Kozak w klubie, kozak w reprezentacji Polski. Co za przemiana!

Ile znaczy pewność siebie, ten się przekona, kto zobaczy ostatnie występy Jana Bednarka. Być może największego wygranego październikowego zgrupowania reprezentacji Polski. Obrońcy, który dojrzał pod każdym względem.
Bez bicia przyznaję, że nigdy nie miałem pełnego zaufania do Jana Bednarka, jeśli chodzi o jego boiskowe poczynania. Zresztą - kto miał? Kto w stoperze Southampton zawsze widział ostoję kadry i pełnoprawnego następcę Kamila Glika? Było to zadanie niebywale trudne. Bednarek nie pomagał ani postawą na boisku, ani wypowiedziami po meczach. Zwłaszcza te drugie sprawiały, że wielu kibicom otworzył się nóż w kieszeni.
Był przecież moment, w którym z wielką powagą rozprawialiśmy o tym, że wielkim problemem reprezentacji jest brak defensora lepszego niż "Bedi". Pojawiły się nawet sugestie, że wypada go od drużyny narodowej odstawić. To jednak minęło, wygląda nawet na to, że bezpowrotnie. Od kilku miesięcy, na dobrą sprawę od końcówki przygody w Anglii, na horyzoncie nie ma już Bednarka bojaźliwego, speszonego koszulką z orzełkiem na piersi. Jest Bednarek odmieniony, Bednarek, którego nie tylko ja lubię, ale co najważniejsze całkowicie przydatny dla selekcjonera.
Z Litwą był nie do przejścia. Niby fraszka, lecz przecież nie można tego samego powiedzieć o wszystkich jego kolegach z zespołu. 29-latek zaś nie zawiódł w żadnym momencie. Wygrał większość pojedynków w powietrzu, a nade wszystko miał 18 wybić. Litwini często decydowali się na wrzucenie piłki w nasze pole karne, jednak przynosiło im to niewiele korzyści, w dużej mierze dzięki postawie stopera.
W końcu, po tych ponad 70 meczach, wydaje się, że mamy pełnokrwistego lidera linii defensywy. W ugruntowaniu tej pozycji pomogły nie tylko kwestie sportowe, ale też charakterologiczne. Bednarek nie chowa się za plecami kolegów, idzie im na pomoc. Najlepszym przykładem wsparcie Jakuba Kiwiora, który był regularnie zaczepiany przez zawodników gości. Bednarek pomógł młodszemu koledze, będącemu dla niego postacią tym istotniejszą, że przecież doskonale znaną też z klubu. Przenosiny do Porto pomogły Kiwiorowi, rzecz oczywista, niezaprzeczalna. Przysłużyły się też całej kadrze, wygodnie mieć stoperów łapiących zgarnie i usprawniających komunikację dosłownie codziennie. Przede wszystkim jednak te przenosiny pomogły Bednarkowi, to on skorzystał z transferu w najszerszym zakresie.
Jeden z najbardziej doświadczonych podopiecznych Jana Urbana w końcu przyjeżdża na zgrupowania nie po serii meczów w łeb, ale po serii kolejnych zwycięstw. W klubie i reprezentacji jest niepokonany od czerwca! Zwyciężył w 12 z 14 spotkań, w dziesięciu zachował czyste konto. W Portugalii wreszcie ma okazję do walki nie o utrzymanie, lecz o najważniejsze cele. Jest przy tym uwielbiany, do spółki z Kiwiorem określany mianem "skały". Grać zawsze grał regularnie, a mimo tego w tym graniu jest zasadnicza różnica. Nie wchodzisz na murawę jak na ścięcie. To rzecz nowa również dla głowy "Bediego" i, jak widać, rzecz bardzo korzystna, właściwie nie do przecenienia.
Owszem, czasami dostawał po uszach zdecydowanie za mocno, z urzędu był kozłem ofiarnym. Teraz nie sposób podążyć tą ścieżką, wychowanek Lecha po prostu nie daje powodów, aby na niego wejść. Nie porywa tłumów, nie włączy się do ofensywy jak Kiwior, lecz nie musi. Żeby go jakkolwiek krytycznie ocenić za starcie z Litwą, a wcześniej Holandią czy Finlandią, i nie dostrzec ewidentnej przemiany, trzeba mieć klapki na oczach. Wypada się cieszyć, takiego zawodnika nam było trzeba.
Z pewnością Bednarkowi przydarzą się jeszcze spotkania gorsze, to nie jest tak, że będzie w stanie zatrzymać absolutnie każdego rywala. Ale jeśli zdoła się całkowicie powstrzymać od bednarcyzmów w swoich wypowiedziach, zaliczy jeden z największych i najbardziej zaskakujących powrotów w wykonaniu reprezentanta. Od gracza użytecznego, przez, nie ma co kryć, nielubianego, do lidera zespołu. Przed nim jeszcze kilka lat gry, a wiele na to wskazuje, właśnie wkracza w najlepszy etap kariery. Być może, nie wykluczam, to nie był piłkarz z potencjałem maksymalnie na kopanie w niebycie między Premier League i Championship.