Mecz z Karabachem przekonał włodarzy Rakowa. Są blisko podjęcia ważnej decyzji. "Chcą tam zagrać"

Mecz z Karabachem przekonał włodarzy Rakowa. Są blisko podjęcia ważnej decyzji. "Chcą tam zagrać"
Marcin Bulanda / PressFocus
Raków Częstochowa poleci do Baku z zaliczką i to jest najważniejsza informacja z przebiegu całego meczu z Karabachem. Ale przebieg i kulisy zwycięstwa 3:2 to barwne story. Nie mówimy jeszcze o sukcesie, natomiast liczymy, że będziemy mogli używać tego słowa za tydzień. To by znaczyło, że Polacy wreszcie wzięli odwet na tym klubie-symbolu naszych porażek w pucharach.
Gwoli ścisłości - to Karabach FK, a nie Agdam, bo z tym miastem klub od dłuższego czasu nie ma wiele wspólnego. Zespół z Azerbejdżanu funkcjonuje w Baku i to tam za tydzień wybiera się Raków. A wybierze się już w poniedziałek, mimo że rewanż jest w środę. I ze względu na regenerację - zostanie też na noc, żeby wrócić w czwartek. Ale nie wybiegajmy jeszcze w przyszłość.
Dalsza część tekstu pod wideo
Karabach dzień przed meczem trenował w Częstochowie w dresie meczowym, ale piłkarze założyli na zajęcia także… kurtki. I pytali o rękawiczki. Różnica temperatur była spora. O ile Legia w Kazachstanie zmierzy się temperaturą zbyt wysoką, to przeciwnicy Rakowa mieli problem z tym, że w Polsce jest dla nich za zimno, to prawie 20 stopni różnicy, a do tego deszczowa pogoda. Ale na sam wieczór meczowy pogoda się poprawiła i nie szukalibyśmy w niej przewagi Rakowa.
Po pierwszych minutach wzajemnego wyczuwania się, rozhulało się na dobre. Kiedy nie było jeszcze bramek - o odpowiedni poziom adrenaliny dbał na boisku Kevin Medina, który taranował piłkarzy Rakowa, jednego po drugim, a ostatecznie mecz zakończył nawet bez żółtej kartki. Tak, to ten od brutalnego faulu od tyłu na Marcinie Cebuli.
To co wydarzyło się w drugiej połowie? Istny roller-coaster. Samobój na 1:0 po akcji Cebuli, niezrozumiały brak interwencji bramkarza przy strzale Piaseckiego na 2:0, ale i zawalenie dwubramkowej przewagi w ledwie cztery minuty. Bo zawiodło to, co jest w Rakowie najmocniejsze, czyli organizacja gry. Pomógł za to nos trenera Dawida Szwargi, bo on zarządził meczem bardzo odważnie.
Robiąc trzy zmiany w jednym momencie pokazał, że ma wypunktowane konkretne tematy boiskowe do zmiany. Środek pola nie trzymał Rakowa w ryzach, często tracił piłkę, dlatego wszedł Berggren. Yeboah po wejściu napędził wiele akcji i zmuszał rywali do błędów, a Piasecki - co by nie mówić o tym trafieniu - zdobył bramkę i rozruszał atak po zmienieniu Zwolińskiego.
I wtedy na rozgrzewkę udało się trzech zawodników grających na pozycji „10”: Mateusz Wdowiak, Bartosz Nowak i on, Sonny Kittel. I trener Szwarga wysłał w bój właśnie absolutnego debiutanta, który zamknął mecz piękną bramką na 3:2.
Trzeba ten wynik cenić. Ostatnie 9 lat Karabachu, to 7 awansów do fazy grupowej Ligi Europy, i po jednym razie do Ligi Mistrzów oraz Ligi Konferencji Europy. Nie ma pustych przelotów przez eliminacje europejskich pucharów, bo ta drużyna czuje się w nich jak u siebie.
Gurban Gurbanow pracuje w klubie od 15 lat, w tym czasie dziewięć razy wygrał mistrzostwo, a pięć puchar krajowy. A w całej historii Karabach został mistrzem 10 razy, więc zatrudnienie Gurbanowa było rozpoczęciem istnie złotej ery tego klubu.
Przed spotkaniem podkreślał, że zna i ceni Raków oraz podkreślał, że to zespół coraz silniejszy, obawy kibiców z Azerbejdżanu wobec tego rywala są słuszne i że widzi spore różnice odkąd z Częstochową pożegnał się Marek Papszun. Dawid Szwarga do tej pory był opisywany jako kontynuator pracy Papszuna, teraz pierwszy raz duża postać piłkarska (bo tak trzeba nazwać Gurbanowa) zauważa różnice.
Karabach wygrywał dwumecze z polskimi zespołami aż czterokrotnie - w ciągu ostatnich 13 lat odpadali z nimi Wisła Kraków, Piast Gliwice, Legia Warszawa oraz Lech Poznań.
Dla Rakowa mecz domowy z Karabachem mógł być jednocześnie pożegnaniem z pucharami w Częstochowie, niezależnie od wyniku rewanżu. Od trzeciej rundy eliminacji mistrzowie Polski mają umowę ze stadionem w Sosnowcu, ale to do nich należeć będzie decyzja, gdzie rozegrać spotkanie trzeciej rundy. A zakulisowo dowiedzieliśmy się, że - choćby ze względu na atmosferę z Karabachem - chcą zagrać u siebie.
No właśnie… Atmosfera, doping, trybuna gości - był to temat internetowych dyskusji i szydery. A uwierzcie nam, siedząc tuż przy linii środkowej boiska, doping zdominowali kibice Rakowa. To oni żyli cały mecz i - jak powiedział prezes Piotr Obidziński - zrobili na trybunach atmosferę najlepszą w tym roku.
Co wydarzy się za tydzień? Oby nie to co przez ostatnie 13 lat. Czas pożegnać Karabach, a nie znów obejść się smakiem.

Przeczytaj również