Odrodzenie gwiazdy Realu Madryt. On znów jest galaktyczny. "Może przełamać klątwę"

Odrodzenie gwiazdy Realu Madryt. On znów jest galaktyczny. "Może przełamać klątwę"
pressinphoto / pressfocus
Piotrek - Przyborowski
Piotrek Przyborowski13 Feb · 12:11
Brazylia na mistrzostwo świata czeka już ponad dwie dekady, a na zdobywcę Złotej Piłki 15 lat. Być może zawodnikiem, który odmieni ten stan rzeczy, będzie Vinicius Junior. Napastnik Realu Madryt wreszcie odzyskuje wielką formę i jest na dobrej drodze ku temu, by na stałe być prawdziwym liderem “Królewskich” i “Canarinhos”.
Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że ciężko będzie odzyskać dawnego Viniciusa. Tego, który w minionych dwóch sezonach dał “Królewskim” dwukrotnie ponad 20 goli i znacząco przyczynił się w 2022 roku do kolejnego triumfu w Lidze Mistrzów. Jesienią forma Brazylijczyka zjechała mocno w dół, a problemy zdrowotne przeszkodziły mu w rozwinięciu skrzydeł. Kibice Realu Madryt zaczęli mieć poważne obawy co do tego, czy w najbliższych miesiącach (a może i kiedykolwiek?) zobaczą najlepszą wersję “Viniego”. 23-latek powrócił jednak w wielkim stylu 14 stycznia w El Clasico, będącym finałem Superpucharu Hiszpanii. Brazylijczyk niemal w pojedynkę pokonał Barcelonę, notując perfekcyjne zawody i już na przerwę schodząc z hattrickiem. To właśnie w tym meczu doskonale widać było, jak Viniciusowi brakowało tej wielkiej piłki. Trzy gole nie tylko znacząco przyczyniły się do triumfu 4:1 “Los Blancos”, ale też pokazały, że “Vini” wciąż ma to coś.
Dalsza część tekstu pod wideo
Vinicius celebrujący gola
Cesar Cebolla / pressfocus

Rozwiązał dwa problemy

Jesienią wyraźnie było widać, że Viniciusowi sporo brakuje do formy z poprzednich rozgrywek. Na pewno nie sprzyjało mu zdrowie, znaczącą część pierwszej rundy obecnego sezonu stracił ze względu na problemy mięśniowe. W takim klubie jak Real Madryt nie zawsze jest miejsce na sentymenty, dlatego Brazylijczyka spotkała wówczas dość spora krytyka. Doszło nawet do momentu, że to Jude Bellingham, który przecież dopiero dołączył do Realu, niemal z miejsca przejął rolę lidera zespołu. W tym wszystkim chodziło po prostu o to, że “Vini” nie dawał drużynie maksimum swoich możliwości.
- Kontuzja mięśnia dwugłowego na pewno wpłynęła na jego spadek formy. Do tego doszedł też system i plan gry, które również niezbyt mu sprzyjały. Przy ustawieniu 1-4-3-3 “Vini” mógł rozpoczynać mecze na lewej flance i wchodzić po przekątnej, ciesząc się kolejnymi metrami sprintów. Natomiast przy grze systemem 1-4-3-1-2 nie ma tej przestrzeni na bieganie. Taki układ przynosi dużo korzyści Bellinghamowi, ale z kolei Viniciusowi już szkodzi - mówi nam Sergio Lopez de Vicente, madrycki dziennikarz Diario AS.
Sekret powrotu do formy Viniciusa leży w rozwiązaniu tych dwóch problemów. Po pierwsze, na początku tego roku gwiazdor “Los Blancos” pozbył się wszelkich problemów zdrowotnych i mógł wrócić do pracy z zespołem na pełnych obrotach. Do tego wszystkiego Carlo Ancelotti wreszcie znalazł sposób na skuteczne wykorzystanie możliwości Brazylijczyka w systemie z dwoma środkowymi napastnikami. Wcześniej “Vini” miał nawyk schodzenia na skrzydło, ale w meczu z Barceloną odkrył, że dużo więcej może dać mu wbieganie między bocznych defensorów i stoperów. To również dzięki temu ma teraz szansę być najlepszą wersją siebie.
- Vinicius to zawodnik, który charakteryzuje się szybkością i taką swoją boiskową wybuchowością. Jeśli mecze nie sprzyjają mu w wyeksponowaniu tych cech, trudno jest mu się wyróżnić. W tej chwili prawdą jest, że wygląda na znacznie bardziej wyluzowanego na boisku, a to wszystko wynika też z faktu, że nie wymaga się od niego aż tak wielu goli, ponieważ świetne występy na przestrzeni całego sezonu notuje Jude Bellingham - uważa w rozmowie z nami Pascual Ruiz Arnal z dziennika Marca.
jude bellingham i vinicius junior, real madryt vs girona,
Irina R Hipolito / pressfocus

Nie taka chłodniejsza głowa

Bellingham do La Ligi wszedł z drzwiami, a przede wszystkim dał fanom “Królewskim” taką czystą radość. W przypadku Viniciusa często wyglądało to inaczej, bo Brazylijczyk oprócz świetnych występów był też dostawcą sporych kontrowersji. Prowokacje wobec rywali na boisku i kibiców drużyn przeciwnych stanowiły w jego przypadku niemal codzienność. “Vini” często dawał się w dość łatwy sposób zagotować na boisku, co na pewno nie miało dobrego wpływu na jego formę. I właściwie aż do niedawnych Derbów Madrytu wydawało się, że Brazylijczyk wreszcie się zmienił. No nie do końca.
- Vinicius w pewnym momencie publicznie stwierdził, że ma pewne problemy z zachowaniem się na boisku. Nie sądzę jednak, aby można było powiedzieć, że je poprawił, ponieważ choćby w ostatnim meczu Pucharu Króla przeciwko Atletico znów pokazał kilka dość brzydkich gestów. Nazwał Diego Simeone “beksą”, nieustannie prowokował też zawodników i kibiców “Rojiblancos”. Przed Brazylijczykiem jeszcze długa droga, aby stać się zawodnikiem, którym chce być - uważa Ruiz Arnal.
Brazylijczyka poniekąd dotyka ten sam problem co inne wielkie gwiazdy. Fakt, że śledzi go tak wiele kamer, oznacza, że wszystko, co zrobi lub powie, od razu zostaje wyolbrzymione. “Vini” jako latynos jest po prostu temperamenty i być może zmiana jego nastawienia mentalnego wcale nie byłaby aż dobra dla całokształtu tej postaci. Rzeczywiście, jesienią coraz częściej sam szukał problemów, ale mimo ostatnich ekscesów z meczu z Atletico, wydaje się jednak, że powoli sam zaczyna dążyć do poprawy.
- Ta zmiana mentalna bez wątpienia jest kluczowa. Vinicius zaczyna uświadamiać sobie, jakie popełnił błędy i próbuje to naprawić. To z pewnością jest dla niego trudne, ale ważne, że zdaje sobie z tego sprawę i myślę, że otwiera się na bardzo istotną przemianę, dzięki czemu może być przykładem dla innych. Byłoby dobrze, gdyby w razie kolejnych zajść na boisku, był sam w stanie przeprosić swojego rywala lub okazać w jakikolwiek inny sposób, że zdał sobie sprawę ze swojego zachowania. Byłby to po prostu dobry przykład dla młodzieży - uważa Lopez de Vicente.

Galaktyczne miesiące

Lider danego zespołu powinien być przykładem dla innych. Pytanie tylko, czy w chwili obecnej Vinicius w istocie tym liderem jest. Jeśli chodzi o wyczyny boiskowe, na pewno coraz bliżej mu do takiego statusu. Od momentu pokonania Barcelony w meczu o Superpuchar Hiszpanii Brazylijczyk zanotował w lidze po trzy gole i asysty. Jego występ w ostatnim meczu z Gironą (4:0) był po prostu galaktyczny - “Vini” otworzył bowiem wynik tego hitowego starcia, a potem dołożył jeszcze dwie asysty. Brazylijczyk to wciąż jednak stosunkowo młody zawodnik i choć pod względem piłkarskim rzeczywiście stanowi nieodłączny element układanki Ancelottiego, tak funkcja przywódcy całego zespołu to kwestia, która wciąż stoi pod znakiem zapytania.
- Ciężko stać się liderem takich ekip jak Real Madryt czy reprezentacja Brazylii, ponieważ w obu tych drużynach jest wielu światowej klasy zawodników. Vinicius nie jest jakimś bramkostrzelnym piłkarzem, w ostatnich dwóch sezonach notował niezłe statystyki, ale reszta jego lat na profesjonalnym poziomie była raczej dyskretna. Oczywiście “Vini” na boisku jest jednym z filarów swoich zespołów, zawsze zachęca kolegów do walki i nigdy się nie poddaje. Musi jednak popracować nad tym, by ten jego głos na boisku rzeczywiście był słyszalny - uważa Ruiz Arnal.
Z jednej strony rzeczywiście ostatnie kłótnie z Simeone i resztą przedstawicieli Atletico koniec końców na nic ani Viniciusowi, ani też Realowi się nie przydały. Patrząc jednak na to z nieco innej perspektywy, taka boiskowa zadziorność czasem może okazać się kluczowa dla zmotywowania swoich kolegów. A zagrzewanie do boju jest jednym z podstawowych zadań piłkarza, który pragnie doprowadzić do stanu, w którym reszta zechce pójść za nim w ogień.
- Vinicius jest na pewno na dobrej drodze ku temu. Choć w obecnym sezonie jego plany mocno pokrzyżowały problemy zdrowotne, na pewno robi dużo, by stać się takim liderem z krwi i kości. Myślę, że jest bardzo zmotywowany tymi najlepszymi meczami i to będzie pięć miesięcy, podczas których obejrzymy Viniciusa w wersji “galactico”. Ba! Jestem wręcz o tym przekonany - dodaje z kolei Lopez de Vicente.

Przełamie klątwę?

Sam 23-latek ostatnio bez ogródek stwierdził: “Nie jestem święty. Chcę być lepszy”. I chyba ta arogancja, tudzież pewność siebie, jest składową jego uroku. Reprezentant “Canarinhos” chce sięgać po kolejne najcenniejsze trofea zarówno z Realem, jak i z drużyną narodową. Dąży przy tym do tego, by samemu również być zapamiętanym jako ten najważniejszy czynnik tych sukcesów. Jego cel dalekosiężny może stanowić nawet sama Złota Piłka.
- Uważam, że jednak nigdy po nią nie sięgnie. Do tej pory miał tak naprawdę tylko jeden świetny sezon w Realu. W rzeczywistości to Jude Bellingham został już ogłoszony nową gwiazdą “Królewskich”. Aby Brazylijczyk mógł być rozważany w gronie kandydatów do tej nagrody, musiałby sięgnąć po jakiś tytuł ze swoją reprezentacją i do tego co najmniej wyrównać swoje statystyki z sezonu 2021/2022 - twierdzi Ruiz Arnal.
Vinicius Junior (Real) w meczu z Almerią
pressinphoto / pressfocus
Ostatni Brazylijczyk uhonorowany tą nagrodą, to Kaka w 2007 roku. Trzeba jednak mieć na uwadze, że wówczas był on zdecydowanie najlepszym zawodnikiem Serie A i liderem Milanu, który wygrał wówczas Ligę Mistrzów. Do tego wszystkiego powszechnie jest uznawany za jednego z najlepszych zawodników tej naprawdę niezwykłej generacji brazylijskich piłkarzy. Paradoksalnie jednak Viniciusa nie dzieli aż tak wiele od podobnego statusu.
- Jeśli Vinicius chce zacząć się liczyć w walce o Złotą Piłkę, ma tak naprawdę bardzo mały krok do pokonania. Może to być jakieś trofeum z reprezentacją Brazylii lub triumf w Lidze Mistrzów z Realem, do którego przyczyniłby się w takim stopniu jak np. Karim Benzema w 2022 roku. Takie osiągnięcie mogłoby go wynieść na wyżyny. Jeśli uda mu się dokonać czegoś podobnego, będzie więcej niż poważnym kandydatem - podsumowuje Lopez de Vicente.

Przeczytaj również