Niebywałe, co zrobił Szczęsny. Cała Hiszpania powtarza jedno słowo
Real Madryt pokonał Barcelonę 2:1, ale Wojciech Szczęsny może opuszczać Santiago Bernabeu z poczuciem dobrze wykonanego zadania. Polak zanotował doskonały występ w niedzielnym El Clasico. Uratował Katalończyków nawet przed potencjalnym blamażem.
Klasyk potwierdził to, co oglądamy od początku sezonu. Na dziś Real Madryt jest lepszą drużyną od Barcelony. W niektórych aspektach ta różnica jest bardzo wyraźna, wręcz gigantyczna. “Królewscy” byli lepsi, chociaż do ostatniego gwizdka musieli drżeć o zwycięstwo, prowadząc różnicą tylko jednego gola. Wypracowali sobie znacznie więcej sytuacji, mogli strzelić trzy, cztery, przy odpowiedniej skuteczności nawet pięć goli. Ale między słupkami pewnie stał Wojciech Szczęsny. To on był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem “Blaugrany” w tym spotkaniu.
Postrach
To było szóste spotkanie Kyliana Mbappe z Wojciechem Szczęsnym. W każdym z pięciu poprzednich Francuz trafiał do siatki, łącznie tych bramek było aż osiem. Przed niedzielą bramkarz został zapytany o to, jak podejdzie do pojedynku z rywalem, który potrafił wyrządzać jego drużynom sporo krzywd. 35-latek udzielił bardzo eleganckiej odpowiedzi.
- Nie ma strachu, ale jest duży respekt. Uważam, że Kylian jest jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym zawodnikiem na świecie i ciągłym zagrożeniem pod bramką. Na mnie też ma sposób, chyba nikt nie zbliżył się do strzelenia mnie takiej liczby bramek, a jest to tylko pięć meczów. Duże uznanie dla jakości tego zawodnika - przyznał w wywiadzie dla Eleven Sports.
Mbappe zrobił swoje, po raz dziewiąty wpisał się na listę strzelców przeciwko Szczęsnemu. Zrobił to nawet dwa razy, ale przy jednym golu był spalony. Francuz i tak powinien jednak mieć dublet. Kiedy w 52. minucie podszedł do rzutu karnego, pewnie wszyscy kibice gospodarzy na Santiago Bernabeu szykowali się do celebrowania trafienia. Tymczasem wychowanek AS Monaco po raz pierwszy w tym sezonie nie zamienił jedenastki na gola. Przed gwiazdą wyrósł polski mur.
Karny to nie wszystko. Jeszcze w pierwszej połowie Szczęsny notował ważne interwencje, zatrzymując Deana Huijsena, Viniciusa czy ponownie Mbappe. Pod koniec spotkania ładnie wyjął dwa uderzenia Rodrygo. Łącznie zaliczył aż dziewięć skutecznych interwencji. To był bramkarski koncert i prawdopodobnie najlepszy występ polskiego golkipera w barwach “Blaugrany”. Konkurować może popis przeciwko Benfice, kiedy utrzymał “Barcę” na powierzchni po czerwonej kartce Cubarsiego. Wtedy zespół Flicka wygrał 1:0, ale też starcie na Estadio da Luz, nawet w 1/8 finału Ligi Mistrzów, nie jest tym, czym El Clasico, potencjalnie najważniejszy mecz w klubowej piłce.
Historyczny występ
O tym występie Szczęsnego trzeba mówić, ponieważ nie mieliśmy do czynienia z czymś zwyczajnym. Portal Sofascore wyliczył, że Real wypracował sobie 4,44 oczekiwanego gola, więc łatwo zobaczyć, że powinien zdobyć co najmniej cztery lub pięć bramek. Dziewięć obronionych strzałów to najlepszy wynik wśród bramkarzy w El Clasico od 2017 roku. Nawet Thibaut Courtois, bramkarski gigant i niejednokrotnie ostoja “Królewskich”, nigdy nie zagrał tak skutecznie przeciwko Barcelonie. Idąc dalej, po raz pierwszy od 2008 roku w El Clasico miał miejsce obroniony rzut karny. Wtedy Iker Casillas zatrzymał Samuela Eto’o. Na boisku znajdowali się też m.in. Thierry Henry, Carles Puyol, Raul czy Fabio Cannavaro. Inny świat, inna epoka. Obejrzeliśmy coś naprawdę wyjątkowego.
- Szczęsny spisał się znakomicie, broniąc rzut karny Mbappe. Nie była to jego pierwsza, ani ostatnia udana interwencja w tym meczu. “Tek” pokazał, że niewiele rzeczy może nim zachwiać, wykazał się opanowaniem godnym 35-letniego weterana - opisało Mundo Deportivo. - Wielokrotnie ratował Barcelonę, świetny mecz - czytamy na łamach ElDesmarque, gdzie wystawiono mu notę 7. - Zbawiciel Szczęsny. Popisał się fantastyczną interwencją przy jedenastce Realu. Niewiele mógł zrobić przy bramkach Mbappe i Bellinghama - dodał kataloński Sport.
Słowo “salvador”, czyli “zbawiciel” przewija się w Hiszpanii najczęściej, czytając podsumowania gry Szczęsnego. Jest to idealne podsumowanie popisu byłego już reprezentanta Polski. Z jego perspektywy jedyny niedosyt może dotyczyć końcowego wyniku. Aczkolwiek to w żadnym stopniu nie jest winą bramkarza, że Lamine Yamal czy Ferran Torres rozegrali bardzo słabe zawody. Golkiper zrobił swoje, ofensywa “Barcy” niekoniecznie.
Szczęsny jak pudełko czekoladek…
… nigdy nie wiesz, co się wylosuje. Same mecze z Realem Madryt stanowią dobre podsumowanie kariery 35-latka. Jest ona niezwykle udana, chociaż wyboista, pełna przeszkód, wzlotów i upadków. Teraz zagrał kapitalnie, obronił karnego, był mężem opatrznościowym swojego zespołu. W swoim pierwszym El Clasico pokazał się zaś z gorszej strony, kiedy dostał czerwoną kartką za “wycięcie” Mbappe przed polem karnym. Uniemożliwił wówczas Barcelonie dalsze pastwienie się nad przeciwnikiem. Przypomnijmy, że w tamtym Superpucharze “Blaugrana” prowadziła już 5:1, szła po kolejne gole, ale po wykluczeniu “Teka” mecz zakończył się "skromniejszym" wynikiem 5:2. W majowym starciu na Montjuic sprokurował jedenastkę na Mbappe, pozwolił mu nawet skompletować hat-tricka, a jednocześnie w 90. minucie obronił strzał Francuza, uniemożliwiając doprowadzenie do remisu 4:4. To jest Wojciech Szczęsny w pełnej krasie.
Po takim meczu mogą narodzić się pytania odnośnie tego, czy Szczęsny nie pozostanie między słupkami na dłużej. Joan Garcia wciąż kontynuuje proces powrotu do zdrowia po uszkodzeniu łąkotki. Sam Polak parę razy podkreślał na początku sezonu, że jest w klubie po to, aby pomóc Hiszpanowi. To on w wieloletniej perspektywie ma być “jedynką” Barcelony. Chociaż w głowie Flicka może narodzić się pewien dylemat, jeśli np. w kolejnych tygodniach weteran znów będzie wspinał się na wyżyny umiejętności.
Joanowi Garcii, jak wszystkim, życzymy zdrowia. Ale losy Szczęsnego układają się tak, że niezależnie od okoliczności, hierarchii itd., zwykle to on finalnie musi założyć rękawice i stanąć między słupkami. Tak było w polskiej kadrze, w Arsenalu, Romie, Juventusie i teraz Barcelonie. Wbrew pozorom to wcale nie musi być ostatni Klasyk 35-latka w karierze. Za dobrze go znamy.