"Kpiny i drwiny". PZPN podsycił zamieszanie. "Ta współpraca nie układa się idealnie"

"Kpiny i drwiny". PZPN podsycił zamieszanie. "Ta współpraca nie układa się idealnie"
Press Focus
Sytuacja między Fernando Santosem a Polskim Związkiem Piłki Nożnej, po informacjach z Arabii Saudyjskiej o ofercie dla selekcjonera z Al-Shabab, przez kilkanaście godzin pełna była niejasności. W niedziele wieczorem Cezary Kulesza poinformował, że doniesienia, iż Santos zamierza zrezygnować z prowadzenia kadry są nieprawdziwe, ale wcześniejsze działania komunikacyjne ze strony polskiej federacji znów sprawę podgrzały zamiast wyciszyć.
Pierwsze informacje z Arabii Saudyjskiej na temat potencjalnego przejęcia Al-Shabab przez Santosa pojawiły się w nocy z soboty na niedzielę. Ewentualna oferta nie mogłaby specjalnie dziwić. W końcu w ostatnim czasie Saudyjczycy sondują wielu piłkarzy i trenerów.
Dalsza część tekstu pod wideo

Pustosłowie

PZPN postanowił zareagować dość szybko. Problem w tym, że z tej reakcji niewiele realnie wynikało. W mediach społecznościowych pojawił się lakoniczny komunikat:
"Selekcjoner przebywa aktualnie na urlopie. Tydzień temu był w Polsce na meczu Superpucharu Raków - Legia i nie było z jego strony żadnych sygnałów odnośnie zmiany jego planów zawodowych".
Czego się z niego dowiedzieliśmy? Na pewno, że selekcjoner przebywa na urlopie, ale to prawdę mówiąc nie było specjalną tajemnicą. Natomiast brak sygnałów odnośnie zmiany planów zawodowych niekoniecznie musiał wskazywać na to, że nie jest zainteresowany objęciem klubu z ligi saudyjskiej. Swoje dorzucił też Jakub Kwiatkowski, team menadżer reprezentacji Polski, który w odpowiedzi na wpis użytkownika "Jacek Gnój" napisał, że przecież w PZPN-ie próbują się skontaktować z portugalskim trenerem.
Cała ta medialna strategia, sprawiała wrażenia mocno chaotycznej, niezbyt przemyślanej i tworzonej na poczekaniu. Nie ma się co dziwić, że sytuacji nie uspokoiła. Zamiast choćby odrobinę zwiększyć nadszarpnięte ostatnio zaufanie do osób zarządzających związkiem, znów sprawiła, że wielu odniosło wrażenie, iż najwięcej do powiedzenia w kwestii komunikacji mają tam ludzie, którzy nie do końca znają się na rzeczy. To przecież nie pierwszy komunikat ze strony federacji, w którym niewiele było konkretów, który tylko podsycił spekulacje, spowodował w sieci kpiny i drwiny. Kilka wcześniejszych również mało wyjaśniało, najlepiej świadczy o tym fakt, iż musiały być później doprecyzowane.

Umowa była inna

Nawet przeciętnemu użytkownikowi internetu od razu rzucał się w oczy fakt, że ludzie ze związku publicznie przyznają się, że mają problem ze skontaktowaniem się z selekcjonerem. Nie jest zapewne wielką tajemnicą, iż współpraca na linii Kulesza - Santos nie układa się idealnie, ale jednak kilkugodzinny brak możliwości skontaktowania się z selekcjonerem w sytuacji kiedy media coraz więcej pisały o ofercie z Arabii Saudyjskiej, był więcej niż wymowny. Na to wszystko nałożyły się też informacje o urlopie Santosa, który z jednej strony nie może dziwić, w większości zagranicznych klubów niewiele się teraz dzieje, ale z drugiej przecież założenia na początku współpracy były nieco inne. Selekcjoner na stałe miał mieszkać w Polsce, angażować się w różne projekty, szeroko pojęty rozwój polskiego futbolu. Prawa do odpoczynku nikt mu nie odmawia, ale to można odnieść wrażenie, że dni urlopowych miał więcej niż pracujących, że przy okazji w federacji mało kto nad tym wszystkim panuje.
"A pamiętacie, że: mieli być dwaj polscy asystenci, Santos miał udzielać się w Szkole Trenerów, selekcjoner miał mieć wpływ na rozwój szkolenia. A dziś się dodzwonić nie mogą…” - spuentował na na Twitterze Tomasz Włodarczyk.

Nieprzekonujące tłumaczenia

Sprawę próbował tłumaczyć Łukasz Wachowski, sekretarz generalny PZPN. - Nie wiem, o co chodziło z tym, że nie można się było dodzwonić do selekcjonera. Kuba napisał to w ferworze walki. Ja zadzwoniłem, trener odebrał, porozmawialiśmy. Trener powiedział: słuchaj, ja jestem poważnym człowiekiem. To ucina temat - przekazał wieczorem w "Kanale Sportowym".
Skoro nie było żadnego problemu ze skontaktowaniem się z selekcjonerem, to dlaczego Kulesza aż do 18:57 czekał z przekazaniem informacji opinii publicznej? Po co były wcześniejsze, mało konkretne, nic nie wnoszące komunikaty?
Teoretycznie, po informacji od prezesa PZPN, wydaje się, że sprawa, przynajmniej na najbliższe kilka dni, ucichnie. Jesteśmy jednak w sytuacji, w której zaufanie do działań związku jest bardzo ograniczone. Czy to co napisał prezes PZPN będzie miało przełożenie na rzeczywistość? Teoretycznie większość z nas powinna pomyśleć, że tak, w końcu chodzi o komunikat ze strony człowieka, który rządzi polską piłką. Ostatnie działania federacji sprawiają jednak, że dobrnęliśmy do sytuacji, w której żaden zwrot akcji w tej sprawie nie powinien już specjalnie zdziwić.

Przeczytaj również