Niebywałe, co zrobił potencjalny rywal Polski z MŚ. "Imponujące"

Niebywałe, co zrobił potencjalny rywal Polski z MŚ. "Imponujące"
ANP / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik BudzińskiDzisiaj · 21:20
Reprezentacja Polski poznała rywali, z którymi zmierzy się na przyszłorocznym mundialu, o ile wcześniej wygra oczywiście baraże. Jak oceniać trafienie na Holandię, Japonię i Tunezję? Co można napisać o naszych rywalach? Zapraszamy do lektury.
Mogło być lepiej, mogło być gorzej. Tak w skrócie trzeba ocenić losowanie grup Mistrzostw Świata 2026 z perspektywy reprezentacji Polski. Biało-czerwoni najpierw muszą oczywiście pokonać Albanię, a potem Ukrainę lub Szwecję, by w ogóle na mundial polecieć. Dopiero jeśli to zrobią, zaczną przygotowania do grupowej rywalizacji z Holandią, Japonią i Tunezją.
Dalsza część tekstu pod wideo
Trzeba przyznać, że podopieczni Jana Urbana w losowaniu z jednej strony uniknęli trafienia do grupy śmierci, z drugiej natomiast mogli też bez wątpienia mieć więcej szczęścia. Przed wylosowaniem zespołów z czwartego koszyka, w którym byli także biało-czerwoni, kusiła choćby grupa A. Tam czekały Meksyk, Korea Południowa i RPA. Byłoby to bez wątpienia losowanie bardzo udane. Ale los chciał inaczej.
Nie trafiliśmy też do kilku innych grup z kategorii przyjemnych. Nie udało się dołączyć do Kanady, Kataru i Szwajcarii (grupa B), a także USA, Paragwaju i Australii (grupa D).
Z drugiej jednak strony uniknęliśmy najgorszych możliwych opcji, bo takie przed ostatnią turą losowania też wchodziły w grę. Bez wątpienia mielibyśmy przechlapane w grupie C - z Brazylią, Marokiem i Szkocją. “Ciężary” byłyby też raczej z Argentyną, Austrią i Algierią (grupa J). No i z Portugalią, Kolumbią oraz Uzbekistanem (grupa K).
Już wcześniej mogliśmy z kolei odetchnąć z ulgą, bo pomogła nam zasada dotycząca maksymalnie dwóch europejskich drużyn w jednej grupie. To ona sprawiła, że dość szybko z listy naszych potencjalnych rywali odpadły Anglia i Chorwacja (razem w grupie L) oraz Francja z Norwegią (wspólnie w grupie I).
Realnie biało-czerwoni trafili zatem gdzieś w środek tarczy. Szkoda, że z pierwszego koszyka nie wylosowali żadnego z gospodarzy, bo ci jakością wyraźnie odstawali od reszty. Ale Holandia, choć bardzo silna, nie wydaje się w tym momencie zespołem numer jeden, dwa, trzy, a pewnie nawet i pięć na świecie. Gorzej, przynajmniej w teorii, byłoby trafić na Hiszpanię, Argentynę, Francję, pewnie też Portugalię czy Anglię.
Podobne odczucia można mieć odnośnie naszego rywala z drugiego koszyka. Uniknęliśmy na papierze opcji najtrudniejszych, bo za takie trzeba było uznać Maroko, Urugwaj czy Kolumbię, a przed losowaniem pewnie także Chorwację i Austrię (one, co oczywiste, nie mogłyby być w grupie i z Holandią, i z Polską). Z drugiej strony pewnie po cichu liczyliśmy na Iran czy Australię. Japonię możemy uznać za traf pośredni.
Co natomiast z przeciwnikiem reprezentującym trzeci koszyk? Będziemy nudni, ale… w zasadzie to samo. Marzył nam się ktoś z grona RPA, Panama, Katar. Drżeliśmy przed trafieniem na Norwegię. A ostatecznie “naszą” grupę uzupełniła będąca gdzieś “pomiędzy” Tunezja. Zespół do pokonania, ale na pewno nie do zlekceważenia.

Holandia

Nudny traf. Tak trzeba to określić. Przez ostatnie lata gramy z Holendrami dosłownie wszędzie. Jak nie w Lidze Narodów, to w mistrzostwach Europy, eliminacjach do mundialu, a teraz także - być może - na samym czempionacie. Kadrowo jest to oczywiście rywal bardzo silny, pełen gwiazd grających na co dzień w topowych klubach Europy. Ostatnie lata, a szczególnie miesiące, pokazały natomiast, że nie trzeba się ich bać. Zremisowaliśmy z nimi w meczach o punkty i we wrześniu tego roku (1:1), i w listopadzie (1:1). Wcześniej byliśmy też bliscy urwania oczka na EURO 2024, ostatecznie przegrywając z “Oranje” 1:2. Znamy się zatem z Holendrami jak łyse konie. Pytanie, kto tę znajomość wykorzysta lepiej.

Japonia

Ostatni raz reprezentacja Polska zagrała z Japonią podczas MŚ 2018. Wówczas, w pamiętnym meczu “o honor” wygraliśmy 1:0 po golu Jana Bednarka, choć ostatnie fragmenty spotkania były dość… żenujące. Co natomiast ostatnio słychać w kadrze z kraju Kwitnącej Wiśni? Na ostatnim etapie azjatyckich eliminacji podopieczni Harime Moriyasu zajęli w swojej grupie pierwsze miejsce. Wyprzedzili Australię, Arabię Saudyjską, Indonezję, Chiny i Bahrajn. W 10 meczach zdobyli 23 punkty. Zdarzyły im się wpadki, choć nieliczne. Nie wygrali trzech spotkań - obu z Australią (1:1 u siebie, 0:1 na wyjeździe), a także jednego z Arabią Saudyjską (0:0) u siebie.
Od września do listopada Japończycy grali już towarzysko i trzeba przyznać, że radzili sobie nieźle. Przegrali tylko jedno spotkanie - 0:2 z USA. Potrafili natomiast pokonać Brazylię (3:2), Ghanę (2:0) i Boliwię (3:0). Ponadto remisowali mecze przeciwko Meksykowi (0:0) oraz Paragwajowi (2:2).
Portal Transfermarkt kadrę Japonii wycenia na 218 mln euro. Dla porównania u Polski jest to 166 mln euro. “Samurajowie” od sierpnia 2018 roku prowadzeni są przez tego samego selekcjonera - Harime Moriyasu. To pod jego wodzą ze świetnej strony pokazali się na ostatnim mundialu w Katarze. Przypomnijmy - wygrali wówczas grupę przed Hiszpanią i Niemcami, pokonując w bezpośrednich starciach obu tych rywali. Odpadli dopiero w 1/8 finału po bardzo wyrównanej rywalizacji z Chorwacją. Z grupy na mistrzostwach świata wyszli też cztery lata wcześniej.
Za największe gwiazdy reprezentacji Japonii uznać można takich piłkarzy jak Takefusa Kubo (Real Sociedad), Ritsu Doan (Eintracht Frankfurt), Takumi Minamino (AS Monaco), Ayase Ueda (Feyenoord), Daizen Maeda (Celtic) czy Daichi Kamada (Crystal Palace).

Tunezja

Grono naszych potencjalnych rywali na przyszłorocznym mundialu uzupełnia Tunezja, która awans na turniej wywalczyła w świetnym stylu. W fazie grupowej afrykańskich eliminacji wygrała dziewięć z dziesięciu spotkań, jedno zremisowała, a ponadto… nie straciła gola! Zachowała dziesięć czystych kont. Jej bilans bramkowy wyniósł 22:0. Aż trudno w to uwierzyć. Nawet jeśli nie miała szczególnie mocnych rywali (Namibia, Liberia, Malawi, Gwinea Równikowa, Wyspy Świętego Tomasza i Książęca), to i tak trzeba taki wyczyn bardzo docenić. Żadna inna kadra z Afryki nie punktowała aż tak mocno. Imponujące.
Co ciekawe, Tunezja - podobnie jak opisywana już Japonia - też grała niedawno towarzysko z Brazylią. I też ją zatrzymała! 18 listopada zremisowała z “Canarinhos” 1:1. W pierwszym składzie ekipy prowadzonej przez Carlo Ancelottiego wyszli m.in. Vinicius, Rodrygo, Estevao, Casemiro, Marquinhos czy Eder Militao. Nie był to więc drugi garnitur giganta.
Kadrowo, przynajmniej na papierze, Tunezja nie wygląda aż tak mocno jak Japonia. Próżno szukać tu gwiazd największych klubów, co nie oznacza, że to zespół anonimowy. Są tam piłkarze takich ekip jak Augsburg, Eintracht Frankfurt czy Nicea. Według portalu Transfermarkt na największa kwotę (12 mln euro) wyceniany jest zaś Hannibal Mejbri - pomocnik angielskiego Burnley.
Jeśli Polska awansuje na mundial, udział w imprezie rozpocznie właśnie od meczu z Tunezją. Następnie będą czekały ją mecze przeciwko Holandii i Japonii.

Przeczytaj również