Pożar w Wiśle Kraków! Trudno pojąć, co tam się wyczynia. "To jej największy wróg"
Trudno pojąć, co wyczynia Wisła Kraków. “Biała Gwiazda” znowu nawaliła i jest o krok od całkowitej klęski. Przy Reymonta płonie. I trudno się dziwić.
To jest jakiś gen autodestrukcji. Wisła Kraków zanotowała kolejną klęskę w tym sezonie Fortuna 1 Ligi. Sobotnie 2:5 z GKS-em Katowice to najniższy wymiar kary. Niebywałe, co odstawia zespół, który przecież wygrał Puchar Polski. Wiślacy zrobili jednak wszystko, by o tym sukcesie błyskawicznie zapomnieć.
Klęska na całego
Po heroicznym zwycięstwie z Pogonią na PGE Narodowym “Biała Gwiazda” zgarnęła oszałamiający jeden punkt w trzech meczach ligowych. Zrobiła to ze zdegradowanym, ostatnim w tabeli Zagłębiem Sosnowiec. Następnie przyjęła cztery sztuki od Lechii Gdańsk i teraz pięć od GieKSy. To fatalne wyniki, które wyglądają jeszcze gorzej, gdy zajrzymy głębiej, w sam środek problemów Wisły. Oto bowiem jej największym wrogiem jest ona sama. Wiślacy perfekcyjnie gaszą wywołany przez siebie pożar benzyną.
- W Sosnowcu Wisła zmarnowała mnóstwo szans bramkowych, po czym w 98. minucie Szymon Sobczak miał na nodze rzut karny na 2:1. Huknął w trybuny.
- Z Lechią czerwone kartki otrzymali David Junca i Joseph Colley. Skończyło się 3:4.
- W Katowicach już w 5. minucie z “czerwienią” wyleciał Eneko Satrustegui, co ustawiło mecz pod rywali i doprowadziło w efekcie do klęski krakowian.
Gra defensywa Wisły nie istnieje. Rywale wjeżdżają w jej pole karne jak chcą, gdyby GKS skończył ten mecz z ósemką z przodu, goście nie mieliby prawa narzekać. Owszem, po kartce dla Eneko i kontuzji Igora Łasickiego w tyłach zostało wiślakom dwóch nominalnych obrońców, w tym ofensywny boczny Jakub Krzyżanowski, ale znikąd się to nie wzięło. Urazy Łasickiego, Dawida Szota i Bartosza Jarocha to pech, lecz błędy i kartki Junki, Colleya oraz Satrusteguiego były kopaniem sobie dołu. A dorzućmy jeszcze do tego fakt, że Eneko został sprowokowany do złej interwencji fatalnym zagraniem Alana Urygi. Jeden wielki dramat.
Gdy kuriozalnego samobója strzelal Marc Carbo, trener Rude krzyczał, że jest to niemożliwe. Po ludzku mu współczujemy, bo jego piłkarze konsekwentnie oddalają się od strefy barażowej Fortuna 1 Ligi. Coś, co przed sezonem dla Wisły było celem minimum (a właściwie wszystko poza awansem bezpośrednim byłoby poniżej oczekiwań), dziś stało się marzeniem. I to trudno osiągalnym. “Biała Gwiazda” spadła na ósme miejsce w tabeli, a jeszcze niżej może ją zrzucić Odra Opole. Owszem, do ostatniej kolejki i domowego meczu z utrzymanym już Bruk-Betem podejdzie z wciąż żywymi szansami na baraże. Te są jednak naprawdę małe. A co najistotniejsze, wszystko zależy od rywali. Jeśli wyniki nie ułożą się “pod Wisłę”, nawet zwycięstwo z Termaliką nic jej nie da.
Brutalne zderzenie
I wtedy powinien ruszyć w Krakowie czas rozliczeń. Sukces w Pucharze Polski nie ma prawa zamazać tego, jak koszmarnie wygląda ten sezon ligowy Wisły. Ta stała się papierowym tygrysem Fortuna 1 Ligi, imitacją giganta. Żadne twitterowe batalie prezesa Jarosława Królewskiego nie zakrzywią rzeczywistości. To on, jako sternik tego przeciekającego okrętu, odpowiedzialny jest za jego kurs. Dziś to kurs na zderzenie z górą lodową.
Obok prezesa stoi Kiko Ramirez, dyrektor sportowy, którego praca jak na razie się nie broni. Mówimy o serii błędów Wisły w defensywie, tymczasem nie jest to nowy problem. Dziury w obronie są od dawna, były widoczne już jesienią, a mimo tego zimą nie sprowadzono do klubu nikogo nowego, choćby na pozycję stopera. Zamiast tego ściągnięto bezproduktywnego skrzydłowego Dejviego Bregu i wyjętego z kapelusza napastnika Billela Omraniego, który zagrał 23 minuty, nic nie pokazał, po czym z powodów dyscyplinarnych został odsunięty przez trenera od składu. Nawet jeśli ten piłkarz dostał niski kontrakt, to i tak trochę klub na niego wydał. Klub, który - przypomnijmy - non stop zmaga się z poważnymi kłopotami finansowymi.
Brak awansu tylko je pogłębi. Triumf w Pucharze Polski i przepustka do eliminacji europejskich pucharów to fantastyczna sprawa i solidny zastrzyk gotówki, lecz to Ekstraklasa pozwala konkretnie zarobić. Tymczasem Wisła jest o krok, by zawalić sprawę na całej linii. Tak jak PP był wielkim sukcesem całego klubu, tak brak awansu (i baraży!) będzie spektakularną, wielowymiarową klęską całego klubu. Owszem, Jarosława Królewskiego, Kiko Ramireza, ale też piłkarzy i trenerów. Piłkarzy, którzy w kilkanaście dni roztrwonili radość po zasłużonym triumfie na Narodowym.
Angel, współczujemy
W tym wszystkim szkoda tylko Angela Rodado. Ten zawodnik nie pasuje do wiślackiego marazmu i bylejakości, niechlujności, która prowadzi drużynę na manowce. Hiszpański napastnik staje na głowie, by “Biała Gwiazda” biła się o Ekstraklasę. Dwoi się i troi, strzela jak najęty, zgarnie koronę króla strzelców. Ale w pojedynkę nawet tak wyborny jak na warunki pierwszoligowe snajper niewiele wskóra. I zaraz z Krakowa wyfrunie.
Szkoda też oczywiście kibiców, którzy po klęsce w Katowicach słusznie są rozgrzani do czerwoności. Pokład, na który zaprosili ich piłkarze, dał im wiele ekscytujących momentów. Tyle że wszystko wskazuje na smutny koniec: wypadnięcie za burtę.