Niepokonani przez cały sezon... nie zostali mistrzem. To najgłupszy system rozgrywek?
Tego jeszcze nie grali. Chociaż Sheriff Tiraspol nie przegrał żadnego z 24 ligowych meczów w sezonie 2024/25, ostatecznie… nie został mistrzem Mołdawii. To efekt po części spadku formy, ale w dużej mierze także przedziwnego systemu tamtejszych rozgrywek.
Tiraspol. Stolica Naddniestrza. Regionu, który - choć oficjalnie leży w Mołdawii - w 1990 roku ogłosił swoją niepodległość i do dziś nie identyfikuje się z krajem. To tam pod koniec XX wieku powstał klub, który mimo wzajemnych niesnasek przystąpił do rywalizacji w lidze mołdawskiej. I całkowicie ją zdominował.
Hegemonia przerwana
Sheriff, budżetem bijący na głowę wszystkich ligowych rywali razem wziętych, w XXI wieku sięgał po mistrzostwo Mołdawii… 21 razy. Przełom nastąpił natomiast już przed rokiem. Wówczas, po ośmiu z rzędu latach dominacji ekipy z Tiraspolu, tytuł sensacyjnie wywalczył Petrocub Hincesti.
Wydawało się wtedy, że to jedynie wypadek przy pracy. Głodny zemsty Sheriff chciał jak najszybciej wrócić na tron, a przebieg fazy zasadniczej sezonu 2024/25 kazał sądzić, że hegemon z Naddniestrza tym razem zdominuje ligę. Z 14 spotkań tego etapu rozgrywek wygrał aż 11. Pozostałe trzy spotkania remisował. Wykręcił przy tym imponujący bilans bramkowy - 33:6.
Problemem Sheriffa, nie pierwszy zresztą raz, okazał się natomiast system rozgrywek, który w lidze mołdawskiej jest dość… specyficzny. Przed startem grupy mistrzowskiej, do której po 14 kolejkach wchodzi aż sześć z ośmiu drużyn, cały dotychczas zgromadzony dorobek punktowy jest kasowany.
Wypracowana przewaga na nic
W taki oto sposób rywalizacja rozpoczyna się od nowa. Sheriff, który w fazie zasadniczej wypracował sobie 11 punktów przewagi nad drugim Zimbru czy 24 oczka nad szóstą Spartą Selemet, nagle - podobnie jak te kluby - zaczął decydujący etap rozgrywek z wielkim zerem na koncie.
Co natomiast wydarzyło się później? Sheriff trochę się pogubił. Zremisował oba mecze z Zimbru i oba starcia z Milsami, a ponadto podzielił się punktami z broniącym tytułu Petrocub. Pozostałe pięć starć co prawda wygrał, ale to i tak nie wystarczyło. Doszło do sytuacji absolutnie bez precedensu.
Tak oto bowiem klub, który nie przegrał przez cały sezon żadnego (!) spotkania, zakończył rywalizację na… drugim miejscu. Tytuł powędrował do Milsami, które w grupie mistrzowskiej zgromadziło jeden punkt więcej. Warto przypomnieć, że ten sam klub po fazie zasadniczej był dopiero piąty. Do Sheriffa tracił wtedy 15 oczek.
Milsami przez cały sezon przegrało aż sześć spotkań, ale najlepiej wykorzystało przedziwny system rozgrywek. Zmobilizowało się na kluczowy etap rywalizacji, miało trochę szczęścia. W efekcie świętuje teraz drugie mistrzostwo Mołdawii w swojej historii. To pierwsze, z sezonu 2014/15, przerwało wówczas na moment hegemonię giganta z Tiraspolu.
Ale to już było
Dla Sheriffa to natomiast poniekąd powtórka z rozrywki, bo już przed rokiem ziścił się bardzo podobny scenariusz. Wtedy też “Osy”, bo taki przydomek do nich przylgnął, wygrały bez większych problemów fazę zasadniczą, by już w grupie mistrzowskiej, zaczynając od zera, spaść na drugą lokatę.
Tegoroczny przypadek jest natomiast jeszcze bardziej szokujący. Gigant z Naddniestrza dokonał bowiem rzeczy niebywałej - przegrał walkę o tytuł, choć nie poniósł żadnej porażki przez cały sezon. W poprzednim sezonie zdarzało mu się przegrywać spotkania.
Sheriff nie może natomiast zrzucać całej winy na niewątpliwie niesprawiedliwy system rozgrywek. Wystarczyło w ostatniej kolejce wygrać u siebie z Milsami, by sięgnąć po tytuł. “Osy” były wielkim faworytem do zgarnięcia trzech punktów, co potwierdzały także kursy bukmacherskie, ale na murawie niespodziewanie padł bezbramkowy remis. To on przesądził o końcowym układzie tabeli.
Teraz Sheriff będzie chciał choć częściowo powetować sobie ligowe niepowodzenie w finale krajowego pucharu. O trofeum powalczy z… Milsami. Nowy mistrz kraju stanie z kolei przed szansą na wywalczenie podwójnej korony.