Najwięksi wygrani meczu z Holandią. Sensacyjny bohater. "Wydawało się, że jest skreślony na amen"
Reprezentacja Polski rozegrała kolejny dobry mecz za kadencji Jana Urbana. Przeciwko Holandii błyszczeli nie tylko liderzy tej kadry, mamy też nieoczywistych bohaterów. Oto najwięksi wygrani tego spotkania wśród biało-czerwonych.
Drugi mecz z Holandią i drugi remis 1:1. Wiemy, “gdybologia” jest zła, ale jak dziś boli ten czerwcowy blamaż w Finlandii. Inna sprawa, że bez tamtych wydarzeń dziś reprezentacji Polski pewnie nie prowadziłby Jan Urban, a i wyjazd na najbliższy mundial mógłby być iluzją, a nie realnym celem. Sporo się zmieniło z nowym selekcjonerem, wyniki osiągane najlepszym tego dowodem. Co więcej, w parze z nimi idzie też gra. Wiele mówi, że po piątkowym podziale punktów z naszpikowanym gwiazdami faworytem to Polacy mogą czuć niedosyt. Statystyki stały po ich stronie, podobnie też najprostszy eye-test. To naprawdę przyjemnie się oglądało, z dumą, bo oto bowiem biało-czerwoni chcieli grać w piłkę z silnym rywalem, a nie czekali na wyrok i liczyli na zryw pojedynczego zawodnika.
Jan Urban nie miał wyjścia, musiał wprowadzić zmiany w składzie, bo posypała mu się dotychczas żelazna jedenastka. Zachodziliśmy w głowę, jak wyobraża sobie grę bez typowej “szóstki” - wyszło na jego, Piotr Zieliński w bardziej defensywnej roli zdał egzamin, szkoda jedynie krótkiej współpracy z kontuzjowanym Sebastianem Szymańskim. Martwiliśmy się o klejoną na taśmę linię obrony bez jej lidera Jana Bednarka - zastępcy stanęli na wysokości zadania. Drużyna to drużyna, nie tylko podstawowy skład. A że dochodzi do tego pozytywna atmosfera, a i kapitan mocno chwali selekcjonera, to oglądamy wyraźne, dające nadzieję na przyszłość odrodzenie reprezentacji Polski. Nie zdziwimy się, jeśli zakwalifikuje się ona na mistrzostwa świata, szczególnie że sporo zrobiła, by mieć jak najkorzystniejszy układ rywali w barażach. Oby ten pozytywny klimat - na boisku i poza nim - nie uciekł, a wszystko skończyło się zgarnięciem biletów na mundial.
Mamy sporo powodów, by sądzić, że jest to absolutnie możliwe. Jana Urbana trzeba cenić za selekcję, za nieoczywiste pomysły, które się bronią. Wystarczy spojrzeć na nasze grono największych wygranych meczu z Holandią wśród biało-czerwonych. Selekcjonerski nos zadziałał bezbłędnie, jak wcześniej w przypadku odkrycia dla tego zespołu Przemysława Wiśniewskiego czy nowej roli Jakuba Kamińskiego. Poniżej wskazujemy nazwiska dwóch piłkarzy, natomiast numerem jeden w całej kadrze byłby właśnie Jan Urban.
Najwięksi wygrani meczu Polska - Holandia
Tomasz Kędziora
Można było realnie się obawiać, czy doświadczony obrońca PAOK-u wskoczy na poziom reprezentacyjny i dźwignie rywalizację z silną ekipą “Oranje”. Dźwignął - i to jak. Był najlepszym obrońcą i jednym z najmocniejszych punktów całej drużyny. Wygrywał pojedynki, przecinał, wybijał, przechwytywał, ratował, a przy tym zanotował - uwaga! - 100% celności podań. Dwoił się i troił, właściwie ustawiał, przeszkadzał Holendrom, a przy tym świetnie współpracowal z młodszymi partnerami z defensywy. Lider pełną gębą i nieoczywisty, wręcz sensacyjny bohater. Jako centralny stoper poradził sobie naprawdę dobrze, można żałować straconej bramki, ale ją zapiszemy na konto kilku zawodników, nie Kędziora tam szczególnie zawinił, nawet jeśli Depay uciekł mu z radarów.
Dodajmy, że wspomniane wyżej obawy nie wzięły się znikąd. Wydawało się, że 31-latek jest skreślony na amen w tej kadrze. Był w niej za Fernando Santosa, był na początku kadencji Michała Probierza i, bądźmy szczerzy, na ogół wyglądał bardzo słabo. Pamiętamy, gdy kręciły nim ekipy Mołdawii czy Wysp Owczych. Jan Urban przywrócił go do zespołu, ale nawet niedawny sparing z Nową Zelandią poddawał w wątpliwość sens tej decyzji. Tymczasem tutaj trener, jak sam zasugerował, zaryzykował, zaś Kędziora odpłacił się za kredyt zaufania. Pokazał, że potrafi być tej reprezentacji potrzebny, że regularna, solidna gra w PAOK-u to nie przypadek. A może to kwestia pozycji? Niemniej, Jan Bednarek zyskał, przynajmniej na ten moment, realne zastępstwo na wypadek kłopotów. “Kendi” zapracował na występ z Maltą.
Jan Ziółkowski
Błyskawicznie rozwija się kariera Ziółkowskiego, który rok temu był jeszcze rezerwowym Legii Warszawa. Dziś to piłkarz Romy i jeden z najbardziej ekscytujących talentów tej reprezentacji. Chwaliliśmy go za świetny mecz z Nową Zelandią w październiku, ale wtedy jednak rywalizował z dużo słabszymi piłkarzami niż w piątek na PGE Narodowym. Można powiedzieć, że przeciwko Holandii miał prawdziwy test z orzełkiem na piersi i zaliczył go z wyróżnieniem. Nie dał po sobie poznać mniejszej liczby minut w klubie ostatnimi tygodniami - dowiózł ten mecz pod kątem fizycznym. A stanowiło to znak zapytania, pojawiały się informacje o rozważanym wariancie z doświadczonym Bartoszem Bereszyńskim zamiast “Ziółka”. Jan Urban wybrał młodszego z nich i się nie zawiódł.
Może skuteczność Kędziory bardziej rzucała się w oczy, ale i zawodnik Romy wykonał kawał solidnej roboty w obronie. Imponowała jego odwaga, zdecydowanie w grze. Pilnował Holendrów, wiedział, jak i gdzie się ustawić, interweniował kiedy trzeba. A że raz mu uciekł Van de Ven, a potem jeszcze złapał kartkę? Bywa, wkalkulowane, szczególnie u wciąż młodego defensora. Na plus zapiszemy mu też błyski w grze do przodu. To był naprawdę solidny mecz 20-latka. Wysłał kolejny pozytywny sygnał, potwierdził, że z miejsca stał się istotnym elementem biało-czerwonej układanki. Nie pękł na robocie, nie spalił się, sporo tym występem ugrał. Będą z niego ludzie.
***
Oczywiście, grę Polski ciągnęli z przodu Piotr Zieliński czy Jakub Kamiński. Imponował rozpędzony Matty Cash, kluczem do sukcesu był udany, konkretny mecz Roberta Lewandowskiego. To jednak grono realnych liderów tej kadry, oni samym występem z Holandią nie mogli ugrać tyle korzyści, co Kędziora i Ziółkowski. Stąd ograniczyliśmy grono największych wygranych do duetu obrońców, doceniając pozostałych, na czele z “Kamykiem”, który jest dziś w topie najważniejszych postaci reprezentacji. Patrzymy więc na niego inaczej niż jeszcze, dajmy na to, rok temu.