Największe błędy Lecha Poznań. To wielopoziomowa klęska. "Oni mają sobie najwięcej do zarzucenia"

Największe błędy Lecha Poznań. To wielopoziomowa klęska. "Oni mają sobie najwięcej do zarzucenia"
Press Focus
Lech Poznań zaliczył kolejną bolesną wpadkę w europejskich pucharach. "Kolejorz" po odejściu Macieja Skorży nie zrobił zbyt dużo, żeby temu zapobiec. Spróbował tak samo, jak w przeszłości - a nuż się uda. No i się nie udało, a Karabach obnażył wszystkie słabości poznaniaków.
Piotr Rutkowski powtarza, że żaden polski klub nie potrafi grać co trzy dni. Lech powołał nawet do życia specjalny dział naukowy, który rok pracował nad tym, aby drużyna lepiej planowała podróże oraz cykle treningowe, by właśnie zwiększyć powodzenie gry w europejskich pucharach. Tylko czy to się teraz w ogóle przyda, skoro klub nie zapewnił odpowiedniej kadry do walki o Ligę Mistrzów czy Ligę Europy?
Dalsza część tekstu pod wideo
Po porażce z Karabachem i rekordowo szybkim odpadnięciu z eliminacji Ligi Mistrzów, główną pretensję do siebie mogą mieć działacze Lecha Poznań. To oni spowodowali, że "Kolejorz" znowu popełnił te same błędy, nie przygotowując kadry odpowiednio szybko. Odejście Macieja Skorży to najpoważniejszy problem, jaki wydarzył się po zdobyciu mistrzostwa Polski, ale tutaj Tomasz Rząsa zareagował szybko i wybrał możliwie najlepszego trenera. Ale dlaczego tak samo nie stało się w przypadku zabezpieczenia odejść Pedro Tiby, van der Harta, Jakuba Kamińskiego, Tomasza Kędziory czy Dawida Kownackiego?

Kadra gorsza niż była

Lech przystąpił do europejskich pucharów z kadrą gorszą niż ta z 14 maja i meczu 33. kolejki z Piastem Gliwice, który zadecydował o zdobyciu mistrzostwa Polski. Pomijając kluczowy brak głównego architekta ostatniego sukcesu Lecha, czyli Macieja Skorży, to obecny skład Lecha ma za mało jakości, żeby przeciwstawić się w dwumeczu mistrzowi Azerbejdżanu - drużynie mającej doświadczenie w pucharach, odpowiednią jakość, automatyzmy w grze i stabilność projektu. Najdziwniejsze jest to, że osłabienie kadry Lecha na puchary było wiadome już dużo wcześniej.
Za Tibę przyszedł Sousa - ten ruch jest bardzo ciekawy, ale... przeprowadzony za późno i nie miał wpływu na dwumecz z Karabachem. Za van der Harta - Rudko. I dzisiaj trudno nie odnieść wrażenia, że jest to zamiana na poziomie Trałka - Muhar. Kiedy można było oczekiwać lepszego fachowca na tej pozycji względem poprzedniego, a tu Lech znowu zaskoczył. I to negatywnie.
Od pół roku było wiadomo (jak nie więcej), że "Kolejorz" będzie potrzebował solidnego bramkarza, a ten transfer wygląda jak z łapanki. Niczym okazja, która może wypali, a może nie.
Rudko to przeciętnej klasy bramkarz, który jest na wypożyczeniu. To chyba jasno świadczy, że Lech nie widzi w tym piłkarzu większej przyszłości, a dał mu bluzę z numerem 1. Dlaczego działacze znowu zaryzykowali? Od lat nie potrafią na tej pozycji postawić na fachowca. Nie chcą nawet wydać na bramkarza, bo wszyscy od lat przychodzą z kartą na ręku. Lech potrafi przepalać miliony na skrzydłowych, ale pozycję bramkarza traktuje jak zło konieczne.
Było wiadomo, że transfer bramkarza zdefiniuje letnie okienko w Lechu, a on okazał się obecnie największą wtopą. Ten ruch wygląda na taki, aby ktokolwiek rozpoczął przygotowania z Lechem - nie patrząc na jakość sportową.
Za Kamińskiego? Zimą przyszedł Velde, ale on już był w mistrzowskiej kadrze i nie wnosił wtedy zbyt wiele, chociaż przy jego nazwisku można postawić mały plusik za mecz z Karabachem. Lech skorzystał z okazji, biorąc Citaiszwiliego, jednak znowu - za późno. Błąd popełniany przez wiele lat znowu się wydarzył.
O Kędziorze i Kownackim nie ma nawet co wspominać, bo do Lecha nie doszedł żaden nowy środkowy obrońca od zimy, kiedy odszedł Thomas Rogne. Za Kownackiego? Szymczak. Piłkarz wyróżniający się w pierwszej lidze, ale wprowadzenie go w Baku jako pierwszego na plac gry pokazało, jak krótką kołdrę ma John van den Brom. Filip to jeszcze nie jest ten poziom.

To znowu się dzieje

Wielokrotnie w Lechu dało się usłyszeć, że klub chce uniknąć sinusoidy, czyli po mistrzowskim sezonie uniknąć wielkiego rozczarowania, zmiany trenera i perturbacji mających odbicie na kolejnych miesiącach albo latach. A jak się skończyło? Że znowu poznaniacy otrzymują olbrzymi cios, po którym niełatwo będzie się pozbierać, a trzeba zrobić to szybko. Sezon jeszcze się nie zaczął, a atmosfera wokół Lecha będzie daleka od tej z końcówki maja.
"Kolejorz" nie pomógł nowemu trenerowi, którego awaryjnie musiał ściągać w miejsce Macieja Skorży. To dość oczywiste, że wtedy trzeba jeszcze bardziej zakasać ręce do pracy. Dla przykładu - Holender nie opiniował transferu Rudko. Dostał go w "prezencie".

Zderzenie ze ścianą

Karabach sportowo jest dużo lepszy od Lecha. Trzeba też pamiętać o braku szczęścia w losowaniu, co widać nawet po ewentualnym rywalu w Lidze Konferencji, ale 1:5 z Karabachem to blamaż, który idealnie oddała druga połowa w Baku, gdzie Lech był tłem Azerów i nie potrafił się w żaden sposób przeciwstawić. Wpadł na taką "karuzelę", na której nie był od lat. Zderzył się z dobrze dysponowanym rywalem, mającym argumenty piłkarskie.
Pierwszy mecz i szybko strzelony gol w rewanżu pozwalał myśleć, że być może uda się oszukać przeznaczenie i wyeliminować Azerów. Swoją drogą brak VAR-u na tak ważnym spotkaniu to skandal i kompromitacja UEFY, ale ostatecznie nie przez to Lech odpadł z eliminacji Ligi Mistrzów.
To była wielopoziomowa porażka. Począwszy od braku odpowiedniego przygotowania drużyny do tego dwumeczu, poprzez spóźnione transfery, czy trenera, który nie zna zespołu i popełnił błędy taktyczne we wtorkowym meczu. Winni są też sami piłkarze, którzy w większości zaliczyli występy na bardzo niskim poziomie. Każdy ma sobie coś do zarzucenia, ale najbardziej włodarze klubu, którzy nie zrobili wszystkiego, by temu zapobiec. Zaryzykowali i skończyło się tak jak zawsze.
John van den Brom musi teraz spróbować podnieść zespół w bardzo krótkim czasie. Dodatkowo wielu piłkarzy nie jest w najwyższej formie, co było widać we wtorek. Holender zaczyna przygodę z Ekstraklasą, jeszcze jej nie znając, a mając już na plecach negatywny bagaż. "Kolejorz" musi się szybko pozbierać i teraz wyjdzie "ręka" doświadczonego trenera, który w lidze będzie mógł pokazać swój ofensywny w styl.
Odpadnięcie z Ligi Mistrzów to ostatni poważny sygnał, że może być gorzej.

Przeczytaj również