Oto rewelacja eliminacji do mundialu. Zatrzymali giganta, w składzie trzy polskie akcenty
Zatrzymali naszpikowaną gwiazdami Belgię, urwali punkt groźnej Walii, nie potknęli się na często niewygodnym terenie w Kazachstanie. Macedończycy niespodziewanie wyrastają na największą rewelację europejskich eliminacji do mistrzostw świata. Póki co są liderem swojej grupy.
Przez długie lata Macedonia uchodziła raczej za chłopca do bicia. Nie była co prawda reprezentacją z najniższej europejskiej półki, ale kolejne eliminacje do wielkich turniejów raz po raz kończyła fiaskiem. Przełom nastąpił przy okazji przesuniętego o rok EURO 2020, gdy pierwszy raz w walce o awans na turniej uchylono boczną furtkę w postaci baraży związanych z Ligą Narodów.
Niewygodni dla największych
Macedonia takiej szansy nie zmarnowała. Chociaż w grupie kwalifikacyjnej musiała uznać wyższość Polski i Austrii, niedługo później pokonała w barażach Kosowo oraz Gruzję. Brzmi jak szokująco łatwa droga na mistrzostwa Europy? Trochę tak. Ale mimo wszystko trzeba było z takiej okazji odpowiednio skorzystać. Goran Pandew i spółka zrobili to wówczas bezbłędnie.
Na samym EURO byli już tylko tłem dla silniejszych rywali. Przegrali wszystkie trzy mecze, strzelili zaledwie jednego gola. Przetarli natomiast pewien szlak, dali swoim kibicom trochę radości związanej z samą obecnością na turnieju tej rangi. To napędziło ich potem w walce o katarski mundial. W grupie potrafili ograć Niemców na wyjeździe, a w półfinałowym barażu pokonać Włochów. Dopiero na ostatniej prostej zatrzyj zatrzymała ich Portugalia.
Stało się wówczas jasne, że z “Czerwonymi Lwami” musi liczyć się po prostu każdy, bo to ekipa, która jest stanie napsuć dużo krwi nawet europejskim gigantom. Pokazały to też eliminacje do EURO 2024. Macedończycy trafili najtrudniej jak mogli. Do grupy z Anglią, Włochami i Ukrainą. I choć ostatecznie po zdobyciu siedmiu punktów musieli oglądać ich plecy, to po drodze sprawili kilka niespodzianek. W Skopje zremisowali i z Italią, i z “Synami Albionu”, a więc jeszcze w tamtym momencie mistrzami oraz wicemistrzami Starego Kontynentu.
Ruszyli po mundial
Wówczas, co tu ukrywać, już samo losowanie ograniczyło szansę Macedończyków do niemal do zera. Optymizmem na Bałkanach zdecydowanie bardziej powiało natomiast, gdy w końcu wyłoniono skład grup w eliminacjach do przyszłorocznych mistrzostw świata. Tym razem los skojarzył “Czerwone Lwy” z Belgią, Walią, Kazachstanem oraz Liechtensteinem.
Solidne przetarcie przed startem kwalifikacji Macedończycy zaliczyli w Lidze Narodów. W swojej grupie z Dywizji C zdobyli aż 16 punktów w sześciu meczach. Wyraźnie wyprzedzili Armenię, Wyspy Owcze i Łotwę. Awansowali szczebel wyżej, przećwiczyli pewne schematy, rozgrzali się przed rywalizacją z bardziej wymagającymi przeciwnikami. I w końcu ruszyli do ataku. Cel? Wywalczyć w eliminacjach przynajmniej drugą lokatę, która gwarantuje baraże.
Na starcie trzeba było uniknąć wpadki, bo za takową na pewno uchodziłaby jakakolwiek strata punktów w meczu z Liechtensteinem. Obyło się jednak bez niespodzianek. Macedończycy wygrali pewnie i wysoko (3:0), a już kilka dni później u siebie zatrzymali Walię (1:1). Tym razem nie byli faworytem, ale po ostatnim gwizdku i tak mogli być mocno rozczarowani. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry wyszli bowiem na prowadzenie, które stracili dopiero w ostatniej akcji meczu.

Jeżeli uznamy, że Macedonia mimo wszystko sprawiła wtedy małą niespodziankę, to wynik ugrany kilka miesięcy później z Belgami jest już prawdziwą sensacją. Do Skopje przyjechała reprezentacja mająca w składzie m.in. Kevina De Bruyne, Romelu Lukaku czy Jeremy’ego Doku. Ugrała tylko remis. Faworyzowani goście prowadzili bardzo długo po golu Maxima De Cuypera, ale kilka minut przed końcem spotkania fanów zgromadzonych na trybunach do euforii doprowadził Egzijan Alioski. Co ciekawe, asystował mu Darko Czurlinow, piłkarz w ostatnim sezonie wypożyczony do Jagiellonii Białystok.
Znajome nazwiska
To zresztą niejedyny polski akcent w zespole prowadzonym od sierpnia 2021 roku przez Blagoję Milevskiego. W środku pola przeciwko Belgom zagrał Jani Atanasow, obecnie zawodnik Puszczy Niepołomice, a w przeszłości także Cracovii, natomiast jednym z podstawowych skrzydłowych był gracz Piasta Gliwice, Tihomir Kostadinow.
Macedończycy napsuli więc trochę krwi faworyzowanym Belgom, a kilka dni później dorzucili do swojego dorobku jeszcze ważne zwycięstwo z Kazachstanem. Odnotujmy - na wyjeździe. Na półmetku swoich zmagań mają zatem osiem punktów, są bez porażki, a w tabeli zajmują pierwsze miejsce. O jedno oczko wyprzedzają Walię, która rozegrała tyle samo spotkań. Trzeba natomiast dodać, że Belgia ma za sobą dopiero dwa mecze. Jeśli wygra zaległe starcia, wskoczy na czoło tabeli.
Tak czy siak Macedonia jest jednak w zaskakująco dobrym położeniu. Śmiało może marzyć przynajmniej o udziale w barażach, a kto wie, może przy odrobinie szczęście włączy się do gry o bezpośredni awans? Nawet takiego scenariusza nie można dziś wykluczyć.
Na korzyść tej reprezentacji działa bez wątpienia stabilizacja. Wspomnieliśmy już, że od czterech lat Macedończyków prowadzi ten sam selekcjoner. Potrafi on odpowiednio poukładać klocki i wykorzystać mieszankę rutyny z młodością. Za największą gwiazdę “Czerwonych Lwów” trzeba uznać Eljifa Elmasa z Torino (niegdyś Napoli czy RB Lipsk), ale dużo jakości dają też bramkarz Valencii - Stole Dimitrevski, napastnik Girony - Bojan Miovski, znany m.in. z występów w Leeds, a dziś grający dla Al-Ahli - Ezgjan Alioski, czy kapitan drużyny, pomocnik tureckiego Bodrum - Enis Bardhi.