Pierwsza taka sytuacja od lat. Świątek w USA może przełamać serię. "Turniej na koniec sezonu lubi paradoksy"

Pierwsza taka sytuacja od lat. Świątek w USA może przełamać serię. "Turniej na koniec sezonu lubi paradoksy"
Tomasz Kudala / press focus
We wtorkowy wieczór Iga Świątek rozpocznie rywalizację w zamykającym sezon indywidualny WTA Finals. To turniej, który w ostatnich latach często kończył się niespodziewanym triumfem.
Polska tenisistka zdominowała tegoroczny sezon. Przebiła barierę 10 tysięcy punktów, ma ich w tym roku ponad dwa razy więcej niż druga w klasyfikacji WTA Race Ons Jabeur. Wygrała równo połowę turniejów, w których wzięła udział - takiej dominacji w kobiecym tenisie nie było od lat. Nawet Serena Williams w połowie poprzedniej dekady nie przystępowała do WTA Finals mając ponad 10 tysięcy punktów w rankingu Race.
Dalsza część tekstu pod wideo

Niespodziewane triumfatorki

Rywalizacja na koniec sezonu lubi paradoksy. To właśnie triumf w finałach WTA był największym sukcesem Agnieszki Radwańskiej, która okazała się najlepsza w 2015 roku. Podobnie było ze zwycięstwami Dominiki Cibulkovej, Caroline Wozniacki i Eliny Switoliny. Wszystkie te tenisistki łączyło to, że owszem, były w ścisłej światowej czołówce, ale nie potrafiły tego przełożyć na wielkoszlemowe triumfy. Z tego grona jedynie Wozniacki na późniejszym etapie kariery potrafiła zwyciężyć w Wielkim Szlemie. Nawet ostatni turniej, rozegrany w Guadalajarze, padł łupem Garbine Muguruzy, która wcale przed jego rozpoczęciem nie była stawiana w pierwszym szeregu. Jedyną tenisistką, która w ostatnich latach przystąpiła do gry jako liderka klasyfikacji opartej na danym sezonie i zwyciężyła w finale, była Ashleigh Barty w 2019 roku. Żeby jeszcze raz oddać skalę wyczynów Świątek w tym sezonie, to wtedy Australijka zgromadziła 6476 punktów.
Od dawna nie było za to przed turniejem tak wyraźnej faworytki. Nawet jeśli któraś z zawodniczek się w trakcie sezonu wyróżniała, to nie na tegoroczną skalę Świątek. Spokojnie można było w jednym szeregu ustawiać 3-4 tenisistki, a turniej i tak wygrywała inna. Sprzyjał temu oczywiście tez format, bo można przegrać mecz, bądź nawet dwa, jak Agnieszka Radwańska, a ostatecznie i tak podnieść puchar za wygraną.

Problemy z lokalizacją

Zawodniczki długo musiały czekać w ogóle na miejsce, w którym się na koniec sezonu spotkają. Wszystko przez to, że jeszcze przed wybuchem pandemii WTA podpisało długoletnią umowę na organizację WTA Finals z Shenzhen w Chinach. Zdołano tam rozegrać jedynie zawody w 2019 roku, zresztą w tymczasowej jak wówczas zakładano hali, a dopiero później wszystko miało przenieść się na wiele lat na nowy, imponujący obiekt. Pandemia Covid-19 spowodowała jednak odwołanie imprezy w 2020 roku, chociaż np. ATP udało się zorganizować w Londynie ATP Finals, a w ubiegłym sezonie jednorazowo zagrano w Guadalajarze.
Kontrakt z Chińczykami opiewał na potężne kwoty. Barty zarobiła za triumf ponad cztery miliony dolarów, znacznie więcej niż jej odpowiednik w męskim Mastersie. Sowite nagrody były jednak nie do utrzymania w innych lokalizacjach, gdzie pieniądze liczono znacznie bardziej racjonalnie. Ostatecznie impreza jest rozgrywana w Teksasie, niewykluczone, że podobnie jak w Meksyku, tylko jednorazowo. Turniej stal się bezdomny, nie jest w stanie utrzymać poziomu finansowego sprzed pandemii, ale też WTA nie może sobie pozwolić, żeby z niego zrezygnować. To byłaby wizerunkowa katastrofa.

Oczywista faworytka

Sportowo Świątek trafiła do grupy, w której oczywiście będzie faworytką. W zasadzie nie było takiego zestawu, w którym mogłoby być inaczej. Zagra przeciwko Caroline Garcii, Coco Gauff i Darii Kasatkinie. Najwiecej problemów może mieć z tą pierwszą, która w drugiej części sezonu grała znakomicie i wygrała m.in. ze Świątek podczas turnieju w Warszawie. Teraz warunki będą jednak inne. Pojedynek zostanie rozegrany na kortach twardych, podobno dość wolnych, a nie ziemnych. Jeśli ktoś ma sprawić poważne problemy, to właśnie Francuzka. Gauff i Kasatkina jak dotąd nie potrafiły urwać Polsce na kortach twardych choćby seta. Szczególnie mogło to boleć młodą Amerykankę, która regularnie dość brutalnie była ogrywana. Przeciwko Kasatkinie z kolei styl gry Świątek powinien być atutem. Rosjanka nie ma za wielu argumentów żeby zagrozić takiej przeciwniczce, musiałaby liczyć na znacznie słabszy dzień liderki rankingu i sama przy okazji sama zaprezentować się wyśmienicie.
Ewentualny triumf Świątek w Teksasie byłby najlepszym podsumowaniem niezwykle udanego sezonu. Miała czas żeby spokojnie się do przygotować, nie musiała gonić za punktami i zapewnieniem biletu do USA na ostatnią chwilę. Może też rzucić do rywalizacji wszystkie siły, bo już wcześniej poinformowała, że nie weźmie udziału w Billie Jean King Cup, czyli zawodach reprezentacyjnych, które rozpoczną się tuż po WTA Finals. Dobrze też grała w tym sezonie w Stanach Zjednoczonych. Ma zatem wszelkie atuty, żeby w tym sezonie WTA Finals rozstrzygnęły się w logiczny sposób. Czyli po prostu jej wygraną.

Przeczytaj również