Podziękowano mu w siedmiu klubach, teraz staje się gwiazdą Premier League. “Stałem się głuchy na odrzucenie”

Podziękowano mu w siedmiu klubach, teraz staje się gwiazdą Premier League. “Stałem się głuchy na odrzucenie”
Sebastian Frej / PressFocus
Radość, płacz, wytrwałość. Te trzy słowa najlepiej ilustrują drogę, jaką przeszedł lider Crystal Palace - Eberechi Eze. Przygotujcie się na wyjątkowo inspirującą historię.
- Włączasz telewizor i widzisz zawodnika na poziomie Premier League, ale nie zawsze ciężką pracę i przeszkody, jakim tak wielu młodych graczy stawia czoła w pogoni za marzeniem - napisał kilka tygodni temu Eberechi Eze w specjalnym liście do aspirujących piłkarzy. - To dlatego chcę podzielić się z wami moją historią. Moja podróż była inna.
Dalsza część tekstu pod wideo

Wśród najlepszych

Pokonując na początku maja ostatnie w tabeli Sheffield United (2:0), Crystal Palace zapewniło sobie utrzymanie w angielskiej ekstraklasie na dziewiąty kolejny sezon. Do wygranej na Bramall Lane nie po raz pierwszy w kończącej się kampanii poprowadził podopiecznych Roya Hodgsona rozgrywający swój pierwszy sezon w Premier League Eberechi Eze. Młody Anglik najpierw asystował przy trafieniu Christiana Benteke już w drugiej minucie gry, zanim w efektownym stylu sam ustalił wynik meczu.
Nominalny skrzydłowy, który częściej występował ostatnio w roli jednego z trójki środkowych pomocników, należy statystycznie do najlepszych zawodników poniżej 23. roku życia w obecnych rozgrywkach angielskiej elity. W klasyfikacji kanadyjskiej ustępuje wyłącznie największym młodym gwiazdom ligi:
  • Phil Foden - 8 goli, 5 asyst;
  • Mason Mount - 6 goli, 5 asyst;
  • Pedro Neto - 5 goli, 6 asyst;
  • Eberechi Eze - 4 gole, 6 asyst.
W 2021 roku ten znakomity drybler, o czym niżej, zdecydowanie bardziej regularnie decyduje o losach spotkań z udziałem Crystal Palace, niż robi to od lat najbardziej znany gracz “Orłów” - Wilfried Zaha. Oto bilans obu graczy od początku stycznia:
  • Eberechi Eze - 3 gole, 4 asysty;
  • Wilfried Zaha - 3 gole, 0 asyst.
Aby docenić dokonania jednego z najlepszych zawodników poprzedniego sezonu Championship, należy jednak cofnąć się w czasie.

Tournee

Zapnijcie pasy.
- Dołączyłem do Arsenalu jako dziewięciolatek, ale podziękowano mi w wieku 13 lat - rozpoczął opis swojej drogi na szczyt Eberechi Eze. - To był najtrudniejszy dzień mojego życia. Byłem potem w Fulham, gdzie podziękowano mi tuż przed świętami Bożego Narodzenia w wieku 15 lat. Następnie pojechałem na tydzień do Norwich, ale nie zostałem ostatecznie przyjęty. Dokończyłem tamten sezon w Reading, zanim podziękowano mi po raz trzeci. W końcu odbyłem testy i ukończyłem dwuletnie stypendium w Millwall, ale kiedy nadszedł czas przejścia na zawodowstwo, nie zaproponowano mi kontraktu.
To nie był koniec rozczarowań.
- Moja sytuacja była ciężka - nie ukrywał obecny gracz Crystal Palace. - Jako 18-latek, musiałem dosłownie pojechać na tournee wokół Wielkiej Brytanii, aby utrzymać moje marzenie przy życiu. Wziąłem udział w test meczu w Bristol City, ale rozegrałem jedno z najgorszych spotkań w karierze i ściągnęli mnie z boiska za uszy. Pojechałem nawet na tydzień aż do Sunderlandu, na drugi koniec kraju, aby się sprawdzić. Możecie sobie wyobrazić, jak bardzo było to dla mnie szalone, być po raz pierwszy tak daleko od domu. Arsenal, Fulham, Reading, Norwich, Millwall, Bristol City, Sunderland. Siedem profesjonalnych klubów uznało, że nie byłem wystarczająco dobry - wyliczył Eze. - Stałem się głuchy na odrzucenie. Ale z każdą przeszkodą robiłem się jeszcze bardziej zdeterminowany, aby zamienić moje marzenie w rzeczywistość.

“Baller”

Wiara, wsparcie rodziny oraz dziecięca radość, z jaką od najmłodszych lat uganiał się za piłką Eberechi Eze - te trzy czynniki miały sprawić, że reprezentant angielskiej młodzieżówki nie poddał się mimo niepowodzenia za niepowodzeniem. Kolejnym było środowisko, w jakim dorastał. “Ballerzy”, jak określa się zwłaszcza w południowej części Londynu wyjątkowo uzdolnionych technicznie piłkarzy, nie rezygnują tak łatwo.
- Dorastałem w dzielnicy Greenwich i wszystko, co pamiętam z dzieciństwa, to chodzenie do szkoły, powrót do domu i granie w piłkę - wspominał Eze. - Błagałem moją mamę, aby pozwoliła mi wyjść na dwór i grać każdego wieczoru. Czasami mówiła mi: “byłeś na dworze zbyt wiele razy w tym tygodniu”, ale ja ze łzami w oczach prosiłem o jeszcze 10 minut. Po prostu taki byłem jako dziecko. Nic nie dawało mi takiego uczucia jak futbol. Czułem się wolny - opowiada.
Jak wielu “ballerów”, Eze wykształcił ponadprzeciętne umiejętności techniczne, grając w tzw. “klatkach”, czyli popularnych na Wyspach małych boiskach otoczonych ogrodzeniem.
- Tam stawka była wysoka! - napisał młody Anglik. - To był poważny biznes i miejsce, gdzie ustalaliśmy zasady i uczyliśmy się grać w piłkę nożną po swojemu. Codziennie sprawdzałem się przeciwko najlepszym zawodnikom w dzielnicy. Kiedy konkurencja jest duża, rozwijasz się szybko. Każdy, kto jako dziecko gra w klatce, chce zostać profesjonalnym piłkarzem. To rodzi po prostu inną mentalność. Jeśli dajesz radę tam, wierzysz, że dasz sobie radę wszędzie - tłumaczy.

Co cię nie zabije...

Do Ezego szczęście w końcu uśmiechnęło się latem 2016 roku. W Queens Park Rangers nikt nie miał wątpliwości. W utalentowanym nastolatku od razu widziano przyszłą gwiazdę. Nawet jeśli musiała ona jeszcze poczekać na szansę w dorosłym zespole. W zachodniej części Londynu niezwykle dynamiczny i znakomicie grający jeden na jeden skrzydłowy znalazł doskonałe miejsce do dalszego rozwoju. Takie, w którym obdarzono go zarówno zaufaniem, jak i nie wymagano od niego natychmiastowych występów na wysokim poziomie.
Eze był wprowadzany do seniorskiego futbolu stopniowo, aż w poprzednim sezonie “odpalił” na dobre. W drużynie ze środka tabeli Championship zagrał wszystkie mecze w podstawowym składzie. Zdobył aż 14 bramek i zaliczył 8 asyst. Następny krok mógł być tylko jeden. Latem ubiegłego roku tym razem Crystal Palace nie zawahało się ani chwili. Klub z “jego” południowej części Londynu zapłacił za niesamowitego “ballera” 17 milionów funtów. Można oczywiście zauważyć, że w pierwszym sezonie występów w angielskiej elicie Eze miał bardziej przebłyski, aniżeli co weekend imponował wysoką formą. To nadal może być jednak dopiero początek wielkiej kariery 22-latka. Nawet biorąc pod uwagę, że na początku tego tygodnia nabawił on się poważnej kontuzji, które może wykluczyć go z gry na wiele miesięcy.
Najlepsze w tym artykule zostawiliśmy na sam koniec.
- Związałem się z Arsenalem, kiedy miałem dziewięć lat - przywoływał Eze. - Byłem dzieciakiem, który kibicował Arsenalowi, grającym dla Arsenalu. Towarzyszyło mi podekscytowanie. Ostatecznie okazałem się jednak jednym z wielu zawodników w tamtym klubie i, jak setkom innych, w pewnym momencie powiedziano mi, że klub nie widzi dla mnie przyszłości. Po raz pierwszy otrzymałem taką wiadomość w wieku 13 lat i załamałem się. Miałem spotkanie w klubie, na którym przekazano mi list informujący mnie o rozwiązaniu kontraktu. Nic nie może przygotować młodej osoby na taki rodzaj odrzucenia. Podczas spotkania wypłakałem sobie oczy, przed moimi trenerami i moją rodziną. Nie potrafiłem spojrzeć nikomu w twarz, ból był zbyt rzeczywisty.
- Pozytyw z tamtego dnia? - zapytał sam siebie Eze. - To wtedy obrałem kurs na resztę życia. Nie chciałem, by moje łzy zdały się na nic. Wiedziałem, że po stracie, jaką poczułem tamtego dnia, niczego nie pragnąłem bardziej niż zostania zawodowym “ballerem”. Po prostu musiałem tego dokonać. Moja misja została wyznaczona. Zbudowałem w sobie odporność. Za każdym razem, kiedy ktoś powiedział mi: “nie”, mój umysł powiedział: “tak”. Naprawdę uwierzyłem, że co mnie nie zabije, to mnie wzmocni. Straciłem poczucie strachu. To zainspirowało mnie, by jeszcze bardziej wyrażać samego siebie na boisku.
Eze zakończył swój list do młodych piłkarzy w następujący sposób:
- Ciężka praca popłaca. Marzenia się spełniają. Złe chwile nie przetrwają. Wielcy “ballerzy” tak. Pamiętajcie o tym.
Aż chce się działać. Mimo przeciwności.

Przeczytaj również