Rośnie kolejny super strzelec z tego samego kierunku. To on zastąpi Gyokeresa
To już koniec sagi. Lada moment Viktor Gyokeres zacznie swoją przygodę jako zawodnik Arsenalu. I choć finisz tej historii nie rzucił pozytywnego światła na władze Sportingu, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że za Szwedem nie będą w Lizbonie długo tęsknić. W klubie od roku rośnie bowiem piłkarz, który stylem gry łudząco go przypomina.
Bardzo możliwe, że dylemat, jak zastąpić Viktora Gyokeresa, już wkrótce może w Sportingu nie istnieć. Tempo, w jakim rozwija się 20-letni Conrad Harder, jest niesamowite. Można wymienić naprawdę wiele powodów, dla których klub latem 2024 roku trafił z tym transferem w “dziesiątkę”.
Następca z wyboru
Rzadko kiedy zdarza się, aby - biorąc pod uwagę aktualne umiejętności, a nie potencjał do wykorzystania - poza ligą z europejskiego TOP5 wykształcił się piłkarz tak kompletny, jak Viktor Gyokeres. Mówimy tu o napastniku w sile wieku, który przed zaistnieniem w jakiejkolwiek z absolutnie topowych lig Europy zdążył przyswoić sobie praktycznie cały wachlarz umiejętności potrzebny u nowoczesnego snajpera klasy światowej. Jest niewiarygodnie silny, ma bardzo dobrą motorykę i technikę, a także potrafi oddawać strzały praktycznie z każdej pozycji, będąc przy tym niesamowicie skutecznym. Przez niecałe dwa lata gry dla Sportingu zdążył władować 97 bramek i zanotować 28 asyst. W klasyfikacji Europejskiego Złotego Buta zajął drugie miejsce i zabrakło mu zaledwie trzy i pół punktu, by zrównać się z Kylianem Mbappe, mimo że ten z racji występów w silniejszej lidze miał korzystniejszy przelicznik. To samo w sobie pokazuje wiele.
Krótko mówiąc, o zastępstwo dla odchodzącego właśnie do Arsenalu Szweda teoretycznie będzie bardzo trudno. Natomiast wcale trudno być nie musi, jeżeli w twoim składzie jest gość o nazwisku Harder. Żarty żartami - ale 20-letni Duńczyk ma z 27-letnim gwiazdorem bardzo wiele wspólnego. Podobnie jak on, wychował się w skandynawskiej akademii przyszłości. Podobnie jak on, mógł trafić do Brighton, jednak ostatecznie to portugalski klub okazał się zwycięski w tej rynkowej rywalizacji, wykładając na stół 19 milionów euro. Podobnie jak on, pozytywnie wyróżnia się cechami takimi jak silna budowa ciała, ciąg na bramkę, armata w nodze, czy szeroki repertuar wykończeń.
Tym bardziej rozbrajający jest więc fakt, że urodzony w 2005 roku napastnik nie przychodził do Sportingu stricte jako ten, który za jakiś czas miał wejść w buty Gyokeresa. Co więcej, trafiał tam dopiero jako opcja alternatywna po nieudanych próbach sprowadzenia Vitora Roque i Fotisa Ioannidisa. Sama data i kwota transferu dość wymownie obrazuje tę sytuację - w normalnych warunkach nie daje się takich pieniędzy na 19-latka wycenianego na dwa miliony euro, który jest po połowie sezonu na seniorskim poziomie w Danii. Gdy jednak w grę wchodzi walka o atrakcyjność ofert z klubem Premier League, a także presja czasu (był wrzesień - na tym etapie już trzeba było kogoś sprowadzić), to wtedy między innymi rodzą się tego typu transakcje.
Z klubu, który spełnia marzenia
Harder urodził się w 2005 roku, w mieście Holte, a futbolowe nauki pobierał w akademii FC Nordsjaelland. Gdy odchodził do Sportingu, został trzecim najdroższym piłkarzem tego duńskiego klubu w historii. Wyprzedza go jedynie dwóch adeptów słynnej, afrykańskiej szkółki Right to Dream - Ernest Nuamah (25 milionów euro) i Ibrahim Osman (19 i pół miliona euro). Wśród dziesięciu najdroższych sprzedaży w dziejach Nordsjaelland jest jedynym Duńczykiem. To przełomowy moment.
Co ciekawe, tak naprawdę nie zdążył na dobre zaistnieć w seniorskim zespole. W momencie zmiany barw miał za sobą raptem jeden, debiutancki sezon, podczas którego zaledwie dziesięć razy pojawił się na boisku od pierwszej minuty. Rówieśników zjadał pod każdym względem, zaś w pierwszej drużynie wyróżniała go potężna tężyzna fizyczna, dzięki której potrafił przebijać się nawet przez najsilniejszych defensorów. Jego rozwój przebiegał w niesamowitym tempie - pod tym względem wielokrotnie porównywany był do napastnika Manchesteru United, Rasmusa Hojlunda, który również nie zagrzał w Danii miejsca na długo, by skrzydła rozwinąć dopiero za granicą.
- Ludzie często mnie porównują, szczególnie z Hojlundem, który również strzela bramki, ale ja nie chcę być po prostu jednym z nich. Wolę pozostać sobą. Taki mam sposób myślenia - mówił sam zainteresowany dla The Athletic na dwa miesiące przed transferem do Portugalii.
I faktycznie, jest inny. Bardziej niż do sprintera i maszyny pressingowej bliżej mu do poszukiwacza okazji, atomowego snajpera, który nawet w najbardziej absurdalnej sytuacji znajdzie odpowiedni moment na oddanie strzału. Mimo niższego wzrostu lepiej idzie mu także gra głową - a jak wiemy, z tym snajper Manchesteru United ma problem. Przez dwa lata Harder i Hojlund trenowali nawet w tej samej akademii. Obaj byli częścią najlepszej piłkarskiej szkółki w kraju, należącej do stołecznej FC Kopenhagi. Bohater tekstu postanowił jednak zmienić otoczenie w wieku zaledwie 14 lat. W tej samej rozmowie na łamach The Athletic wyjaśnił powody tej decyzji.
- Nie rozwinąłem się tak bardzo, jak chciałem, więc potrzebowałem nowego wyzwania. FCN było dla mnie dobrą opcją. Nie wiem, jaki tam jest sekret, ale przez cały czas jest wokół ciebie tak wielu trenerów, którzy pracują nad detalami każdego treningu, że to zdecydowanie pomaga. Łatwo przebić się do pierwszej drużyny, ponieważ cały czas uczysz się tego samego stylu gry - opowiadał.
Jednym z trenerów, z jakim Harder miał okazję współpracować, jest były pomocnik Chelsea i Realu Madryt, Michael Essien. 59-krotny reprezentant Ghany przedłużył ostatnio umowę z Nordsjaelland o kolejne dwa lata. W klubie pełni rolę mentora dla młodych piłkarzy z Afryki przychodzących do klubu, od 2020 roku jest nieodłączną częścią sztabu i asystentem trenera pierwszej drużyny.
Mistrz i uczeń
Zadaniem Hardera w Sportingu było wypełnienie luki po Paulinho - weteranie portugalskich boisk, który latem 2024 roku podpisał kontrakt z meksykańską Tolucą. W systemie Rubena Amorima 32-latek był napastnikiem cofniętym, który wyróżniał się nie tyle bramkostrzelnością, co inteligentnym poszukiwaniem przestrzeni. Często wystawiany był na lewej flance, z której schodził do ataku jako drugi napastnik, bardziej pracujący z drużyną. Dokładnie to samo po transferze działo się z lewonożnym Harderem, który pojawiał sęe na boisku w tej samej roli. Jak się później okazało, pierwszorzędne w jego przypadku były inne atuty.
Hardera i Gyokeresa razem na murawie można było oglądać głównie w pierwszej połowie sezonu 2024/25. Później było o to - nomen omen - trudniej. Szwedzki goleador był ulubieńcem Rubena Amorima, który bardzo sprawnie dostosował pod niego system. Wyłączając kontuzje, praktycznie nie zdarzało się, by pod batutą portugalskiego szkoleniowca nie wychodził on w pierwszym składzie. Przez ten czas Harder kręcił się gdzieś z boku, choć nie pełnił marginalnej roli. Pojawiał się albo na lewym skrzydle, albo dając zmianę z ławki w końcowych minutach spotkania. Już w ligowym debiucie pokazał się ze znakomitej strony, zdobywając gola i notując asystę w wygranym 3:0 meczu z Avs Futebol.
Amorima od listopada już jednak w klubie nie było, a gdy jego miejsce na warunkach długoterminowego kontraktu zajął Rui Borges, to 20-letni Duńczyk zaczął występować w roli Gyokeresa bardziej niż kiedykolwiek. Czy dzięki temu urósł jako piłkarz? W pewnym sensie na pewno, ponieważ wyeksponowane zostały jego inne cechy. Generalnie na boisku panowie wcale sobie nie przeszkadzali - wręcz przeciwnie, w wielu meczach zawiązywała się między nimi bardzo silna więź współpracy, na co dowodem okazał się być kończący sezon finał Pucharu Portugalii z Benficą. Gyokeres zdobył gola na 1:1, a Harder wszedł w dogrywce i dorzucił od siebie bramkę i asystę, dzięki czemu Sporting sięgnął po trofeum.

Nie chodzi o to, że Duńczyk nie nadaje się najlepiej do roli drużynowego pracusia. To bardziej sugestia w stronę tego, że ma naturalne predyspozycje, by wypełnić pustkę po Gyokeresie. W tej pierwszej funkcji sprawdza się zresztą całkiem przyzwoicie - w 28 meczach sezonu 2024/25 portugalskiej ekstraklasy strzelił pięć goli i zanotował pięć asyst. Jak na pierwszy rok w klubie jest to dość solidny rezultat, w podobnych przypadkach brany w ciemno. Harder w dziewięć miesięcy zdążył dostosować się do silniejszej ligi, zdobyć kilka ważnych bramek oraz z pozytywnym skutkiem wchodzić w buty jednego z najbardziej bramkostrzelnych piłkarzy w historii ligi portugalskiej. W Sportingu nie muszą gorączkowo rozglądać się więc za kimś, kto przejmie pałeczkę po Gyokeresu - grunt pod system z Harderem z przodu mogą szykować już teraz.