Kapitalne transfery w Premier League. Stali się faworytem do tytułu
Jesteśmy u progu nowego sezonu Premier League. Z tej okazji przygotowaliśmy wielki ranking klasyfikujący wszystkie drużyny, które powalczą o mistrzostwo Anglii. Jest co analizować, jest co czytać, więc zapraszamy bez zbędnego przedłużania.
Czołowej piątce, mającej - jak się wydaje - największe szanse na końcowy triumf poświęciliśmy więcej miejsca. Ale o każdym z zespołów napisaliśmy przynajmniej dwa zdania, które nie tylko mają uzasadnić taką a nie inną pozycję, ale też pokazać, co dzieje się w mniej rozpoznawalnych drużynach. A dzieje się sporo, bo Premier League nie próżnuje i znów wydaje na potęgę. Czy to właśnie pieniądze będą kluczem do sukcesu?
W przygotowanym Power Rankingu sklasyfikowaliśmy 20 zespołów. Pod uwagę braliśmy ogólny stan kadry, zrealizowane transfery, trenerów, status drużyny względem poprzedniego sezonu, a także, w niewielkim stopniu, dyspozycję w okresie przygotowawczym. Oto efekty.
1. Manchester City
Manchester City - dla wielu symbol nieracjonalności, co nie wzięło się z niczego - był zaskakująco rozsądny w swoich działaniach na rynku transferowym. Wicemistrzowie sięgnęli po sześciu zawodników, ale czy za kogoś przepłacili? Nie wydaje się. Marcus Bettinelli kosztował grosze, Sverre Nypan to pieśń przyszłości. James Trafford może z miejsca wskoczyć do pierwszego składu, o ile nagle na The Etihad nie zawita Gianluigi Donnarumma, ale w momencie sprowadzenia Anglika trudno było przewidzieć, jak PSG potraktuje swojego włoskiego bramkarza. Dalej mamy niebywale utalentowanego Rayana Cherkiego, który kosztował mniej niż taki Dan Ndoye z Nottingham Forest. Podobne wrażenie robi sprowadzenie Rayana Aita-Nouriego, czyli jednego z dwóch najlepszych lewych obrońców poprzedniego sezonu Premier League i wreszcie wyciągnięcie Tijjaniego Reijndersa z Milanu za 55 milionów euro. Ktoś powie, że dużo, a dla "The Citizens" nie jest to nawet 15. najwyższy transfer w historii, a jednocześnie pozwolił on na pozyskanie nowego lidera środka pola.
Manchester City został przebudowany szybko i zręcznie. Dzięki nieograniczonym funduszom właścicielskim kilka głów spadło bez większego zastanowienia (Jack Grealish wysłany na wypożyczenie, Kevin De Bruyne bez nowej umowy, Vitor Reis wypożyczony pół roku po transferze za ponad 35 milionów), ale przecież klub nie będzie przepraszał za korzystanie z zasobności portfela. Nie będzie tego robił tym bardziej dlatego, że, jako się rzekło, rewolucja wydaje się przeprowadzona z głową. Niepotrzebnym zawodnikom podziękowano, szatnię przewietrzono, wzmocnienia robią wrażenie, a Pep Guardiola, który jak wieść gminna niesie poukładał życie prywatne, pozostaje Pepem Guardiolą. Manchester City, napędzany paliwem wydestylowanym ze wściekłości za klęskę poprzedniego sezonu, znów wydaje się głównym faworytem do zdobycia korony. Na Klubowych Mistrzostwach Świata mogło nie wyjść, ale wyciągajmy na tej podstawie pochopnych wniosków. Tego lwa naprawdę nie warto szarpać za wąsy, kły ma wciąż przerażająco ostre.
2. Liverpool
Rozmach Liverpoolu robi wrażenie. Musi. Nikt w Anglii nie wydał więcej pieniędzy niż "The Reds", a przecież urzędujący mistrzowie nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Działaczom udało się wzmocnić właściwie każdy sektor boiska - boki obrony (Frimpong oraz Kerkez), środek obrony (Leoni), ofensywną pomoc (Wirtz), a także atak (Ekitike). W planach są jeszcze ściągnięcia kolejnego stopera oraz napastnika, co koresponduje z Alexandrem Isakiem na szczycie listy życzeń. To wszystko udało się osiągnąć bez wielkich strat na jakości, a przynajmniej teoretycznie. O ile bowiem odejście Trenta Alexandra-Arnolda jest podwójnie bolesne, o tyle wysoką sprzedaż Luisa Diaza wręcz fetowano, a wysłanie Darwina Nuneza do Arabii Saudyjskiej zapewniło jeszcze więcej radości. Spore pieniądze, przynajmniej względem aktualnych umiejętności, pozyskano przez z Tylera Mortona i Jarella Quansaha.
W teorii wszystko wygląda dobrze, wszystko wygląda na poukładane. Ale czy takie jest? Wątpliwości zasiało kilka sparingów, ale przede wszystkim mecz o Superpuchar Anglii. Crystal Palace obnażyło defensywne niedostatki zespołu Arne Slota. Przesunięcie wajchy na jeszcze bardziej ofensywny styl ma swoją cenę, a ta może okazać się zaskakująco wysoka w kontekście całego sezonu. Liverpoolowi brakuje jeszcze równowagi, brakuje taktyki pozwalającej na zbilansowanie potencjału drzemiącego w ataku z koniecznością skutecznej gry w obronie. To trudne zadanie dla holenderskiego sztabu szkoleniowego, bo, zakładając Frimponga i Kerkeza w pierwszym składzie, Liverpool może wystawiać jedenastkę z ośmioma piłkarzami z inklinacjami ofensywnymi. Spotkania "The Reds" zapowiadają się ekscytująco, ale istnieje ziarno niepewności, czy w ogólnym rozrachunku będą one tak szczęśliwe jak w minionym sezonie.
3. Arsenal
Projekt Mikela Artety wchodzi w entą fazę (naprawdę można się pogubić, który to już etap), a nawet najwierniejsi kibice Arsenalu powoli, powoli zaczynają się niecierpliwić. Chcą konkretów, chcą trofeów, a tych "Kanonierom" brakuje. Od początku niespełna sześcioletniej kadencji Hiszpana udało się sięgnąć po dwa puchary, czyli tyle samo, ile Oliver Glasner zdobył w Crystal Palace w półtora roku. Najcenniejszym wkładem do klubowej gabloty byłoby oczywiście mistrzostwo, jednak Arsenal nie przystąpi do wyścigu jako jeden z dwóch głównych faworytów. Nie zrobi tego nawet mimo bycia drużyną naprawdę mocną, przynajmniej trochę lepiej przygotowaną do tego, co przynieść może wymagający sezon.
Owszem, Gabriel Martinelli w wyjściowym składzie może straszyć, ale "Kanonierzy" doczekali się w końcu napastnika z prawdziwego zdarzenia. Viktor Gyokeres, przynajmniej na papierze, wygląda zdecydowanie mocniej niż nieszczęśni Gabriel Jesus i Kai Havertz. To rasowa "dziewiątka" - mocna w powietrzu i na ziemi. Arsenalowi wielokrotnie brakowało zimnokrwistego killera i trudno dziwić się, że reprezentant Szwecji jest jako takowy postrzegany, skoro w Sportingu zdobył 97 bramek w 102 meczach. Ponadto londyńczycy sięgnęli po Kepę i Christiana Norgaarda - duet sprawdzony w Premier League ściągnięto za grosze i ruchy te trudno jakkolwiek zakwestionować. Na tym nie jednak nie koniec, bo przecież dołożono jeszcze Noniego Maduekę, a przede wszystkim Martina Zubimendiego, czyli nowego lidera środka pola. Dwie "ósemki" na poziomie Declana Rice'a i Zubimendiego to coś, czego Arsenalowi może zazdrościć cała Anglia. Czas pokaże, czy z wynikami będzie podobnie.
4. Chelsea
Nie jestem i chyba nie będę fanem Enzo Mareski, ale trudno z Włochem walczyć, jeśli tak dobrze odnajduje się w tak trudnym środowisku jak Chelsea. Klubowe Mistrzostwa Świata - nawet jeśli to turniej trzeciorzędnej rangi - pokazały, że "The Blues" mają pomysł na właściwie każdego rywala. Starcia z brazylijskimi ekipami były dla londyńczyków trudne, lecz pozostałych rywali Chelsea w mniejszym lub większym stopniu zdominowała. Nawet z taką Benficą, którą wyrzuciła dopiero po dogrywce, była drużyną znacznie lepszą i to jeszcze przed czerwoną kartką dla Gianluki Prestianniego. Chelsea zwyczajnie potrafi grać i istnieje wiele przesłanek ku temu, aby sądzić, że będzie jeszcze lepsza niż w poprzednim sezonie.
Młodziutka drużyna "The Blues" i początkujący szkoleniowiec nie tylko nabrali doświadczenia, ale też otrzymali konkretne wsparcie. Ewentualne odejście Nicolasa Jacksona nie będzie bolesne w świetle sprowadzenia Liama Delapa, a przede wszystkim wybitnego w sezonie przygotowawczym Joao Pedro. Do tego trzeba pamiętać o Jamie'em Gittensie i Jorrelu Hacie, którzy chociaż młodzi, to z potencjałem na wskoczenie do wyjściowego składu. Okazji ku temu nie braknie, londyńczycy nastawiają się na rywalizację na trzech frontach, a liczbowo i jakościowo wydają się do tego kompetentnie przygotowani. W szaleństwie na Stamford Bridge naprawdę jest metoda.
5. Manchester United
Zdecydowanie największa zagadka nadchodzącego sezonu. Umieszczenie Manchesteru United tak wysoko może świadczyć o łatwowierności i lekkomyślności, a ja nie będę temu zaprzeczał. Istnieje wiele argumentów, aby "Czerwone Diabły" zakwestionować. W sparingach szło średnio, drużyna ewidentnie potrzebuje jeszcze kilku wzmocnień, a Ruben Amorim nie zaprezentował absolutnie niczego, żeby właśnie w nim pokładać nadzieje na odrodzenie potęgi z Old Trafford. A jednak wobec Manchesteru United nie można przejść obojętnie.
To efekt nie tylko marki, która nie zniszczeje doszczętnie nawet przez następnych 20 lat ciągłych upokorzeń, ale też, a w zasadzie przede wszystkim, dokonanych transferów. "Czerwone Diabły" w końcu odkopały swoją dawną strategię i ściągnęły do siebie liderów słabszych zespołów z Premier League. Najpierw szeregi wzmocnił Matheus Cunha, następnie zaś wyczekiwany Bryan Mbeumo. Na dokładkę udało się pokonać Newcastle United w wyścigu po Benjamina Seskę. Reprezentant Słowacji to gracz najpewniej przepłacony, a jego pełny potencjał należy dopiero wydobyć, ale w obecnej kadrze United nie ma lepszego napastnika. Jeśli cała trójka kliknie w taktyce Amorima, to uśpionego giganta stać będzie na wiele.
Dalsza część rankingu:
6. Aston Villa
Kilka osłabień względem poprzedniego sezonu, między innymi brak Marcusa Rashforda czy Marco Asensio. Na Villa Park trafiło mało świeżej krwi, żeby drużynę Unaia Emery'ego rozpatrywać w kontekście ścisłej czołówki.
7. Tottenham
Z jednej strony sprowadzono Mohammeda Kudusa, z drugiej odszedł Heung-min Son. Pewną niewiadomą jest też Thomas Frank na ławce szkoleniowej.
8. Newcastle United
W teorii wszystko jest w porządku, w praktyce Newcastle United prezentuje się słabiej niż w poprzednim sezonie. Niedostatki kadrowe są spotęgowane przez konflikt z Alexandrem Isakiem, który dla "Srok" już raczej nie zagra.
9. Crystal Palace
Gdyby nie Oliver Glasner, Crystal Palace wypadłoby poza górną połowę. Austriak pokazał jednak, że jest cudotwórcą i niewykluczone, że skutecznie połączy rywalizację w Europie z grą w Premier League.
10. Brighton
Stabilizacja na ławce, a do tego kilka ciekawych ruchów ze sprowadzeniem Maxima De Cuypera na czele. Brighton może namieszać, chociaż odszedł Joao Pedro.
11. Nottingham Forest
Fatalne mecze przygotowawcze rzutują na opinię o Nottingham. Swoje robią też europejskie puchary, które będą stanowiły wyzwanie wobec nieszczególnie wzmocnionej kadry.
12. Fulham
Marco Silva to kapitalny trener, ale Fulham przespało dotychczasowe etapy letniego okienka i nie dokonało żadnego realnego wzmocnienia.
13. Everton
David Moyes to gwarant określonych wyników, a i transfery Evertonu wydają się na tyle optymalne, że "The Toffees" chyba nie będą zbyt długo zaangażowani w walkę o utrzymanie.
14. Wolverhampton
Vitor Pereira już raz zaskoczył, ale klubowym władzom to nie wystarczyło i rzuciły Portugalczykowi kolejne wyzwanie. "Wilki" mają się utrzymać mimo transferów Matheusa Cunhi i Rayana Aita-Nouriego.
15. Bournemouth
Gdyby nie Andoni Iraola, Bournemouth byłoby murowanym kandydatem do walki o utrzymanie. "Wisienki" sprzedały Deana Huijsena, Illę Zabarnego, Milosa Kerkeza, a do tego straciły Kepę - cała czwórka to liderzy poprzedniego sezonu.
16. West Ham United
Żaden dotychczasowy ruch West Hamu nie przekonał - czy to sprowadzenie wiekowego Calluma Wilsona, czy sprzedaż Mohammeda Kudusa, czy Mads Hermansen w roli następcy Łukasza Fabiańskiego. Wszystko można zakwestionować, co zwiastuje dużo nerwów w Londynie.
17. Brentford
Brentford znów gra odważnie, ale nigdy nie miało tak słabych kart. Thomasa Franka zastąpiono Keithem Andrewsem (dotychczas trener stałych fragmentów gry), sprzedani zostali Bryan Mbeumo czy Christian Norgaard, a blisko odejścia jest Yoane Wissa.
18. Leeds United
Leeds może nie ekscytuje, ale ze wszystkich beniaminków zdaje się działać najrozsądniej. "Pawie" utrzymały wszystkich liderów, a jednocześnie sięgnęły po sprawdzonego w Premier League Seana Longstaffa, a także cenionych Jakę Bijola i Antona Stacha.
19. Sunderland
Sunderland szaleje na rynku, wyłożył już ponad 150 mln, ale raptem dwa-trzy nazwiska przekonują. Ponadto trener Regis Le Bris będzie się dopiero uczył angielskiej piłki na najwyższym poziomie.
20. Burnley
To mógł być najmocniejszy z beniaminków, ale sprzedanie Jamesa Trafforda sprawia, że "The Clarets" są niewiarygodni w swoich zamiarach utrzymania się w Premier League.