Nieoczekiwani bohaterowie, oczekiwane wyniki. Co wiemy po meczach FC Barcelony i Realu Madryt?

Nie trzeba było długo czekać. Zarówno Barcelona, jak i Real Madryt błyskawicznie zabrały się do pracy w swoich pierwszych meczach po pandemii koronawirusa. Zmieniło się niewiele. Jak zwykle błyszczał Leo Messi. Na listę strzelców wpisali się Sergio Ramos i Arturo Vidal. Jak często w tym sezonie, nie obyło się też bez problemów. Zarówno Real Mallorca, jak i Eibar potrafiły momentami postraszyć nieszczelne defensywy gigantów. Wyścig o mistrzostwo Hiszpanii wreszcie na dobre wkracza w decydującą fazę.
Status quo został zachowany. Dzięki sobotniej wygranej na Majorce Barcelona utrzymała dwupunktową przewagę nad Realem Madryt, który w niedzielny wieczór pokonał na Estadio Alfredo Di Stefano Eibar. Doświadczenie uczy, że po pierwszych meczach nigdy nie należy wyciągać daleko idących wniosków. Przyjrzyjmy się jednak temu, na co warto zwrócić uwagę po powrocie do gry hiszpańskich potentatów.
Szybki start
Tegoroczna rywalizacja o mistrzostwo Hiszpanii przypomina dotychczas bardziej wyścig żółwi aniżeli pojedynek bokserów wagi ciężkiej. Nawet jeżeli Barcelona lub Real Madryt wygra wszystkie swoje pozostałe mecze do końca sezonu, dorobkowi punktowemu ostatecznego zdobywcy tytułu daleko będzie do tych uzyskanych przez najlepsze zespoły w La Liga na przestrzeni ostatniej dekady. Dość napisać, że Barcelona zdążyła już przegrać w trwających rozgrywkach hiszpańskiej ekstraklasy więcej meczów niż przez dwa poprzednie sezony razem wzięte! Dla Realu Madryt niedzielna wygrana nad Eibar była z kolei dopiero drugim zwycięstwem w ostatnich pięciu ligowych spotkaniach!
Za pewnego rodzaju zaskoczenie można zatem uznać sposób, w jaki zarówno aktualny lider, jak i wicelider La Liga rozpoczęły swoje pierwsze mecze po pandemii koronawirusa. Przeciętnie, by nie użyć bardziej dosadnego określenia, spisująca się w tym sezonie w spotkaniach wyjazdowych Barcelona, objęła prowadzenie na Majorce już w drugiej minucie gry. Tymczasem Real Madryt po raz pierwszy od listopada osiągnął trzybramkową przewagę jeszcze w pierwszej połowie meczu.
Czyżby konkurenci w walce o mistrzostwo Hiszpanii wreszcie nabierali rozpędu?
Nieoczekiwani bohaterowie
O ile pierwsze gole strzelone po wznowieniu rozgrywek przez Real Madryt stały się udziałem tzw. “starej gwardii”, czyli Toniego Kroosa, Sergio Ramosa i Marcelo, o tyle mecz Barcelony na Majorce miał raczej nieoczekiwane, pierwszoplanowe gwiazdy. Jeżeli aktualny mistrz sięgnie ostatecznie po swój trzeci z rzędu krajowy tytuł, coraz bardziej możliwe, że cichym bohaterem sezonu zostanie Arturo Vidal. Bramka zdobyta głową na samym początku sobotniego spotkania była dla Chilijczyka już siódmym ligowym trafieniem w tych rozgrywkach, z czego czwartym dającym drużynie prowadzenie w meczu. Tymczasem Martin Braithwaite został następnie już szesnastym zawodnikiem Barcelony, który wpisał się w obecnym sezonie na listę strzelców.
Podczas gdy w szerokim składzie upatrywaliśmy przewagi Realu Madryt na ostatniej prostej w wyścigu o mistrzostwo Hiszpanii, pierwszy weekend wznowionych rozgrywek pokazał, że odwieczny rywal “Królewskich” też może liczyć na swoich niekoniecznie podstawowych zawodników.
Messi “swoje”...
Wkład Vidala oraz Braithwaite’a w okazałą wygraną na Balearach i tak został jednak przyćmiony przez, jakżeby inaczej, pierwszy po wymuszonej przerwie występ Leo Messiego. Jeżeli ktokolwiek obawiał się, że ostatnie problemy zdrowotne negatywnie odbiją się na formie Argentyńczyka, w sobotni wieczór mógł szybko poczuć się spokojny. Messi sam zaliczył dwie asysty - przy golach Braithwaite’a i Jordiego Alby - a w końcówce spotkania nie dość, że sam trafił do siatki, to jeszcze ustanowił zarazem kolejny rekord. To już dwunasty sezon La Liga z rzędu, w którym gwiazdor Barcelona strzela co najmniej 20 goli.
Czy zakończy się również jedenastym w karierze Messiego tytułem mistrza Hiszpanii?
… Ramos też
Ani Karim Benzema, ani żaden z czterech skrzydłowych (Eden Hazard, Rodrygo, Vinicius, Gareth Bale) Realu Madryt, którzy pojawili się na murawie przeciwko Eibar, nie wpisał się na listę strzelców. Zarówno Francuz, jak i Belg wzięli za to udział w każdej z trzech akcji bramkowych przeprowadzonych przez swoją drużynę w tym meczu. Obu z nich przyćmił jednak Sergio Ramos, który zanim skierował piłkę do siatki uderzeniem do pustej bramki z najbliższej odległości, przebiegł niemal całą długość boiska po tym, jak wcześniej sam przechwycił piłkę w okolicach własnego pola karnego.
“Jeżeli środkowy obrońca włącza się do akcji ofensywnej, gramy z nim do końca” - głosi stara zasada. Ramos poszedł w ślady innego byłego stopera “Królewskich”, Ricardo Carvalho, który zdobył podobną, pamiętną bramkę jeszcze w czasach swojej gry w barwach Chelsea.
Rozluźnienie
- Pierwsza połowa była bardzo dobra pod każdym względem - powiedział po niedzielnym meczu z Eibar Zinedine Zidane. - W drugiej w najlepszym wypadku się rozluźniliśmy.
Nawet w spotkaniach z zespołami broniącymi się przed spadkiem z La Liga, ani w grze Barcelony ani Realu Madryt nie zabrakło jednak słabszych momentów. Szkoleniowiec “Królewskich” miał wręcz udzielić stanowczej reprymendy swoim podopiecznym po tym, jak w drugiej połowie wczorajszego meczu to rywale dominowali na boisku. Gdyby były gracz Realu Madryt, Pedro Leon, wykorzystał swoją świetną szansę podbramkową, Eibar mogłoby w końcówce spotkania powalczyć nawet o sensacyjne odrobienie strat.
Również Barcelonę szybkie objęcie prowadzenie na Majorce wydawało się nadmiernie uspokoić. Przy stanie 0:1 były adept La Masii, wypożyczony z Realu Madryt Take Kubo aż trzykrotnie zagroził bramce “Blaugrany”. Drużynie prowadzonej przez Quique Setiena pomogła dopiero przerwa na uzupełnienie płynów około 30. minuty gry, po której goście odzyskali kontrolę nad przebiegiem wydarzeń i zaledwie kilka minut później podwyższyli swoje prowadzenie.
Nieznaczące zmiany
Zwiększenie limitu zmian pomoże najlepszym, ponieważ to oni mają więcej jakości na ławce - spodziewali się jedni. Możliwość wprowadzenia dodatkowych zmienników pomoże słabszym, ponieważ będą oni mogli w końcówkach meczów bronić korzystnego wyniku świeżymi siłami - odpowiadali drudzy.
Pierwsze spotkania z udziałem Barcelony i Realu Madryt nie dały odpowiedzi na pytanie, jaki wpływ na rozstrzygnięcia spotkań będzie miało wprowadzenie czwartej i piątej zmiany. W zasadzie… żaden z 10 zmienników wykorzystanych przez Setiena i Zidane’a nie wniósł zbyt wiele do gry swojego zespołu (asystę zanotował jedynie wracający po kontuzji Luis Suarez). Francuzowi zwiększony limit pozwolił jedynie, przy korzystnym wyniku, oszczędzić siły Ramosa i Hazarda przed czwartkowym meczem przeciwko Valencii.
I to właśnie kolejne spotkania przybliżą nas do odpowiedzi na wszystkie nurtujące pytania. Za tydzień o tej porze, po dwóch kolejnych seriach gier La Liga, sprawa mistrzostwa może okazać się już praktycznie rozstrzygnięta. Lub odwrotnie: wyścig żółwi może nagle zmienić się w prawdziwy pojedynek cios za cios.
Wojciech Falenta