Nietypowy "następca" Mbappe. To on ma być największą gwiazdą PSG. Zawiódł, ale...

Nietypowy "następca" Mbappe. To on ma być największą gwiazdą PSG. Zawiódł, ale...
Philippe Lecoeur / pressfocus
Piotrek - Przyborowski
Piotrek Przyborowski15 May · 19:30
Przychodził do klubu, by osiągnąć to, na co Paris Saint-Germain czeka niemal półtorej dekady. Już teraz jest jednak pewne, że Luis Enrique w pierwszym sezonie pracy w PSG nie sięgnie z nim po triumf w Lidze Mistrzów. W Paryżu nadchodzi więc czas rozliczeń, które nie ominą też Hiszpana.
Kiedy w 2011 roku właścicielem Paris Saint-Germain został fundusz Qatar Sports Investments, wydawało się, że kwestią czasu jest moment, w którym zespół z Paryża wkroczy na futbolowy szczyt. Obiecywał to zresztą wtedy nowy prezes klubu, Nasser Al-Khelaifi. PSG od tamtej pory w istocie stało się niekwestionowanym hegemonem na arenie krajowej i tylko trzykrotnie dało sobie odebrać mistrzostwo Francji. Jeśli jednak chodzi o grę w europejskich pucharach, na Parc des Princes wciąż można czuć spory niedosyt. Wszystko miało zmienić przyjście Luisa Enrique.
Dalsza część tekstu pod wideo
Hiszpan w teorii wydawał się właśnie tym trenerem, który powinien zatriumfować z PSG w Lidze Mistrzów. To miało być zupełnie nowe rozdanie w dziejach paryskiego klubu. Może już bez tak wielu gwiazd z pierwszych stron gazet, ale za to ze sporym zastrzykiem talentu. Latem ubiegłego roku w stolicy Francji nastąpiło mocne przemodelowanie całego systemu i przebudowa kadry. To Enrique stał się wizytówką nowego projektu, który w ostatecznym rozrachunku sięgnie po te trofea, których smak kibice “Les Parisiens” doskonale już znają - lokalne. Do gabloty znów nie trafi jednak Puchar Mistrzów, a to on traktowany jest w Paryżu jako istny Święty Graal.

Nowa era

Enrique do PSG trafił przed sezonem jako trener o sporym już dorobku. To przecież on jako szkoleniowiec Barcelony sięgnął z nią, jako drugi w historii po Pepie Guardioli, po wszystkie możliwe trofea w jednym roku. To również Enrique sprawił, że na reprezentację Hiszpanii znów patrzyliśmy ze sporą radością. I to mimo braku jakiegokolwiek namacalnego sukcesu, bo pod jego wodzą “La Furia Roja” dwukrotnie dość pechowo rozstała się z wielkimi turniejami, ulegając w serii rzutów karnych Włochom w półfinale EURO 2020 i Maroku w 1/8 finału MŚ 2022.
54-latek pod względem doświadczenia i sukcesów przewyższał wielu poprzedników. Spośród wszystkich trenerów, którzy przewinęli się przez Park Książąt od momentu przejęcia władzy w klubie przez Al-Khelaifiego, w momencie objęcia zespołu chyba jedynie Carlo Ancelotti dysponował bogatszym trenerskim CV. Wybór Enrique na stanowiska szkoleniowca PSG był dla klubu z Paryża powrotem do modelu, w którym znowu to trener ma być najważniejszą postacią zespołu.
Hiszpan objął PSG z jasnym celem, który stawiany jest każdemu nowemu trenerowi paryżan. Drużyna wreszcie miała sięgnąć po tak wyczekiwany triumf w Lidze Mistrzów. Przecież odkąd Katarczycy kupili klub, ten zaledwie raz zdołał wystąpić w finale tych rozgrywek. W tym czasie do tej samej fazy rozgrywek dotarły znacznie uboższe od paryżan zespoły, takie jak Atletico Madryt czy Borussia Dortmund. To ten drugi wyeliminował zresztą Paris Saint-Germain w obecnym sezonie, wygrywając z nim w obu półfinałowych spotkaniach po 1:0.
- Na początku sezonu wydawało mi się, że być może cel nieco uległ zmianie, bo informacja o pewnym odejściu Kyliana Mbappe wymusiła na Enrique potrzebę przygotowania PSG na nową erę. Co do samego dwumeczu z Borussią, w pierwszym spotkaniu hiszpańskiemu szkoleniowcowi nie wyszedł pomysł z brakiem klasycznego napastnika. W tym starciu nie było nikogo, kto mógłby wykończyć tworzone przez zespół akcje. To nie Enrique należy jednak winić za brak skuteczności samych zawodników. Przecież oddali oni w sumie sześć strzałów w obramowanie bramki BVB, ale nie zdobyli w dwóch spotkaniach z dortmundczykami chóćby gola - mówi nam Michał Bojanowski, komentator Ligue 1 w Canal+.

Bez nazwisk, ale…

Po półfinałowej porażce z Borussią znalazła się grupa krytyków, która winą za brak sukcesu w LM obarczyła właśnie Enrique. Ale skoro to nie tylko on jest odpowiedzialny za porażkę z Borussią, być może należy zastanowić się głębiej nad innymi zmianami, jakie zaszły w stolicy Francji latem ubiegłego roku. W szatni panował bowiem wtedy ogromny przeciąg. Nie licząc powrotów z wypożyczeń, do klubu trafiło aż 16 nowych zawodników, a mniej więcej drugie tyle drużynę opuściło - i to też nie licząc wypożyczeń do innych drużyn.
Klub ściągnął Enrique zawodników za ponad 450 milionów euro. Tyle że kiedy tracisz takich piłkarzy jak Sergio Ramos, Leo Messi, Neymar, Julian Draxler, Georgino Wijnaldum, Leandro Paredes czy Marco Verratti, to niezależnie od tego, czy większość z nich była po drugiej stronie rzeki, musisz zbudować coś od nowa. To z kolei proces, który potrafi chwilę potrwać. Do PSG latem trafiło sporo młodych i głodnych sukcesów zawodników. Nie od razu wejdą jednak oni w buty bądź co bądź tak wielkich piłkarzy jak Messi czy Neymar.
- Enrique warunki do pracy w PSG miał jednak naprawdę wyjątkowo dogodne. Odeszły dwa wielkie nazwiska - Lionel Messi, Neymar, którzy niezależnie od formy musieli grać w podstawowym składzie. Poza tym dokonano wielu transferów do zwiększenia jakości i konkurencyjności drużyny. Część z nich się udała (Ousmane Dembele, Bradley Barcola, Kang-in-Lee), część została przestrzelona (Milan Skriniar, Marco Asensio, Randal Kolo Muani), ale to jednak naturalne i siła kadry PSG była dostateczna, aby powalczyć o najwyższe cele - uważa Bojanowski.

Pechowy wizjoner

Wspomniany proces adaptacji nowych pomysłów Enrique tak naprawdę zakończył się jesienią ubiegłego roku. Co prawda PSG sezon rozpoczęło dość średnio, w Ligue 1 spośród pierwszych ośmiu meczów wygrało tylko cztery, ale na przełomie października i listopada nabrało wiatru w żagle. Od 12. kolejki konsekwentnie trzyma się fotelu lidera i na nic zdały się zakusy rewelacyjnego w obecnym sezonie Brestu ani AS Monaco. Na krajowym podwórku paryżanie z dużym spokojem awansowali też do finału Pucharu Francji, w którym już pod koniec maja zmierzą się z Lyonem.
Cieniem na dotychczasową kadencję Enrique kładzie się oczywiście postawa w Europie. Bo choć sam półfinał Ligi Mistrzów dla wielu klubów na Starym Kontynencie byłby ogromnym osiągnięciem, w Paryżu patrzą na to nieco inaczej. Tu każdy pragnie tylko triumfu w LM, a od kiedy udało się to już nawet Manchesterowi City, innemu klubowi, w którego wpompowano miliardy petrodolarów, presja w stolicy Francji jest jeszcze większa. Tymczasem PSG najpierw z tylko ośmioma punktami na koncie ledwo wyszło z grupy, potem musiało odrabiać i to na wyjeździe straty w ćwierćfinale z Barceloną, aż wreszcie poległo w półfinale z Borussią.
- Możemy się tylko zastanowić, czy o ostatecznej porażce nie zaważył jednak spory pech. Na podstawie meczów w obecnym sezonie widać, że Enrique lubi się uczepić pewnej taktyki czy zestawienia osobowego, które jest kontrowersyjne. Mam wrażenie, że czasami ma zbyt dużą potrzebę pokazania wszystkim, że jest wizjonerem i z pozoru dziwaczne posunięcia będą kluczowe dla wyników. I koniec końców różnie bywa z ostatecznym efektem tego gwiazdorstwa ze strony Enrique - mówi Bojanowski.

Po Mbappe

Enrique latem ubiegłego roku podpisał z PSG dwuletni kontrakt i mimo braku sukcesu w Europie raczej nikt w Paryżu na serio nie zastanawia się nad przedwczesnym zakończeniu tej umowy. Właściwie pewne już mistrzostwo Francji, w drodze szansa na krajowy puchar i półfinał LM to wynik, po którym chyba tylko wariat zdecydowałby się na zwolnienie 54-latka. W szerszej perspektywie można jednak się zastanawiać, czy Hiszpan to “ten jedyny”, który doprowadzi wreszcie paryżan do tak upragnionego sukcesu w Europie.
Przykład Manchesteru City pokazuje, że cierpliwość popłaca. “The Citizens” musieli poczekać aż 15 lat od momentu przejęcia przez Abu Dhabi United Group, aż wreszcie do ich gabloty trafił Puchar Mistrzów. “Les Parisiens” na razie czekają 13. Na Etihad Stadium w pewnym momencie zdecydowano się w pełni zaufać Guardioli. To właśnie on doprowadził Anglików do zwycięstwa w finale, w Stambule rok temu. Być może to właśnie jego rodak sięgnie po podobny sukces z PSG - o ile oczywiście dostanie ku temu szansę.
- Początki Enrique były ciężkie, ale ostatecznie mimo zawodu związanego z odpadnięciem paryżan z Ligi Mistrzów, muszą uznać ten sezon za udany. Po odejściu Kyliana Mbappe to Luis Enrique stanie się twarzą i największą gwiazdą paryskiego projektu. Zobaczymy, na jak wiele pozwolą sobie władze PSG w letnim okienku. Uważam jednak, że paradoksalnie każda ze stron zyska na tym odejściu - i Mbappe, i PSG, i sam Enrique - podsumowuje Bojanowski.

Przeczytaj również