"Niesłychany charakter, legenda Lechii Gdańsk". Nie każdy bohater nosi pelerynę

"Niesłychany charakter, legenda Lechii". Nie każdy bohater nosi pelerynę
Lechia Gdańsk
Błażej - Łukaszewski
Błażej Łukaszewski30 Mar · 10:30
Każdy klub ma swoich bohaterów, którzy trafiają na nagłówki gazet i portali. Są nimi zazwyczaj piłkarze, czasami trenerzy, dyrektorzy sportowi czy prezesi. Jednak nie każdy bohater nosi pelerynę, bo są też tacy, którzy z dala od medialnego poklasku dają całe swoje serce dla klubu. Kimś takim jest Leszek Matejak z Lechii Gdańsk, który pełni rolę opiekuna drużyny.
- Fajnie, że robicie taki materiał o Leszku, bo to naprawdę rzadkość w mediach. Myślę, że to będzie ciekawe i to też w jakimś sensie odda mu trochę, to co dotychczas zrobił. Powinno być o nim trochę głośniej, bo to nie jest przeciętna jednostka, tylko wyjątkowy gość. - mówi nam Michał Mak, były piłkarz Lechii Gdańsk.
Dalsza część tekstu pod wideo
Leszek Matejak pracuje na rzecz Lechii od 2003 roku. Przez lata piął się w górę w strukturach klubu, aż w 2012 roku Bogusław Kaczmarek mianował go opiekunem drużyny, którym pozostaje do dzisiaj. Kim jest opiekun z prawdziwego zdarzenia? W teorii to ktoś, kto dba o komfort członków pierwszej drużyny i służy im pomocą, ale tutaj chodzi o coś znacznie głębszego.
Zrozumiecie to najlepiej, jeśli przeczytacie wspomnienia osób związanych z klubem obecnie lub w przeszłości.

Marzyciel, który buduje szatnię

Maciej Makuszewski, były piłkarz Lechii, obecnie Wigry Suwałki:
- Po budowie stadionu na EURO 2012 odbiór Lechii troszeczkę się zmienił. Klub w oczach ludzi stał się bogaty, rzeczywistość się zmieniła. Marzeniem Lesia zawsze było mistrzostwo Polski. Było blisko w sezonie 2016/17 za trenera Piotra Nowaka. To było dla niego duże rozczarowanie. Trzymam kciuki za to, żeby tej Lechii się udało któregoś razu zdobyć mistrzostwo kraju, jeszcze za jego życia, to byłoby piękne.
Szymon Grabowski, trener Lechii:
- Mieliśmy krótkie zgrupowanie podczas pierwszej przerwy reprezentacyjnej w tym sezonie. Chcieliśmy się tam między sobą otworzyć. Każdy miał powiedzieć o swoich oczekiwaniach i celach, a także o tym co chcemy osiągnąć jako drużyna. Nie tylko piłkarze, ale członkowie całego zespołu. Leszek się wtedy bardzo otworzył przed nami. Dał bardzo emocjonalne przemówienie, w którym powiedział, że jego jedynym marzeniem jest powrót ukochanej Lechii do Ekstraklasy. Poleciały łzy nie tylko jemu, ale części chłopaków. Zawodnicy bili brawo, a Rifet Kapić powiedział, że dla takiego człowieka jak on musimy osiągnąć ten cel.
Daniel Łukasik, były piłkarz Lechii, obecnie Śląsk Wrocław.
- To jest szatnia, to nie jest tak, że przychodzisz i nagle funkcjonujesz razem. Trochę to inaczej wygląda, bo drużyna musi się zaakceptować i Leszek tę akceptację miał, pełną. To człowiek z zasadami.
Makuszewski:
- Uważam, że każdy trener, który pracował w Lechii, powie, że taka postać to jest ktoś ekstra w drużynie, kto daje energię i takie przywiązanie do klubu. On przekazuje te wartości dalej. To jest mało spotykane - ludzie się zmieniają, pracownicy też, ale Lesiu jak był, tak jest nadal. Każdy trener, każdy prezes, każdy zarząd zawsze go akceptowali.
Leszek Matejak 5
pressfocus
Jakub Kałuziński, wychowanek Lechii, obecnie Antalyaspor:
- Moje pierwsze wspomnienie z Leszkiem, to gdy byłem w trakcie pierwszych dni w dorosłej drużynie Lechii. Przyszedłem do szatni z półtorej godziny przed zbiórką. Wchodzi Lesiu z 30 minut przed czasem. Kojarzyłem go, więc wstałem i mówię: Dzień dobry panie Leszku… On na to: Jakie panie Leszku? Do mnie Lesiu masz mówić, ja jestem Lesiu!
Łukasz Zwoliński, były piłkarz Lechii, obecnie Raków Częstochowa:
- To człowiek, który za Lechię dałby się pokroić. Nie znam osoby, która bardziej utożsamiałaby się z klubem niż on. On nigdy nie chciał niczego w zamian, często jeździł i załatwiał sprawy za swoje prywatne pieniądze. Przywoził innym ciasto, owoce i inne rzeczy. Jak zostanie jakieś jedzenie po meczu, to od razu je bierze i częstuje ludzi pracujących w klubie.
Łukasik:
- Leszek zawsze patrzy bardzo pozytywnie na różne wydarzenia i to czasami nam pomagało. Rozumiał piłkę nożną i zachowania, które są w szatni, bo czasami zwykłej osobie trudno byłoby niektóre rzeczy pojąć. Ona akurat wiedział o co chodzi. Rozumiał specyfikę szatni i uczestniczył w jej życiu.
Artur Sobiech, były piłkarz Lechii, obecnie Lech Poznań
- Bardzo pozytywna jednostka, która zawsze dbała o dobrą atmosferę w szatni, niezależnie czy były dobre, czy złe momenty. Widzę to po ostatnich filmikach Lechii, które dokładnie oddają jego osobę. Taka jest jego natura, nie jest sztuczny w tym co robi. Zawsze pozytywnie.
Michał Mak, były piłkarz Lechii, obecnie Wieczysta Kraków:
- Pamiętam powrót z Pucharu Polski, gdzie była euforia. Lesiu nie pije alkoholu chyba od 20 czy 30 lat, ale wtedy wyjątkowo napił się z nami małego łyczka szampana. Takie chwile zostają na zawsze.
Artur Sobiech:
- Po zdobyciu Pucharu Polski płakał. To człowiek, który ma Lechię w sercu.
Leszek Matejak
Archiwum prywatne Michała Maka
Sobiech:
- Zawsze służył pomocną ręką piłkarzom i pracownikom w klubie. Nigdy nie odmawiał pomocy i tak jest do dzisiaj. Bardzo z nami trzymał i czuliśmy się swobodnie w jego towarzystwie, mamy kontakt do dzisiaj. Zapraszaliśmy go na prywatne wyjścia, czy na przykład na jacht, który pewnego razu wynajęliśmy.
Łukasik:
- Jego fajną cechą jest to, że pomimo swojego wieku jest bardzo młodzieżowy. Potrafi się dopasować do grupy młodych zawodników pomimo swoich lat. Wydaje się, że nie jest to łatwe, ale on potrafi to robić i do tego jest jeszcze lubiany przez wszystkich.

Wyjątkowe relacje

Zwoliński:
- To jest taki człowiek, że jak zadzwoni do ciebie po latach i będzie czegoś potrzebował, to każdy mu to załatwi. Do takiego stopnia dobrze żył z piłkarzami, że kiedyś w ramach wdzięczności postawili mu tygodniowe wakacje. Gdyby Lesiu zadzwoniłby do mnie jutro z jakąś prośbą, to ja staję na głowie, by to zrobić.
Michał Mak:
- Przez tydzień czy dwa mieszkałem u Lesia, podczas gdy sam szukałem dla siebie mieszkania. I nie było żadnego problemu! Było dużo takich sytuacji, gdzie odbierał mnie z dworca czy lotniska. Często zabierał mnie do swojej siostry Ani, która tłukła kotlety z trzech rodzajów mięs, więc zawsze wychodziliśmy najedzeni.
- Był na moich zaręczynach na plaży, pomagał także przy organizacji mojego kawalerskiego na dyskotece w Gdańsku.
Łukasik:
- Jak chcieliśmy wyjść na obiad, to nie było problemu, żeby załatwić stolik. Podobnie jak wychodziliśmy na jakąś imprezę, to też był pierwszym, który nad wszystkim czuwał, żebyśmy byli bezpieczni.
Leszek Matejak 4
Archiwum prywatne Michała Maka
Makuszewski:
- Lesiu to największe serducho jakie poznałem we wszystkich klubach w których byłem. Facet orkiestra - co potrzeba, to załatwi. Wszędzie się chwali na prawo i lewo, że Lechia Gdańsk jest najlepsza. On jest naprawdę legendą tego klubu. Wszyscy go szanują, bo pamięta te lata, kiedy Lechia miała problemy. On jest zawsze naładowany. Ja mówię: Lesiu, co Ty bierzesz? A on: Nic, zero alkoholu, zero niczego.
Michał Mak:
- Zawsze mówiłem mu, że jest ważniejszy niż Lech Wałęsa w Gdańsku. Jak trzeba było zawieźć żonę do lekarza, to on już przy tobie wydzwaniał do lekarza. Człowiek orkiestra, takich ludzi nie ma! Spędzaliśmy z nim mnóstwo czasu - jedliśmy razem śniadania, obiady, kolacje. Oglądaliśmy czasami wspólnie mecze u Artura Sobiecha.
Lechia piłkarze
Archiwum prywatne Michała Maka
Łukasz Zwoliński:
- Przykład pierwszy z brzegu. Przyjeżdża moja rodzina i chcemy pójść do restauracji nad Motławą. Kelner mi mówi przez telefon, że najbliższy wolny termin jest za półtora miesiąca. Dzwonię do Lesia, a ten mówi: Daj mi chwilę. Oddzwania po 15 minutach i mówi: W piątek o 18:00. Pasuje?
- Inna sytuacja: Jadę na myjkę i mówią mi, że wolny termin jest dopiero jutro wieczorem. Dzwonię do Lesia i ten mówi: Powiedz, że jesteś od Lesia. No to mówię, że jestem od Lesia. Słyszę: jesteś od Lesia, to wjeżdżaj tutaj za pięć minut.

Boks, bieganie i pompki na... weselu

Zwoliński:
- Chyba nie było osoby, która zrobiłaby więcej pompek niż on. Jak może, to chodzi na boks prawie codziennie.
Artur Sobiech:
- Chodziliśmy z Leszkiem na boks. Zawsze się śmiał, że jak walnie kogoś w wątróbkę, to nie ma szans.
Leszek Matejak 3
Facebook Leszka Matejaka
Michał Mak:
- Lesiu miał nawet szafkę u nas w szatni i tak jak każdy piłkarz przychodził, przebierał się i wychodził na trening, na którym sam średnio wybiegał z pięć kilometrów. Raz mieliśmy testy szybkościowe, gdzie pobiegł na 30 metrów, to powiem Ci… chciałbym w jego wieku biegać tak jak on. Ma niesłychany charakter. Gdy to zrobił, to wszyscy ruszyliśmy do niego i cieszyliśmy się jak gdyby zdobył mistrzostwo świata.
Daniel Łukasik:
- Jest wysportowany i myślę, że jeśli postawisz przed nim jakieś sportowe zadanie do wykonania, to by nie odpuścił. Pamiętam jak kiedyś ścigał się z dwa razy młodszym trenerem od przygotowania fizycznego. Po którymś z treningów stanęli na linię i biegli na 50 czy 100 metrów. Lesiu pomimo swojego wieku szedł mocno. Nie powiem ci teraz, czy wygrał czy nie, ale samo to, że powalczył, robiło wrażenie. Tak samo z ciężarami i pompkami “na kosteczkach”. Jak miał urodziny to robił tyle pompek, ile ma lat. Myślę, że niektórzy młodsi zawodnicy mieliby problem, by zrobić ich tyle, co on.
- On uwielbiał robić pompki na piąstkach. Robił je wszędzie - w szatni, a nawet na moim weselu. Raz założył się z Lukasem Haraslinem kto zrobił więcej i akurat przegrał. Przybił mu piątkę, ale nie mógł pogodzić się z porażką - kończy Mak.
Nikt nie mógł lepiej opisać postaci Leszka Matejaka niż piłkarze czy trenerzy, który współdzielili lub nadal współdzielą z nim szatnię. Jego historia w Lechii Gdańsk pokazuje nam, że opiekun drużyny poza wykonywaniem swoich obowiązków, może mieć realny wpływ na sytuację w swoim klubie i drużynie. Takich jak on w świecie piłki nie ma wielu. Wielkie ukłony, panie Leszku.

Przeczytaj również