Pożegnał się awanturą. Ale w Rakowie Feio zrobił sporo dobrego. Tak mówią o nim w klubie

Pożegnał się awanturą. Ale w Rakowie Feio zrobił sporo dobrego. Tak mówią o nim w klubie
Piotr Matusewicz / PressFocus
Błażej - Łukaszewski
Błażej Łukaszewski12 Apr · 17:30
Goncalo Feio odszedł z Rakowa w burzliwych okolicznościach. W Częstochowie wspominają go dziś kolorowo - są plusy, są minusy, ale przede wszystkim maluje się obraz tego, jakim trenerem i człowiekiem jest Portugalczyk. Teraz przed nim powrót na stare śmieci.
W sobotni wieczór oczy piłkarskiej Polski zwrócone będą na hit Ekstraklasy Raków Częstochowa - Legia Warszawa, a więc debiut Goncalo Feio w roli trenera warszawskiej drużyny. Mecz Rakowa z Legią przyciąga. Obie drużyny mają już niewielkie szanse na mistrzostwo i tylko zwycięstwo może sprawić, że ich nadzieje przedłużą się o chociaż tydzień. To też bardzo ważne spotkanie z perspektywy walki o miejsce gwarantujące udział w europejskich pucharach.
Dalsza część tekstu pod wideo
Smaczkiem, który dodaje pikanterii, jest postać Feio, który przecież pracował w sztabie Rakowa od stycznia 2020 do lipca 2022 roku, skąd wyleciał z burzliwych okolicznościach. Portugalczyk odszedł z klubu po tym, jak doszło do sprowokowanego przez niego fizycznego starcia z kierownikiem drużyny.
Jak wspominany jest Goncalo Feio w Częstochowie? Ten obraz nie jest ani czarny, ani biały. Jest kolorowy.

Tytan pracy

- Wspominam go bardzo dobrze. Wiem, że miał zatarg z kierownikiem i odszedł w takiej atmosferze jakiej odszedł, ale generalnie moją współpracę z nim opisać mogę w samych superlatywach. Dla mnie to jest mega fachowiec, totalnie oddany pracy. To największy pracoholik, jakiego w życiu spotkałem - słyszymy od jednej z kilku osób, które miały okazję pracować w Rakowie razem z Feio.
Relacje potwierdzają także powszechną opinię o jego pracowitości. Zwłaszcza, gdy drużynie szło gorzej w dwóch czy trzech meczach z rzędu, ten nieustępliwie szukał rozwiązania:
- Siedział dniami i nocami, z przerwą na krótki sen. Analizował wszystko, każdy jeden detal. Nieprawdopodobnie duże było jego zaangażowanie w to, żeby ta drużyna nie miała żadnego dłuższego kryzysu. Jak tylko coś nie hulało, to jak najszybciej szukał rozwiązania, by z tego wyjść. To gość, który na absolutnie pierwszym miejscu stawia pracę.
Granica między pracowitością a pracoholizmem jest niekiedy bardzo cienka i wydaje się, że nowy trener Legii już dawno ją przekroczył. Przebywał dużo czasu w klubie, nawet wtedy, kiedy panował spokojniejszy okres. Czasami sprawiał wrażenie człowieka - mówiąc po ludzku - niewyspanego, zmęczonego. Zawsze był totalnie oddany swoim obowiązkom.
- On jest turbo pracowity. Zawsze był jedną z pierwszych osób, które przychodziły do pracy już o szóstej czy siódmej rano - potwierdza kolejna osoba związana w przeszłości z Rakowem.

Przepracowanie powodem frustracji?

Feio słynie nie tylko z zamiłowania do tytanicznej pracy, ale też ekscesów, które miał w poprzednich klubach. Oto główne z nich:
  • Legia Warszawa: sprzeczka z Bogusławem Leśnodorskim
  • Wisła Kraków: awantura z ochroną w strefie VIP
  • Raków Częstochowa: zaatakowanie kierownika drużyny
  • Motor Lublin: rzucenie kuwetą w prezesa klubu i obrażanie rzeczniczki prasowej
Może jedno łączy się z drugim, czyli nerwowe zachowania i olbrzymie poświęcenie pracy? Funkcja trenera to zajęcie mocno stresujące, a presja niekiedy przytłacza. Jeśli dołoży się do tego pernamentne przebywanie w stanie przepracowania i zmęczenia, to trudniej o “trzymanie ciśnienia”. Cierpliwość i opanowanie nerwowe, poza aspektami merytorycznymi, mogą być kluczowe, zwłaszcza na tak eksponowanym stanowisku jak trener Legii Warszawa.
- Uważam, że tak się na dłuższą metę nie da. Stąd pewnie się biorą wszystkie frustracje. Jak jesteś zmęczony, to sam wiem po sobie, że po prostu się irytujesz. I jeśli jesteś tak skrajnie zmęczony jak on, to dostajesz po prostu “zamroczenia”, wyprowadza cię coś z równowagi - słuchamy dalszych relacji.
Portugalczyk raczej nie jest typem rodzinnym: - Jest skupiony w 200% na pracy. To nie jest Kosta Runjaić, który założy berecik i pochodzi po Warszawie. To jest gościu, który będzie siedział 20 godzin na dobę w klubie i cztery godziny spał. Nic więcej go nie interesuje.
W każdym klubie w którym Feio pracował, dążył do perfekcjonizmu i pełnej profesjonalizacji. Kruszył ściany, byle tylko standardy i mentalność klubów szły w dobrym kierunku. W pewnym sensie można rozumieć frustrację i emocje. Natomiast reakcje i metody, którymi się posługiwał, już niekoniecznie zasługują na wyrozumiałość.

Podobieństwo do Papszuna i burzliwe odejście

Feio przez dwa i pół roku pracował w Rakowie w roli drugiego trenera. Pełnił rolę asystenta Marka Papszuna w 100 oficjalnych meczach częstochowskiego klubu.
- Goncalo jest podobnym typem do Marka Papszuna, który wymaga od wszystkich dookoła profesjonalnej pracy. To jest szkoła Rakowa, chociaż w jego przypadku trochę przerysowana, bo momentami to już przesadzał, ale on absolutnie wymaga od wszystkich pełnego profesjonalizmu. On na co dzień jest generalnie miłym człowiekiem, natomiast jeśli coś szło nie po jego myśli… - mówi jeden z naszych rozmówców. I kontynuuje:
- Jeżeli tego profesjonalizmu nie ma dookoła, no to… on walczy. By było dobrze, potrafi walczyć różnymi metodami, moim zdaniem niewłaściwymi. Dogada się na pewno z każdym, kto profesjonalnie pracuje, stwarza mu dobre warunki i jest oddany pracy. A jeżeli ktoś robi fuszerkę, to się nie dogada.
Przygoda Feio z częstochowskim klubem zakończyła się w dziwnych okolicznościach. Wszystko zaczęło się od zwykłej gierki w piłkę nożną między członkami sztabu. Feio nie zgadzał się z tym, że uznano jedną z bramek, bo uważał, że padła nieprawidłowo. No i … ruszył w afekcie z pięściami w stronę kierownika, który mu odpuścił, nie doszło do rękoczynów. Dopiero na drugi dzień doszło do fizycznego starcia między dwoma panami, kiedy Portugalczyk ponownie zainicjował - tym razem skutecznie - przegraną przez siebie bójkę.
Według relacji świadków Feio był przekonany, że to nie on poniesie konsekwencje całej sytuacji, tylko kierownik drużyny. Stało się odwrotnie. Klub nie chciał uzewnętrzniać się z tym co zaszło i zakomunikował, że obie strony rozstają się za porozumieniem stron.
- Patrząc wstecz, czuję dumę z tego, co udało nam się wspólnie osiągnąć. Przeżyłem w tej drużynie wiele wspaniałych chwil, których nigdy nie zapomnę. Jest to wyjątkowa grupa nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim ludzi. Chciałbym podziękować za ten czas trenerowi Markowi Papszunowi, całemu sztabowi szkoleniowemu, drużynie, pracownikom i władzom klubu. Ze mną, czy bez, ten sztab był i będzie najlepszym sztabem w Polsce. Świat jest mały i wierzę, że nasze drogi nieraz się jeszcze spotkają - tak Raków zacytował pożegnalne słowa Feio w oświadczeniu.

Starcie kolegów ze sztabu

"Wierzę, że nasze drogi nieraz się jeszcze spotkają". Tak mówił Feio w lipcu 2022 roku odchodząc z Rakowa. Jak powiedział, tak się właśnie wydarzy w sobotni wieczór, kiedy przyjedzie do Częstochowy w roli pierwszego trenera warszawskiej Legii. Duży szum medialny wytwarza się także wokół jego byłego kolegi ze sztabu Papszuna w Rakowie, a obecnie samodzielnego, pierwszego szkoleniowca częstochowian, Dawida Szwargi, którego pozycja od miesięcy jest podważana. Dopiero niedawny komunikat właściciela klubu Michała Świerczewskiego dał nieco spokoju w tym temacie.
Obaj trenerzy mieli okazję przez rok współtworzyć sztab Papszuna, było to w sezonie 2021/22. Znają się co najmniej bardzo dobrze.
- Osobą, z którą miałem okazję pracować, która wiele rzeczy ulepszyła, uaktualniła, był Feio. Największą siłą trenera Papszuna jest to, że on szuka ludzi, od których może dostać jakąś wiedzę. To on decyduje, czy tę wiedzę wykorzysta i wdroży, ale takich ludzi szuka - mówił niegdyś Szwarga dla portalu weszlo.com

Będzie ciekawie

Kadencja Feio w Legii Warszawa zapowiada się bardzo ciekawie. Kto wie, jeśli Portugalczyk upora się ze swoimi słabościami i demonami z przeszłości, to Legię pod jego batutą czekać mogą lata pełne sukcesów. Równie dobrze, ta przygoda może mieć swój kres bardzo szybko, niekoniecznie z miłym zakończeniem. Niczego nie można być pewnym.
Sobotni hit Ekstraklasy to mecz o wysoką stawkę. Raków i Legia mają po 45 punktów w tabeli ligowej i po siedem punktów straty do liderującej Jagi. Nadzieje na “mistrza” są niewielkie, ale obaj trenerzy zrobią wszystko by dać sobie szansę. Aby dalej wierzyć w końcowy sukces, ten mecz trzeba po prostu wygrać.

Przeczytaj również