Przełom w Realu Madryt. Nowe metody Alonso, boisko jak laboratorium
Jeszcze nie ma czego świętować, ale już można odczuć wiatr pozytywnych zmian. Real Madryt potrzebował odświeżenia i takie właśnie wreszcie otrzymuje. W grze zespołu widać poprawę już po kilku treningach Xabiego Alonso. A jak tego dokonał?
Jak Alonso obiecał, tak zrobił. Drużyna Realu Madryt zapowiada się jako ambitniejsza, bardziej ofensywna i odważna niż to miało miejsce za Carlo Ancelottiego. A jeszcze w pierwszym meczu w Klubowych Mistrzostw Świata widać było ducha długoletniej pracy poprzednika. - Wciąż gramy w stylu Ancelottiego, a to się nie zmieni tak szybko. Oglądamy dużo materiałów, rozmawiamy. Wyciągniemy wnioski z każdej lekcji - wbijał szpileczki Włochowi Thibaut Courtois.
Bramkarz prorokował też, że zmiana stylu może jeszcze potrwać i tu nie do końca miał rację. Kolejne spotkania udowodniły, że Xabi Alonso bardzo szybko wdrożył swoją filozofię. Real naprawdę gra dużo lepszą piłkę.
Dron w górę
Rewolucja taktyczna faktycznie rozpoczęła się już na pierwszej sesji treningowej. A nawet jeszcze przed tym, jak zawodnicy weszli na murawę. Na kilka godzin przed inauguracyjnym treningiem baskijski szkoleniowiec zebrał cały swój sztab i zamknął się w klubowym budynku przy Concha Espina. Później media społecznościowe obiegły zdjęcia trenerów siedzących przy laptopach i omawiających, jak się można domyślać, taktykę i plan ćwiczeń.
Xabi narzucił precyzyjne i rygorystyczne metody pracy, rozpoczynając nową erę u “Los Blancos”. Filozofia jest jasna. Chodzi o to, by kontrolować każdy szczegół. Dlatego zdecydowano o użyciu drona, rejestrującego treningi z lotu ptaka. Następnie obrazy są analizowane w celu korygowania zachowań, pozycji i ruchów każdego z piłkarzy. Coś, co sprawdzało się w wielu dużych klubach, zwłaszcza w angielskich, dopiero dziś wchodzi w życie w Realu Madryt, mającego opinię największej drużyny na świecie.
Zebrane dane stają się później materiałem do studiowania w długich sesjach wideo prowadzonych przez głównego trenera i jego asystentów. Najważniejsze, że do stosowania nowej technologii pozytywnie podchodzą sami zawodnicy, którzy sami mogli mieć dość przestarzałych metod pracy Ancelottiego. W hiszpańskich mediach mówiło się, że większość sesji prowadził Antonio Pintus, trener przygotowania fizycznego, a w poprawie technicznych i taktycznych aspektów miała pomagać długa gra w “dziadka” i trening strzelecki. Jeden “dziadek” został jako rutynowa rozgrzewka, drugi musiał odejść. Alonso wprowadza własne porządki.
Na zdrowie!
A jeśli już jesteśmy przy przygotowaniu fizycznym, to warto zauważyć, że technologia weszła także i na tę działkę. Pintus do pewnego momentu kojarzył się z arcytrudnymi treningami przedsezonowymi, które przygotowywały graczy do wyczerpujących miesięcy rywalizacji. Ostatnie dwa lata mogły jednak nadszarpnąć jego renomę. Real odnotował wówczas wiele urazów, zarówno typowych “mięśniówek”, leczonych do kilku tygodni, jak i poważnych kontuzji eliminujących zawodników na długie miesiące. Teraz Pintus otrzyma wsparcie.
Przy coraz bardziej napiętym kalendarzu gier, Bask zdecydował się interweniować za pomocą naukowych narzędzi, które z powodzeniem były stosowane w Bayerze Leverkusen. To system ThermoHuman, wykorzystujący kamery do skanowania ciała piłkarza i wykrywania subtelnych różnic temperatur.
Te zmiany, często niewidoczne dla ludzkiego oka, mogą wskazywać na stany zapalne lub przeciążenie mięśni. Wczesne ich rozpoznanie pozwala sztabowi medycznemu szybciej reagować, zanim dojdzie do urazu. Technologię wcześniej wdrożono w takich klubach jak Atletico Madryt, PSG i Real Sociedad. Powszechnie stosuje się ją też w NBA.
Dla Alonso nowości technologiczne są nie tylko wsparciem, ale istotnym elementem jego idei futbolu. Za każdym wyborem kryje się metoda, analiza, spojrzenie w przyszłość. Rewolucja w sposobie trenowania, w której swoje drogi krzyżują sport i nauka, ma wynieść “Królewskich” na nowy poziom doskonałości. Wynalazki natomiast nie spowodują, że Real wróci do seryjnego zdobywania trofeów. Trzeba przyzwyczaić piłkarzy do współczesnych realiów. I tutaj Xabi dobrze wiedział, gdzie należy rozpocząć mozolną pracę.
Wszystko na odwrót
Nowy szef od początku zamierzał zmienić stary standard Realu, który bardzo często polegał na głębokiej obronie w przypadku straty piłki. Zamiast tego Alonso chce, by jego zawodnicy nie będąc w posiadaniu futbolówki naciskali rywala rozsądnie wysoko. Drużyna ma próbować odzyskać piłkę zaraz po tym, jak ją straci, a nie, jak dotychczas, cofać się na swoją połowę. Dokładnie tego samego wymaga Hansi Flick w Barcelonie, chociaż ma się wrażenie, że każe swoim podopiecznym jeszcze bardziej ryzykować. Nawet na granicy szaleństwa.
Alonso nie pokazuje wszystkiego na papierze czy tablecie. Podczas treningów sam wchodzi na boisko w trakcie gierki i demonstruje, co należy zrobić. Odgrywa piłki, dośrodkowuje, wykonuje prostopadłe passy. To kolejna zmiana. Ancelotti i jego świta po prostu stali z założonym rękoma i dyktowali kolejne ćwiczenia. Metoda Baska spaja cały zespół, skraca dystans. Dzięki temu zyskuje posłuch.
Były podopieczny z Leverkusen Alex Grimaldo świetnie pamięta treningi z Xabim. - On nadal jest w formie. Za każdym razem, gdy bierze udział w grach kontrolnych, przyspiesza tempo, jeszcze szybciej rozdaje piłki - przypominał w wywiadzie dla The Athletic.
I jeszcze jedno. Są zmiany w taktyce. Kibice “Los Blancos” na pewno zastanawiali się, czy były trener Bayeru wprowadzi do Madrytu także nowe ustawienie. Co prawda Alonso w rezerwach Realu Sociedad stosował dobrze znaną na Bernabeu formację 4-3-3, jednak już w Niemczech przeszedł na 3-5-2. Odpowiedź przyniosło już spotkanie z Red Bullem Salzburg.
Wyrzucił na wahadła Frana Garcię i Trenta Alexandra-Arnolda, a do pary stoperów (Antonio Ruediger i Dean Huijsen) dokoptował trzeciego - Aureliena Tchoaumaniego. “Królewscy” komfortowo wygrali z Austriakami 3:0, ale bardziej niż na wynik obserwatorzy zwracali uwagę na styl. A ten bynajmniej nie przypominał starego grania pod batutą “Carletto”. Świetnie spisują się wahadłowi i o ile spodziewano się, że były gracz Liverpoolu podniesie jakość zespołu, to absolutnym objawieniem klubowego mundialu, obok napastnika Gonzalo Garcii, jest Fran. 25-latek wyraźnie odżył i wreszcie widać w nim mądrość i dynamikę, jakimi raczył kibiców Rayo Vallecano.
W trakcie amerykańskiego turnieju rosną też inni: wspomniany Gonzalo, Arda Guler, Fede Valverde, Dean Huijsen, nawet Jude Bellingham nie przypomina już własnego cienia z końcówki ligowego sezonu. Nie można powiedzieć, że progres wydarzył się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Magii tu akurat było niewiele. O wielu zmianach decyduje warsztat, doświadczenie, wiedza. Xabi Alonso posiada to wszystko aż w nadmiarze.