Nie taki "wuefista" straszny, jak go malują. Nie spisujmy projektu Ole Gunnara Solskjaera na straty

Nie taki "wuefista" straszny, jak go malują. Nie spisujmy projektu Solskjaera na straty
Mitch Gunn / shutterstock.com
W brytyjskiej lidze mistrzów, gdzie brylują tak utalentowani trenerzy, jak Juergen Klopp czy Pep Guardiola, nie jest łatwo zyskać uznanie. Ole Gunnar Solskjaer przez wielu został już na dobre zaszufladkowany jako amator, który nie zdoła wymyślić koła na nowo i polegnie w roli trenera Manchesteru United. Trzeba uczciwie przyznać, że niektórymi rezultatami Norweg sam napędził głosy krytyki, jednak stawianie krzyżyka na “Czerwonych Diabłach” byłoby pochopne. Oni jeszcze mogą wrócić na szczyt.
Może brzmi to nieco abstrakcyjnie, biorąc pod uwagę panujący krajobraz w lidze, bo ekipa z “Teatru Marzeń” zajmuje dopiero piąte miejsce w tabeli, a celem na ostatnie kolejki będzie awans do TOP 4, który zagwarantuje upragniony udział w Champions League. I tak byłby to progres względem ubiegłej kampanii, gdy “Zjednoczeni” zajęli ostatnie miejsce spośród tzw. Big Six. Pozornie nie wygląda to zbyt kolorowo, jednak niechybnie zbliżają się lepsze czasy na Old Trafford.
Dalsza część tekstu pod wideo

Moc trenera, a jakość kadry

Oczywiście, że na razie osiągnięcia byłego napastnika nie należą do wymarzonych i nijak się mają choćby do ery Sir Alexa Fergusona. Warto jednak mieć na uwadze w jakich warunkach i z jakim zapleczem kadrowym przyszło mu przejąć schedę po zadziornym Jose Mourinho. Atmosfera w szatni, którą można by ciąć tasakiem, papierowi liderzy w postaci np., o zgrozo, Alexisa Sancheza oraz konieczność radzenia sobie z okrojonym składem - oto co spotkało Solskjaera pierwszego dnia po podpisaniu kontraktu.
Początkowy efekt nowej miotły szybko ulotnił się w oparach kolejnych porażek i niewystarczającej dyspozycji zespołu. Skandalicznie niski procent wygranych spotkań i przydomek “wuefista” nie wzięły się znikąd, lecz trzeba sobie w tym momencie zadać pytanie, czy Solskjaer mógł wycisnąć z tego składu jeszcze więcej. Abstrahując nawet od ubiegłej kampanii, będącej pewnego rodzaju przetarciem, spójrzmy na przeszkody, które ostatnio czyhały na Norwega dosłownie na każdym kroku.
Rehabilitacja Pogby nie przebiegała pomyślnie, na dokładkę lider Marcus Rashford wypadł na kilka miesięcy, a na deser Ed Woodward niemal do ostatniego dnia zimowego okna transferowego przeciągał niezbędny zakup Bruno Fernandesa. Przez większą część kampanii 47-latek musiał radzić sobie z wątłą kadrą, która nie wystarczała, aby włączyć się do walki o ligowe podium. Parafrazując polskie porzekadło, z Lingarda i Pereiry mistrzostwa nie ukręcisz.
O tym, że personalia mają kolosalne znaczenie, przekonaliśmy się choćby za sprawą wzmocnień w linii obrony. United latem wydało niebagatelną kwotę na Aarona Wan-Bissakę i Harry’ego Maguire’a, co natychmiast zaprocentowało. Na przestrzeni trzydziestu kolejek “Czerwone Diabły” traciły średnio jednego gola na mecz. Jedynie defensywy Liverpoolu, Leicester i Sheffield są jeszcze szczelniejsze. Dla porównania, ubiegły sezon Manchester zakończył z bagażem 54 trafień rywali. Tak widoczny postęp jest dowodem na to, że Solskjaer musi mieć tworzywo w postaci klasowych piłkarzy, aby ugruntować podwaliny swojego projektu.

W pełni sił

Pauza spowodowana szalejącą pandemią sprawiła, że drużyna przystąpi do końcowej fazy sezonu w pełnym składzie. W trakcie ostatnich tygodni do zdrowia wrócili zawodnicy, którzy powinni wziąć na własne barki odpowiedzialność za grę całego zespołu. Sympatyków czerwonej ekipy musi cieszyć powrót Marcusa Rashforda odpowiedzialnego w tym sezonie za 25 bramek we wszystkich rozgrywkach. W międzyczasie Anglik zatroszczył się o los milionów dzieci w Wielkiej Brytanii, ale to już materiał na zupełnie inną historię. Niemniej, chapeau bas za dojrzałość i empatię 22-latka.
Świeża jakość obejmuje także środek pola, czyli dotychczas najbardziej newralgiczny sektor w drużynie Solskjaera. Norweg przez wiele miesięcy zmagał się z brakiem topowej “dziesiątki” oraz kontuzjami McTominaya czy wspomnianego już Pogby. Po tygodniach “szycia” naprędce wreszcie zapanuje balans i niezbędny spokój w drugiej linii.
Portugalczyk sprowadzony ze Sportingu doskonale odnalazł się w Premier League, czego dowodem są dwie bramki i trzy asysty na przestrzeni zaledwie pięciu ligowych potyczek. Jego współpraca z francuskim mistrzem świata będzie kluczowa dla prawidłowego funkcjonowania centralnej strefy. Pogba jest jaki jest, często targają nim różnorakie rozterki, ale pod względem boiskowego wachlarza zagrań to gracz klasy światowej. Ustawiony nieco głębiej, w okolicach pozycji nr 8 lub nawet na “szóstce” powinien korzystać ze swojego przeglądu pola i laserowych podań. Takich trzech, jak tych dwóch, to może nie być ani jednego.

Początek rewolucji

Przedwczesne ferowanie wyroków w kwestii słuszności trzymania Solskjaera na stanowisku mogłoby się okazać zgubne. Właściwie dopiero teraz trener stanie przed szansą na skorzystanie z kadry w pełnej okazałości - bez zawieszeń, kontuzji, drobnych urazów i plotek o niechybnym odejściu podsycanych przez np. Mino Raiolę. A to nie koniec, ponieważ wielce prawdopodobne, że latem dojdzie do kolejnych wzmocnień gwiazdorskiej obsady “Teatru Marzeń”.
Cele transferowe są raczej dobrze znane i wątpliwe, aby doszło do jakichkolwiek niespodzianek, jak choćby przy okazji ściągania Odiona Ighalo. Mimo że Daniel James prawidłowo wkomponował się do układanki na Old Trafford, włodarze Manchesteru staną na głowie, aby sprowadzić prawoskrzydłowego z najwyższej półki. Ed Woodward i spółka zagięli parol na wychowanka rywali zza miedzy, zjawiskowego Jadona Sancho.
Przed kilkoma dniami jeden z najbardziej rzetelnych dziennikarzy, Fabrizio Romano, podawał informacje o ogromnym zainteresowaniu ze strony Anglików, jednocześnie zaznaczając, że tego typu transakcja wymaga czasu i cierpliwości. Borussia nie odda za bezcen jednego z najbardziej obiecujących “wonderkidów” na świecie. Włochowi wtórował Christian Falk, który na łamach “Bilda” pisał o nadchodzących ogromnych inwestycjach, na które Manchester jest już przygotowany.

Nowe rozdanie

Rewitalizacja linii defensywnej poskutkowała znacznie lepszymi wynikami, zatem można jedynie domniemywać jak niebezpieczny stanie się Manchester wzbogacony o zdrowego Paula Pogbę i dotychczasowego lidera BVB. Już w najbliższych tygodniach powinna być widoczna poprawa względem rezultatów sprzed zawieszenia rozgrywek. Sprzyjający terminarz otwiera “Czerwonym Diabłom” drogę do piłkarskiego nieba.
Współczynnik wygranych nieprzekraczający 50% nie ma prawa służyć za jakiekolwiek świadectwo klasy, lecz Solskjaer nie jest aż tak słaby, jakby to mogło wyglądać. Wyzwanie wydobycia zdziesiątkowanego Manchesteru z czeluści marazmu zafundowanego przez Moyesa, van Gaala i Mourinho wymaga czasu oraz inwestycji.
Pierwszy krok ku owocnej przyszłości może zostać postawiony za sprawą wieczornego starcia z Tottenhamem. “Koguty”, podobnie zresztą, jak m.in. Arsenal, oglądają w tabeli plecy United i nikt nie wyszydza z tego powodu Mikela Artety czy Jose Mourinho. Restrukturyzacja pogrążonej w chaosie drużyny jest złożonym procesem, a ewentualne porażki są wliczone w cenę odrodzenia. “Wuefista” jeszcze zdoła zaskoczyć niedowiarków.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również