Rewelacja 1. Ligi. Ostatnio są nie do zatrzymania. Trener: Liczyłem na serię zwycięstw [NASZ WYWIAD]

Rewelacja 1. Ligi. Ostatnio są nie do zatrzymania. Trener: Liczyłem na serię zwycięstw [NASZ WYWIAD]
Piotr Matusewicz / PressFocus
Arka Gdynia wygrywa mecz za meczem i do nadchodzących Derbów Trójmiasta przystąpi z pozycji lidera Fortuna 1 Ligi. Jaki plan na Lechię ma trener gdynian, Wojciech Łobodziński? Czego oczekuje po derbach? Czy spodziewał się aż tak dobrych wyników? Kto jest najlepszym zawodnikiem w lidze? O co walczy Arka? Kogo można nazwać pupilem trenera? Co się dzieje z “piłkarzem-widmo”? Gdzie zimą przydadzą się wzmocnienia i z kim chciał grać w Pucharze Polski? Zapraszamy na rozmowę z opiekunem “Żółto-niebieskich”.
MATEUSZ HAWROT: Jak to jest być cudotwórcą?
Dalsza część tekstu pod wideo
WOJCIECH ŁOBODZIŃSKI, TRENER ARKA GDYNIA: Nie jestem cudotwórcą, na pewno.
A poważniej, spodziewał się pan, że będzie tak dobrze, jak jest teraz?
Wydaje mi się, że za szybko z tą euforią. To dopiero część sezonu. Oczywiście, jesteśmy w dobrym miejscu do atakowania jeszcze lepszych wyników, ale wiadomo, że dużo się jeszcze może w piłce wydarzyć. Czy na to liczyłem? Można odtworzyć wypowiedź, że liczyłem na serię, że będziemy wygrywać. W mojej wcześniejszej pracy też się to sprawdziło. Nie robię wszystkiego tak samo, bo się nie da, ale tak - wierzyłem [w dobre wyniki].
Pamiętam wypowiedź z przedsezonowej konferencji, na której pytany pan o cele na ten sezon, nieśmiało, z dystansem mówił o TOP6. A dziś?
To się nie zmienia. Zobaczymy, jak będzie wyglądała zimowa przerwa, okres przygotowawczy. Nie będę przesadnie skromny, ale trzeba bardzo spokojnie podchodzić do tematu. Wiele w piłce się już działo rzeczy, bym teraz mówił, że my jesteśmy głównym faworytem do awansu. Bo tak nie jest.
Ale Arka gra o awans?
Jak co roku, nie ma co zakłamywać rzeczywistości.
Kto będzie najgroźniejszym rywalem w czołówce? Odra i Górnik wyhamowały.
Dalej myślę, że Wisła, Lechia i Miedź. To się raczej nie zmieni.
fortuna 1 liga tabela 17.11
własne
Żałuje pan gry trójką z tyłu na początku sezonu?
Nie. Nie wykluczam też powrotu do trójki, bo przeciwnik się nas uczy. W piłce nie da się grać cały czas tak samo, tak, by przeciwnik tego nie czytał. Mieliśmy już tego przykład w Sosnowcu, gdzie w drugiej połowie był problem, więc trochę skorygowaliśmy ustawienie. Nie wiem, czy wszyscy to zauważyli, ale tak zrobiliśmy. To też nie jest tak, że jeśli coś robisz z jednym przeciwnikiem, to ci się sprawdzi z drugim i trzecim. Na pewno będziemy kombinować, bo na tym polega piłka.
Czy Olaf Kobacki to dzisiaj najlepszy piłkarz Fortuna 1 Ligi?
Zdecydowanie tak.
Spodziewał się pan, że aż tak "wystrzeli"? Stracił jednak rok w Legnicy i można było podchodzić z dystansem, jak będzie wyglądał na nowo w Arce.
A przypomnieć, kto go do Legnicy sprowadzał? (śmiech). Ja bardzo nalegałem na ten transfer do Miedzi i dopóki byłem tam trenerem, to Olaf był jednym z lepszych piłkarzy.
Nawet został młodzieżowcem miesiąca w Ekstraklasie.
Tak. Nie wiem, czy to ja mam taki wpływ na niego, bo pewnie nie aż taki, jakby sobie wielu wyobrażało, ale umiem z Olafem pracować. Wydaje mi się, że mam do niego dobre podejście. Wiem, jaki on jest, znam go, wiem czego potrzebuje w treningu, czego potrzebuje w meczu. Wiem, jak zespół może go wykorzystywać. A teraz przeżywa szczyt formy.
Jak już jesteśmy przy personaliach, to muszę zapytać o Kasjana Lipkowskiego. Pan też mówił na konferencjach, że trochę brakuje dla niego miejsca w obecnym ustawieniu. Jak to z nim jest? Umiejętności ma, pewnie grałby w każdym klubie pierwszoligowym, a tutaj jednak jest nieco ofiarą niedawnych zmian.
Powiem tak. Dobrze jest mieć takiego chłopaka, który zagra na środku obrony, na prawej, na lewej, na obu skrzydłach, pewnie i w środku pola by sobie poradził. Choć zawsze mówiłem, że taki piłkarz, co gra wszędzie, to nie gra nigdzie, jak są wszyscy zdrowi. Miałem taki przykład Darka Dudki w Wiśle Kraków (Łobodziński grał tam w latach 2008-2011 - przyp. red.) - jak wszyscy zdrowi, to Darek nie grał, ale jak tylko jeden wypadał, to Darek wskakiwał. I w tej chwili tak jest z "Lipą".
On ma ogromny potencjał motoryczny, ofensywny. Dalej są u niego jakieś problemy taktyczne w bronieniu, ale wszystko jest do wypracowania. To chłopak, który dużo grał w trójce jako pół prawy lub pół lewy obrońca, trochę jako wahadłowy. W reprezentacji też gra w trójce. To nie jest dla niego łatwe, ale ja w niego wierzę. Mimo kilku błędów w ostatnim meczu z Zagłębiem Sosnowiec, to znowu nam dużo dał z przodu, dobrze grał. Naprawdę jestem z niego zadowolony.
Na jakiej docelowej pozycji widzi go pan w przyszłości, za dwa-trzy lata?
Przy grze czwórką - bok obrony. Przy grze trójką - jeden z trójki środkowych obrońców. Ewentualnie jako wahadłowy, ale wydaje mi się, że lepiej będzie wypadał jako pół boczny stoper. Chociaż poradzi sobie wszędzie. Różnie bywa w karierze, następuje ewolucja. Wielu zaczynało w ataku i kończyło w obronie albo na odwrót. Często to się zmienia, on jest jeszcze młody.
Zapytam o Luana Capanniego. Odnoszę wrażenie, że jeszcze nie znalazł miejsca w tym zespole.
Luan ma problemy osobiste, psychologiczne. Nie chciałbym dużo o tym mówić, bardzo go jednak wspieramy. Luan nie czerpie przyjemności z grania - mogę to powiedzieć, żaden wstyd o tym mówić. Dostał trochę czasu, by spędzić go z rodziną. Nie ma go dzisiaj w Gdyni. Dałem mu czas, wysłałem go do domu, bo byśmy mogli chłopaka na dłużej stracić. A to są rzeczy ważniejsze od piłki. Widzieliśmy, że coś się z nim dzieje złego, a nie chcieliśmy ryzykować jego zdrowia psychicznego względem grania w piłkę. Podjęliśmy trudną decyzję, bo dalej nie mamy mega szerokiej kadry, by pozwolić sobie na odejście takiego piłkarza. Ale czekamy na niego. Do końca rundy jednak nie zagra. Mam nadzieję, że od stycznia będzie dostępny.
A co z Abdallahem Hafezem? To "piłkarz-widmo". Przyszedł latem i nadal nie zadebiutował.
No niestety. Sprawa u niego o tyle się komplikuje, że jego diagnoza po operacji jest niejednoznaczna. On cały czas czuje dyskomfort.
Czyli także na dziś go nie ma.
Nie będzie go w tej rundzie. Pamiętam go z czasów jak prowadziłem Miedź, a on grał naprzeciwko. Chciałem go nawet sprowadzić, liczyłem, że się uda, ale też słyszałem o jego problemach zdrowotnych. Dziś on nie trenuje, leczy się. To jest chłopak dobry do pracy, nie wiem, czy problem był z operacją, czy z jego genetyką. Szukamy rozwiązań.
Jak pan ocenia Marcela Predenkiewicza? Gdy rozmawialiśmy w lipcu w Gniewinie, mocno go pan chwalił. Wystarczy na niego spojrzeć - ma duże możliwości, ale wygląda na to, że jeszcze nie pokazał pełni umiejętności. Jakby czegoś mu brakowało, choć też miał problemy zdrowotne.
Te problemy trochę go zablokowały. To też jest chłopak bardzo emocjonalny, potrzebuje bardzo dużego wsparcia i to wsparcie ode mnie dostanie. I na pewno dostanie jeszcze dużo szans. Jeśli chodzi o potencjał motoryczny, to jest "zwierzę". Przyszłościowo to może być naprawdę kapitalny skrzydłowy. Ma bardzo dobre dośrodkowanie. Ale też mam wrażenie, że najwięcej trzeba u niego pracować nad mentalem. Staram się go budować ile się da.
Czy Przemek Stolc to pupil trenera? Najwięcej minut, duże zaufanie, dobra gra.
Pupil? Nie, nie. Ale nie mam powodów, by być z niego niezadowolonym. To też kwestia wnikliwej analizy. Abstrahując od samego grania, zwracam uwagę na stabilność formy fizycznej - Przemek nie opuszcza żadnego treningu, jest silny, zdrowy, dobrze biega, jest dobrze przygotowany motorycznie. Wiadomo, że też uzupełnia te luki w składzie. To także dobry duch szatni, trzyma drużynę w ryzach.
Nie brakuje panu lepszego zmiennika dla Karola Czubaka, alternatywy? Kogoś, kto mógłby czasem wejść w 60., 70. minucie, gdy Karolowi akurat gorzej idzie.
Ja jestem oszczędny ze zmianami. Też nie warto robić ich na siłę. A "Czubi" poprawił się taktycznie, poprawił intensywność biegania. Dlatego ja mu też tłumaczę, by nie napinał się na strzelanie bramek. Po co? Ok, jasne, napastnik żyje ze strzelania bramek, ale jak ja widzę, że on zabiera nam dwóch-trzech obrońców rywali, utrzyma się przy piłce, bardzo często jest faulowany - to jest tyle dobrego, że nawet jeśli odsunie od siebie temat strzelania goli, to i tak będzie je strzelał. Rozmawiałem z nim o tym przed meczem w Sosnowcu (Czubak ustrzelił tam dublet - przyp. red.). Prosiłem, by nie myślał o strzelaniu bramek. A trzeba powiedzieć, że dużo gra dla zespołu. Zrobiłem zresztą pełną analizę jego gry w poprzednim sezonie. Mam wrażenie, że teraz zrobił kroczek do przodu. Urósł.
Zaraz zimowa przerwa i okienko transferowe. Gdyby miał pan wskazać jedną pozycję do wzmocnienia...
Nie ma jednej pozycji. Jest kilka, które trzeba uzupełnić. Bez dyskusji. Boki obrony, skrzydło, napastnik pewnie też. Choć zespół jest, trzeba to powiedzieć wprost, dobrze zbudowany. Ale jak to w każdej drużynie, potrzebujemy wzmocnień na pewnych pozycjach. Trochę nam tego zaplecza potrzeba i tyle. Rewolucji na pewno nie będzie.
A gdzie dziś, po 15. kolejce i kilku miesiącach sezonu, Arka ma na boisku największe pole do poprawy?
W każdym elemencie, dużo by o tym mówić. Ja bym się skupił na tym, co poprawiliśmy. Poprawiliśmy bronienie, poprawiliśmy stałe fragmenty gry w ataku i obronie.
Zawsze rozmawiam po meczach z trenerami przeciwnej drużyny, tymi, których znam. Pytam, czy są w stanie mi powiedzieć, jak się szykowali do meczu z nami, na nas. I ja wtedy też mówię im swoje wnioski, jest feedback, na bazie którego można coś zbudować. Trenerzy rywali widzą często to, czego my nie widzimy. Albo pytam na przykład: czego się baliście z naszej strony? I jak coraz częściej słyszy się o stałych fragmentach naszej gry, to znaczy, że jest dobrze. Choć oczywiście elementów, które przeciwnik chce wykorzystać, też nie brakuje.
W tyłach też był taki problem ze stałymi fragmentami, że wydawało się, że nawet najlepsi magicy nie daliby rady go rozwiązać. A jednak się udało.
To jest mozolna praca. Szczególnie trenera Tomka Grzegorczyka, który siedzi z piłkarzami, "męczy" ich, czasami do przesady rozmawiamy na ten temat. Oddaję Tomkowi, że wykonuje świetną robotę. Potrafi przestawić zawodnika o metr i to już jest klucz, jeśli chodzi o bronienie.
Jasne, w obronie braków też jest sporo, gramy ofensywnie, w fazach bronienia są te problemy. Szczególnie były widoczne w drugiej połowie w Sosnowcu, ale to też się brało ze 120 minut w Pucharze Polski, z jakości boiska. Ale mimo wszystko między 50. a 70. minutą nie było dobrych rzeczy, to już jest jakiś materiał do analizy, pokazałem go zawodnikom na dzisiejszej (rozmawialiśmy w czwartek, 16 listopada - przyp. red.) odprawie.
Kto wykonał największy postęp, odkąd pracuje pan w Arce?
Trudno powiedzieć. Myślę, że Kacper Skóra - to jest chłopak, który dojrzewa. Powiedziałbym, że to jest mój pupil (śmiech). Dojrzewa piłkarsko, taktycznie, życiowo pewnie też. Ogólnie uważam, że każdy piłkarz, bez względu na wiek, może zrobić postęp. Na przykład patrzę na Janka Gola, który gra na takim poziomie, że nie jednego młodego by wsadził do kieszeni. Wiek nie ma znaczenia. Chciałbym, by cały zespół się rozwijał. Nie jesteśmy jeszcze w połowie drogi, by było super, ale jakiś kroczek wykonaliśmy.
Jaki jest najlepszy moment z tych pięciu miesięcy pracy?
Nie wiem, naprawdę trudno powiedzieć. Mam nadzieję, że ten dreszczyk emocji przyjdzie na najbliższy mecz, Derby Trójmiasta. Nie mogę się doczekać. Próbuję zdjąć trochę tej presji z chłopaków, ale oni sami się nakręcają. Liczę, że to będzie "to".
No właśnie, czy nie ma obawy, że pełny stadion i gorąca atmosfera splątają drużynie nogi? Wiadomo, powrót kibiców to świetna wiadomość, ale czy zespół nie będzie sparaliżowany?
Powiem tak: nie będę im opowiadał bajek, że to zwykły mecz, bo mi nie uwierzą.
Szczególnie, że w drużynie jest wielu piłkarzy z Gdyni, arkowców.
I to też im dziś powiedziałem. Nie będę owijał w bawełnę, ale też nie będę im codziennie o tym wszystkim przypominał. Praca jest zaplanowana od dawna. Nie zmieniamy nic w przygotowaniach, dosłownie drobne korekty, trochę odpoczęliśmy, ale dalej mocno trenujemy. Mamy jeszcze dziesięć jednostek do meczu, to bardzo dużo. W weekend trenujemy, ci, co mogą zagrać w juniorach lub rezerwach, to zagrają. Mam nadzieję, że ten mecz z Lechią to moment, w którym zobaczę to, na co czekam.
Plan na derby pod rywala już jest?
Jest. Obejrzałem cztery całe mecze Lechii, z trenerami Kubą Frydrychem i Tomkiem Grzegorczykiem opracowujemy szczegółowo plan. I już zaczęliśmy pod ten mecz pracować. Od około tygodnia wiem, co chcę grać z Lechią.
A jaki był najgorszy moment w Arce? Albo najbardziej zaskakujący?
Były trudne momenty. Najtrudniejszy po Wiśle (27 sierpnia Arka przegrała w Krakowie 1:5 - przyp. red.), by pozbierać wtedy zespół. Tu muszę nieskromnie przyznać, że my jako sztab zdaliśmy ten egzamin. Nie było łatwo, z wszystkimi problemami dookoła w klubie, bez kibiców na stadionie. Ale udało nam się zebrać i tak zmotywować chłopaków, by to poszło w dobrym kierunku. Bo o potencjale drużyny możemy dyskutować od rana do wieczora, ale głowa u takich młodych ludzi często jest najważniejsza. Potencjał to jedno, a to, jak się zachowują, jak reagują na różne bodźce zewnętrzne - a trochę ich było, to drugie.
Jak rozumiem, wrześniowa przerwa na kadrę po meczach z Wisłą i Odrą Opole (0:1) chyba spadła z nieba.
Myślę, że tak, to był dobry moment.
7 grudnia 1/8 finału Pucharu Polski z Lechem Poznań. Wielkie święto. Cieszy się pan z wylosowania Lecha, czy lepszy byłby "lżejszy" rywal? Albo np. dobrze znany, pierwszoligowy?
Pierwszoligowca nie chciałem, szczególnie na wyjeździe, broń Boże. Znowu doszłaby nam podróż, musielibyśmy kombinować, gdzieś zostać, szczególnie, że puchar jest pomiędzy wyjazdami do Katowic i Niecieczy. Znowu byśmy byli tydzień poza domem. Co do Lecha - zawsze w szatni typujemy, na kogo trafimy. Poprzednio ja trafiłem, że Polonię Bytom, teraz z dwóch zawodników wybrało Lecha. Ja stawiałem na Stal Mielec u siebie. Chciałem drużynę z Ekstraklasy, ale taką bardziej "do przejścia", a tak to trzeba się będzie trochę bardziej spiąć. Ale to jest piłka. Nie wiemy też, jak Lech podejdzie do tego spotkania. Trener może dać szansę tym, którzy mniej grali, ale nie wiem, czy to dobrze, czy źle dla nas. Tak czy tak, jakościowo Lech to jest zespół.
Nie mogę nie poruszyć tematu zmian właścicielskich i podpisania w środę listu intencyjnego. Rozmawiał pan już z Marcinem Gruchałą?
Nie, szczerze mówiąc wolę się skupić na swojej pracy, na przygotowaniu do następnego meczu. Jaki ja mam wpływ na to, co się dzieje wokół? Moim przełożonym jest dziś prezes Michał Kołakowski. Bardzo dobrze mi się z nim współpracuje. Nie będę ukrywał, że prezes bardzo się stara, na tyle ile może, byśmy mieli dobre warunki. Dalej współpracujemy tak jak do tej pory, nic się nie zmieniło.
Zostawmy piłkę. Miał pan czas poznać Gdynię, zobaczyć więcej niż samo morze?
Ciągle biegam, dużo biegam, ale coś tam czasami wyjdę z trenerem Tomkiem Grzegorczykiem - dużo jeździmy na rowerach, pojechaliśmy na Hel, wróciliśmy pociągiem. Wolny czas poświęcam na sport, chodzę na siłownię, robię coś dla siebie. Gdynię więc poznałem dobrze biegowo i rowerowo.
Na koniec - czego panu życzyć?
Spokoju, stabilizacji i dobrej, regularnej pracy, by z tyłu głowy nic nie mieć innego. To jest może usypiające, ale Gdynia potrzebuje przede wszystkim piłki. Widzę, co się dzieje przed derbami. Armagedon. Będzie ogień!

Przeczytaj również