To najlepszy kandydat do zastąpienia Iordanescu w Legii? "Duże doświadczenie w topowej lidze"
Po kolejnej porażce Legii Warszawa posada Edwarda Iordanescu zawisła na włosku. Rumun sam coraz mocniej wątpi w sens dalszej pracy z "Wojskowymi", a najnowsze informacje Przeglądu Sportowego mówią nawet, ze rozstanie jest już pewne. My przyglądamy się zatem powoli ciekawym kandydatom do jego zastąpienia.
Zależało nam na trenerach jakkolwiek realnych, ale też logicznych, a nie tylko uznanych ze względu na głośne nazwisko. Zabrakło też Paulo Bento. Portugalczyk nie pracował w klubie od 2018 roku, a ostatnim, jaki prowadził dłużej niż dwa lata, był... Sporting i to w 2009 roku. Bento może być więc świetnym selekcjonerem, nie dziwiło, kiedy wciąż pojawiał się na liście potencjalnych trenerów reprezentacji Polski, ale podejmowanie decyzji i granie co trzy dni to zupełnie inna para kaloszy.
Na ostatniej prostej skreślono również Marka van Bommela i Gerardo Seoane. Chociaż ich ostatnie wyniki nie należą do najlepszych, to wątpliwe, aby mieli ochotę wykonać krok w tył i zejść na poziom Ekstraklasy. Holender celuje pewnie w pracę w swoim regionie, natomiast Szwajcar ma bardzo mocną pozycję w ojczyźnie, a i w Niemczech kilka klubów się na niego obejrzy. Po tych eliminacjach zostało siedem nazwisk.
Markus Gisdol
Niemiecki szkoleniowiec z dużym doświadczeniem na poziomie Bundesligi i to zdobytym nie tak dawno temu. Jeszcze w 2021 roku Gisdol odpowiadał za wyniki FC Koeln, zaś wcześniej HSV oraz Hoffenheim. W tym ostatnim klubie wywalczył między innymi ćwierćfinał Pucharu Niemiec, a nade wszystko w niewiarygodnym stylu utrzymał się w lidze w sezonie 2012/13. Przejął zespół na 17. miejscu w tabeli, w ostatniej kolejce pokonał Borussię (2:1), a następnie w barażach okazał się lepszy od 1. FC Kaiserslautern (5:2 w dwumeczu).
Gisdola chwali się za ofensywny, szalony wręcz styl gry. W rozgrywkach 2013/14 jego Hoffenheim zdobył 72 bramki i straciło aż 70 - miało więc trzecią najlepszą ofensywę w kraju i drugą najgorszą defensywę. Warto przy tym zwrócić uwagę, że Niemiec większość swoich rodzimych drużyn prowadził niespełna dwa lata. Wynik ten przebił jedynie w Hoffenheim.
Po wyjeździe z ojczyzny trener próbował podbić Rosję oraz Turcję, ale jego kadencje w Lokomotiwie, Samsunsporze oraz Kayserisporze trudno uznać za jakkolwiek udane. Ostatnia z drużyn podziękowała mu na początku października - w ośmiu spotkaniach zespół pięciokrotnie zremisował i trzykrotnie schodził na tarczy. Ponadto, 56-latek nie daje gwarancji udanego łączenia ligi i pucharów. Taki test miał tylko raz, oblał go. Jako trener Lokomotiwu przegrał w grupie Ligi Europy 2021/22 z Marsylią i Lazio, a z Galatą przegrał i zremisował. Odchodząc, zostawił ekipę ze stolicy na szóstej pozycji w lidze rosyjskiej. Mogłoby być lepiej, ale Gisdol nie chciał tam pracować.
Slaven Bilić
Komuś może się wydawać, że Chorwat nawet na propozycję z Polski nie spojrzy, ale jego kariera szkoleniowa znalazła się na pewnym zakręcie. Bilić nie pracuje od 14 miesięcy, a wyniki w trzech ostatnich zespołach nie rzucają na kolana. Inna sprawa, że 57-latek raczej nie narzeka na pusty portfel, bo angaże w BJ Guoan, Watfordzie i Al-Fateh skutecznie go przed tym uchroniły. Pytanie więc, czy Bilić ma w sobie chęć na to, aby spróbować sił w drużynie próbującej znaleźć swoje miejsce na arenie międzynarodowej.
W tej kwestii Chorwat lata temu pokazał się z dobrej strony. W Lidze Europy 2014/15 prowadził Besiktas, który w grupie nie przegrał meczu (rywalami były Asteras, Tottenham, Partizan), a w fazie play-off rozprawił się z Liverpoolem Brendana Rodgersa (2:2 w dwumeczu, awans po rzutach karnych). W tym samym sezonie Besiktas uplasował się na trzecim miejscu w lidze tureckiej. Później tak dobrze nie było, bo podejście do Ligi Europy 2016/17, wówczas już w barwach West Hamu, okazało się katastrofą. W ostatniej rundzie eliminacji Anglicy przegrali z Astrą Giurgiu (1:2 w dwumeczu). Do drużyn Premier League przylgnęła wówczas łatka zespołów bagatelizujących drugo- i trzeciorzędne rozgrywki UEFA, którą udało się oderwać stosunkowo niedawno.
Bilić ma więc swoje mankamenty, jego ostatnim dużym sukcesem był awans z Championship z WBA 2019/20, a do tego szybko zmienia miejsca pracy, jednak jest coś pociągającego w trenerze z równą setką meczów w Premier League. Takiego wyniku nie da się osiągnąć przypadkowo.
Henrik Rydstroem
Jeszcze kilka tygodni temu Szwed odpowiadał za wyniki Malmoe, ale porażka w eliminacjach do Ligi Mistrzów z Kopenhagą (0:5 w dwumeczu) oraz wpadka w fazie ligowej Ligi Europy z Łudogorcem (1:2), wyczerpały cierpliwość włodarzy klubu. Rydstroem stracił pracę po niespełna trzech latach na stanowisku, a do całego obrazu kadencji trudno podejść w jednoznaczny sposób. 49-latek zdobył Puchar i dwa mistrzostwa Szwecji, ale w zakończonym niedawno sezonie nie tylko nie powtórzył sukcesu, a nawet wypadł poza TOP3. To Malmoe przydarzyło się tylko raz w ostatnich dziesięciu latach.
W kwestii europejskich pucharów Rydstroem wypada przyzwoicie. Łączenie tych rozgrywek przez zespoły ze Skandynawii jest specyficzne, ale warto dostrzec, że w sezonie Ligi Europy 2024/25 Malmoe udało się zremisować z Galatasaray (2:2) i Slavią Praga (2:2) oraz pokonać Karabach (2:1), wobec czego zespół uplasował się na 31. pozycji. Szweda trudno traktować jako najbardziej elektryzującego kandydata, lecz nie zdziwimy się, jeśli figuruje na listach kilku klubów.
Joseph Oosting
Holender przez wiele lat znajdował się na uboczu. Pracował z młodzieżą, był asystentem, odpowiadał za wyniki drużyn z trzeciej i czwartej ligi. W 2019 roku okazjonalnie przejął Vitesse i poszło mu bardzo dobrze (trzy wygrane i remis), ale ta chwilowa kadencja nie przerodziła się w dłuższą. Na uznanie Oosting musiał poczekać do 2021 roku i posady w Waalwijk, gdzie spędził dwa sezony. W tym czasie RKC nie miało żadnych problemów z utrzymaniem, a wręcz otarło się o najlepszą ósemkę tabeli. W rozgrywkach 2022/23 cel ten był na wyciągnięcie ręki, ale w ostatnich sześciu meczach zespół przegrał aż pięć razy i stracił szansę na walkę o europejskie puchary. Mimo tego Oosting zaliczył awans.
Szkoleniowca przejęło Twente, wówczas piąta siła ligi holenderskiej. Oosting przebił się przez dwie rundy eliminacji Ligi Konferencji, ale na ostatnim etapie został zdemolowany przez Fenerbahce (1:6 w dwumeczu). W Eredivisie Twente wiodło się lepiej - trzecie miejsce przyjęto jako bardzo duży sukces, wobec czego szkoleniowiec był nominowany do nagrody dla Trenera Sezonu, mógł kontynuować swój projekt. Wygasł on jednak już w kolejnym sezonie, który okazał się sporym rozczarowaniem dla włodarzy z Enschede. Bo chociaż "The Tukkers" bardzo dobrze poradzili sobie w Lidze Europy (zwycięstwa z Besiktasem, Malmoe, remisy z Manchesterem United, Fenerbahce, OGC Nice), to wszystko zaczęło się piramidalnie psuć w drugiej części rozgrywek.
W lutym 2025 podopieczni Oostinga przegrali z Bodo/Glimt w play-offach (4:6 w dwumeczu), ale nie Liga Europy była najważniejsza. Kluczowe dla rozstania z 53-latkiem wydają się wyniki w Eredivisie. W niej bowiem Twente rozegrało 17 meczów od marca i wygrało raptem pięć. W konsekwencji wypadło z czołówki tabeli, nie dostało się do Ligi Konferencji, a w nowy sezon weszło z trzema porażkami w czterech spotkaniach. Tym samym w sierpniu Holender został zwolniony, a jego miejsce zajął dobrze znany John van den Brom.
Nenad Bjelica
Przypadek podobny do Bento, z tą jednak różnicą, że Bjelica to trener klubowy, a nie reprezentacyjny. Kadry nie prowadził żadnej, natomiast doświadczenie w pracy codziennej ma gigantyczne. Mowa przecież o dwóch kadencjach w Dinamie Zagrzeb, dwóch latach w Lechu Poznań i Osijeku, epizodach w Trabzonsporze i Unionie Berlin. Sukcesów też nie brakowało, bo jak inaczej określić dwa mistrzostwa Chorwacji, Puchar, Superpuchar, a do tego wicemistrzostwo z Osijekiem. Na dobrą sprawę, gdy Bjelica znów zaczął osiągać sukcesy w ojczyźnie, a następnie otrzymał angaż w Bundeslidze, wydawało się, że na powrót do Polski nie ma już najmniejszych szans. Ostatecznie tylko się wydawało.
Druga kadencja w Dinamie okazała się niepowodzeniem, a przynajmniej tak uznali działacze, którzy nie dali 54-latkowi szansy na odwrócenie sytuacji w lidze. W Europie, a konkretnie w Lidze Mistrzów, Chorwaci radzili sobie nieźle - wygrali ze Slovanem, zatrzymali AS Monaco i Celtic, przegrali z BVB. Na swoim podwórku musieli jednak uznać wyższość aż trzech zespołów, a trzy kolejne zabierały im punkty. Nie byli to przy tym wyłącznie ligowi potentaci, ale też ekipy pokroju HNK Gorica i NK Istra. Tym samym Bjelica wyleciał z klubu w grudniu 2024 roku i od tamtej pory nie prowadził żadnej drużyny. Jego obowiązki w Dinamie przejął Fabio Cannavaro, następnie Sandro Perković, a następnie Mario Kovacević. Dopiero ostatni z nich wydaje się trafionym wyborem.
Johannes Thorup
Najmłodszy szkoleniowiec w całym zestawieniu, który ma przed sobą jeszcze mnóstwo czasu na wykazanie się. Co więcej, Thorupowi niejako już udało się to osiągnąć w Nordsjaelland, które było przepustką do angażu w Norwich City. W ojczystej Danii do samego końca walczył z Kopenhagą o mistrzostwo kraju, dotarł również do półfinału Pucharu. W następnym sezonie w imponującym stylu wprowadził zespół do Ligi Konferencji (6:0 w dwumeczu z Partizanem), gdzie udało mu się zmasakrować Fenerbahce (6:1) i Łudogorca (7:1), ale wpadka ze Spartakiem Trnawa (1:1) przekreśliła szanse na awans z grupy. Jednocześnie Nordsjaelland wciąż dobrze wyglądało w swojej lidze, uplasowało się na czwartej pozycji. Nikt o zwolnieniu Thorupa nie myślał, ale, jako się rzekło, wpadł on w oko "Kanarkom".
Norwich City zasadzało się od dłuższego czasu na tego szkoleniowca i gdy tylko zwolniło Davida Wagnera, zabrało się do pracy. Porozumienie wypracowano błyskawicznie, a Duńczyk w maju 2024 roku podpisał trzyletni kontrakt. Nie wypełnił go jednak nawet w połowie. Już w kwietniu następnego roku był bez pracy. W swoim jedynym sezonie na poziomie Championship nie spełnił oczekiwań klubu jo-jo, wykładając się w samej końcówce. Jeszcze po kolejce 34. "Kanarki" zajmowały dziesiątą pozycję i miały cztery punkty straty do play-offów, a po 44. były już czternaste ze stratą trzynastu "oczek". Dotąd atrakcyjnie grający zespół zupełnie się posypał, wygrał raz w dziesięciu spotkaniach. Thorupowi nie pozwolono nawet dokończyć sezonu, na finiszu zastąpił go Jack Wilshere.
Lars Friis
Duńczykowi zdecydowanie najbliżej do Polski, przynajmniej jeśli chodzi o ostatnio prowadzony zespół. Friis poprzedni sezon spędził na ławce szkoleniowej Sparty Praga, ale zajął w niej rozczarowujące czwarte miejsce w lidze, a do tego przegrał finał Pucharu. Końcówka sezonu w wykonaniu ekipy ze stolicy była słabiutka, cztery spotkania przyniosły cztery porażki. Zostało to przyjęte na tyle źle, że w dwóch wieńczących kolejkach zespół prowadził już Lubos Loucka. Czy to oznacza, że Friis trenerem jest słabym? Ano nie.
49-latek długo pracował jako asystent Briana Priske, wcześniej zaś zebrał doświadczenie w Anglii u boku Thomasa Franka i Deana Smitha. Na własną rękę zaczął pracować dopiero w 2021 roku, kiedy przejął Viborg. Szło mu tam na tyle dobrze, że niedługo później otrzymał angaż w Aalborgu. W mocniejszym zespole nie spełnił oczekiwań, co poskutkowało wyjazdem do Czech. A tam długo było naprawdę dobrze, Duńczyk wywalczył awans do Ligi Mistrzów, był niepokonany w pierwszych piętnastu spotkaniach u sterów Sparty. Kłopoty zaczęły się w listopadzie, a Friis nie był w stanie wyjść na równą prostą.