Probierz podpisał na siebie wyrok? Sprawdza, kogo ludzie mają bardziej dość

W niedzielę o 21:00 Cristiano Ronaldo zaczynał mecz z Hiszpanią jako kapitan reprezentacji Portugalii. W tej samej chwili PZPN poinformował o odebraniu opaski kapitana reprezentacji Polski Robertowi Lewandowskiemu. A Michał Probierz zapewnił sobie przejście do historii. Zobaczymy, w jakiej roli.
Telenowela trwa. Ostatnio już trochę męczyła, ale najnowszy odcinek pozamiatał. W ciągu dosłownie kilku minut sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Na zewnątrz, bo "z tego, co słyszymy" chemii między selekcjonerem i kapitanem reprezentacji Polski nie było już od dawna. Teraz będą mieli okazję od siebie odpocząć.
Kiedy to się wszystko tak spieprzyło? Jeszcze w poniedziałek, ba, jeszcze w czwartek Probierz przekonywał, że nie ma problemu, że decyzja o nieprzyjechaniu Lewandowskiego na zgrupowanie była konsultowana i "trzeba pamiętać, że w najlepszym okresie, w którym byli Cristiano Ronaldo czy Zlatan Ibrahimović, też mieli takie momenty, że trenerzy w rozmowach z nimi, dawali im możliwość odpoczynku".
Dziś widać jednak, że więcej prawdy było w tej chłodnej obojętności obu, gdy sytuacja zmusiła ich żeby stanęli obok siebie przy ławkach rezerwowych na pożegnaniu Kamila Grosickiego. Swoją drogą, szybkimi reakcjami na "X" Grosicki i Kamil Glik też wystawiają sami sobie świadectwo.
Nie tylko oni nie kochali Lewandowskiego. Nie tylko oni uważali, że pewnie są lepsi kandydaci na kapitana. (Czy na pewno jest nim Piotr Zieliński? To inna sprawa). Przecież decyzja "Lewego" o nieprzyjechaniu na czerwcowe zgrupowanie spotkała się z powszechną krytyką środowiska. Najwybitniejszy polski piłkarz w historii miał ostatnio fatalną prasę, a głupią historyjką o "niespodziance" dla Grosickiego tylko dolał benzyny do ognia.
Selekcjoner postanowił więc sprawdzić, kto ma mocniejszy mandat społeczny - on czy Lewandowski. Kogo bardziej (nie) lubi "suweren". Podjął najodważniejszą i najbardziej zaskakującą (mimo wszystko) decyzję swojej kadencji. Zobaczymy, czy nie przelicytował. Czy skończy się to dla niego równie dobrze jak decyzja Adama Nawałki o odebraniu opaski Kubie Błaszczykowskiego 11 lat temu.
Okoliczności są jednak kompletnie inne. Tamta drużyna dopiero się rodziła. Ta umiera albo co najwyżej wegetuje. Przede wszystkim, wtedy Kuba przyjął to z godnością i nie wycofał się z gry w kadrze pod wodzą Nawałki. Na szczęście do niego i dla reprezentacji. Dzisiaj "Lewy" rezygnuje. I to z kolei mówi dużo o nim.
Probierz ma swój moment Nawałki. Może konsultował to z drużyną i wierzy, że to ją pobudzi. Da jej jakiś impuls dwa dni przed bardzo ważnym meczem. A może konsultował ją tylko z Cezarym Kuleszą i zaskoczył piłkarzy tak samo jak nas wszystkich? Może podpisał na siebie wyrok i przypieczętuje go fińska porażka, którą chyba wszyscy czujemy w kościach? Czekamy na poniedziałkową konferencję przed meczem z Finlandią, choć pewnie i tak nie będzie odpowiadał na zadane pytania.
A Lewandowski ma wreszcie czas na mentalny odpoczynek, którego tak potrzebował. Może zrobić bezglutenowy popcorn, rozsiąść się w fotelu i czekać na kolejny odcinek naszej opery mydlanej. Albo "zwolni" kolejnego selekcjonera, albo sam będzie po latach wspominał ten feralny czerwcowy tydzień jako najgorszy w swojej karierze. Ostatecznie to on zaprószył ogień pod tym pożarem. My też czekamy. Akcja dopiero się rozkręca.
Oglądajcie program specjalny o reprezentacji Polski na kanale Meczyki:
