Real Madryt ściągnął perełkę, Alonso jest zachwycony. "Nasza przyszłość"
Lewonożny Argentyńczyk, prawe skrzydło, rewelacyjna technika i drybling. Przez lata na hiszpańskich boiskach ten opis pasował do Leo Messiego. Teraz swoją pozycję na Półwyspie Iberyjskim buduje Franco Mastantuono.
Real Madryt właściwie nie mógł rozpocząć lepiej bieżącego sezonu. Komplet punktów po sześciu kolejkach potwierdza mistrzowskie ambicje “Królewskich”. Kylian Mbappe strzela gola za golem, Vinicius wraca do formy, Aurelien Tchouameni czy Fede Valverde prezentują stały i bardzo wysoki poziom. Do tej wyliczanki trzeba jeszcze dorzucić Franco Mastantuono, który od momentu debiutu pokazuje skalę ogromnego talentu. Do niedawna brakowało mu liczb w klasyfikacji kanadyjskiej, ale nawet to zmieniło się po ostatnim spotkaniu z Levante. Argentyńczyk znakomicie wykończył kontratak, trafiając do siatki teoretycznie słabszą nogą. Jesteśmy właściwie przekonani, że to dopiero jedna z wielu bramek, które zdobędzie w barwach “Los Blancos”.
- Dzień po dniu czuję się lepszy i bardziej pewny siebie. Trener powtarza mi, żebym szukał pojedynków z obrońcami i pomagał w defensywie, bo tego potrzebuje drużyna. Powoli adaptuję się do zespołu - przyznał skromnie na antenie Cope.
Życzenie trenera
Real do niedawna miał problem z obsadą prawego skrzydła. W poprzednim sezonie na Bernabeu dominował raczej ruch lewostronny, to w tym sektorze najlepiej czują się Vinicius i Rodrygo. Jeśli Mbappe ucieka z centralnej strefy, też zazwyczaj ciągnie go na lewą stronę ataku. Carlo Ancelotti rozwiązywał ten problem, przesuwając na prawo Goesa, co raczej nie przynosiło oczekiwanych efektów. Brahim Diaz gwarantuje solidność, jednak jego maksymalny poziom to bycie zawodnikiem numer “12”, czyli luksusową opcją z ławki. Arda Guler teoretycznie może grać na skrzydle, ale widać, że jego miejsce to środek pola, gdzie może dyrygować grą. Pojawił się zatem wakat.
“Królewscy” postanowili załatać lukę w ofensywie, ściągając za 45 mln euro Franco Mastantuono. 18-latek wcześniej zdążył potwierdzić potencjał w River Plate. Rozegrał tam 64 mecze, zanotował dziesięć bramek i siedem asyst, potrafił strzelić przepięknego gola z rzutu wolnego w prestiżowym starciu z Boca. Podczas Klubowych Mistrzostw Świata sprawdził się choćby na tle Interu. Nie był zatem całkowitym żółtodziobem, ale transfery graczy z Ameryki Południowej zawsze wiążą się z pewnym ryzykiem. Nie szukając wcale daleko, możesz trafić Viniciusa, możesz Reiniera. Argentyńczyk na razie idzie śladami tego pierwszego.
- Może wnieść jakość i energię. Ma świetną dynamikę, pracuje w obronie. Nie potrzebował wiele czasu, aby pokazać, że ma argentyński charakter, jest bardzo waleczny. Do tego ta spektakularna lewa noga. To młody zawodnik, ale już dojrzały, musimy go wspierać, aby nadal kontynuował rozwój. To nasza przyszłość i teraźniejszość - powiedział Alonso jeszcze przed premierowym występem nastolatka.
O jakości Mastantuono najlepiej świadczy fakt, że wystarczyły mu cztery treningi w Madrycie, aby wywalczyć sobie debiut. Już w pierwszej kolejce dostał nieco ponad kwadrans przeciwko Osasunie. I wykorzystał każdą minutę w najlepszy możliwy sposób. Kiedy dostawał piłkę, od razu coś się działo, kibice czuli, że zaraz może “palić się” pod bramką Sergio Herrery. Po zaledwie paru akcjach młokosa na Bernabeu niosło się: “Franco, Franco”. Fani od razu go pokochali.
- Xabi darzy Franco bezgranicznym zaufaniem. Osobiście poprosił go o podpisanie umowy z Realem, kiedy w grze liczyły się jeszcze takie ekipy jak PSG. Mastantuono dopiero zaczyna swoją przygodę w Madrycie, ale już spisuje się bardzo dobrze, w niektórych momentach wręcz znakomicie - opisał Santiago Siguero z dziennika Marca. - Który młody zawodnik zaskoczy świat w ciągu najbliższych 2-3 lat? Moim zdaniem Mastantuono. Już radzi sobie świetnie, a w przyszłości będzie jeszcze lepszy - to już słowa Fabrizio Romano.
Niczym Messi
Ze względu na narodowość, pozycję i wiodącą lewą nogę Mastantuono nie mógł uniknąć porównań do Messiego. Oczywiście, że stawianie między nimi znaku równości byłoby bezdenną głupotą. Warto jednak docenić to, w jak szybkim tempie rozwija się wychowanek River. Przeskok z ligi argentyńskiej do hiszpańskiej nie zrobił na nim większego wrażenia. Jego przygoda w Madrycie dopiero się zaczyna, a już powoli zaczyna pisać własną historię. W wieku 18 lat i 32 dni został drugim najmłodszym graczem Realu w dziejach, który wystąpił w Lidze Mistrzów. Co ważne, nie tylko zagrał z Marsylią, ale był też wyróżniającą się postacią.
- Nie wszyscy jeszcze znają umiejętności Franco. On potrafi wnieść do drużyny bardzo wiele w ofensywie, wyróżnia go osobowość, wszyscy w River jesteśmy szczęśliwi, że trafił do Realu Madryt. Trzeba dać mu czas na adaptację, ale widać, że Xabi mu ufa i pomoże w tym procesie. Messi jest najlepszy w historii, ale mam nadzieję, że Franco pójdzie w jego ślady, na czym skorzysta też reprezentacja - powiedział Dario Bottinelli, były piłkarz River, dla dziennika AS.
Skrzydłowy zaczyna też rozpychać się łokciami w drużynie narodowej. Podczas wrześniowej przerwy reprezentacyjnej miał okazję spełnić dwa marzenia. Przeciwko Wenezueli po raz pierwszy zagrał u boku największego idola, czyli właśnie Messiego. Weteran ominął kolejny mecz, na czym skorzystał nowy nabytek Realu. Z Ekwadorem wystąpił z legendarną “dyszką” na plecach. A dobrze wiemy, ile ten numer znaczy w Argentynie. Przeszłość należy do Diego. Teraźniejszość jeszcze do Leo. Czy przyszłość może być zarezerwowana dla Franco?
- Życzę Franco wszystkiego najlepszego, byłoby wspaniale, gdyby kolejny Argentyńczyk brylował w Realu Madryt. Na pewno dysponuje niesamowitym potencjałem. Oby szybko się zaaklimatyzował i pomógł drużynie zdobywać trofea - stwierdził Angel Di Maria dla La Nacion. - Cieszymy się, że dołączył do Realu. Na pewno się tam nim odpowiednio zaopiekują, co może zaprocentować w kadrze - dodał Lionel Scaloni.
Błyskawiczny kurs dorastania
Mastantuono jest piłkarzem, którego przyjemnie ogląda się w akcji. Ma naturalny luz, lekkość, widać, że najlepiej czuje się, mając piłkę blisko lewej nogi. Ostatnio strzelił z Levante, ale już wcześniej dawał próbkę wysokich umiejętności. Choćby z Espanyolem potrafić zanotować 12 wygranych pojedynków, sześć dryblingów, dwa kluczowe podania przy celności zagrań na poziomie 90%. Lewi obrońcy w lidze hiszpańskiej już wiedzą, że jeśli futbolówka trafia do Argentyńczyka, to trzeba bić na alarm.
- Kiedy pojawiły się informacje o zainteresowaniu ze strony Realu, byłem zdumiony. Kiedy stało się to oficjalne, myślałem, że to sen. Spełniam swoje marzenie z dzieciństwa. Moje pierwsze wspomnienia z Realem to trzy wygrane Ligi Mistrzów z rzędu. Tamta era to było coś niesamowitego. Od dziecka marzyłem o tym, aby być częścią największego klubu świata - przyznał na prezentacji w Realu.
Nie ulega wątpliwości, że 18-latek obecnie żyje marzeniem. Przy czym warto go pochwalić za to, że nie zadowala się samym pobytem w Realu. W praktycznie każdym meczu stara się zrobić coś, co potwierdziłoby, że zasługuje na kolejną szansę. Alonso widzi to i docenia. W tym sezonie Argentyńczyk już pięć razy znalazł się w wyjściowym składzie Realu. Tyle samo razy trener desygnował Viniciusa do gry od początku. Jeszcze kilka tygodni temu raczej nikt nie uwierzyłby, że skonstruowanie takiej hierarchii jest możliwe.
U Xabiego faktycznie trzeba zasłużyć sobie na grę. To duża zmiana w porównaniu z Ancelottim, który oczywiście wygrał wszystko na Bernabeu, zasługuje na wieczne uznanie. Jednak w ostatnim sezonie można było zarzucić mu zdecydowanie zbyt duże przywiązanie do konkretnych nazwisk. To gdybologia, aczkolwiek ewentualne pozostanie Włocha na stanowisku mogłoby sprawić, że Franco podzieliłby los Ardy Gulera i Endricka sprzed paru miesięcy. Raz na trzy tygodnie wchodziłby z ławki, może nawet dawał gola czy asystę, po czym wracał do roli głębokiego rezerwowego.
Włodarze Realu zdecydowanie mają powody do zadowolenia. Transfer Mastantuono nie był ruchem oczywistym, ale na razie broni się pod każdym względem. Jeśli nastolatek z dosłownie paroma meczami rozegranymi w Europie potrafi grać na takim poziomie, strach pomyśleć, co osiągnie, kiedy zbierze odpowiednie doświadczenie. Jeszcze nie jeden rywal zostanie zaproszony do argentyńskiego tanga.