył, wykazał inicjatywę w akcji bramkowej, nie dał się stłamsić, był odpowiedzialny. Wszołek? Wkroczył po swoje jak taran, agresywny, skupiony, skuteczny, Holendrzy na pewno go zapamiętają. Kędziora, wpuszczony na ostatnie de facto 10-11 minut, też nie obniżył poziomu. Brawa dla wszystkich rezerwowych…

Jan Urban

… jak i dla trenera, który nie dokonał oczywistych zmian. Jasne, były one ukierunkowane z myślą o Finlandii, natomiast równie dobrze z ławki mogli wejść Buksa, Piotrowski czy Frankowski i nikt zdziwiony by nie był. Pomysł trenera się obronił. To pierwszy plusik przy nazwisku nowego selekcjonera. Całościowo z pewnością sporo on wygrał meczem w Rotterdamie. Przede wszystkim zrobił wynik ponad stan, powyżej oczekiwań, zaczął pracę od remisu na terenie europejskiego giganta. Nie wynosimy go pod niebiosa, natomiast rzetelnie i uczciwie chwalimy za wykonaną pracę.
Reprezentacja już była lepiej zorganizowana niż za poprzednika. Dało radę dostrzec plan na to spotkanie, wypalił pomysł z Wiśniewskim, ciekawą “kuchnię” zdradził też Robert Lewandowski, mówiąc o przydzielonym mu zadaniu dekoncentracji mózgu rywali, Frenkiego de Jonga. Dorzućmy do tego poprawę klimatu wokół kadry (jak widać - nie do pierwszego meczu!), ugaszenie pożarów, rozsądek. Nawet taką normalność, jak ludzkie podejście do konferencji prasowych. Bez gierek, bez “fikołków”, bez masek. Jan Urban zanotował całościowo dobry start w nowej roli. Wierzymy, że po Finlandii nie zboczymy z tego kursu.

Przeczytaj również