Od geniusza do zapomnianego piłkarza. Miał zbawić Liverpool, teraz nikt na niego nie liczy. Tak do tego doszło

Od geniusza do zapomnianego piłkarza. Miał zbawić Liverpool, teraz nikt na niego nie liczy. Tak do tego doszło
fot. Karl W Newton/SPPa/Pressfocus.com
Kiedy w 2020 roku Liverpool ściągał Thiago, który przed chwilą poprowadził Bayern do zwycięstwa w Lidze Mistrzów, wydawało się, że dokonuje idealnego wzmocnienia, stanowiącego też potwierdzenie wielkich ambicji. Na nadziejach związanych z Hiszpanem się jednak skończyło. Trzy lata później niemal nikt o pomocniku nie pamięta. Jak do tego doszło?
Bardzo łatwo było zakochać się w Thiago w sezonie 2019/20. Jako zawodnik Bayernu był wówczas jednym z najlepszych pomocników na świecie, a pod wieloma względami po prostu najlepszym. Umiejętność wyjścia spod pressingu, do napędzenia akcji najprostszym podaniem oraz właściwie brak strat w środku pola. W wielkim finale Ligi Mistrzów to właśnie Hiszpan stanowił o tempie większości akcji "Die Roten", walnie przyczynił się do ostatecznego pokonania PSG. Od tamtego czasu zmieniło się jednak wszystko, bo nic ani nikt nie oszczędzało tego wyjątkowego piłkarza.
Dalsza część tekstu pod wideo
Chociaż umiejętności Thiago nadal nie podlegają jakiejkolwiek dyskusji, to jego przeprowadzka do Liverpoolu stanowi bodaj najbardziej bolesne doświadczenie w karierze. Zawodnik, na którym Juergen Klopp miał oprzeć siłę całej drugiej linii, właściwie przepadł. W ciągu trzech lat został zdegradowany z pozycji gracza wybitnego do kogoś, kto może opuścić Anfield, a może po prostu powinien to zrobić. Odkrycie przyczyn upadku 32-latka to konieczność prześledzenia kilku składowych. Obecnie obok doświadczonego zawodnika większość osób przechodzi obojętnie, odrzuciła go FC Barcelona. Thiago jest już jedynie melodią przeszłości i wątpliwe, aby miało się to zmienić w barwach "The Reds".
Jednakże o ile pomocnik w istocie zmagał się z wieloma problemami, o tyle ten kluczowy wydaje się jeden, konkretny. Kontuzje.

Bez gry

Ściągnięcie Thiago jawiło się jako jeden z najbardziej rozsądnych ruchów Liverpoolu. Za czołowego pomocnika świata i lidera Bayernu zapłacono 25 milionów funtów. Wówczas wydawało się, że będzie to jedynie 25 milionów. Z biegiem czasu trudno jednak zdobyć się na podobne stwierdzenie.
Jedyną wątpliwość dotyczącą Hiszpana stanowiło jego zdrowie. Poza tym był piłkarzem sprawdzonym na absolutnie najwyższym poziomie i kimś, kogo na Anfield nie było od lat. Do tej pory to "The Reds" pozbywali się topowych pomocników. Tym razem trend został odwrócony i nie przeszkadzał nawet wiek, chociaż Thiago zbliżał się do 30. Wspomniane kontuzje zupełnie storpedowały jednak to, co mógł dać, a co w istocie dał Liverpoolowi. Jego wkład w angielski klub na przestrzeni trzech lat okazał się dość nikły. Gdyby był w pełni dysponowany, pewnie występowałby w każdym możliwym meczu. Z racji swoich kłopotów trafił jednak do mało chlubnego grona zawodników z Nabym Keitą oraz Alexem Oxladem-Chamberleinem na czele. Ujmując to w najprostszy sposób - zbyt często Juergen Klopp nie mógł liczyć na Thiago, żeby traktować go na równi z najbardziej istotnymi osobami w zespole.
Wyliczenia dotyczące absencji 32-latka są brutalne. Do tej pory wystąpił on w 97 meczach "The Reds", co stanowi niespełna 60% wszystkich możliwych od 2020 roku. Pauzował ze względu na COVID, urazy kolana, łydki, biodra, uda, a problemy z odcinkiem lędźwiowym kręgosłupa wykluczyły go na 55 dni. Nie było sezonu, w którym wychowanek Barcelony nie opuściłby przynajmniej 20 meczów; kolejno były to 21, 23 i 22 spotkania. Jedynym tak poturbowanym zawodnikiem, z którym jednocześnie łączono tak duże nadzieje, był chyba wspomniany już Keita.
W wypadku Thiago istotne jest również to, jakie mecze opuszczał ktoś, kogo przygotowywano do miana lidera Liverpoolu.

Bez znaczenia

Wszyscy kibice “The Reds” pamiętają felerny finał Ligi Mistrzów z Realem Madryt i nagłą niedyspozycję Mohameda Salaha po starciu z Sergio Ramosem. Thiago podobnych zmartwień nie dostarcza, bo w większości finałów go po prostu nie ma nie tylko w wyjściowym składzie, ale też na ławce rezerwowych. Cztery mecze o trofeum w ostatnich trzech sezonach przyniosły zaledwie jeden pełnoprawny występ pomocnika.
  • Puchar Anglii 2022 - poza kadrą,
  • Puchar Ligi 2022 - poza kadrą,
  • Liga Mistrzów 2022 - doznał kontuzji na rozgrzewce, udało się go postawić na nogi w związku z opóźnieniem rozpoczęcia spotkania, grał do 77. minuty,
  • Tarcza Wspólnoty 2022 - grał do 85. minuty.
W teorii może wydawać się to niewielkim problemem, w praktyce Juergen Klopp musiał jakoś łatać dziurę, która powstała w zespole. Nikt przecież nie zakładał - przynajmniej nie w 2020 roku - że Thiago będzie niedysponowany we lwiej części najważniejszych meczów. W kadrze, której sposób budowy jest przedmiotem głośnej krytyki, brakowało gracza o charakterystyce zbliżonej do Hiszpana. Tym samym cała taktyka "The Reds" ulegała pewnej modyfikacji.
Wreszcie wypada zwrócić uwagę na to, jaką realną wartość wnosił były pomocnik Bayernu. Wiele jego liczb, między innymi te dotyczące dystrybucji podań, jest na poziomie Alexisa Mac Allistera, o czym pisaliśmy TUTAJ. Jednocześnie w wypadku Thiago zastanawiają dwie kwestie - zaskakująco mały bezpośredni udział w trafieniach oraz zaskakująco duża liczba popełnianych fauli, które mrożą krew w żyłach.
Pod pierwszym względem uderza fakt, że w żadnym z trzech sezonów nie zgromadził on więcej niż siedmiu punktów w klasyfikacji kanadyjskiej. Najlepsze pod tym względem były rozgrywki 2021/22, gdy strzelił dwa gole i zanotował pięć asyst. Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że żadna z tych kwestii nie należy do jego głównych zadań, ale w Bayernie tylko raz zszedł poniżej granicy pięciu punktów, co miało związek z paskudną i długą kontuzją. Zaś jego najlepszym wynikiem było dziewięć asyst i dziewięć bramek w jednym sezonie. Obecnie taki wynik w wykonaniu 32-latka zostałby uznany za zupełnie szalony.
Być może Hiszpan porusza się nieco inaczej, być może ustawiony jest głębiej, a sam Liverpool trudno zestawić z Bayernem dominującym na niemieckim rynku. To jednak nie tłumaczy faktu, że świetny niegdyś piłkarz w całym sezonie strzela co najwyżej jednego gola albo notuje maksymalnie jedną asystę. Większość rezerwowych zawodników czołowych ekip Premier League ma na swoim koncie lepsze liczby. Niewielu zaś jest uważanych za równie agresywnych, co dawny reprezentant "Blaugrany". Urodzony we Włoszech piłkarz ma iście ognisty temperament, co, niestety, często odczuwają boiskowi rywale. 97 meczów przyniosło 11 żółtych kartek, lecz część z nich spokojnie mogłaby zmienić swój kolor, gdyby nie spora pobłażliwość ze strony sędziego. Wypada również zauważyć, że w sezonie, w którym spędził najwięcej minut na boiskach Premier League, to upomniano go najwięcej razy w lidze. Liczba kartek rośnie więc wprost proporcjonalnie do częstotliwości występów.

Bez pewności

Jeszcze kilka dni temu można było zakładać, że odejście z Liverpoolu będzie idealnym rozwiązaniem i dla klubu, i dla samego Thiago. Abstrahując od chwilowego zainteresowania ze strony FC Barcelony, to na stole czekała jeszcze konkretna oferta z Arabii Saudyjskiej. Prawdopodobnie nikt inny nie byłby skłonny przechwycić 32-latka, któremu do końca kontraktu pozostał zaledwie rok, a który, jak podaje "The Athletic" inkasuje co najmniej 200 tysięcy funtów tygodniowo. Teraz jednak wszystko wskazuje na to, że doświadczony pomocnik na Anfield zostanie.
"The Reds" po prostu nie mogą sobie pozwolić na stratę kolejnego gracza ze środka pola przed zabezpieczeniem tej pozycji wcześniej. Lada moment z ekipą Juergena Kloppa mają pożegnać się Fabinho oraz Jordan Henderson (szczegóły znajdziecie TUTAJ). Nawet jeśli weterani mieli pełnić ograniczoną rolę w nadchodzącym sezonie, to wciąż byłaby to rola o tyle ważna, że poszerzająca taktyczne możliwości niemieckiego szkoleniowca. Jednoczesne pozbycie się Hiszpana, Anglika oraz Brazylijczyka należało by zaś traktować jak piłkarski strzał w kolano. Szczególnie wobec ostatnich doniesień, które wskazują, że ewentualnym wzmocnieniem dla Liverpoolu mogliby być zawodnicy pokroju Romeo Lavii, gdzie talent znacznie przewyższa doświadczenie i gwarancję świetnych występów.
Tym samym Thiago, dość nieoczekiwanie i nieco niezależnie od siebie, prawdopodobnie uratował swoją przyszłość w Wielkiej Brytanii. Jeśli nie wydarzy się nic niespodziewanego, to spędzi tutaj jeszcze jeden rok. Będzie to rok o tyle ważny, że pozwoli na ostateczne podsumowanie czteroletniej przygody doświadczonego gracza. Na tę chwilę wnioski nasuwają się same, a 25 milionów funtów wcale nie okazało się promocją ostatnich lat, lecz ceną - w najlepszym razie - akuratną. Hiszpan miał swoje momenty, bywały mecze, w których grał genialnie. Jak jednak pozytywnie rozpatrywać transfer zawodnika będącego niedysponowanym w 40% wszystkich meczów?
Na ten moment nikt nie jest w stanie zagwarantować, że 32-latek wskoczy do wyjściowego składu w sezonie 2023/24. Takich założeń nie pozwalają postawić stan zdrowia samego Thiago oraz taktyczne założenia Kloppa. W ostatnim sparingu "The Reds" rozpoczęli mecz z Trentem Alexandrem-Arnoldem nominalnie ustawionym w środku pola. Jeśli ten trend zostanie utrzymany w regularnych rozgrywkach, to dla reprezentanta "La Furia Roja" może po prostu zabraknąć miejsca. Jego wyjściową pozycję okupywać chce Alexis Mac Allister, natomiast wyżej operować będzie Dominik Szoboszlai. Wystawianie Thiago w roli nominalnej "szóstki" brzmi zaś jak pomysł wyrwany prosto z ksiąg H.P. Lovecrafta. Hiszpan stał się więc dziwnym przypadkiem geniusza, którego kiedyś kochał każdy, a jednocześnie obecnie właściwie nikt na niego nie liczy. W Liverpoolu raczej zostanie, ale niewiele wskazuje na to, aby miał ten ostatni raz zostać pierwszoplanowym aktorem. W sercach kibiców może się jedynie tlić nadzieja, że talentu i wspaniałości pozostało wystarczająco wiele, aby nawet 16-minutowy występ stał na poziomie Anthony'ego Hopkinsa w "Milczeniu owiec".

Przeczytaj również