Pograł w Polsce, teraz robi furorę w Bundeslidze. Wart już 18 mln euro. "Uwielbiają go"

Pograł w Polsce, teraz robi furorę w Bundeslidze. Wart już 18 mln euro. "Uwielbiają go"
IMAGO / pressfocus
Wojciech - Klimczyszyn
Wojciech KlimczyszynWczoraj · 17:00
Niedawno przewinął się przez polską Ekstraklasę, a teraz zdobywa uznanie w Bundeslidze. Luka Vusković, 18-latek wypożyczony z Tottenhamu, okazuje się prawdziwym diamentem HSV i po zaledwie kilku tygodniach jest integralną częścią defensywy “Rothosen”.
Miał przyjechać tylko po nauki, zaliczyć kolejny etap swojej piłkarskiej edukacji, po czym wrócić do Tottenhamu i powoli wprowadzać się do zespołu pełnego gwiazd. Tymczasem chorwackiemu stoperowi wystarczyła chwila, by w pełni zaaklimatyzować się w niemieckim środowisku.
Dalsza część tekstu pod wideo
- Wiem, że to dopiero początek, ale wierzę, że przechodząc do HSV, podjąłem właściwą decyzję - mówił Luka Vusković w wywiadzie dla chorwackiego dziennika Sportske novosti.
Chyba wszyscy go w tym zapewnieniu utwierdzają. Fani HSV widzą w nim zbawienie i perspektywę szczęśliwego zakończenia trudnego sezonu po powrocie do Bundesligi.

Potwór w grze o górne piłki

Ich nadzieje już się spełniają, ponieważ obrońca momentalnie wskoczył na odpowiednie obroty, pomimo arcytrudnego początku i otrzymanej brutalnej lekcji futbolu od Bayernu Monachium w pierwszej kolejce. Luka zagrał w tym meczu 90 minut i biernie przyglądał się, jak obok niego przebiegali Serge Gnabry, Michael Olise czy Harry Kane. Cała defensywa gości zachowywała się chaotycznie, ale uczciwie trzeba przyznać, że Chorwat również wyglądał na zagubionego. Szybko otrząsnął się natomiast z traumy i wybiegł na boisko także w debiucie u siebie przeciwko Heidenheim (2:1), gdzie strzelił nie tylko swojego pierwszego gola, ale też premierowego dla HSV w Bundeslidze po siedmiu latach przebywania w czyśćcu.
W kolejnym spotkaniu, zremisowanym 0:0 z Unionem Berlin, Vusković wygrał 18 (!) pojedynków w powietrzu, czego nie dokonał żaden inny piłkarz w pięciu najlepszych europejskich ligach od pięciu lat. W ostatniej kolejce zaś zachwycił podczas pogromu z Mainz (4:0). W efekcie Niemiecka Liga Piłkarska uznała go we wrześniu najbardziej wartościowym debiutantem. Co tu dużo mówić - w dealu z Tottenhamem wszystko się klei. No, może poza jednym, ale dość istotnym szczegółem.
Hamburski klub musiał się zgodzić na niewygodny zapis w umowie-wypożyczeniu piłkarza, który Tottenham zastrzegł sobie i podkreślił jako priorytet. Zgodnie z klauzulą, do której dotarł Bild, londyńczycy mogą życzyć sobie powrotu stopera już zimą, a nie z końcem sezonu, gdyby drużyna Thomasa Franka miała problemy kadrowe (długie kontuzje, wykluczenia, itp.). Tu dochodzimy też do ciekawego zabiegu, jaki zastosowali działacze z północnych Niemiec.
Aby uniknąć sporu w definicji, czym tak naprawdę są “problemy kadrowe”, zastosowano szczegółowe okólniki. Według dziennikarzy, w kontrakcie określono nie tylko liczbę, ale też stopień powagi kontuzji, które uzasadniałyby uruchomienie klauzuli. Innymi słowy: stłuczenie nogi czy ból brzucha nie wystarczyłyby w motywacji ściągnięcia Luki z powrotem. To zresztą i tak pozostaje na marginesie rozważań, bo nikt w Spurs bynajmniej nie zamierza skracać wypożyczenia, widząc, że młody gracz świetnie rozwija się w innym klubie.

Radom? “Pojawiały się kliki”

Rozwój to słowo, które nieustannie krąży wokół zawodnika urodzonego w Splicie. Hajduk dość wcześnie wiedział, że ma do czynienia z kimś absolutnie wyjątkowym. Z juniorami dotarł do finału Młodzieżowej Ligi Mistrzów w 2023 roku, gdy miał zaledwie 16 lat. Dwa dni po 16. urodzinach zadebiutował w chorwackiej ekstraklasie i stał się elementem okna wystawowego drużyny. Wszyscy w klubie wiedzieli, że piłkarz nie zostanie długo w ojczyźnie i zarobią na nim kupę kasy. Nie mylili się.
We wrześniu 2023 roku Hajduk zawarł porozumienie, w myśl którego dwa lata później Vusković przejdzie do Tottenhamu Hotspur za 11 milionów euro. Jednocześnie działacze ze stolicy Anglii mogli decydować o jego dalszej karierze i szukali mu nowego miejsca, by mógł dalej się rozwijać, zanim wkroczy na scenę Premier League. Wybór był dość nieoczekiwany. Egzotyczny jak na kogoś, kogo kreuje się na przyszłą gwiazdę. Obrońca przeniósł się bowiem do Radomia.
W Radomiaku radził sobie lepiej niż doskonale. Zdobył trzy bramki (w tym jedną przeciwko Legii na Łazienkowskiej), zaliczył jedną asystę i wykształcił się w ekstraklasowej specjalności: długich wyrzutach z autu. Oczywiście popełniał na boisku błędy, zdarzały mu się “koszmarki” i wylewy, ale w końcowym rozrachunku spisywał się bardzo solidnie i nic dziwnego, że kibice i pracownicy mazowieckiego klubu pragnęli zatrzymać go na dłuższy okres wypożyczenia. Tottenham miał inny plan, ale i Chorwat nieszczególnie polubił pobyt w Radomiu.
- Było bardzo trudno, bo w grupie tworzyły się kliki. Po jednej stronie Polacy, po drugiej Brazylijczycy; młodzi i starsi zawodnicy zbytnio nie współpracowali… Przyjechałem na czteromiesięczne wypożyczenie i tak naprawdę nie byłem częścią drużyny. Trenowałem, grałem i to wszystko - mówił w wywiadzie dla francuskiego portalu L’Avenir.
Na ostatni rok przed formalnymi przenosinami na Wyspy Brytyjskie Vusković trafił do występującego w lidze belgijskiej Westerlo, a tam jego talent nie przestawał przyciągać wzroku. W 28 meczach strzelił aż siedem goli, a ostatnie trafienie w starciu z Club Brugge ocierało się o magię. Z około szóstego metra kapitalnie uderzył z pół-przewrotki, pół-nożyc. Najpiękniejszy gol sezonu w Belgii. Ręce same składały się do oklasków.

Drugi Micky

Ma w sobie coś budzącego grozę. Gdy podchodzi pod pole karne przeciwnika przy stałych fragmentach gry, z miejsca otacza go kółeczko “plastrów”. Traktuje się go jako największe zagrożenie. Gdy dośrodkowanie idzie w jego obszar, można się już tylko modlić, liczyć, że akurat tym razem przestrzeli, bo to, że wygra pojedynek główkowy, trzeba uznać za pewnik.
W obronie staje się coraz lepszy. Bardzo dobrze wybiera momenty, gdy należy zostać w głębi i kiedy musi wyskoczyć z linii. Nie jest też typowym środkowym obrońcą, stawiającym czoła pressingowi. W posiadaniu piłki powinien jeszcze popracować, bo z podaniami bywa różnie. Analityk The Athletic, opisując zalety i wady Luki Vuskovicia w kategoriach Tottenhamu, porównał go bardziej do Mick’yego van de Vena, tura, ostoi defensywy “Spurs”, niż Cristiana Romero, Argentyńczyka, który kładzie zdecydowanie większy nacisk na grę z piłką przy nodze. Silne partnerstwo ze wspomnianym duetem pomoże mu w przyszłości osiągnąć znakomite wyniki, ułatwiając integrację z trudną dla nowicjuszy Premier League.
Pomimo szybkich postępów, piłkarz podkreśla, że “głównym celem jest spokojne dokończenie sezonu”. Kibice w Hamburgu go uwielbiają. Według danych klubowych, do końca września sprzedano ponad tysiąc replik koszulek z nazwiskiem Vusković na odwrocie. W HSV postrzega się go jako nieoficjalnego lidera, kapitana bez opaski, najważniejsze ogniwo w misji utrzymania zespołu w Bundeslidze. Dość nieoczekiwane wymagania wobec 18-latka, który ma na koncie zaledwie trzy minuty w dorosłej reprezentacji swojego kraju. Ale to potrzeby, który zostaną w pełni zaspokojone.
Co ciekawe, portal Transfermarkt kilka dni temu zaktualizował rynkową wartość Vuskovicia, która wzrosła z 12 do 18 mln euro.

Przeczytaj również