Przed nim tylko największe gwiazdy. Zaczynał od futsalu, dziś strzela gola za golem i może pojechać na Euro

Przed nim tylko największe gwiazdy. Zaczynał od futsalu, dziś strzela gola za golem i może pojechać na Euro
Perez Meca / MB Media / PressFocus
Alvaro Morata i Gerard Moreno wydają się pewniakami do wyjazdu wraz z reprezentacją Hiszpanii na tegoroczne finały mistrzostw Europy. Selekcjoner Luis Enrique śmiało może pomyśleć jednak o zabraniu na turniej jeszcze jednego napastnika. Na gwiazdę La Liga wreszcie wyrasta bowiem w ostatnich tygodniach były atakujący hiszpańskiej młodzieżówki - Rafa Mir. Gra naprawdę imponująco!
- Ludzie, którzy mnie znają, wiedzą, że przez całe życie zdobywałem bramki: w akademii Barcelony, w Valencii, w Las Palmas, wszędzie poza Anglią… - zaznaczył na antenie “Radia Marca” 23-letni Rafa Mir po tym, jak kilkanaście dni temu strzelił swojego 11. i 12. gola w tym sezonie. - Dziś robię to samo tutaj, w Huesce, gdzie pracuję po to, aby nadal się rozwijać - dodał Mir.
Dalsza część tekstu pod wideo
Pokonując niedawno innego beniaminka, Elche (3:1), Huesca odniosła drugie ligowe zwycięstwo z rzędu i po raz pierwszy od października opuściła strefę spadkową hiszpańskiej ekstraklasy. Teraz wprawdzie do niej wróciła, ale nadal ma realne szanse na utrzymanie. Nie byłoby to możliwe bez znakomitej dyspozycji strzeleckiej jej środkowego napastnika. Do 9 kwietnia w drugiej połowie trwających rozgrywek La Liga więcej bramek od Rafy Mira zdobył jedynie Leo Messi.

Futsalowiec

Zanim wrócimy do aktualnych wydarzeń, warto cofnąć się do przeszłości. Co szczególnie ciekawe, kariera Rafy Mira rozpoczęła się bowiem inaczej niż w przypadku zdecydowanej większości zawodowych piłkarzy.
- Zaczynałem grę w piłkę nożną od futsalu - potwierdził w rozmowie z dziennikarzem “Marki”, Raulem Varelą, napastnik. wypożyczony do Hueski z Wolverhampton. - To był pomysł mojego ojca. Grając w futsal, nabywa się innych umiejętności technicznych czy sprawnościowych. Mój ojciec postawił sprawę jasno, że mam zacząć od futsalu.
Rafa Mir przyszedł na świat w Murcji, gdzie pod koniec lat 90. ubiegłego stulecia występował jako piłkarz jego ojciec - środkowy obrońca Magin Mir. To on uparł się, by jego syn postawił pierwsze piłkarskie kroki na boisku do futsalu. Mały Rafa zaczął od treningów w małym, lokalnym klubie. Dopiero jako dziewięciolatek trafił do akademii ówczesnego mistrza Hiszpanii w futsalu - ElPozo Murcia. I sam też został wkrótce mistrzem kraju, w kategorii wiekowej do lat 10. Mir junior miał strzelić przez cały sezon 136 goli, z czego aż siedem w decydującym o prestiżowym tytule meczu przeciwko Oviedo. ElPozo zwyciężyło 8:5.
Większość adeptów akademii tego klubu zostaje w przyszłości futsalowcami. Tylko niektórzy postanawiają spróbować szczęścia w najbardziej popularnej odmianie piłki nożnej. Rafa Mir znalazł się w tej drugiej grupie. Futbol zaczął uprawiać w wieku 10 lat. Podobnie jak wcześniej, początkowo trenował w małym, lokalnym klubie. Jako 12-latek trafił jednak do La Masii. W akademii Barcelony skończyło się na dwóch sezonach, po których utalentowany napastnik wrócił na chwilę do Murcji, choć tym razem już do największego klubu w mieście - Realu. Stamtąd, w wieku 15 lat, wyjechał do Valencii, gdzie jeszcze jako nastolatek został rzucony na głęboką wodę. Jego debiut w dorosłym zespole “Nietoperzy” przypadł na wyjazdowe spotkanie fazy grupowej Ligi Mistrzów przeciwko Zenitowi Sankt Petersburg. Zaledwie 18-letni Mir od razu wybiegł w podstawowym składzie. Niedługo po przerwie został jednak zmieniony, a znajdująca się w kryzysie drużyna przegrała 0:2.

Bez gola

Rafa Mir rzeczywiście strzelał gole jak na zawołanie na szczeblu młodzieżowym oraz w drugim zespole Valencii. Dorosły futbol okazał się jednak dla niego znacznie trudniejszym wyzwaniem. Rosły napastnik zagrał tylko pięć razy w seniorskiej drużynie klubu z Estadio Mestalla. Zimą 2018 roku związał się więc czteroipółletnim kontraktem ze zmierzającym wtedy po awans do Premier League Wolverhampton, które zapłaciło za niego nie tak małą sumę dwóch milionów euro. W ponadprzeciętny talent Mira uwierzył szkoleniowiec “Wilków”, Nuno Espirito Santo, czyli ten sam człowiek, który pozwolił wcześniej Hiszpanowi zadebiutować w profesjonalnym futbolu jako opiekun Valencii.
- Nuno odegrał dużą rolę w mojej decyzji o przyjściu tutaj - nie ukrywał sam zawodnik po sfinalizowaniu transferu na Wyspy. - Wspaniale będzie pracować z trenerem, którego już znam.
Przynajmniej na razie stara znajomość na niewiele się jednak zdała. Podobnie jak w Valencii, licznik występów Mira w Wolverhampton zatrzymał się na raptem kilku występach i ani jednej zdobytej bramce. Sezon 2018/19 napastnik spędził na wypożyczeniu w grającym w hiszpańskiej drugiej klasie rozgrywkowej Las Palmas (30 meczów, 7 goli). Później znowu nie zdołał wpisać się na listę strzelców na zapleczu Premier League, tym razem podczas krótkiego pobytu Nottingham Forest (13 występów). Wreszcie, zimą ubiegłego roku, trafił do Hueski, gdzie jego dziewięć trafień przyczyniło się do awansu zespołu do La Liga. Bieżący sezon jest dla Rafy Mira pierwszym w karierze, kiedy zdobywa bramki na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.
I pomyśleć, że kilka lat temu mocno zabiegał o niego Real Madryt.

Uniwersalny

Nawet w tym sezonie 23-letni napastnik nie od razu zabrał się za strzelanie. W pierwszej połowie rozgrywek Mir pokonał bramkarzy rywali tylko trzykrotnie. Jego karta odwróciła się na dobre w styczniu, kiedy zajmującą wówczas ostatnie miejsce w ligowej tabeli drużynę objął były szkoleniowiec Korony Kielce - Pacheta. Już pod koniec tamtego miesiąca numer 9 Hueski popisał się hat-trickiem w wyjazdowym meczu przeciwko Realowi Valladolid. Ostatnio miał z kolei serię sześciu bramek w sześciu kolejnych spotkaniach.
Co więcej, Mir sprawia wrażenie bardzo wszechstronnego atakującego. Z jednej strony, potrafi znakomicie wykorzystać warunki fizyczne. Według danych statystycznych portalu “WhoScored.com” wygrywa średnio blisko trzy pojedynki powietrzne na mecz. Głową strzelił też aż cztery gole. Z drugiej strony, mimo warunków fizycznych, stanowi zagrożenie dla rywali “w parterze”. Potrafi skutecznie wybiec do prostopadłego podania, a przede wszystkim zakończyć atak mocnym i wyjątkowo precyzyjnym strzałem. Większość bramek zdobywa po uderzeniach blisko któregoś ze słupków, bez przyjęcia piłki, z różnych miejsc pola karnego, a także spoza szesnastki. Oglądając gole, jakie strzela w ostatnich tygodniach, można wręcz odnieść wrażenie, że Rafa Mir dźwiga na swoich barkach całą Hueskę i robi, co może, by utrzymać ekipę z Aragonii w elicie.

Wstęp?

- Na koniec sezonu usiądziemy do rozmów z Wolverhampton i zobaczymy, jaką obierzemy drogę - ze spokojem mówi o przyszłości hiszpański napastnik.
Na sześć kolejek przed zakończeniem rozgrywek Rafa Mir nie musi zadręczać się myślami o kolejnych. Na razie jego celem pozostaje przyczynienie się do pierwszego w historii utrzymania Hueski w La Liga. A potem? Wydaje się, że ma sporo opcji. Zainteresowanie napastnikiem miało już wyrazić Atletico Madryt. Wcale niewykluczony jest też powrót na Wyspy. Kibice notującego kiepski sezon Wolverhampton z zazdrością obserwują ostatnio strzeleckie popisy Hiszpana w momencie, kiedy ich najlepszy napastnik, Raul Jimenez, od kilku miesięcy zmaga się z poważną kontuzją.
Reprezentacja? To może być melodia przyszłości, choć młodzieżowy mistrz Europy do lat 21 sprzed niespełna dwóch lat z pewnością pozostaje pod obserwacją sztabu Luisa Enrique, jako potencjalnie uniwersalna alternatywa dla Moraty i Moreno.
Warto zauważyć, że Rafa Mir zawsze zaczynał od małych kroków i lokalnych klubów. Kto wie, czy przełamanie na najwyższym poziomie w koszulce - no właśnie - małej, lokalnej Hueski nie okaże się wstępem do czegoś naprawdę dużego.

Przeczytaj również