Polak robi furorę w Anglii. Szok, jak nazwali go w klubie. Strzela mnóstwo goli
Gheorghe Hagiego nazywano "Maradoną Karpat". Aliego Karimiego "Maradoną Azji". Młody Estevao z Chelsea to "Messinho", czyli "Mały Messi". W Anglii mają z kolei "Polskiego Pelego". Tak właśnie mówi się o Dawidzie Rogalskim, zawodniku grającego w siódmej lidze Walton & Hersham - prawdopodobnie najpopularniejszego amatorskiego klubu świata.
W CV ma występy w GKS-ie Tychy, GKS-ie Katowice czy Resovii Rzeszów, nawet na poziomie I ligi. W Polsce jednak się nie odnalazł. Najlepiej idzie mu w Anglii, w niższych ligach. Obecnie zachwyca na siódmym poziomie rozgrywkowym, reprezentując Walton & Hersham. Od startu poprzedniego sezonu strzelił łącznie 40 goli. Dawid Rogalski w naszym kraju nie jest znaną postacią, ale w swoim klubie to lokalna gwiazda i ulubieniec trybun oraz jedna z głównych twarzy niesamowitego piłkarskiego projektu. Nie bez powodu nazywają go “Polskim Pele”.
Jego droga do miejsca, w którym wreszcie znalazł szczęście, była bardzo wyboista. Gdy fiaskiem zakończyła się jego przygoda z jedną z angielskich akademii, chciał zrezygnować z kariery. Do Polski trafił w dużej mierze dzięki… poleceniu na budowie. Po kilku latach nad Wisłą ponownie poważnie myślał o skończeniu z piłką. Rzucił ją na pewien czas, ale odezwał się do niego stary znajomy. Wtedy wszystko się zmieniło. Miłość do futbolu wróciła. Od tamtej pory 29-latek idzie tylko w górę. I wciąż wierzy w to, że stać go na jeszcze więcej.
Poniżej fragment profilu Dawida Rogalskiego na oficjalnej stronie internetowej Walton & Hersham.
Polecili go… na budowie
Ta kariera jest mocno nietypowa. Nieczęsto bowiem zdarza się, by zawodnik, który nie zadomowił się na zapleczu Ekstraklasy, szukał szczęścia w półamatorskich ligach w Anglii. To jednak tylko jeden z kilku niesztampowych aspektów kariery Dawida Rogalskiego.
Urodzony w Szczytnie napastnik w wieku pięciu lat wyjechał z rodziną na Wyspy i to tam zaczynał przygodę z piłką. Grał w drużynach młodzieżowych szóstoligowego Maidenhead United i zadebiutował nawet w pierwszym zespole, ale nie wiązano z nim planów na przyszłość. W międzyczasie dostał też pozwolenie na kilka występów w polonijnym zespole PFC Victoria London.
W 2017 roku postanowił wrócić do ojczyzny. W przenosinach do Polski pomogła mu organizacja skautingowa non-profit “Ty Też Masz Szansę”. Jej założenie jest proste - wsparcie polskich zawodników grających w niższych ligach (również za granicą) w drodze do zawodowej kariery.
- Zaczynaliśmy w Polsce, ale po mojej przeprowadzce do Anglii postanowiłem, że warto “zaatakować” tamtejszą polonię. Dziś organizujemy też obozy w Anglii, Irlandii czy Szkocji - opowiada nam Emil Kot, założyciel, zarządzający do dziś projektem.
Gdy Rogalski znalazł się na zakręcie, wzięli go pod swoje skrzydła. I przykuł uwagę pierwszoligowego GKS-u Tychy.
- Sądziłem, że będę miał inne opcje w Anglii, ale zniknęły one podczas mojej gry w Maidenhead. W efekcie straciłem prawie rok gry, gdy skończyłem 19 lat. Kolejnego lata postanowiłem więc, że wrócę do Polski. Przed sezonem 2017/18 pojechałem na testy w Tychach i podpisałem kontrakt - opowiadał napastnik w 2019 roku w rozmowie z portalem English Players Abroad.
- Podczas pracy na budowie w Anglii podszedł do mnie szef i powiedział, że zna zawodnika, który był w akademii, ale przestał grać w piłkę, bo z niego zrezygnowali. Tak dowiedziałem się o Dawidzie - mówi nam Kot. - Zaproponował, żebym wpadł i zagrał z nimi w lidze “szóstek”. Gdy go tam zobaczyłem, nie mogłem uwierzyć, że gość z takimi umiejętnościami gra tylko rekreacyjnie. Postanowiliśmy mu pomóc - również, jeśli chodzi o odzyskanie chęci do gry w piłkę, bo podupadła ona w nim po odrzuceniu z akademii. Przez kilka miesięcy trenowaliśmy razem w lokalnych parkach, aby doszedł do optymalnej formy. Zagrał kilka razy w Victorii, z którą byłem związany. Co mecz strzelał tam hattricka. Później pojechał do Ciechanowa na obóz "Ty Też Masz Szansę" i pojawiło się zainteresowanie.
Po Polsce miał dosyć
- Dawid to niezwykle utalentowany i bramkostrzelny zawodnik. Jego mocnym atutem jest nienaganna technika oraz bardzo dobrze ułożona lewa noga. Doświadczenie i nauka, które zdobył w Anglii, na pewno zaprocentują - opowiadał latem 2017 roku, po podpisaniu kontraktu z Rogalskim prezes GKS-u Tychy, Grzegorz Bednarski, w rozmowie z Gazetą Wyborczą. Jego słowa zostały zweryfikowane.
Rogalski miał trafić do pierwszego zespołu, ale zagrał w nim tylko raz, w Pucharze Polski. Głównie występował w rezerwach i został wypożyczony do występującego szczebel niżej Gryfa Wejherowo. Tam był ex aequo najlepszym strzelcem drużyny z 11 golami i po sezonie zakontraktował go inny drugoligowiec, GKS Katowice.
- W Katowicach Dawid miał okazję pracować z Dawidem Szwargą [wówczas asystentem pierwszego menedżera - przyp. red.] i powiedział mi, że to materiał na świetnego trenera. Jak widać, nie pomylił się, bo dziś pracuje na poziomie Ekstraklasy - Kot przytacza anegdotę w rozmowie z nami.
Tam Rogalski znów okazał się najlepszym snajperem zespołu i dobił do dwucyfrówki, zdobywając dziesięć bramek. Na rozgrywki 2020/21 wrócił więc na zaplecze Ekstraklasy, do Resovii.
W Rzeszowie się nie odnalazł. Po 14 występach bez bramki, w styczniu 2021 roku rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron, aby wrócić do Anglii.
- Drugi i trzeci poziom rozgrywkowy w Polsce są bardzo fizyczne, podobnie do niższych lig w Anglii, ale wydają się dużo bardziej techniczne. Trudno “wyrazić siebie” na boisku - opowiadał w rozmowie z English Players Abroad.
- Patrząc na I i II ligę w Polsce, to są na naprawdę solidnym poziomie. Kluby trenują codziennie, w przeciwieństwie do poziomów, na których grałem w Anglii, więc motoryka i przygotowanie fizyczne to wyższa półka. Trudno je porównać - podtrzymuje Rogalski, kiedy pytamy o doświadczenia z gry nad Wisłą. - Gdybym miał tam wrócić, to na pewno musiałbym popracować nad tymi elementami i naprawdę konkretnie się przygotować.
Niepowodzenie w Polsce odcisnęło na nim poważne piętno.
- Kiedy wracałem do Anglii, miałem dość gry w piłkę. Radość z niej wróciła mi dopiero w ostatnich dwóch latach. I to ona jest dla mnie najważniejsza - wyznaje.
“Polski Pele”
Po kilku miesiącach bez gry, po powrocie na Wyspy, Rogalski wylądował w amatorskim Chalfont St Peter, na ósmym szczeblu angielskiej drabinki.
- Odezwał się do mnie ich trener, Aaron Steadman, z którym pracowałem w Maidenhead. Chwilkę tam pograłem, ale w drugiej połowie sezonu, po jego odejściu, znów przestałem kopać - wspomina. - Gdy zatrudnili go w Marlow, znów mnie wziął i tak wszystko zaczęło się rozkręcać.
Marlow występowało na tym samym poziomie, ale w drugim sezonie gole Polaka pomogły wywalczyć awans do siódmej ligi. A dorobek miał on imponujący, bo w rozgrywkach 2023/24 na wszystkich frontach trafiał do siatki aż 45 razy. Błyszczał tak, że fani zaczęli nazywać go “Polskim Pele”.
- Świetnie wspominam tę kampanię. Nikt nie spodziewał się, że może nam pójść tak dobrze. A miejsce w wyższej lidze wywalczyliśmy sobie w barażach, wygrywając 3:1 - mówi Rogalski.
Sam również zaczął kolejny sezon na murawach siódmej ligi, ale w barwach Walton & Hersham, które ściągnęło go w poszukiwaniu bramkostrzelnego napastnika.
Talizman i lider
- Trafił na nasz radar, gdy kilka lat temu [jeszcze w ósmej lidze - przyp. red.] strzelił nam hattricka. Po kilkukrotnym obejrzeniu meczu i jego obserwacji zauważyłem w jego grze kilka niebywałych szczegółów - prezentuje niesamowicie wysoki poziom. Jego koncentracja i inteligencja wyróżniają go na tle innych napastników, których widziałem na tym poziomie. Jest naprawdę wyjątkowy - opowiadał w rozmowie z klubowym portalem trener Billy Rowley.
Obserwacje szkoleniowca szybko się potwierdziły. Rogalski niemal od razu stał się ulubieńcem trybun i liderem zespołu. Pierwszego gola w nowych barwach strzelił już w drugim występie. I potem trafiał do siatki w sześciu kolejnych. Debiutancki sezon zakończył jako najlepszy strzelec z 30 trafieniami w 45 występach na wszystkich frontach. W wyścigu o złotego buta Southern League Premier South finiszował na szóstej pozycji z 22 bramkami (uwzględniając play-offy). “Łabędzie” z kolei długo biły się o awans. Marzenia legły w gruzach dopiero po porażce w półfinale baraży po serii rzutów karnych.
Niepowodzenie udało się powetować z kolei w regionalnym Surrey Senior Cup. Walton & Hersham wygrało go po 52-letniej przerwie, sensacyjnie pokonując w finale szóstoligowe Dorking Wanderers - w dużej mierze dzięki dubletowi Rogalskiego.
- Gdyby nie bramkarz rywali, mógłby mieć hattricka, ale musiał zadowolić się dwoma golami i nagrodą dla najlepszego zawodnika meczu. Przez całe spotkanie był cierniem w boku Dorking, zmuszając ich obronę do błędów. Jego dwa szybkie trafienia zagwarantowały drużynie idealny początek - pisano o nim w pomeczowym raporcie na klubowej stronie.
- Finał zapowiadał się trudno, bo dwa tygodnie wcześniej odpadliśmy w play-offach - zresztą oni też przegrali w swoich - wspomina Polak. - Byliśmy dużo lepsi, choć może część ich piłkarzy myślała już o wakacjach, bo Surrey Senior Cup to nie są najważniejsze rozgrywki. Niemniej, na pewno fajnie było ich pokonać, bo to prężnie rozwijający się klub, z potencjałem na National League [piąty szczebel - przyp. red.].
29-latek potwierdził, że jako jeden z najbardziej doświadczonych zawodników (w Walton ma tylko dwóch starszych kolegów) jest talizmanem zespołu i nie bez powodu zakłada czasem opaskę kapitańską. Od początku poprzedniego sezonu drużyna przegrała tylko jedno z 31 spotkań, w których trafiał do siatki. Mowa o wspomnianym półfinale baraży (i to dopiero po karnych, gdzie Rogalski nie podszedł do piłki - miał strzelać w piątej serii, ale konkurs skończył się wcześniej). Nie bez powodu miano “Polskiego Pele” przyjęło się w kolejnym klubie. Na trybunach co mecz można zresztą oglądać specjalną flagę, dedykowaną właśnie jemu.
Historyczny kontrakt
Świetna postawa szybko spotkała się z nagrodą. Już w marcu Walton & Hersham zaproponowało napastnikowi nowy, historyczny, dwuletni kontrakt. Taki ruch stanowił manifest ambicji i chęci dalszego rozwoju klubu. Zarząd dobrze bowiem wie o niesamowitej sympatii, którą fani darzą Polaka.
- Fakt, że związał z nami swoją przyszłość to historyczna chwila dla klubu. To nasz pierwszy kontrakt opiewający na więcej niż jeden sezon. Chcieliśmy pokazać nasze ambicje nie tylko na boisku, ale też wobec rosnącego grona naszych kibiców. By zbudować prawdziwą wspólnotę, potrzebujemy stabilizacji, która przemówi do fanów. Nie mogę się doczekać, aż nasza flaga polskiej dziewiątki będzie powiewać jeszcze wyżej - komentował na klubowej stronie internetowej współwłaściciel Walton, Calogero Scannella.
Obecne rozgrywki Rogalski również zaczął w bardzo dobrej dyspozycji. Zdobył już 12 bramek w 16 występach na wszystkich frontach (z tego dziewięć w 12 meczach w lidze) i przewodzi klubowej klasyfikacji strzelców. Drużyna z kolei zasiada na fotelu lidera tabeli z czteropunktową przewagą nad drugim Gloucester City. W rywalizacji o awans każdy punkt jest na wagę złota, bo bezpośrednio wywalczy go tylko jeden z 20 klubów. Dlatego też bardzo istotny był gol Polaka na wagę wygranej w doliczonym czasie niedawnego meczu przeciwko Farnham Town.
- Obecnie pracuję w Portsmouth i jeden z trenerów drużyny U12 łączy tę rolę z pracą w siódmej lidze. Ostatnio podszedł do mnie i powiedział: “Dawid znowu nam narobił problemów. Graliśmy przeciwko niemu. To świetny napastnik” - opowiada Kot o tym, jakie wrażenie robi Rogalski na rywalach.
Najpopularniejszy amatorski klub na świecie
Klub z Surrey ma długą historię. Istnieje już 80 lat. Niegdyś funkcję jego prezydenta pełnił zdobywca Złotej Piłki i jeden z najlepszych brytyjskich piłkarzy w historii - Sir Stanley Matthews. Tak wysoko jednak jeszcze nigdy się nie znaleźli. Stoją u progu pierwszego w historii awansu na szósty poziom rozgrywkowy.
To efekt błyskawicznej wspinaczki. Jeszcze w sezonie 2020/21 grali w dziesiątej lidze, ale ich losy odmieniła grupa studentów. W 2019 roku za środki z pożyczek studenckich klub kupiło siedmiu 19-letnich kumpli, nazywanych często “najmłodszymi właścicielami klubu piłkarskiego na świecie”. Dzięki ich sprawnym działaniom organizacyjnym oraz promocyjnym udało się zbudować interesujący projekt. Obecnie u sterów pozostało już tylko dwóch z nich, ale przedsięwzięcie wciąż się rozwija.
- Najlepsze jest to, jak staramy się grać w piłkę. Rzadko zdarza się, żeby drużyny na tym poziomie rozgrywały od tyłu, zaczynając od bramkarza. Mamy młodą ekipę, można pomyśleć, że będziemy pękać w starciach z doświadczonymi przeciwnikami, ale gramy swoje - opowiada Rogalski.
Styl gry to jednak niejedyne, co wyróżnia Walton & Hersham. Oficjalne konto klubu na TikToku ma ponad milion obserwujących - niewiele mniej niż grającego w Premier League Burnley. Z dużą dozą prawdopodobieństwa są najpopularniejszym amatorskim klubem na świecie. W budowie marki “Łabędzi” pomaga postawa na murawie. Przykładowo, w sierpniu zrobiło się o nich głośno w mediach społecznościowych po comebacku w meczu z Dorchester Town. Przegrywali 0:3 aż do 92. minuty, lecz zdołali wyrównać po golach w drugiej, czwartej i piątej minucie doliczonego czasu!
“Nie chciałem już grać. Teraz chcę więcej”
- Teraz mamy kluczowy moment. Jesteśmy coraz bliżej konieczności przejścia na codzienne treningi, co wiąże się z dużymi kosztami - mówi Rogalski o planach klubu na przyszłość. - W tym sezonie na pewno chcemy awansować. Potem, aby bić się w czołówce, trzeba będzie wiele zmienić i operować już profesjonalnie. Zwłaszcza, że w szóstej lidze są zdecydowanie większe budżety. Sądzę jednak, że na pewno dalibyśmy radę się utrzymać - nie widać zbyt wielkiej różnicy, gdy walczymy z rywalami z wyższego poziomu w pucharach.
Współautorem historii Walton & Hersham, już na boisku, jest właśnie Rogalski. Człowiek, który dwa razy tracił chęć do dalszej gry. Reklamowany na angielskiej budowie. To on, “Polski Pele”, wyrósł na żywą ikonę tego wyjątkowego klubu. I niewykluczone, że właśnie w siódmej lidze angielskiej, po odbiciu się od polskiej piłki, znalazł przygodę życia. Bo nawet jeśli mowa o stosunkowo niewielkiej, lokalnej drużynie, oddani kibice, jakich w Anglii jest dużo, nie zapominają o takich postaciach.
- Jestem wielkim fanem takich historii, że ktoś “znikąd” nagle odnajduje się na wyższym poziomie. Najważniejsze, że wciąż gra w piłkę - ocenia Kot. - Miał propozycje z wyższych lig, ale je odrzucał. Chce grać w piłkę na swoich zasadach - robić to, co kocha i strzelać bramki. Kibice Walton go uwielbiają, mają dedykowaną mu flagę i przyśpiewkę o nim. A na ważniejsze mecze chodzi tam półtora czy nawet dwa tysiące ludzi!
- Gdy wracałem do Anglii, nie chciałem już grać. Niektórzy mówili mi jednak, żeby jeszcze spróbować. Dziś jestem zadowolony z tego, gdzie jestem i chciałbym spróbować swoich sił ligę czy dwie wyżej. Wydaje mi się to bardzo realne. Jeśli Walton będzie dalej szło tak, jak idzie, również organizacyjnie, to powinno być to możliwe. Wszyscy w klubie i dookoła niego są świetnymi ludźmi - podsumowuje Rogalski.