Kiedyś nieudolny i niezgrabny, dziś odkrycie Premier League. "Trenowaliśmy między psimi odchodami"

Kiedyś nieudolny i niezgrabny, dziś odkrycie Premier League. "Trenowaliśmy między psimi odchodami"
Daniel Hambury/Focus Images/MB Media/PressFocus/Własne
Kariera Tomasa Soucka nie zmierzała dokładnie w kierunku, na jaki liczyli zarówno on sam, jak i jego ojciec Frantisek. Grając w barwach Slavii Praga przeciwko Vysocinie Jihlava, Soucek junior stanął na piłce i się przewrócił, a jego niezdarność skutkowała golem dla rywali.
Ten tekst powstał w ramach ogólnoeuropejskiej współpracy największych mediów, pod nadzorem czołowego angielskiego dziennika, The Guardian. Nasz kraj w tym zacnym gronie reprezentuje redakcja portalu Meczyki.pl, z czego jesteśmy niezwykle dumni.
Dalsza część tekstu pod wideo
***
Niedługo później został wypożyczony do występującej w drugiej klasie rozgrywkowej Viktorii Żiżkov. Ten klub zmagał się z problemami finansowymi: nie było pieniędzy, pojawiły się trudności w zarządzie, w opłakanym stanie znajdował się ośrodek treningowy.
- Trenowaliśmy między psimi odchodami w parku niedaleko stadionu - wspominał Soucek. - Zawodnicy nie otrzymywali wynagrodzenia. Pożyczali pieniądze od rodziców i znajomych.
To właśnie w Viktorii obecny reprezentant Czech po raz pierwszy spotkał trenera, który zrobił z niego porządnego piłkarza: Jindricha Trpisovsky’ego.
Szkoleniowiec początkowo nie ufał podopiecznemu, ale, jak mówi również czeskie przysłowie, “darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby”. Dyrektor sportowy klubu, Ivan Hornik, wiedział, że musi przekonać Trpisovsky’ego, aby utrzymać Soucka w drużynie. Wydaje się, że Hornik zdołał spojrzeć poza fizyczną niezgrabność piłkarza i dostrzegł talent.
Młody Soucek uchodził za nieudolnego gracza, po którym niewielu spodziewało się, że w ogóle zostanie piłkarzem. Zawsze posiadał atuty, aby osiągnąć sukces na wysokim poziomie: wzrost, dobrą grę głową, umiejętność zdobywania bramek, niezłą grę w obronie. Nigdy nie wydawało się jednak pewne, że na dobre przebije się do dorosłego futbolu.
Soucek pochodzi z małej wioski. Jego ojciec był trenerem piłki nożnej, który początkowo prowadził Tomasa w czwartoligowej drużynie Havlickuv Brod. W zespołach młodzieżowych Soucek grał w starszym roczniku. Był wyższy i silniejszy od kolegów. Uwielbiał grać z przodu oraz strzelać gole. Po latach sądzi, że odziedziczył dobre przygotowanie motoryczne po mamie, Ivie, która grała w przeszłości w piłkę ręczną.
- Od 15 lat biega półmaratony i maratony - powiedział czeski piłkarz w wywiadzie udzielonym “Guardianowi” w październiku 2020 roku. - Czasami, kiedy byłem młodszy, chodziłem z nią do lasu. Jestem piłkarzem i nie przepadam za bieganiem na małej intensywności, ale w okresie przygotowawczym do sezonu zdarzało mi się jej towarzyszyć. Myślę, że mam po niej wytrzymałość. Była niesamowita. Wygrała chyba nawet jeden maraton.
Soucek przeszedł do Slavii Praga w wieku 10 lat. Jego ojciec zawoził go na treningi dwa razy w tygodniu. Cała rodzina zdobyła się na poświęcenie. On musiał ciężko pracować, aby wywalczyć sobie tam miejsce w składzie. Kiedy włączono go do kadry pierwszego zespołu, nie uważano go za wielki talent.
Wypożyczono go nie tylko do Viktorii Żiżkov, ale także do Slovana Liberec. Po tym, jak obecny selekcjoner reprezentacji Czech, Jaroslav Silhavy, postawił w roli defensywnego pomocnika na Michaela Ngadeu. Kiedy Trpisovsky, były trener Soucka w Viktorii Żiżkov, zastąpił jednak Silhavy’ego w Slavii, karta Soucka zaczęła się odwracać.
Skorzystali wszyscy, a Slavia nie patrzy za siebie. W latach 2017 i 2019 sięgnęła po mistrzostwo kraju. Zabłysnęła też w europejskich pucharach, dochodząc daleko w Lidze Europy, a następnie awansując do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Tam zwłaszcza Soucek zaimponował swoimi występami w diabelnie trudnej grupie z trzema byłymi zdobywcami Pucharu Europy: Barceloną, Interem oraz Borussią Dortmund.
Wrażenie robiły zwłaszcza statystyki “biegowe” czeskiego pomocnika. W czterech meczach Champions League przebiegł łącznie ponad 50 kilometrów, podczas gdy w jednym z pierwszych występów w barwach West Hamu - do którego został pierwotnie wypożyczony ze Slavii Praga w styczniu 2020 roku - uzbierał 13,1 kilometra przeciwko Manchesterowi City. Tak dużego dystansu nie pokonał w jednym spotkaniu żaden gracz “Młotów” od ponad sześciu lat.
- Od dziecka byłem wśród rówieśników jednym z najwyższych, ale nawet kiedy byłem młodszy, powiedziałem sobie, że chcę być na boisku wszędzie - zdradził Soucek. - Chciałem wesprzeć kolegów w każdej sytuacji, a moje długie nogi mi w tym pomagały. To odpowiada mojemu stylowi gry i przygotowało mnie do tego, jak gram nawet teraz.
- On jest naszym komputerem - zwykł mówić o roli Soucka Trpisovsky. - Jest świetnie przygotowanym taktycznie, naszym najważniejszym zawodnikiem podczas gry oraz przy stałych fragmentach gry w ataku i obronie. Potrzebujemy go w pressingu, w budowaniu ataków oraz do zdobywania bramek.
W Slavii rozwinął się z typowo defensywnego pomocnika w najlepszego strzelca zespołu. Jego wyczyn przyciągnął zainteresowanie większych klubów. Chciał go Spartak Moskwa, podobnie jak kluby z Bundesligi i Serie A. Bitwę wygrał jednak West Ham.
Talent obecnego 26-latka jest dziś dobrze znany. Jego gra głową, wybicia i odbiory piłki, energia oraz oczywiście gole pomogły londyńskiemu klubowi zapomnieć o walce o utrzymanie i awansować do europejskich pucharów. Soucek był niewytrenowanym “koniem czystej krwi”, który okazał się zdolny do pokonania przeszkód, jakie przed nim postawiono. Zbliżające się finały mistrzostw Europy będą jego największym wyzwaniem, ale zarazem takim, z którego czerpie radość. Soucek jest gotowy na największą scenę.
***
Jan Podrouzek pisze dla portalu isport.cz
Obserwujcie go na Twitterze @JanPodrouzek
Tłumaczenie: Wojciech Falenta
***
Pozostałe teksty z serii EUROekspert powstałe we współpracy z The Guardian znajdziesz TUTAJ

Przeczytaj również