Pochettino w blokach startowych. Postrach najlepszych trenerów gotowy do powrotu. Zidane ma się czego obawiać?

Bez pracy pozostaje równy rok. Nadciągające widmo Mauricio Pochettino mrozi szkoleniowców największych drużyn na świecie. 48-latek wysyła komunikat, że odpoczął i jest gotowy poprowadzić każdy ambitny projekt. Stawia jednak kilka ważnych warunków. Kto je spełni?
Ole Gunnar Solskjaer kładzie się spać z myślami, czy następnego dnia w budynkach klubowych United przy Busby Way nie minie się z “Pochem” idąc przez korytarz. Thomas Tuchel w Paryżu trzęsie portkami i codziennie dzwoni do właściciela PSG Nassera Al-Khelaifiego z prośbą, by nie umawiał się na lunch z przybyszem z odległej Argentyny. Zinedine Zidane po każdej porażce Realu Madryt z trwogą włącza lokalne stacje telewizyjne i obgryzając paznokcie sprawdza, czy nie pojawiają się informacje o przylocie vipowskiego samolotu z Buenos Aires. Być może to nieco przerysowane wizje, ale cała ta trójka ma się czego obawiać. Na wszystkie ich stanowiska od jakiegoś czasu dybie Mauricio Pochettino.
Od piosenki Adele do finału LM
Na ławce Tottenhamu stał się jednym z najlepszych trenerów na świecie. Podpisał kontrakt z ekipą z White Hart Lane w maju 2014 roku po dobrym czasie spędzonym w Southampton i rozpoczął projekt, którego kulminacja zakończyła się pięć i pół roku później w Madrycie. Spurs przegrali wówczas wewnętrzny, angielski finał z fenomenalnym Liverpoolem prowadzonym przez głodnego sukcesów Juergena Kloppa. Wcześniej Argentyńczyk dotarł do niekonkurencyjnych wówczas piłkarzy z północnego Londynu, zajął z nimi po kolei 3., 2., znów 3. i 4. miejsce w Premier League, a ze skromnego Harry’ego Kane’a stworzył dwukrotnie najlepszego strzelca na Wyspach.
Po bolesnej porażce w finale LM cykl Pochettino wydawał się dobiegać końca i po słabym początku kolejnej kampanii zarząd “Kogutów” postanowił zrezygnować z jego usług. Na jego miejsce zatrudnił Jose Mourinho, który na nową pracę również czekał ponad rok. Po 12 miesiącach oglądania meczów w telewizji, “Poch” poinformował w programie “Monday Night Football” w “Sky Sports”, że czuje energię, aby wrócić na ławkę.
- Nie mogę się doczekać powrotu. Czuję się gotowy, aby ponownie zaangażować się w futbol. Kocham piłkę, to moja praca - deklarował.
To, że stuprocentowo oddaje się swojej robocie, jest udowodnione przynajmniej w kilku anegdotach. Podobno przed pierwszym treningiem z zawodnikami “Świętych” nie mógł zmrużyć oka. Raz po raz obracał się w łóżku, sprawdzał godzinę na smartfonie, ale ten usilnie pokazywał czwartą nad ranem. W końcu nie wytrzymał i napisał smsa do asystenta Jesusa Pereza. “Śpisz?”. Po chwili otrzymał odpowiedź. “Już nie”. Perez przyszedł do jego pokoju, gdzie po raz kolejny duet opracowywał plan na pierwszą sesję treningową.
Stres Mauricio polegał na tym, że nie znał ani jednego angielskiego słowa.
- Nie mówiłem i nie rozumiałem po angielsku, a tego ranka musiałem stanąć przed 50 osobami, łącznie z prezesem. Trząsłem się jak osika - wspomina. Wcześniej miał jedną lekcję nowego języka, na którą umówiła go żona. Kiedy nauczyciel próbował przekazać podstawy za pomocą piosenki Adele “Skyfall”, Pochettino pomyślał tylko: Nie dam rady, mam 40 lat, nigdy tego nie opanuję.
Mylił się.
Chce większej swobody
Teraz każde wyzwanie, językowe czy zawodowe, przestało mu być straszne. Ale zatrudni się tylko tam, gdzie będzie miał szansę na odniesienie znaczących sukcesów. W maju udzielał wywiadów innym brytyjskim mediom, mówiąc, że czeka na “idealny klub i doskonały projekt”. To oznacza, że musiał wcześniej odmówić przynajmniej kilku zalotnikom. Podobno zapytań było mnóstwo. Z całej Europy. Każdy duży zespół, zanim ogłosi nowego trenera, chce wiedzieć, jakie plany ma Pochettino. Wiadomo, że odrzucił propozycję AS Monaco. Ostatecznie zatrudnili tam Niko Kovaca, usuniętego wcześniej z Bayernu Monachium.
Nie spieszy się. Gdyby chciał od razu wrócić do piłki, mógłby to zrobić już wiele razy. Priorytetem jest przede wszystkim praca z właściwymi ludźmi, którzy zaakceptują jego pomysły. Po pierwsze, Pochettino potrzebuje gotowych graczy, chętnych do ciężkiej roboty. Argentyńczyk zawsze będzie preferował energetyczny styl oparty na pressingu, dzięki któremu odniósł tak duży sukces w Londynie. Po drugie, musi dostać absolutnie wolną rękę do budowy zespołu, trenowania go według własnego uznania i kupowania piłkarzy wedle potrzeb. Trener pamięta spięcia w stolicy Anglii z Danielem Levym, więc chciałby uniknąć walki o każdego funta na nowe transfery. No i po trzecie, najważniejsze, w klubie wszyscy muszą mieć te same, wysokie cele.
Kto wie, jak potoczyłaby się kariera “Pocha” w Spurs, gdyby nie musiał toczyć wojen z zarządem. Z Southampton chciał ze sobą wziąć Sadio Mane, ale sprytniejsi okazali się pracownicy Liverpoolu. Na niczym również spełzły zakusy na Wilfrieda Zahę i Jacka Grealisha. Pochettino jednak bardzo często napotykał się na mur nie do sforsowania. Kierownictwo klubu nie akceptowało jego wizji. Tottenham nigdy nie miał potrzeby zdobywania trofeów co sezon. Strategia polegała na wolnym budowaniu przyszłości, spokojnym rozgoszczeniu się w grupie Big 6. Teraz chce większego wyzwania. Presji. Takiej, którą nakłada każdy superklub. “Zdobądź mistrzostwo, awansuj przynajmniej do półfinału Ligi Mistrzów, wygraj derby. A jeśli nie, to znajdziemy sobie kogoś innego”. Realia takiego świata wciągają jak narkotyk.
United na Pole Position
Gdzie zatem najchętniej witaliby zdolnego szkoleniowca? Na pierwszy plan wychodzi Manchester United, gdzie wypala się związek Solskjaera z piłkarzami, a zaufanie do Norwega wisi już na jednej cienkiej nitce. Na Old Trafford miałby wszystko. Zdolne, ale uśpione talenty, olbrzymią bazę sympatyków, prawie nieograniczone możliwości finansowe i przestrzeń do zrobienia czegoś wyjątkowego. “Czerwone Diabły” czekają na triumf w lidze osiem lat, a to dla takiej potęgi wydaje się epoką. Pierwsze mistrzostwo od czasu sir Alexa Fergusona? To byłby wspaniały wpis do życiorysu.
Druga bardzo prawdopodobna możliwość to stanowisko w “Parku Książąt”. Pochettino grał w PSG prawie 20 lat temu, przyjęliby go więc w Paryżu jak pana. Próba przekształcenia katarskiej inwestycji w jedność i wiarygodność na boisku oraz nawiązanie relacji z dwójką czołowych piłkarzy na świecie - Kylianem Mbappe i Neymarem - stanowiłoby zupełnie inne wyzwanie. Szczególnie w porównaniu do surowego zarządzania Spurs i zawodnikami ledwo wystającymi ponad przeciętność. To oczywiście pod warunkiem, że obu gwiazdorów dałoby się jeszcze w klubie utrzymać przez pewien czas.
Doskonały trener nie boi się żadnych wielkich zadań. Mówi, że po pierwszej sesji treningowej na angielskiej ziemi, którą musiał odbyć z tłumaczem, nie ma już żadnych lęków. - Gdy tylko staję przed ludźmi, wszystko się zmienia. Jakbym się do tego urodził. Trudno mi to wyjaśnić, ale patrzę im w oczy i łatwo mi się z nimi połączyć - przyznaje.
Którykolwiek klub przyjdzie mu teraz objąć, jego fani będą szczęściarzami. Nawet jeśli jako szkoleniowiec nie zdobył żadnego trofeum, to właśnie dlatego nikt, tak jak on, nie jest bardziej zdeterminowany by tę niekorzystną passę przerwać.