Następca legendy. W meczu z Lechem spełnił obietnicę, będzie wielki transfer? "Zagra w topowym klubie"

Następca legendy. W meczu z Lechem spełnił obietnicę, będzie wielki transfer? "Zagra w topowym klubie"
Piotr Matusewicz / PressFocus
Nicolas Gonzalez przed meczem z Lechem wysłał jasny sygnał, mówiąc, że Poznań zobaczy, ile jest wart i co potrafi. Dotrzymał słowa. Pokazał, że kiedy jest uwolniony od kontuzji, to może być najbardziej nieprzewidywalnym i działającym na wyobraźnię piłkarzem Fiorentiny. Poważne plany wobec skrzydłowego ma nie tylko Vincenzo Italiano, ale również selekcjoner kadry Argentyny, Lionel Scaloni.
Przychodząc w lipcu 2021 roku za 24,5 mln euro z VfB Stuttgart, Nico Gonzalez stał się najdroższym transferem w historii Fiorentiny. Jego przeprowadzka na Stadio Artemio Franchi miała stanowić symbol mocarstwowych planów prezydenta Rocco Commisso wobec klubu. Argentyńczyk szybko pokazał, że warto było dokonać wysokiej jak na włoskie realia inwestycji. Wprawdzie w bieżącym sezonie musiał przetrwać cierpienie związane z kontuzjami, ale ostatnio udowadnia, że problemy zostawił za sobą, a jego zdrowie i talent mogą mieć duże znaczenie dla przyszłości reprezentacji Argentyny.
Dalsza część tekstu pod wideo

Speedy Gonzalez

Gonzalez od razu po dołączeniu do Fiorentiny dał znać, że wiązane z nim nadzieje nie były przypadkowe. Siedem bramek i siedem asyst w pierwszym sezonie sprawiło, że Argentyńczyk był piątym skrzydłowym w lidze w obu rubrykach statystycznych. Same liczby nie definiują jednak w pełni potencjału tego piłkarza, gdyż oglądając mecze “Violi”, łatwo można odnieść wrażenie, że to właśnie on w największym stopniu napędza akcje zespołu.
- Poznałem Nicolasa osobiście, kiedy był jeszcze 16-letnim piłkarzem młodzieżówki Argentinos Juniors. Trenował go wtedy Gabriel Heinze, grał w jednej drużynie z Alexisem Mac Allisterem, który teraz jest jego najlepszym przyjacielem z reprezentacji - mówi nam argentyński dziennikarz Nico Gomez, założyciel mającego milion subskrybentów kanału “Secta Deportiva”.
- Nico Gonzalez to gracz, którego największą zaletą jest wszechstronność. To atrybut bardzo mocno pożądany na rynku transferowym. Może grać zarówno jako napastnik, obustronny skrzydłowy, a także boczny pomocnik, co sprawia, że jest jednym z ulubionych piłkarzy selekcjonera Scaloniego. W większości jego meczów można dostrzec dużą moc, dążenie do celu, sporo jakości w wyprowadzaniu podań. To również gracz niezwykle eksplozywny. Jeśli będą omijały go kontuzję, to myślę, że Fiorentina może sprzedać go w przyszłości za około 60 milionów euro - dodaje.

Łakomy kąsek

Przed transferem do Fiorentiny, Gonzalez był obserwowany przez klub ze stolicy Toskanii przez ponad rok. Warto dodać, że kamieniem milowym do finalizacji tej transakcji okazało się zatrudnienie w roli dyrektora technicznego Nicolasa Burdisso. Były piłkarz reprezentacji Argentyny, grając w Interze, Romie czy Torino, poznał dobrze potrzeby włoskiego rynku. Ze swoim rodakiem trafił w dziesiątkę. Teraz kwestią czasu wydaje się, aż “Viola” zarobi na byłym skrzydłowym Stuttgartu. Jego udany pobyt na Stadio Artemio Franchi przyciąga zainteresowanie ze strony innych klubów, na co zwraca uwagę Matteo Dovellini, dziennikarz włoskiego dziennika “La Repubblica”:
- Nico to jeden z najlepszych skrzydłowych w Serie A. Może robić na boisku wielką różnicę i prędzej czy później zagra w topowym klubie, być może poza Italią. Wiele klubów mimo kłopotów z kontuzjami dostrzega talent tego piłkarza i interesuje się nim. Zimą Leicester było najbardziej zdeterminowane, aby go sprowadzić. Prezydent klubu Rocco Commisso ma jednak na tyle silną pozycję finansową, że wszystkie oferty poniżej 40-50 milionów euro będą odrzucane - podkreśla Dovellini.
Nico Gonzalez, jak niemal każdy Argentyńczyk, jest wielkim miłośnikiem Yerba Mate, a także uwielbia zapraszać kolegów na rodzimego grilla, nazywanego w kraju Asado. O jego pasji do stylu życia wyniesionego z rodzinnych korzeni przekonał się Krzysztof Piątek, który w trakcie gry dla Fiorentiny wraz z Gonzalezem i Lucasem Torreirą stanowił trójkę bardzo mocno kumplującą się poza boiskiem. Razem żartowali, że stworzyli tercet o nazwie “Yerba”, gdyż tak często każdy z nich sięgał po ten napój.
- Nico prowadzi niezwykle skromne życie, jest z natury introwertykiem, głównie spędza czas z najbliższą rodziną. Poza piłką nożną bardzo mocno lubi nurkowanie, a grać w Truco (gra zdobyła ogromną popularność podczas ostatnich mistrzostw w świata wśród wszystkich członków reprezentacji - podkreśla pasjonat argentyńskiej piłki, Michał Borowy.

Następca legendy

Argentyński futbol po wygraniu mistrzostw świata w Katarze zasłużenie pławi się w chwale, musi jednak myśleć również o przyszłości. Ostatnie lata “La Scalonety” to czas sporej przebudowy, podczas której wielu piłkarzy pokazało swój talent i z miejsca udowodniło, że może stać się ważnymi ogniwami reprezentacji na lata. To choćby Julian Alvarez, Enzo Fernandez, Rodrigo De Paul i Nahuel Molina.
Z drugiej strony, swego rodzaju wyrwa może pojawić się w przypadku zakończenia kariery reprezentacyjnej przez Angela Di Marię, który mimo 35 lat na karku ciągle ma fundamentalne znaczenie w kadrze “Albicelestes”. Argentyńska piłka aktualnie cierpi bowiem na deficyt skrzydłowych. Trudno więc znaleźć bardziej utalentowanych następców Di Marii niż Gonzalez, a także prospekt Manchesteru United, Alejandro Garnacho. Z uwagi na brak alternatyw i dobrą grę na wygranym Copa America, zawodnik Fiorentiny zyskał zaufanie selekcjonera.
- Spośród wszystkich piłkarzy, Nico Gonzalez w największy sposób przypomina mi profilem boiskowym Angela Di Marię. Może nie ma tak wybornego dryblingu, jak Angel, ale nie ustępuje mu w radykalny sposób, jest też silniejszy fizycznie. To także jego największy autorytet i wiem, że Nico zawsze chce naśladować Angelito - wyjaśnia Nico Gomez.
Na mistrzostwa świata Nico Gonzalez nie pojechał, wyeliminowała go kontuzja. Łącznie był nieobecny w reprezentacji przez osiem miesięcy. Wrócił jednak podczas ostatniego zgrupowania, gdzie przywitał się ponownie z kadrą “Albicelestes” golem i asystą. Co więcej, mimo braku obecności na mundialu, mógł poczuć się jak pełnoprawny członek drużyny, która wygrała tytuł:
- Jest coś takiego w “La Scalonecie”, że wszyscy gracze mają poczucie przynależności i mimo to czują się zwycięzcami. Taka sytuacja miała miejsce z Nico Gonzalezem, Giovannim Lo Celso, jak i Kunem Aguero, który gdyby nie kłopoty z sercem, nadal grałby w kadrze narodowej. Poczucie wspólnoty doskonale widzieliśmy zeszłym tygodniu, kiedy kontuzjowany był Lisandro Martinez, a koledzy z kadry narodowej specjalnie przylecieli do niego i spytali jak się czuje. Każdy piłkarz reprezentacji Argentyny czuje się potrzebny, co było także widać podczas fetowania tytułu podczas ostatniego zgrupowania, kiedy Gonzalez odebrał medal i świętował z kolegami - kończy Nico Gomez.
***
Na relację LIVE z meczu Fiorentina - Lech Poznań zapraszamy na Meczyki.pl od 18:15. Pierwszy gwizdek arbitra o 18:45.

Przeczytaj również