126. kraj rankingu FIFA krok od awansu na mundial. Niedawno grali amatorami

126. kraj rankingu FIFA krok od awansu na mundial. Niedawno grali amatorami
ANP / pressfocus
Adam - Kowalczyk
Adam KowalczykDzisiaj · 14:40
W tym kraju przychodzili na świat wybitni futbolowi magicy, chociaż żaden z nich nie mógł grać dla tamtejszej reprezentacji. Dopiero w zeszłym roku powołano tam do życia profesjonalną ligę piłkarską. Fenomen Surinamu jako rodzinnego kraju piłkarskich geniuszy jest intrygujący. Teraz, po ważnych reformach, kadra narodowa walczy o debiut na mistrzostwach świata, choć jeszcze dekadę temu w jej skład wchodzili głównie amatorzy.
30 lat temu mówiło się, że jeśli reprezentanci Holandii pochodzenia surinamskiego graliby dla Surinamu, to w tym małym państwie powstałaby jedna z najsilniejszych personalnie drużyn na świecie. Wystarczy spojrzeć, jak wiele byłych i obecnych gwiazd “Oranje” ma rodzinne połączenia z tym malutkim krajem. Patrick Kluivert, Frank Rijkaard, Virgil van Dijk, Edgar Davids, Jimmy Floyd Hasselbaink, Ruud Gullit, Clarence Seedorf, Xavi Simons… wymieniać można w nieskończoność. I kto wie, być może gdyby historia potoczyła się inaczej, to faktycznie oglądalibyśmy część z tych piłkarzy w innej drużynie narodowej.
Dalsza część tekstu pod wideo

Małe państwo wielkich piłkarzy

Nawet dziś można odnieść wrażenie, że Surinam z kulturą futbolu ma więcej wspólnego, niż wiele osób mogłoby przypuszczać. Gdy Liverpool wygrał Ligę Mistrzów, Georginio Wijnaldum zamiast flagi Holandii miał ze sobą taką, która stanowiła połączenie niderlandzkiej z surinamską. Inny pomocnik związany z Liverpoolem, Ryan Gravenberch, jeszcze w czerwcu tego roku odwiedził stolicę Surinamu, Paramaribo, w ramach akcji “Back to the Roots”. Pojawił się na specjalnej konferencji, zorganizował turniej piłkarski, a także działał charytatywnie. A przywitały go prawdziwe tłumy.
Biorąc to wszystko pod uwagę i spoglądając na faktyczny stan futbolu w Surinamie, nasuwa się wiele pytań. Jak to się stało, że państwo mające zaledwie 600 tysięcy mieszkańców może się pochwalić tyloma utalentowanymi piłkarzami? Jednocześnie jak to możliwe, że… żaden z nich nie grał dla tamtejszej reprezentacji, a krajowe rozgrywki klubowe zostały powołane do życia zaledwie rok temu? I co najważniejsze - w jaki sposób kadra narodowa z jednej z najsłabszych drużyn w CONCACAF stała się poważnym kandydatem do awansu na mistrzostwa świata?

Początki

Usystematyzujmy to sobie. Surinam przez długi czas był holenderską kolonią - w XVII wieku nosił nazwę Gujana Holenderska, jednak lata później stopniowo zyskiwał coraz większą autonomię. W 1975 roku został niepodległym państwem, natomiast wbrew pozorom to właśnie wtedy rozpoczęła się fala emigracji do Europy za lepszym życiem. Powodów było wiele, m.in. obawy przed zamieszkami rasowymi, a także ograniczenia wizowe, które rząd chciał wprowadzić w ciągu najbliższych pięciu lat.
Ci, którzy znali język niderlandzki (czyli w sumie ponad 40 tysięcy osób), wyjechali więc do Holandii. Wśród nich były także przyszłe legendy kadry “Oranje” - Edgar Davids i Clarence Seedorf. Reprezentować Surinamu nie mogli ze względu na kwestie prawne. W kraju nie uznawano podwójnego obywatelstwa, wobec czego wszyscy, którzy przyjęli holenderski paszport po wyjeździe, z miejsca tracili możliwość gry dla surinamskiej drużyny narodowej.
- Czy gdyby Clarence mógł reprezentować Surinam, wybrałby go kosztem Holandii? Trudno powiedzieć, ale myślę, że tak. On jest bardzo dumny ze swoich korzeni - przekonywał wujek słynnego pomocnika Ajaksu, Realu Madryt i Milanu, Henri Seedorf.
Z uwagi na restrykcyjne przepisy prawne, reprezentacja Surinamu traciła bardzo wiele na tym, że tamtejsi zawodnicy byli formalnie związani z Holandią. Co więcej, przez długie lata Surinam nie miał nawet profesjonalnej ligi piłkarskiej. Powstała ona dopiero w zeszłym roku - wcześniej większość tamtejszych klubów występowała co najwyżej na poziomie amatorskim. W efekcie nie było kolorowo, jeśli chodzi o dobór potencjalnych reprezentantów.
Kadra kompletnie nie wyróżniała się na tle innych drużyn z CONCACAF (mimo że Surinam geograficznie leży w Ameryce Południowej, to jest zrzeszony w innej federacji kontynentalnej - podobnie jak Gujana), a wręcz była jedną z najsłabszych. Jeszcze w grudniu 2015 roku zajmowała 191. miejsce w rankingu FIFA - najgorsze w swojej historii. Zanim federacja wprowadziła tak zwany “sportowy paszport”, pozwalający rekrutować do kadry piłkarzy z zagranicy, minęły jeszcze cztery lata. Dopiero wtedy w surinamskiej kadrze narodowej zaczęło się coś zmieniać.

Zmiany, zmiany, zmiany

2019 rok był dla piłkarskiego Surinamu przełomowy. To wtedy do reprezentacji zaczęły dołączać nowe nazwiska z doświadczeniem na europejskich boiskach. Najbardziej znaną postacią bez wątpienia był Nigel Hasselbaink. Zgadza się, z tych Hasselbainków - jego słynny wujek o tym samym nazwisku, Jimmy Floyd, jako piłkarz bronił barw m.in. Leeds, Atletico Madryt i Chelsea.
Młodszy Nigel w takich wielkich klubach nie grał. Jego kariera była dość przeciętna, choć trzeba przyznać, że reprezentacja wiele mu zawdzięcza. To on dał Surinamowi pierwsze w historii zwycięstwo na Gold Cup - na edycji w 2021 roku strzelił zwycięskiego gola przeciwko Gwadelupie. Choć trzeba zaznaczyć, że było to zaledwie spotkanie “o honor”, bo w poprzednich dwóch kolejkach jego drużyna przegrała z Jamajką (1:2) i Kostaryką (0:2)
Z czasem w reprezentacji pojawiały się kolejne nowe nazwiska, co owocowało coraz lepszymi wynikami oraz awansami w rankingach. W eliminacjach do mundialu w 2022 roku Surinamczycy odpadli dość szybko, bo już w pierwszej rundzie, ale nie da się ukryć, że zdecydowanie nie poszczęściło im się w losowaniu. W swojej grupie trafili na Kanadę, która rozbiła ich 4:0, a później wygrała finałową fazę eliminacji. Bardzo możliwe, że gdyby przyszło im rywalizować z jakimkolwiek innym rywalem z pierwszego koszyka (np. Trynidadem i Tobago czy Haiti), to tamta kampania kwalifikacyjna byłaby wspominana znacznie lepiej.

Duży progres i walka o mundial

Obecnie o sile reprezentacji Surinamu stanowi kilku zawodników z naprawdę niezłym portfolio. Bardzo ciekawym nazwiskiem jest Sheraldo Becker, czyli były napastnik Unionu Berlin i Realu Sociedad. Poza nim są także Ridgeciano Haps (kiedyś podstawowy lewy obrońca Feyenoordu) czy Stefano Denswil (były stoper Bolonii i Club Brugge).
Personalnie kadra jest jedną z silniejszych w CONCACAF, co póki co potwierdza w eliminacjach do MŚ w 2026 roku. Po zwycięstwie 4:0 nad Salwadorem zajmuje pierwsze miejsce w tabeli swojej grupy i jest na dobrej drodze, by wywalczyć historyczny awans na mundial. Na kolejkę przed końcem kampanii ma dziewięć punktów - tyle samo zgromadziła druga Panama, która również jest w walce o pierwsze miejsce.
W ostatniej serii meczów to właśnie panamska kadra będzie mieć mniej problematyczną przeszkodę na drodze do zwycięstwa. Zagra u siebie z ostatnim w tabeli Salwadorem, który ma niechlubną serię czterech porażek z rzędu. Na Surinam czeka zaś niełatwy wyjazd do Gwatemali. Aby awansować bezpośrednio, potrzebuje on nie tylko wygrać, ale i utrzymać korzystny bilans bramkowy. Obecnie wynosi on u niego +5, zaś u Panamy +2.
Warto dodać, że lepszej okazji na mundialowy debiut Surinam może już długo nie mieć. Nie ukrywajmy, droga na przyszłoroczny turniej jest wyjątkowo sprzyjająca dla ekip ze strefy CONCACAF - nie dość, że jest to pierwsza edycja MŚ, na której zagra 48 drużyn (co bez dwóch zdań można nazwać przesadą), to w eliminacjach udziału nie biorą przyszłoroczni gospodarze, czyli Stany Zjednoczone, Kanada i Meksyk.
Brak trzech najlepszych drużyn w rywalizacji otwiera więc furtkę zespołom znacznie słabszym, które są w stanie wywalczyć jedno z trzech miejsc premiowanych awansem. A nawet jeśli nie, to pozostaje ścieżka baraży interkontynentalnych. Tam z CONCACAF trafią aż dwie drużyny, co samo w sobie daje dodatkowe możliwości. Surinamowi warto jednak mimo wszystko kibicować - bo nawet, jeśli awansuje w obliczu potężnych ułatwień, to nie można go uznać za piłkarskie odludzie. Wręcz odwrotnie, za piłkarskiego odludzia przeciwieństwo.

Przeczytaj również