Pierwszy taki przypadek w historii. Youtuber zbudował imperium, a teraz pokaże Bundesligę
Nowy sezon Bundesligi przyniósł rewolucję w świecie mediów, ponieważ pierwszy raz w historii prawa do meczów dużej ligi dostał youtuber. 46-letni Mark Goldbridge popularność zyskał dzięki treściom o Manchesterze United, a jego kanał pokazuje jak Internet zmienia sposób oglądania piłki. Kibic przede wszystkim chce narracji i tego, by dać mu reality show bez scenariusza. Mecz to jedynie pretekst do stworzenia uniwersum rozrywki 24/7.
Jest w tym pewna ironia. Przecież Goldbridge jeszcze kilka lat temu nazywał Bundesligę “gównem”. Działo się to podczas jednego z jego streamów, kiedy Dayot Upamecano odrzucił ofertę Manchesteru United i wybrał Bayern Monachium. Angielski youtuber wyśmiewał niemiecką ligę, krzycząc, że co roku wygrywa w niej ta sama drużyna. I nawet, jeśli dzisiaj sądzi podobnie, to właśnie podpisał umowę z Bundesligą na transmisję 20 meczów w sezonie. Niemcy nie wzięli za to pieniędzy. Sami zgłosili się do Goldbridge’a, widząc w tym szansę na zaangażowanie Generacji Z.
Przebijanie sufitu
Problemem Bundesligi od dawna jest sprzedaż praw telewizyjnych do innych krajów. DFL zarabia na tym rocznie 263 mln euro, czyli prawie cztery razy mniej niż La Liga (983 mln) i siedem razy mniej od Premier League (1,69 mld). Niemcy nigdy będą mieli podobnego potencjału marketingowego choćby ze względu na język, który nie jest tak powszechny jak angielski czy hiszpański. Blokuje też ich zasada 50+1. Z jednej strony daje ona kibicom duży wpływ na funkcjonowanie klubów, ale z drugiej, ogranicza kapitał prywatny. Bundesliga nie jest w stanie przebić sufitu, co widać m.in. po trudnościach ze sprzedażą praw na angielskim rynku. Przeciętny Brytyjczyk interesuje się wyłącznie swoją ligą i nie zmieni tego to, że Harry Kane strzela dla Bayernu.
Te specyficzne uwarunkowania sprawiły, że Bundesliga sobotnie hity sprzedała do Sky, niedzielne mecze pokaże Amazon w systemie pay-per-view, a piątkowymi spotkaniami zajmie się BBC plus youtuberzy, bo obok Goldbridge’a prawa dostał też kanał Overlap, gdzie regularnie występują Gary Neville, Jamie Carragher, czy Roy Keane. Ich filmy czasem ogląda nawet milion ludzi, a łączna liczba subskrybentów wynosi 1,5 miliona. YouTube Goldbridge’a, czyli “That’s the Football” w tym momencie ma 1,39 mln subskrybcji. A to tylko część jego imperium, bo przecież fundamentem jest kanał The United Stand, który przekroczył już 2 mln. Te ogromne liczby plus sama historia youtubera doskonale pokazują, dlaczego tradycyjni nadawcy nagle obudzili się z myślą, że czas na eksperyment.
Zbijanie klików
Anglik swoje kanały buduje od 2014 roku. Nie miał za sobą żadnego zaplecza, po prostu pewnego dnia leżąc na plaży stwierdził, że zamiast dyskutować na forach o Manchesterze United, będzie nagrywał komentarze w formie wideo. Wcześniej pracował w ubezpieczeniach. Był czas, gdy w ogóle nie mógł znaleźć pracy, więc żona poleciła mu nabór na policjanta. Goldbridge przez ponad dekadę służył w policji w Birmingham - najpierw jako zwykły funkcjonariusz, a potem jako detektyw zajmujący się oszustwami finansowymi. - Pamiętam, gdy zobaczyłem pierwsze zwłoki. Zapach był okropny - opowiadał w jednym z podcastów. Filmy o Manchesterze zaczął nagrywać jeszcze na etacie. To z tego powodu wymyślił fikcyjne personalia Mark Goldbridge. W rzeczywistości nazywa się Brent Di Cesare - ma włoskie korzenie, ale urodził się w Nottingham.
Jego pierwszy viral to film o Jose Mourinho w 2016 roku, który wykręcił 200 tysięcy wyświetleń i pozwolił mu spojrzeć nieco inaczej na swój kanał. Kluczem do sukcesu okazały się transmisje na żywo z oglądania meczów (tzw. watchalong), podczas których Goldbridge reagował w czasie rzeczywistym na wydarzenia na boisku. Jego wulgarne komentarze i wybuchy złości zaczęły fruwać po social mediach, jeszcze mocniej podbijając popularność. Słynne stało się jego porównanie Harry'ego Maguire'a i Jonny'ego Evansa do “pary psów próbujących sikać na łyżwach”. Z czasem wiele osób zaczęło to irytować, m.in. Paul Parker, były obrońca Manchesteru, zarzucił Anglikowi, że ten celowo rzuca łajnem w klub, bo wie, że to się klika.
Budowanie społeczności
Sam Goldbridge nigdy nie ukrywał, że swoją popularność zawdzięcza temu, że podpiął się pod ogromną markę, jaką jest Manchester. - Gdybym nagrywał o Evertonie, nikogo by to nie obchodziło - mówił w jednym z podcastów. Klub z Old Trafford w ostatniej dekadzie był łatwym celem do krytykowania. Goldbridge nie oszczędzał nikogo. Walił jak popadnie, zaczynając od Keane’a, kończąc na Ronaldo. Jego wpływ na Manchester stał się tak duży, że zaczął oddziaływać na samych graczy. W lutym 2024 roku przeprowadził wywiad z Rasmusem Hojlundem w ośrodku treningowym w Carrington. Podobno nie spodobało się to niektórym zawodnikom. Kontrowersje wokół youtubera są tak duże, że miewał groźby śmierci, a na różnych forach trwały poszukiwania adresu studia The United Stand.
Oczywiście kontrowersje tylko napędzają mu biznes. Kiedyś dostał ofertę z popularnego radia TalkSport, ale szybko zrezygnował. - Słuchało mnie pięć tysięcy ludzi na żywo, a u siebie na kanale w tym czasie miałbym 30 tysięcy - opowiadał potem.
Dzisiaj śmiało można nazwać go jednym z symboli zmieniających się mediów, gdzie fani sami wybierają sobie swoich bohaterów spośród tysięcy różnych głosów. Goldbridge, czyli były policjant, ma większy zasięg niż większość znanych postaci brytyjskiej telewizji. Nie traktuje sportu jako sport, bardziej jako telenowelę, thriller i komedię w jednym. Mecze to tylko szczyt góry lodowej - pod spodem ukryty jest ogromny ekosystem treści. Goldbridge może mieć fanów w Azji, którzy nigdy nie byli w Manchesterze, ale czują się częścią społeczności United Stand. To tworzy nowe formy tożsamości, bardziej związane z kreatorami treści niż klubami.
Wielka kasa
Oczywiście za tym wszystkim idzie też sukces finansowy. The Sun w 2024 roku podał, że pięć firm Anglika zarobiło łącznie ponad cztery miliony funtów. Jego kanały generują ponad 22 miliony wyświetleń miesięcznie. To jeden z najlepiej zarabiających twórców treści sportowych w Europie, a przyznanie mu praw do Bundesligi tylko zwiększy te kwoty. Niedawno youtuber Tim Cocker nabył prawa do drugiej ligi rugby we Francji, ale to pikuś przy tym, jakie wrota otwierają teraz Bundesliga i Goldbridge. Być może to chwilowe zauroczenie, a może coś, co na stałe zostanie z nami na lata. Ludzie dalej chcą oglądać piłkę, ale nie wystarczy im już samo kopanie 22 facetów i klasyczny komentarz w tle.