"Krzyczeli: spie**alać do Ukrainy, dla czarnych nie ma miejsca". Wstrząsające kulisy z Sosnowca [NASZ WYWIAD]

"Krzyczeli: spie**alać do Ukrainy, dla czarnych nie ma miejsca". Wstrząsające kulisy z Sosnowca [NASZ WYWIAD]
Zagłębie Sosnowiec
Samuel - Szczygielski
Samuel Szczygielski12 Apr · 12:27
Zagłębie Sosnowiec miał prowadzić przez lata. Ale pracę skończył po niecałych trzech miesiącach. Został zaatakowany na treningu przez ludzi w kominiarkach, a wcześniej nie wygrał ani jednego meczu. Według nas - został zwolniony z Zagłębia Sosnowiec, według niego - odszedł z własnej decyzji. Spotkaliśmy się w Warszawie z trenerem Alaksandrem Chackiewiczem i dyrektorem sportowym Michaiłem Zalewskim, aby poznać i przedstawić ich perspektywę na dokonaną pracę w Zagłębiu Sosnowiec.
Porozmawialiśmy o ataku na treningu, odejściu z klubu, opinii na temat Rafała Collinsa oraz całego Zagłębia Sosnowiec, problemach przy transferach, komorniku w klubie, o ściąganiu piłkarzy z Ukrainy, zawodniku, który miał problem z testami medycznymi, ale grał w pierwszym składzie, o agencji ProStar, wyrzuceniu piłkarza z treningu, głośnej konferencji po meczu z GKS Katowice synu trenera, zakazaniu używania słowa "spadek" w szatni i o tym, czy Alaksandr Chackiewicz traktował piłkarzy jak śmieci.
Dalsza część tekstu pod wideo

"Jeśli jesteście mężczyznami, to zdejmijcie swoje kominiarki"

SAMUEL SZCZYGIELSKI: Na początek mogę Wam zrobić zdjęcie i wrzucić na Twittera? Kibice mogą mieć do Was sporo pytań od siebie.
ALAKSANDR CHACKIEWICZ: Kibice? Ci co przyszli na trening? Nie. Chcę rozmawiać tylko z panem.
Ok, to od tego wątku zacznijmy. O sporcie, o kulisach waszej pracy zaraz sobie pogadamy. Ale jak wyglądała tamta środa, od startu treningu?
Chackiewicz: Zaczęliśmy trening zgodnie z planem. I już podczas zajęć grupa około 30 osób przyszła na boisko. Ta grupa zwyzywała drużynę, zwyzywała mnie i zaczęłą się agresja. Powiedziałem im w języku angielskim: "Jeśli jesteście mężczyznami, to zdejmijcie wasze kominiarki“. A ktoś z tej grupy mnie zaatakował. A ja też wyrosłem na ulicy. Jest taka zasada - gdy już utrzymasz się na nogach po pierwszym uderzeniu, to atakuj sam i już. Ale zrozumiałem wtedy,, że może powstać bardzo duży konflikt, a ja nie mogłem wtedy ryzykować swoim zdrowiem i zdrowiem swojej drużyny. Powiedziałem, że nie ma sensu gadać z tłumem, bo tutaj nie ma dialogu, nie ma konstruktywizmu. Opuściłem boisko i poszedłem do szatni.
A piłkarze?
Chackiewicz: Do niektórych piłkarzy wykrzykiwali "spie**alać do Ukrainy, do Białorusi, dla czarnych tutaj nie ma miejsca“. Niektórzy piłkarze też opuścili boisko. Ja byłem tam przez minutę. Dyrektor został na miejscu.
MICHAIŁ ZALEWSKI: A ja byłem od początku do końca. To był po prostu niezorganizowany tłum. Każdy coś krzyczał. Szturchano zawodników, którzy znajdowali się w pierwszym rzędzie. Ale nie reagowali na prowokacje, zachowali się z godnością, z dumą. To była prowokacja, żeby ich zaczepić. Może żeby zaczęli jakąś walkę, ale oni nie reagowali na te prowokacje, więc do tego nie doszło. Ukraińcy też poradzili sobie z godnością. Bez względu na takie obraźliwe krzyki pod ich adresem. Na początku Valencia wyskoczył bronić trenera, najmniejszy i ciemnoskóry. A po pierwsze - co ważne - że ci kibice nie są kibicami, bo po prostu nie orientują się w sytuacji. Przyszli z pytaniem, kto z GKS Katowice otrzymał czerwoną kartkę i kto nie trafił karnego, po prostu nie znali zawodników. Jeśli jest to akt zastraszania, to śmieszne jest straszenie ludzi, którzy widzieli wojnę na Ukrainie na własne oczy, którzy widzieli brutalną przemoc na ulicach Białorusi w 2020 roku.
Przez tę minutę na boisku został pan pobity?
Chackiewicz: Czy pan mnie widzi? Jestem w dobrej formie. Potem wyszedłem na boisko z powrotem i kontynuowaliśmy trening.
To jest kluczowe, żeby zamknąć ten temat. Ostatecznie jakie były obrażenia trenera?
Chackiewicz: Obrażeń nie było, był tylko ten kontakt fizyczny. Tu zamykam temat.

Projekt Zagłębia Sosnowiec

Jaki był wasz początek w Zagłębiu Sosnowiec? Od kogo był pierwszy telefon, jaka była wasza pierwsza reakcja?
Chackiewicz: Pierwszy kontakt był 14 stycznia. Mój znajomy, który był dobrym piłkarzem i trenerem, zadzwonił do mnie z taką propozycją. Potem rozmawlaliśmy już z Rafałem Collinsem.
Ten kolega to Mariusz Lewandowski?
Chackiewicz: Nie, to nie Mariusz Lewandowski. Ale najpierw to był kontakt telefoniczny. Dostałem propozycję, żeby przyjechać tam, zobaczyć stan infrastruktury. Uznałem, że pod takim warunkiem mogę przyjechać i wszystko sprawdzę. Jak tam w Sosnowcu faktycznie jest. Miałem w tamtym momencie jeszcze dwie propozycje, ale chciałem zostać w Europie, więc się zgodziłem. Umówiliśmy się z Rafałem Collinsem, że spotkamy się i usłyszymy jego propozycję. Nie jest ze świata piłki, ale był zmobilizowany do działania, miał ciekawość do piłki nożnej i chciał zrobić z nami dobry projekt. Rozumieliśmy, że tutaj nie uda się zarobić dużych pieniędzy. Ale widzieliśmy, że projekt ma perspektywy, więc nawet gdyby drużyna spadła z pierwszej ligi do drugiej, to możemy zrobić z nią awans.
To co jest dla mnie ciekawe... Znam wasze CV – Michaiła i trenera. I jak tak patrzę na to, co się działo w waszych karierach sportowych, to zdziwiliśmy się, że idziecie do ostatniej drużyny w pierwszej lidze. I można było mówić, że przed wami jest walka o utrzymanie, ale wiemy, że to nie było realne, ile punktów należało zdobyć, czyli wygrać 9 na 15 meczów. Ale umówmy się, że w innym polskim klubie byłoby trudno, na poziomie pierwszej ligi czy Ekstraklasy, żebyście przyszli razem. Kluby nie biorą raczej jednocześnie dyrektora i trenera z obcego kraju.
Chackiewicz: Tak. A chcieliśmy działać razem, ja mam doświadczenie jako trener, Michaił ma doświadczenie jako dyrektor sportowy, każdy zna się na innych rzeczach. Ja wiem jak zbudować drużynę, a Michaił umie tworzyć klub. Zostaliśmy zaproszeni do długiego i ambitnego projektu
Czy w klubie mieliście zapewnione warunki, to znaczy inne transfery, inne pieniądze, a był z tym problem? Ostatnio Rafał Collins mówił o komorniku w klubie, który przeszkodził w działaniach.
Chackiewicz: Obiecywano, że będą transfery. Ale dopiero po fakcie dowiedzieliśmy się, tak jak i Rafał Collins, że w klubie jest komornik i duża kwota zadłużenia po poprzednich zarządzających. Nie mogliśmy opłacić żadnego wypożyczenia ani żadnego transferu, bo konta są zablokowane My mieliśmy dużo różnych propozycji transferowych, powiedzieliśmy, że najpierw chcemy zbadać, przenalizować polski rynek. Mam dużo znajomych wśród polskich agentów, grał u mnie w Dynamie Polak.
Tomasz Kędziora.
Chackiewicz: Tak. Ale niestety polscy agenci powiedzieli, że nie oddadzą nam polskich piłkarzy do Sosnowca. A ja pytałem, dlaczego nie możemy wziąć tego czy innego piłkarza. I oni mi odpowiadali, że nie powiedzą, że zrozumiem to później, z czasem. A ja miałem takie warunki, że każdy piłkarz, który do nas przyjeżdża, musi trenować z nami przez tydzień testowo i zagrać potem jeden sparing.
Czyli każdy nowy piłkarz zimą musiał przez tydzień u pana trenować, a potem zagrać sparing, to był pana warunek?
Chackiewicz: Tak. Jedyny wyjątek to Szewczenko, który zagrał jeden mecz towarzyski i podpisał umowę z klubem, bo dobrze znałem jego umiejętności.
Ok, ale o nim i innych zawodnikach porozmawiamy później. Wróćmy do poprzedniego wątku.
Chackiewicz: Rafał zapewniał, że jeśli utrzymanie się nie uda, to ten projekt jest zapewniony na dwa lata. Ja chciałem kontrakt tylko do końca sezonu dopóki ten klub należy do władz miejskich, a kiedy zmieni się właściciel, to wtedy już podpiszemy nowe umowy.

"Ja nie zostałem zwolniony"

Od waszego odejścia z klubu minął już tydzień. Macie w sobie żal do Rafała Collnsa, do prezydenta miast albo po prostu do klubu Zagłębie Sosnowiec, że już tam nie jesteście?
Chackiewicz: Nie. Ja skontaktowałem się z Rafałem po tym incydencie na boisku, chciałem reakcji klubu, czekałem na reakcję ze strony miasta. Prezydent miasta czy prezes klubu w żaden sposób nie zareagowali. Potem okazało się, że była środa, a prezes w poniedziałek już nie pracował, złożył rezygnację.
W Polsce musicie założyć Twittera, żeby mieć dobre informacje, każdy o tym wiedział publicznie dzień wcześniej.
Zalewski: Mam konto na Twitterze. Jestem na bieżąco ze wszystkimi wiadomościami. Nie o to chodzi. Trzeba być poprawnym i okazywać szacunek ludziom, z którymi robi się coś razem, bez względu na to, z jakimi problemami trzeba się zmierzyć. Jakość komunikacji jest oznaką profesjonalizmu i kultury wewnętrznej. Milczenie, kłamstwo i ukrywanie się to słabość. W ten sposób traci się zaufanie, bez którego nie można osiągnąć nic wielkiego. W środę po incydencie na boisku przez cały dzień byłem w klubie, w czwartek również. chodziłem po wszystkich pokojach, ale nikogo nie było.
Chackiewicz: I powiedziałem Rafałowi, że gdy klub nie może zapewnić mi bezpieczeństwa w pracy, to ja po tym incydencie nie mogę pracować. I to jest dla nas dziwnie. Taka reakcja, a dokładnie po prostu brak tej reakcji. Człowiek ma jedno zdrowie i jedno życie. I w końcu piłka nożna to jest po prostu gra, bo w życiu są rzeczy ważniejsze od tego.
Zalewski: Zaskakujące jest to, że ani wtedy, ani później ani klub, ani zarząd Sosnowca nie potępili działań chuliganów. Nie było publicznych oświadczeń, że takie zachowanie kibiców jest niedopuszczalne. Nie zareagowała też liga i Polski Związek Piłki Nożnej. Czy to już norma? Wyobrażacie sobie teraz takie zachowanie w Anglii? Jaka będzie reakcja władz i jakie będą konsekwencje. Nie wspominając już o tym, że osoby te otrzymają dożywotni zakaz wstępu na stadiony.
Czyli gdyby nie było tej sytuacji na treningu, to... dalej byście pracowali?
Chackiewicz: Tak, a dlaczego nie? Gdyby projekt przebiegał zgodnie z naszymi ustaleniami.
Dlatego, że o pana konferencji po meczu z GKS Katowice mówił pan tak, przynajmniej tak to przetłumaczono, że mówiła o tym cała Polska. Mianowicie, że zostawił pan piłkarzy do ustalenia taktyki w innym pokoju. I Marek Saganowski dostał już telefon z klubu w sprawie objęcia zespołu.
Chackiewicz: Mnie nikt nie zwolnił. Ja przyszedłem na trening w środę. Po tym incydencie Rafał dzwonił i proponował, żebym trochę się zahamował, że chce o nas zadbać, zabezpieczyć ochronę dla mnie, ale ja powiedziałem, że nadal nie ma żadnej reakcji na ten wybryk. Ja podjąłem decyzję o odejściu za siebie, o czym powiedziałem swojemu sztabowi.
Teraz macie dobre relacje?
Chackiewicz: Z kim?
Z Rafałem Collinsem z klubu.
Chackiewicz: Tak, oczywiście, relacja jest dobra. A z klubem nie mam żadnych relacji. Poza tym kto to jest klub? Ja nie do końca rozumiem, kto czy co jest tym klubem. Prezesa klubu nie ma, prezident miasta też nie brał udziału w tej sprawie.

Transfery i ściągnięcie syna

Jaki udział w Zagłębiu Sosnowiec z waszej perspektywy ma agencja ProStar?
Chackiewicz: Po pierwsze ja nie jestem klientem ProStar. Nowi piłkarze? Dowhyj nie. Remy nie. Janota nie. Sokół nie. Kirejczyk nie. To piłkarze, którzy przyszli do nas zimą. Artema Suchockiego zaproponował mi jego agent, który przyjechał do mnie do Sosnowca, agent z Ukrainy, ale nie z ProStar, ma licencję z Polski.
Mówił pan na przykład o Szewczenko, że on przyszedł, bo dobrze znaliście jego poziom sportowy. A dlaczego przyszedł Dowhyj? Z tego, co słyszałem w Sosnowcu, on nie przeszedł testów medycznych, a podpisał kontrakt.
Chackiewicz: On przeszedł przez te testy, ale zgodnie z wynikami miał jakieś ograniczenia, to znaczy różnicę między lewą a prawą nogą i tyle. Nam trzeba było kompletować drużynę. Dlatego podpisaliśmy z nim kontrakt amatorski. I mieliśmy z nim takie porozumienie, że za miesiąc on ponownie przejdzie testy. I już ich wyprzedził.
Mam wrażenie, że was w Polsce zapamiętają z jednej sytuacji, poza tym incydentem na treningu. Czyli z tego, że trener Chackiewicz przyszedł i wziął do zespołu swojego syna. A on przez ostatni rok nie grał w piłkę, wcześniej był zawodnikiem piątoligowego czeskiego Spoje Praga.
Chackiewicz: Po pierwsze mój syn tylko trenował się z nami. On nie miał grać. Bo to przez co mój syn przeszedł przez dwa lata po rozpoczęciu wojny sprawiło, że od kogo miał dostać pomoc, jak nie ode mnie? On dwa tygodnie przed rozpoczęciem wojny poleciał do Turcji na obóz, nie mógł stamtąd wyjechać z drużyną, przez kilka miesięcy błąkał się po różnych krajach, a my spotkaliśmy go dopiero pod koniec maja. Miał trudną sytuację, on od roku nawet nie szukał możliwości grania, tylko potrzebował po prostu trenować. Miał kontuzję, operację i powrócił do zdrowia dopiero kiedy ja byłem w Zagłębiu. I potem przyleciał do mnie i nie widzę w tym żadnego problemu, bo to jest mój syn i to mogło mu pomóc. A kto pomoże mu oprócz mnie, jego ojca?
Ok. Ale codziennie trenował nie w rezerwach, tylko z pierwszym zespołem Zagłębia. Z ciekawości, bo to jest jednak Zagłębie Sosnowiec, czyli ostatni klub pierwszej ligi, różni tam byli piłkarze, nieźli i słabi. Czy syn odstawał piłkarsko, był słabszy od innych zawodników?
Chackiewicz: Ja nawet nie patrzyłem na niego jako na piłkarza Zagłębia Sosnowiec. Po prostu patrzyłem na niego jak na piłkarza, który znów otrzymał możliwość po prostu trenować.
Zalewski: Nie chodziło mu o pierwszą drużynę. Cały czas trenowało z nami 3-5 zawodników drugiej drużyny. Jego poziom nie jest w żaden sposób niższy. Możesz zapytać zawodników. A mogę dodać jeszcze jedno zdanie, że z innym trenerem, nie ze swoim ojcem, jemu byłoby łatwiej, bo trener-ojciec miał wyższe wymagania dla swojego syna.

Taktyka ustalana przez piłkarzy, zero wygranych, zawodnicy z Ukrainy

Wróćmy do tematu konferencji. Przed meczem z GKS Katowice piłkarze sami ustalali taktykę?
Chackiewicz: Nie. Mieliśmy w tygodniu treningi i analizy. Mamy wideo-analizę drużynową, potem indywidualną i analizę statystyk. A potem zaczynamy przygotowywać się do swojego rywala. Dwa dni przed grą drużyna już zna skład, wie jak będzie grała, jak będzie wyglądała obrona oraz ofensywa.
Ja rozmawiałem z piłkarzami. Powiedzieli, że trenowali w tygodniu normalnie, a że w dniu meczu dostali na magnesach skład i stałe fragmenty. Ofensywa, defensywa i trener zostawił ich, żeby porozmawiali w szatni między sobą.
Chackiewicz: Ta sytuacja została przekręcona. Ja nie pamiętam na ile dokładnie ta drużyna została sama. Dwie minuty, minutę, 15 sekund? Mieliśmy ustalone dwa warianty - wysoki pressing i średni. Drużyna wiedziała jak ma grać. Po prostu mogła wybrać z tych dwóch opcji. To jest ta normalna praktyka. Ona funkcjonuje w dobrych drużynach. Jeżeli trener ufa swojej drużynie, to może zostawić ją na kilka minut.
Zanim przyszedł pan do Zagłębia, pierwsze dwa mecze ligowe były wygrane. Potem był dramat, ostatnie miejsce w tabeli. Ale zastanawia mnie jedno. Byliście 2,5 miesiąca w klubie. Dlaczego nie wygraliście żadnego meczu, nawet sparingu? Graliście z bardzo różnymi rywalami.
Chackiewicz: Tutaj chodzi o to, że większość tych piłkarzy było przez nas selekcjonowanych, nie było między nimi zgrania. Chcieliśmy uporządkować grę w obronie, a piłkarze, których zamierzaliśmy wziąć do ataku, nie mieli możliwości do nas dołączyć.
Za trenerem Saganowskim pierwszy mecz – zremisowany na wyjeździe z Termaliką. Od razu trzech Ukraińców i jeden Słowak usiedli na ławce. Dla mnie przede wszystkim ta zmiana w bramce jest oczywista. Nie znaliście jakości Szewczenki? Mówiliście, że dobrze go znaliście i dlatego trafił do Zagłębia.
Chackiewicz: Ja już w środę przed tym treningiem po Katowicach powiedziałem trenerowi bramkarzy, że w najbliższym meczu będzie zmiana w bramce i zagra Kos. Łukasz Gajda, trener bramkarzy, może pan go zapytać.
Ok, natomiast dlaczego grali ciągle piłkarze z Ukrainy? Bardziej ich ceniliście niż Polaków z waszej kadry? Bo nowy trener to od razu zmienił.
Chackiewicz: Ja szanuję pracę trenera Saganowskiego. Ale on nie mógł tak po jednym treningu ocenić stanu kadry. Uważam, że on dowiedział się, że kibice na treningu krzyczęli do piłkarzy z Ukrainy, żeby wypierdalali.
A wy stawialiście na sprowadzonych Ukraińców za często?
Chackiewicz: To nie tak. Nie było faworyzowania. Ja przyszedłem i każdy z piłkarzy miał czystą kartę, każdy został sprawdzony. Valencia doznał kontuzji w pierwszym meczu. Po sparingu po pierwszym oficjalnym meczu kontuzjowany był Caliński. W trzecim meczu Bykov. Potem Jończy. Później uraz złapał Guezen, potem wypadł Remy. Mieliśmy dużo problemów i musieliśmy sobie z nimi radzić.
Zalewski: Ze wszystkich kontuzjowanych dołączył do nas tylko Remy, który doznał urazu mięśniowego. Reszta kontuzjowanych zawodników była w zespole od początku sezonu. Nie mieliśmy żadnych urazów mięśniowych.

"Słyszałem, że traktował pan piłkarzy jak śmieci"

Pytałem zawodników o waszą współpracę. Mówili, że trener był za ostry. A po meczu z Lechią, gdzie dostali cztery dni wolnego, trener wrócił i się z nimi nie witał, chodził obrażony itd. Zakładam, że trener ma inną wersję.
Chackiewicz: Po pierwsze, kiedy ja przyszedłem do drużyny, powiedziałem, że moje zasady to praca i respekt. Ja szanuję pracę piłkarzy, a oni mają szanować moją. Wyjąłem białą kartkę i pokazałem im, żeby powiedzieć, że każdy zaczyna od zera. I powiedziałem do młodszych, jak tak do starszych piłkarzy, że wymogi wobec każdego są równe. W drużynie ważną rzeczą jest nastrój. Dla mnie jest bardzo ważne, kiedy piłkarz przychodzi na trening w dobrym humorze, uśmiecha się, jest zadowolony z tego, czym się zajmuje.
Ale tu jest duża różnica zdań, bo słyszałem, że traktował pan piłkarzy jak śmieci.
Chackiewicz: Ja pracuję według swoich zasad i nigdzie nie miałem z tym problemów. Buduję mikro klimat, który istnieje w drużynie. Na żadnej konferencji ja nigdy nie powiedziałem niczego złego o moich zawodnikach. Wszystko było wyłącznie wewnątrz drużyny. Kiedy zawodnik nie spełnia wymagań, nie oddaje się grze, a po prostu nie spełnia oczekiwań, to on już nie gra. Rozumiesz? Trener nie może być tak dobry dla wszystkich. Zawsze będą zadowoleni i niezadowoleni. Ale każdy piłkarz dostał ode mnie szansę, wychodził albo w pierwszym składzie albo w drugim. Ale zawsze miał czas, więc u mnie grali wszyscy. I tylko dwóch piłkarzy przyszło i zapytało mnie: "trenerze, co ja mam zrobić, żeby grać lepiej i grać w pierwszym składzie?“.
W takim razie zestawiamy dwa różne zdania. Wiadomo, ja nie byłem w szatni, więc nie będę mówił, gdzie leży prawda.
Zalewski: No tak, teraz wszystko jest otwarte i łatwe. Jeśli jakiś piłkarz pomyślał o tym, że został obrażony, został źle potraktowany, to niech wyjdzie i powie, że jego obraził trener Chackiewicz albo dyrektor Zalewski. Rozmawiałem z zespołem w czwartek. I o tym, co wydarzyło się na treningu, i o tym, że niektóre informacje z szatni bardzo szybko przedostały się do przestrzeni publicznej. Spokojna, pełna szacunku, męska rozmowa. Rozmawiałem z każdym i każdy mógł powiedzieć to, co chciał. Nie usłyszałem ani jednej skargi, ani jednego złego słowa.
Chackiewicz: Ja rozumiałem poziom mojej drużyny, że coś co dla mnie jest łatwe, normalne, dla nich mogło wydawać się czymś nadzwyczajnym. Oczywiście ja mogłem być zirytowany przez to, że ja sam skończyłem 50 lat i potrafię coś zrobić, pokazuję to im, a piłkarz nie umie. Ja tego nie rozumiem.
Słyszałem, że raz wyprosił pan zawodnika Zagłębie z treningu.
Chackiewicz: Tak, raz tak było. Każdy piłkarz powie, że małe gry to jest ulubiona zabawa na treningu. Tam nie ma żadnych taktycznych ograniczeń. Ale gdy piłkarz przez cały czas mówi, że trener to, trener tamto, to po prostu niech nie psuje nastroju sobie i innym. Wyprosiłem go z treningu, zszedł w trakcie. Nie będę mówił nazwiska. I po treningu ten zawodnik przyszedł, przeprosił mnie, przyznał że nie ma racji, uścisnął rękę i grał dwa dni później w meczu.
Na jednej z konferencji powiedział pan, że wierzy w utrzymanie pierwszej ligi i że w szatni Zagłębia Sosnowiec słowo "spadek" jest zakazane. Tak było?
Chackiewicz: Tak było. Piłkarze nie mogli używać słowa "spadek". Mieliśmy złą sytuację, ale jeśli nie wierzysz w swoją pracę, to nie osiągniesz dobrych

Przeczytaj również