"Oni bardziej zasługują na mistrza". Były piłkarz Jagiellonii i Śląska bez wątpliwości [NASZ WYWIAD]

"Oni bardziej zasługują na mistrza". Były piłkarz Jagiellonii i Śląska bez wątpliwości [NASZ WYWIAD]
pressfocus/własne
Radosław  - Przybysz
Radosław Przybysz24 May · 08:00
Marek Wasiluk nie był wybitnym piłkarzem, co sam przyznaje. Dziś jest jednak znakomitym ekspertem telewizyjnym w Viaplay i TVP Sport i trenerem drużyny do lat 19 Jagiellonii Białystok. 12 lat temu zdobył jedyne w karierze mistrzostwo Polski w barwach Śląska Wrocław, ale jako kibic "Jagi" od dziecka to za nią będzie trzymał kciuki w sobotę. W rozmowie z Meczykami wskazuje atuty obu drużyn i zdradza, czym jest "białostocka klasyfikacja kanadyjska".
RADOSŁAW PRZYBYSZ: Jak wspominasz mistrzostwo sprzed 12 lat i okoliczności w jakich zostało zdobyte?
Dalsza część tekstu pod wideo
MAREK WASILUK: Tamte okoliczności bardzo mi przypominają to, co teraz dzieje się w Śląsku. Wtedy mieliśmy może szerszą i bardziej wyrównaną kadrę, ale przebieg rundy wiosennej był bardzo podobny. Na początku niezłe granie i słabe wyniki, potem bardzo przeciętne wyniki, a na końcu trzy zwycięstwa z rzędu i wygranie ligi. Też byliśmy mistrzem ze słabą średnią punktów, bo poniżej dwóch na mecz i też wykorzystaliśmy słabość innych. Nie byliśmy może wielką drużyną piłkarsko, ale silną mentalnie, od strony szatni. Było w niej dużo fajnych ludzi. Różnica jest taka, że wtedy do ostatniej kolejki wszystko zależało od nas, a teraz Śląsk musi liczyć na potknięcie "Jagi", na co ja osobiście bym nie liczył.
Którzy piłkarze tamtego Śląska byli najważniejsi, a którzy są najważniejsi teraz?
Już zaczynając od bramki, Marian Kelemen był dla nas absolutnie kluczową postacią i było wiele takich spotkań, gdzie przy 0:0 bronił w niesamowity sposób, trzymał nas przy życiu i potem się okazywało, że potrafiliśmy takie mecze wygrywać. Takim przełomowym spotkaniem była wygrana 1:0 u siebie z GKS-em Bełchatów po karnym Diaza w końcówce, a wcześniej Bełchatów nie strzelił karnego i generalnie miał mnóstwo sytuacji. To był taki mecz, którego nie mieliśmy prawa wygrać. Porównanie Mariana z Rafałem Leszczyńskim ma sens, bo Rafał też Śląskowi wyratował w tym sezonie sporo sytuacji.
Idąc dalej, czy można porównać Erika Exposito z Sebastianem Milą? Pewnie tak, z postury trochę inni, ale obaj to liderzy pełną gębą z dobrą lewą nogą i ogromnym wpływem na drużynę. Dzisiaj dla mnie też Yehor Matsenko jest taką postacią, po której w każdym jej zagraniu i ruchu widać, że mu bardzo na tym mistrzostwie zależy. My też mieliśmy takich ludzi. Najlepszym przykładem był Darek Sztylka, który był nieformalnym kapitanem, a formalnie zastępcą Mili. W pewnym momencie oddał Sebastianowi opaskę, ale mentalnie był największą "wrocławską siłą" tej szatni. Graliśmy innym systemem, więc ciężko porównywać. Wydaje mi się, że mentalnie tamta drużyna była jeszcze silniejsza i bardziej charakterna niż ta obecna, bo było w niej też dużo więcej Polaków. To była duża przyjemność być w tamtej szatni.
Marek Wasiluk w 2012 roku w barwach Śląska
LUKASZ LASKOWSKI / PRESSFOCUS / pressfocus
W Jacku Magierze jest coś z Oresta Lenczyka?
Nie pracowałem z trenerem Magierą, więc ciężko mi powiedzieć, ale patrząc z perspektywy ekranu, chyba trener Magiera po powrocie do Śląska stał się bardziej spokojny, bardziej wyluzowany i zdystansowany do tego, co się dzieje wokół. Trener Lenczyk też był taką postacią, która już tak dużo w piłce widziała, że dużo rzeczy przewidywał zanim one się wydarzyły. Wydaje się, że trener Magiera również w ostatnich latach nabrał dużo tego sznytu.
W Jagiellonii spędziłeś lata 2014-18. Kiedy było najbliżej mistrzostwa?
Zdecydowanie w sezonie 2016/17. W ostatnim meczu wjechała zaplanowana akcja z serpentynami. Legia w ostatniej kolejce zremisowała 0:0 z Lechią Gdańsk i czekała przez 10 minut aż zakończy się nasz mecz z Lechem Poznań. A my mieliśmy te 10 minut, by rozstrzygnąć go na naszą korzyść. Przegrywaliśmy już 0:2, doszliśmy na 2:2, a w samej końcówce Piotrek Tomasik miał na nodze taki strzał na wagę mistrzostwa, jeszcze ktoś mógł go przeciąć, ale piłka przeszła obok słupka. Tamta drużyna miała niesamowity charakter pod względem wygrywania trudnych meczów, ale tym razem się nie udało. (Co ciekawe, tamtą Jagiellonię prowadził obecny selekcjoner Michał Probierz, a grali w niej obecni reprezentanci Polski, Przemysław Frankowski i Karol Świderski - przyp. red.).
Marek Wasiluk w 2016 roku w barwach Jagiellonii
Michal Kosc / pressfocus
A dzisiaj który klub albo które miasto bardziej potrzebuje tego tytułu?
Na pewno nikt nie zakładał, nawet nie marzył o tym, że na koniec sezonu będzie w tym miejscu. Jagiellonia nigdy nie była mistrzem Polski, a dla Śląska to mistrzostwo sprzed 12 lat jest jeszcze, mimo wszystko, dość świeżą sprawą. Umówmy się, to nie są kluby, które co rok będą grały o tytuł. Minęło 12 lat, ale pewnie wszyscy, którzy wtedy chodzili na mecze, nadal na nie chodzą i pamiętają jak tamten sezon wyglądał. W Jagiellonii wszyscy cały czas czekają, więc dla całej społeczności, dla miasta to byłoby spełnienie najskrytszych marzeń, o których przed sezonem nawet nikt nie mówił. Myślę więc, że Jagiellonia bardziej tego tytułu potrzebuje i bardziej na niego zasługuje. Byłoby to ogromne rozczarowanie, gdyby się nie udało po takim świetnym sezonie.
Bez których piłkarzy Jagiellonia by nie była tu, gdzie jest?
Tak naprawdę wszyscy zawodnicy mocno się rozwinęli i to jest najlepszą wizytówką pracy sztabu. Gdy dzisiaj myślę o składzie Jagiellonii, to jedyną niewiadomą na przestrzeni sezonu było: Naranjo czy Hansen na lewym skrzydle. Reszta jedenastki jest bardzo czytelna i dobrze znana. Nie pokuszę się o wskazanie jednego, ale wystarczy spojrzeć, jak dobrze Nguiamba w wybranych meczach zastępował Romanczuka. Jaką jakość dają wszyscy wchodzący z ławki, Kubicki, Haliti, gdy musiał wskoczyć za Diegueza. Ta kadra jest mocna nie tym, że to byli jacyś świetni zawodnicy przed sezonem, tylko tym, jak świetnie są prowadzeni, jak są rozwijani. Nikt, kto tu wchodzi, nie ma spadku formy.
Patrząc na liczby, to Imaz ma świetne, podobnie Marczuk, Nene, Pululu. Śmiejemy się, że w podlaskiej klasyfikacji kanadyjskiej Taras Romanczuk ma już 17 punktów - pięć asyst i 12 kartek. Każdy dołożył swoją cegiełkę. Patrząc z perspektywy człowieka, który chodził na Jagiellonię od czwartego roku życia, życzę tego tytułu wszystkim, ale ikonami tego triumfu będą bez wątpienia Taras i Jesus Imaz. Oni są w klubie najdłużej i zrobili dla niego niesamowicie dużo. Do tego Rafał Grzyb, który jest już w Jagiellonii kilkanaście lat i też jest legendą tego klubu.
Tylko dlaczego Jagiellonia zagrała tak spokojnie z Piastem, zwłaszcza w pierwszej połowie meczu? Dlaczego utrudniła sobie sytuację tylko remisując w Gliwicach? A co, gdyby gol Imaza nie padł w końcówce? Oddałaby losy tytułu w ręcę Śląska.
Wiedzieli, że Piast bardzo dobrze podchodzi do pressingu, szczególnie gdy Jagiellonia gra krótko od bramki. To było widoczne już w pierwszym meczu jesienią (0:0). Piast podchodził na dużym ryzyku, jeden na jeden. To sprawiło, że Jagiellonia sama nie chciała podejmować ryzyka wiedząc, że remis jest gwarantem pierwszego miejsca po 33 kolejkach. Uważam, że zagrali ten mecz mimo wszystko bardzo rozsądnie. Może nie aż tak ofensywnie, trochę mniej kreowali, ale ja nie mam z tym problemu. To też jest moc tej drużyny, bo nawet po takim rzadko spotykanym golu umieli zareagować, mając w sobie jakość i spokój, nie czując paniki. Ja to doceniam. Generalnie uważam, że drużyny w Polsce powinny się też uczyć spokoju, cierpliwości, przetrwania trudnych momentów. Nie zawsze trzeba wygrać jeden mecz, żeby wygrać tytuł. Szacunek za to, że potrafili w odpowiednim momencie zdiagnozować, czego wymaga sytuacja.
Kto zajdzie dalej w europejskich pucharach? Pragmatyczny Śląsk bez Erika Exposito czy proaktywna Jagiellonia?
Najwięcej zależy od losowania. Ktokolwiek zostanie mistrzem, będzie miał pewnie trudne losowanie w eliminacjach Ligi Mistrzów, ale wystarczy przejść jedną rundę, żeby już mieć pewną fazę grupową Ligi Konferencji. A to już jest duży bonus. I teraz pytanie, czy łatwiej będzie Jagiellonii ze stylu ofensywnego przejść na trochę bardziej defensywny? Widzieliśmy w Gliwicach, że nie jest to jakiś duży problem, bo Piast dużego zagrożenia nie stwarzał. A czy Śląsk, który gra nieźle defensywnie, ale nie jest najlepszy w kreowaniu, jak trafi drużynę słabszą, to będzie w stanie kreować na jej połowie dużą liczbę ataków? Niekoniecznie.
Więc w teorii drużyną lepiej przygotowaną do tego, żeby być wielowymiarową, na dziś jest Jagiellonia. Ale to dyskusja na razie pisana palcem po wodzie. Nie wiemy, na kogo trafią, a pierwiastek szczęścia jest w tym wszystkim bardzo ważny. Tak naprawdę z grona pucharowiczów drużyną najlepszą i najbardziej doświadczoną w Europie jest Legia Warszawa - to żadna tajemnica. Oni po prostu wiedzą jak to się robi, więc to jest największa nadzieja na grę polskich drużyn w fazie grupowej europejskich pucharów.
Dokończ zdanie. Jagiellonia zasłużyła na mistrzostwo, bo…
Przez cały sezon była drużyną najlepiej grającą w piłkę.
Śląsk zasłużył na mistrzostwo, bo…
Był drużyną dobrze zorganizowaną, grającą na miarę swojego potencjału... chyba.
Na koniec jeszcze temat niezwiązany z walką o mistrzostwo. Powrót Marka Papszuna do Rakowa. Czy cię to zaskoczyło i czy to uczyni z Rakowa głównego kandydata do mistrzostwa w przyszłym sezonie?
Oj, tak daleko bym nie szedł. Widzieliśmy jak dobrze wyglądała długofalowa praca trenera Papszuna i teraz jest zagadką, czy ten miniony rok da się szybko "odkręcić" i wrócić na dawne tory. Ja myślę, że to może być trochę dłuższa misja, że w tym pierwszym sezonie wcale nie będzie tak łatwo i trzeba to zrozumieć. Trener będzie trochę gonił swoją legendę. Na krajowym podwórku osiągnął wszystko i żeby ją wypełnić, będzie musiał awansować do europejskich pucharów. A to zawsze niebezpieczny temat w przypadku polskich klubów. Na pewno z jego perspektywy będzie to ciekawe przeżycie.
Nie chcę powiedzieć, że dużo ryzykuje, ale ten pomnik, który już stoi, będzie budował jakby na nowo, a niepowodzenie może go trochę przykruszyć. Myślę, że właściciel doszedł do wniosku, że lepiej mieć jednego człowieka, który będzie odpowiadał za całą stronę sportową niż cały dział. Tak to rozumiem i myślę, że to rozsądne rozwiązanie. Poprzednią pracą w Rakowie udowodnił, że jak komuś dawać taką władzę i takie zaufanie, to właśnie jemu. Teraz przed nim wyzwanie, by w miarę szybko to poukładać, bo każdy będzie oczekiwał natychmiastowych efektów.

Przeczytaj również