Polski bramkarz rewelacją w Anglii. Przyszedł łatać dziury, dał szansę na awans

Polski bramkarz rewelacją w Anglii. Przyszedł łatać dziury, dał szansę na awans
screen BBC SPORT
Kacper - Klasiński
Kacper Klasiński18 May · 11:30
Został bohaterem i hitem internetu dosłownie chwilę po awaryjnym transferze. Maksymilian Stryjek wpadł do Crewe Alexandra tylko na chwilę, a pisze w ich barwach świetną historię.
Strata miejsca między słupkami w klubie, awaryjne wypożyczenie do drużyny z niższej ligi, a tam zdobycie miana bohatera i sceny, o których pisały największe media w kraju. Ostatni miesiąc był prawdziwym rollercoasterem dla Maksymiliana Stryjka. Polak niemal od razu po przeprowadzce do czwartoligowego Crewe Alexandra wybronił im miejsce w finale baraży o awans do League One. Rozgłos przyszedł w najlepszym możliwym momencie, bo 27-latek szykuje się do zmiany barw i napisania nowego rozdziału swej kariery na Wyspach.
Dalsza część tekstu pod wideo

“Nie wiem, czemu wypadłem”

Max Stryjek to nazwisko dobrze znane w niższych ligach angielskich. Polak gra na Wyspach nieprzerwanie od ponad dekady. Prawie sześć lat spędził w Sunderlandzie, gdzie nigdy nie zadebiutował. Zaliczył jednak kilka wypożyczeń: do Boston United, Accrington Stanley czy Eastleigh, gdzie zakotwiczył na dłużej. Potem z piątej ligi wyciągnęło go występujące w szkockiej Premiership Livingston. Wychowanek Polonii Warszawa wywalczył tam miejsce między słupkami i utrzymał je przez dwa sezony, grając ponad 70 razy. Latem 2022 roku układ sił uległ zmianie i golkiper odszedł z klubu, ponownie meldując się w Anglii - tym razem padło na trzecioligowe Wycombe Wanderers.
Tam Stryjek szybko się zadomowił i ponownie został numerem jeden w bramce. Zagrał w ponad 80 meczach, puścił tylko 90 bramek i 26-krotnie zachował czyste konto, co w średniaku League One można uznać za przyzwoity wynik. W lutym usiadł jednak na ławce. Dostał czerwoną kartkę w starciu ze Stevenage i potem nie pokazał się już na boisku w barwach Wycombe ani razu. Po prawie dwóch miesiącach pojawiła się okazja zejścia poziom niżej - Crewe Alexandra szukało w trybie awaryjnym bramkarza, by załatać dziury spowodowane urazami dwóch pierwszych wyborów.
- Przestałem grać po tym, jak wyleciałem z boiska przeciwko Stevenage. Mecz wcześniej [w półfinale EFL Trophy, wygrana 1:0 z Bradford City] zostałem najlepszym zawodnikiem spotkania, więc nie rozumiem, czemu do tego doszło. Sądzę, że mogło tu chodzić o sytuację z moim kontraktem. Wygasa latem i nagle przestałem grać. Gdy pojawiła się ta szansa, stwierdziłem: “Czemu nie?” - opowiadał Polak klubowym mediom Crewe, gdy dołączył do drużyny.

“Awaryjny” bohater

Stryjek od razu wskoczył do bramki Crewe i dokończył w niej fazę zasadniczą sezonu. Jego nowy klub, pomimo słabej końcówki, zakwalifikował się do play-offów League Two. Gdy stało się jasne, że konieczne będzie rozegranie kilku dodatkowych meczów w walce o miejsce w trzeciej lidze, natychmiast przedłużono pobyt Polaka na Mornflake Stadium.
W pierwszym półfinale Crewe przegrało z Doncaster 0:2, ale w wyjazdowym rewanżu odpowiedziało rywalom, pokonując ich takim samym rezultatem. Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia, więc doszło do rzutów karnych. A w nich wielkie chwile przeżył wypożyczony z Wycombe polski bramkarz. W drugiej serii obronił uderzenie Zaina Westbrooke’a, wyrównując stan rywalizacji chwilę po pomyłce doświadczonego Micka Demetriou. Później nikt już się nie mylił aż do ostatniej jedenastki. Do piłki podszedł Hakeeb Adelakun i przegrał pojedynek ze Stryjkiem. 27-latek, który przyszedł jako opcja awaryjna, zabukował drużynie bilet na Wembley, gdzie zmierzą się z Crawley Town!
Wielkie zainteresowanie w internecie wzbudziło kontrowersyjne zachowanie bohatera. Na początku konkursu rzutów karnych dostał on bowiem żółtą kartkę. Główna kamera nie wyłapała, za co, ale potem w sieci pojawiły się nagrania z trybun. Polak cisnął w sektor gości bidon swego vis-a-vis, Thimotee Lo-Tutali, na którym Francuz miał ściągawkę ze wskazówkami, gdzie strzelają rywale. Czy to zachowanie fair? Można mieć wątpliwości. Niekonwencjonalny ruch mógł jednak okazać wielką pomocą dla Crewe. Filmik szybko wyłapały wszelkie portale sportowe.

W oknie wystawowym

Występ w finale play-offów to ogromna szansa nie tylko dla klubu, ale i dla samego Stryjka. Potwierdzone już zostało bowiem, że Polak odejdzie z Wycombe po zakończeniu sezonu. Znalezienie się w blasku fleszy po półfinałowej konfrontacji z Doncaster tylko pomaga mu w rzuceniu się w oczy w oknie wystawowym. A bramkarzowi niewątpliwie na tym zależy, bo - jak sam deklaruje - mierzy wysoko.
- Chcę podziękować klubowi i wszystkim zaangażowanym za ostatnie dwa sezony spędzone w Wycombe Wanderers. Zawsze będę miło wspominał to niesamowite doświadczenie. Rozumiem i szanuję decyzję o nieprzedłużeniu mojej umowy, spowodowaną ograniczeniami finansowymi klubu oraz moimi własnymi ambicjami o grze w wyższej lidze - napisał na Instagramie. - Chcę podziękować za dane mi szanse, a także wsparcie i rady otrzymane podczas pobytu tutaj. Zawsze będę dobrze wspominał czas gry dla Wycombe Wanderers i jestem wdzięczny za zbudowane tu przyjaźnie i relacje. Życzę klubowi wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że będzie odnosił sukcesy na boisku, jak i poza nim.
27-latek to już doświadczony wyspiarski ligowiec. Szum medialny związany z popisem w konkursie jedenastek i “incydentem bidonowym” tylko pomaga w wypromowaniu jego nazwiska. Jeśli zaliczy dobry występ na Wembley, to powinien być spokojny o angaż w trzeciej lidze. Championship? To już nie taka łatwa sprawa, ale nawet znajdując nowy, odpowiedni klub w League One może zapracować na realizację swoich ambicji o spróbowaniu sił w drugiej lidze, walcząc z nim o awans.
Na razie stoi przed wielkim wyzwaniem - pierwszym w karierze występie na największym stadionie w Anglii. Stryjek wpadł do Crewe tylko na chwilę, a może zapisać się w pamięci kibiców klubu z Cheshire, bo ewentualna wygrana w play-offach zawsze będzie wspominana latami. Zresztą Polak już zapisał się w folklorze Football League. Wyrzucenie bidonu będzie pewnie przypominane co roku. Daily Mail pisało o nim, że to pokaz tzw. “shithousery”, co najlepiej można przełożyć chyba jako “chamskie cwaniactwo” - a to kochają fani futbolu na niższych szczeblach. Co najważniejsze jednak, Polak już niedługo stanie przed szansą, żeby dołożyć do niego sukces sportowy. Niespodziewany, bo w nowej drużynie znalazł się w nieplanowanych okolicznościach. A jeśli w niedzielę 19 maja uda się awansować, to na pewno dołoży do tego wielką cegiełkę.

Przeczytaj również