Podjął decyzję wbrew kulturze. Nowy trener Tottenhamu porównany do legendy. "Na początek został wyśmiany"

Podjął decyzję wbrew kulturze. Nowy trener Tottenhamu porównany do legendy. "Na początek został wyśmiany"
Shutterstock
Szukali trenera niemal tak długo jak dwa lata temu, ale wybór Ange Postecoglou wydaje się znacznie bardziej przekonujący niż Nuno Espirito Santo. Tottenham otwiera nowy rozdział ze szkoleniowcem bardzo ciekawym, doświadczonym, ale też podejmującym pierwszą pracę w czołowej europejskiej lidze.
W dniu ogłoszenia Postecoglou trenerem Tottenhamu minęły dokładnie 72 dni od słynnej konferencji prasowej Antonio Conte po remisie 3:3 z Southampton. Po niej, kiedy skrytykował niemal wszystkich w klubie, stało się jasne, że wybrał drogę, z której nie ma powrotu. W Spurs najpierw tymczasowo drużynę powierzyli Cristianowi Stelliniemu, później przejął ją Ryan Mason, ale wszystko skończyło się źle. Tottenham w Premier League zakończył na ósmym miejscu, pierwszy raz od lat nie zagra w europejskich pucharach.
Dalsza część tekstu pod wideo

Podobny początek

Już na początku sytuację Postecoglou można porównać do tego, co został dwa lata temu w Celtiku. Przeciętny kibic mógłby pomyśleć, że sukcesy w tym klubie to raczej oczywista sprawa, ale Australiczyk wcale nie obejmował zespołu w łatwym momencie. Celtic dopiero co przegrał mistrzostwo i to ze stratą aż 25 punktów do Rangersów. Drużyna była pokłócona, wewnętrznie skonfliktowana, perspektywy wcale nie były za różowe. Na dzień dobry, po usłyszeniu, że to właśnie Postecoglou zostanie trenerem, jeden z byłych zawodników Celtiku wyśmiał ten wybór na antenie radio TalkSport.
Dwa lata później Postecoglou odchodzi ze Szkocji po wygraniu potrójnej korony. Triumfy to jedno, ale Australijczyk zupełnie odmienił styl Celtiku, który zaczął grać ciekawie, ofensywie i elastycznie taktycznie. W 38 meczach ligowych zespół strzelili aż 118 goli, w wyścigu mistrzowskim o siedem punktów wyprzedził Rangersów. Kilku zawodników powtarzało w wywiadach, że odmienił ich spojrzenie na futbol, dał drugie piłkarskie życie. W Szkocji najczęściej korzystał z ustawienia 4-3-3. Boczni obrońcy schodzili do środka, jeden ze środkowych pomocników z kolei zajmował miejsce bliżej linii bocznej.
Przez zawodników, z którymi współpracował jest określany jako człowiek, który bardzo rzadko idzie na kompromis. Wyznaje konkretną filozofię, chce grać ofensywnie, w treningach wymaga ogromnego zaangażowania i z miejsca odrzuca tych, którzy jego zdania nie podzielają. Nie wchodzi też z piłkarzami w zbyt bliskie relacje, bo utrudniałoby mu to podejmowanie decyzji.
- Jest jak Jurgen Klopp - wszyscy chcą dla niego wygrać - mówił Tommy Oar, którego Postecoglou trenował w Brisbane Roar. - Największy mózg w futbolu, jakiego spotkałem - dodawał Thomas Broich, który też występował u Postecoglou w lidze australijskiej.

Imigrant

Właśnie z krajem na Antypodach Postecoglou związany jest od najmłodszych lat. Kiedy miał pięć lat jego rodzice postanowili wyemigrować z rządzonej przez juntę Grecji. Przez 30 dni płynęli statkiem do Australii, w której nie mieli zagwarantowanej ani pracy, ani mieszkania. Chcieli jednak dla swoich dzieci lepszej przyszłości. Tę budowali bardzo ciężką pracę, szczególnie parał się nią ojciec Ange, który rano opuszczał mieszkanie i wracał do niego wieczorem. Relacje z synem chciał budować właśnie poprzez futbol. Tradycją było to, że w niedziele chodzili na mecze klubu założonego przez greckich imigrantów.
Z czasem Ange zaczął rozwijać swoją karierę zawodniczą. Grał jako lewy obrońca, w South Melbourne dwa razy sięgnął po mistrzostwo kraju, jego trenerem był Ferenc Puskas, ale z powodu poważnej kontuzji wcześniej, bo w wieku 27 lat, musiał zakończyć karierę. Szybko przeskoczył na trenerską stronę, został asystentem w drużynie, dla której jeszcze chwilę wcześniej grał na boisku. W 1996 roku przejął ją jako pierwszy szkoleniowiec i zdobył dwa tytuły mistrzowskie. W 2000 roku rywalizował nawet w Klubowych Mistrzostwach Świata z Manchesterem United Sir Aleksa Fergusona.
Na przełomie wieków był już nawet rozważany jako selekcjoner dorosłej kadry, ale ostatecznie przez siedem lat pracował z młodzieżowymi zespołami. Został zwolniony po awanturze z byłym kapitanem Socceros, Craigiem Fosterem, który po porażce z Laosem mocno krytykował Postecoglou. Na chwilę wrócił do Grecji, pracował w trzecioligowym Panachaiki. Na Antypody wrócił jednak w wielkim stylu, po sporych zmianach w strukturze całej ligi australijskiej objął Brisbane Roar, z którym w efektywnym stylu sięgnął po dwa tytuły mistrzowskie.

Selekcjoner

To ostatecznie dało mu wreszcie pracę z dorosłą reprezentacją, ale wszystko działo się w niełatwych okolicznościach. Obejmował drużynę na pół roku przed mundialem w Brazylii, gdzie Australia w grupie rywalizowała z Hiszpanią, Holandią i Chile. Awansować do 1/8 finału się nie udało, ale zespół zaprezentował ambitny, ciekawy futbol i nawet liczni krytycy Postecoglou musieli się wtedy nieco uspokoić. Selekcjoner zachował posadę i poprowadził drużynę w docelowym turnieju - Pucharze Azji rozgrywanym w Australii.
Na własnych obiektach Socceros okazali się najlepsi i zostali mistrzem kontynentu. Przed kolejnym mundialem Postecoglou pokazał jednak swoją bezkompromisowość, kiedy postanowił odejść z kadry, tłumacząc się tym, że jest zmęczonymi wiecznymi kłótniami, złą atmosferą i wszechobecną krytyką. Zrobil to jednak dopiero w momencie, kiedy Australia zapewniła sobie awans na turniej w Rosji.
Kilka miesięcy później trafił do Japonii, gdzie objął Jokohamę. Początki nie były łatwe, drużyna grała efektownie, ale nie tylko sporo strzelała, ale też dużo traciła. Po pierwszym sezonie podjął bardzo odważną decyzję. Uznał, że do odważnej koncepcji nie pasuje mu Yuji Nakazawa, 40-letnia legenda klubu. Odsunięcie go od pierwszego składu, w kraju, w którym tak szanuje się wiek i doświadczenie, mogło zostać zaakceptowane tylko i wyłącznie w przypadku sukcesu. Ten wraz z drużyna został osiągnięty - Jokohama pierwszy raz od wielu lat zdobyła mistrzostwo Japonii. W trakcie pracy w Azji jego drużyna grała towarzysko z Manchesterem City Pepa Guardioli i choć przegrała 1:3, to miała aż 58 proc. posiadania piłki, co w meczach przeciwko drużynom Hiszpana zdarza się niezwykle rzadko. Sukcesy w Japonii pozwoliły podjąć pracę w Europie, konkretnie w Celtiku.

Duże zaufanie

W tym momencie Postecoglou jest dumą australijskiego futbolu. Jako pierwszy trener z tego kraju obejmie zespół w Premier League. W mniejszych ligach odnosił wielkie sukcesy, zna się też dobrze ze Scotem Munnem, który niedawno dołączył jako jeden z zarządzających w Tottenhamie. Jak wynika z informacji angielskich mediów ostatecznie Spurs decydowali miedzy Postecoglou a Luisem Enrique. Ostatecznie uznali, że ten pierwszy jest większą gwarancją stabilności pracy, podjęcia się ambitnych wyzwań i zmiany całej kultury klubu. Podpisał aż czteroletni kontrakt, co też jest wyrazem wiary w Australijczyka.
Czy jest coś, czego kibice Tottenhamu mogą się obawiać? Bywały momenty, w których zarzucano Postecoglou, że za często trzyma się planu A, że odpowiedzią na niedziałający plan A jest to samo. Bezkompromisowość przechodzi czasem u niego w działania zbyt emocjonalne, jest do bólu szczery i konkretny. Wydaje się jednak, że Tottenham potrzebuje kogoś, kto weźmie klub za lejce, kto będzie jasno wyznaczał kierunek zmian. Doświadczony życiowo i trenersko 57-latek staje przed wielką szansą.

Przeczytaj również