Nieoczekiwany lider Legii Warszawa zachwyca formą. Z nim to zupełnie inny zespół

Nieoczekiwany lider Legii zachwyca formą. Z nim to zupełnie inny zespół
Tomasz Jastrzebowski / pressfocus
Jan - Piekutowski
Jan PiekutowskiDzisiaj · 09:31
Kontrakt Juergena Elitima z Legią ważny jest jeszcze niespełna rok. Kolumbijczyk gra jednak tak, że przedłużenie umowy wydaje się nie tyle rozsądnym posunięciem, co koniecznością. 26-latek ugruntował swoją pozycję jako lider drugiej linii, ale i całego zespołu.
W tym sezonie Legia rozegrała już 15 spotkań. Przegrała trzy z nich - lepsze okazywały się AEK Larnaka (1:4), Wisła Płock (0:1) oraz Cracovia (1:2). Wydaje się, że nie ma przypadku w tym, że są to mecze naznaczone znaczną lub całkowitą nieobecnością Juergena Elitima. Z Cypryjczykami nie grał wcale, natomiast w dwóch opisywanych spotkaniach Ekstraklasy nie uzbierał łącznie nawet 45 minut.
Dalsza część tekstu pod wideo
Z Elitimem w pierwszym składzie warszawiacy punktują ze średnią 2,75 na mecz. Gdy Kolumbijczyk jest niedysponowany lub zdegradowany do roli rezerwowego, współczynnik spada do 2,00. Różnica wyraźna i częściowo tłumacząca to, dlaczego 26-latek stał się jednym z tych zawodników, którego przedłużenia umowy kibicie wyczekują. Bo chociaż Elitim popełnia błędy - sporadycznie zdarzają mu się brzemienne w skutkach momenty dekoncentracji, czego najczęstszym przejawem są straty piłki w newralgicznych miejscach - to w całościowym wymiarze pracuje na miano lidera ekipy Edwarda Iordanescu. Nie jest to epitet jakkolwiek przesadzony.

Zdrowie jest najważniejsze

Jednym z największych mankamentów Kolumbijczyka niewątpliwie jest (a może było) zdrowie. Na wcześniejszych etapach kariery środkowy pomocnik nie pauzował zbyt często, ale od sezonu 2022/23 do 2024/25 opuścił łącznie aż 43 spotkania. Co więcej, 74% z nich przypada na okres występów w Legii.
W minionych rozgrywkach Goncalo Feio w gruncie rzeczy nie mógł liczyć na byłego zawodnika Watfordu. Uraz łąkotki okazał się na tyle poważny, że Elitim był niedysponowany w 32 meczach. Jakby tego było mało, w trzech kolejnych spędził na boisku mniej niż kwadrans. Ostatecznie uzbierał 22 występy (1463 minuty), z czego jedynie 15 na poziomie Ekstraklasy.
Tak poważna kontuzja przełożyła się na dyspozycję Kolumbijczyka, którego notowania nie były zbyt wysokie. W gruncie rzeczy mówiono o sporym rozczarowaniu, zjeździe względem debiutanckiego sezonu, gdy Elitim imponował na polskich i zagranicznych boiskach. Jeśli jednak pojawiły się jakieś obawy, że pomocnik nie wróci już do swojej optymalnej dyspozycji - a takie głosy nie byłyby niczym zaskakującym - to po kilku następnych miesiącach zadano temu kłam. Bieżąca wersja Elitima to prawdopodobnie najlepsza, od kiedy piłkarz trafił na Łazienkowską.
Sztab szkoleniowy znów może regularnie korzystać z jego usług. Owszem, urazy nadal się przytrafiają, wyłączyły Elitima między innymi z rywalizacji z Larnaką, ale to sytuacja znacznie bardziej komfortowa niż w sezonie 2024/25. Dość powiedzieć, że wtedy Kolumbijczyk był gotowy w 40% wszystkich meczów Legii, a obecnie w 66%. Musiałaby się wydarzyć kolejna katastrofa, żeby dostępność 26-latka spadła do wcześniejszego poziomu. A tego w ekipie "Wojskowych" nikt nie chce, bo Elitim okazuje się istotny nie tylko wtedy, gdy przebywa na boisku, ale też wtedy, gdy go nie ma.
Nieobecność Kolumbijczyka łatwo zauważyć, co wynika nie tylko z kształtu kadry Legii, ale przede wszystkim z umiejętności samego zawodnika, a te, jak udowodniło kilka ostatnich tygodni, są niebagatelne. Starcie z Radomiakiem (4:1) było podsumowaniem świetnego okresu wychowanka Leones.

Konkret goni konkret

Ten sezon już jest dla Elitima najlepszym, od kiedy trafił do Polski. Miał bezpośredni wkład w sześć zdobytych bramek - tak samo było w sezonie 2023/24, ale wtedy pomocnik wystąpił w znacznie większej liczbie spotkań. W 2024/25 miał zaś tylko trzy asysty i ani jednego gola. Teraz, jako się rzekło, Kolumbijczyka wszędzie pełno. Strzela, asystuje, rozgrywa, odbiera. Daje konkret za konkretem, niekiedy bardzo ważny.
To właśnie 26-latek przypieczętował awans Legii z Aktobe (gol), pomógł w wywalczeniu remisu z Banikiem (asysta), utrzymał stołecznych w starciu z Hibernianem (gol), dołożył cegiełkę do zdobycia Superpucharu (asysta) i wreszcie zagrał przepiękny koncert z Radomiakiem (gol i asysta). Radomianie sami w tym pomogli, bo ekipa Joao Henriquesa bardziej przypominała zespół klaunów Bingo Bango Bongo niż profesjonalną drużynę piłkarską, ale usilna próba dyskredytowania Kolumbijczyka byłaby po prostu śmieszna i skazana na porażkę.
Rękę wyciągniętą przez rywali trzeba było wykorzystać, a przepiękne trafienie lidera Legii nie wzięło się z powietrza. Nie da się przypadkowo przebiec kilkunastu metrów z piłką przy nodze, minąć dwóch przeciwników, a następnie posłać mierzonego uderzenia tuż przy słupku. Elitim nie dość, że tak zrobił, to jeszcze pokazał zawstydzającą dla wielu lekkość. Można zastanawiać się, czy innego zawodnika Iordanescu byłoby stać na podobną akcję, a wynik poszukiwań wcale nie musiałby okazać się owocny.
Z Radomiakiem w oczy rzuciła się też właściwie wzorcowa współpraca Kolumbijczyka z Damianem Szymańskim. Reprezentant Polski idealnie wkomponował się w drużynę rumuńskiego szkoleniowca i jak dotąd pokazał, że czasami warto ściągnąć dokładnie takiego gracza, jakiego oczekuje trener. Nowa "szóstka" Legii wygląda świetnie indywidualnie, co w oczywisty sposób przekłada się na grupę. Szymański wziął na siebie więcej obowiązków defensywnych niż miał na przykład Maxi Oyedele, co odciążyło Elitima. Dzięki takiemu układowi sił 26-latek ma przestrzeń na częstsze wypady do przodu.
Bo Kolumbijczyk to nie tylko gole oraz asysty, ale też kilka pomniejszych elementów, które mogą umknąć na pierwszy rzut oka. A przecież mowa o zawodniku, który w Ekstraklasie:
  • ma bardzo wysoką skuteczność podań (87%; najwyższa wśród środkowych pomocników Legii),
  • ma regularność w podaniach kluczowych (1,3 na mecz; czwarty wynik w zespole),
  • ma łatwość w posyłaniu długich podań (2,3 na mecz; ósmy wynik w zespole, drugi wśród samych pomocników),
  • wygrywa sporo dryblingów (1,0 na mecz; piąty wynik w zespole),
  • rzadko traci piłkę (5,3 na mecz; trzeci wynik wśród regularnie grających zawodników Legii).
I wszystko to wobec występów w połowie możliwych spotkań oraz rozegraniu 26% możliwych minut! Istnieje zasadne podejrzenie, że gdyby Elitim był gotowy od początku zmagań, dominowałby w każdej z wymienionych kategorii. Jeśli to tylko gra o przedłużenie kontraktu, o co zawodnika absolutnie nie podejrzewam, to jest to gra absolutnie imponująca.

Przeczytaj również