Rośnie nowy lider reprezentacji Polski. Kolejne dobre mecze to nie przypadek. Przyszły kapitan?

Rośnie nowy lider reprezentacji Polski. Kolejne dobre mecze to nie przypadek. Przyszły kapitan?
Krzysztof Porebski / pressfocus
Mateusz - Hawrot
Mateusz Hawrot08 Sep · 11:18
Do niego należy przyszłość polskiej kadry. Jakub Kamiński znowu jest wygranym zgrupowania biało-czerwonych. Błyszczał w szarości za Michała Probierza, teraz potwierdził, że może być jednym z absolutnych liderów tej drużyny. A przecież ma jeszcze spore rezerwy.
Z Holandią był aktywny, wszędobylski i nie do zdarcia, ale brakowało mu chłodnej głowy w najważniejszym momencie. Z Finlandią decyzyjność i precyzja trafiły na właściwą półkę. Efektowna asysta, gol, mnóstwo jakości, miano piłkarza meczu - Jakub Kamiński rośnie w reprezentacji Polski, a dwa ostatnie występy nie są dziełem przypadku.
Dalsza część tekstu pod wideo

Rósł już wcześniej

Debiutował z orzełkiem na piersi jeszcze za Paulo Sousy, jako 19-latek, naprzeciwko San Marino. Potem urósł za Czesława Michniewicza, kiedy to błysnął eleganckim golem w Lidze Narodów z Walią. Pojechał na mistrzostwa do Kataru, tam zagrał we wszystkich spotkaniach. Z Meksykiem było średnio, potem lepiej, nawet jeśli sam wyjeżdżał z turnieju z poczuciem niedosytu. Stawiał też na niego Fernando Santos, następnie problemy klubowe właściwie na rok wysunęły go poza orbitę pierwszej reprezentacji. Wrócił zeszłej jesieni na nieszczęsną Ligę Narodów. Pokazywał przebłyski, miał dobre momenty, jak z Chorwacją u siebie, zaś w fatalnie zakończonym starciu ze Szkocją jako jeden z nielicznych nie zawiódł.
- Dawno tak dobrze nie grał w reprezentacji. (...) Błysnął kilkoma rajdami i strzałami, miał udział w akcji bramkowej. Jeden z plusów tego meczu - pisaliśmy.
Wiosną kontynuował pozytywny kierunek. Polska męczyła się z Litwą i Maltą, a bez “Kamyka” mogło być jeszcze gorzej. W pierwszym meczu wszedł z ławki, był odważny, konkretny, zaliczył asystę przy kluczowym golu Lewandowskiego. W drugim pojawił się na boisku od początku i robił z rywalami, co chciał. Wysłał mocny sygnał, że potrafi pełnić w tym zespole coraz ważniejsza rolę. W czerwcu znów zapisaliśmy przy jego nazwisku plusik, gdy jako dżoker dał asystę w sparingu przeciwko Mołdawii (mecz w Helsinkach pomińmy, tam właściwie nikt nie “dojechał”).
Jasnym było, że Jan Urban też chętnie skorzysta z usług zawodnika FC Koeln. Po letniej zmianie klubu Kamiński zaliczył świetny start sezonu, zdążył już strzelić gola w Bundeslidze. Mógł spodziewać się pierwszego placu w zapowiadanej grze ze skrzydłowymi. Pierwszy plac dostał, tyle że w innej roli - piłkarza “podwieszonego” pod Roberta Lewandowskiego. Czasem drugiego napastnika, czasem ofensywnego pomocnika, nieco wolnego elektrona, który jako jedna z wysuniętych “dziesiątek” dostał trochę swobody, by zmaksymalizować swoje atuty. Plan wypalił. A jeszcze w marcu odpowiadał na pytanie, jak pogodzić jego i Nicolę Zalewskiego razem na boisku. Jan Urban znalazł rozwiązanie. Nie musiał rezygnować z żadnego piłkarzy w gazie. Jakość to jakość - Kamiński, Zalewski i Cash mogą występować jednocześnie i, jak widać, każdy sporo do tej kadry wnosi.

Piłkarz do oglądania

W przypadku piłkarza Koeln to cieszy szczególnie. Od wspomnianego mundialu w Katarze za Michniewicza jego kariera wpadła w kilka zakrętów. Nie mógł ustabilizować pozycji w Wolfsburgu, mimo że dostawał tam swoje szanse. Głównie zbierał pozytywy za okresy przygotowawcze, a w Bundeslidze dalej najlepszym sezonem był jego pierwszy po wyjeździe z Polski, 2022/23. Nie pomagała ogólna sytuacja klubu, drużyny z miasta Volkswagena, natomiast “Kamyk” sprawiał wrażenie zablokowanego. Przy czym wiedzieliśmy, że tam w środku schowany jest nie byle jaki piłkarz. Kładł dowody na stół jeszcze w Ekstraklasie, potem chwilami w Wolfsburgu, nieraz w reprezentacji, nawet za kadencji Santosa.
Takich zawodników jak on chce się oglądać. Dynamiczny, odważny, chcący dryblować, szukający nieszablonowych zagrań, zasuwający na pełnej petardzie, jakby jutra miało nie być. Można wytykać mu rzeczy do poprawy, nie można nigdy odmówić zaangażowania i ambicji, czy przejścia koło meczu. Weźmy choćby to czwartkowe spotkanie w Rotterdamie. Napędzony dobrym wejściem w ligowy sezon Kamiński nie robił sobie nic z klasy rywala, próbował do skutku. Szwankowało ostatnie podanie, brakowało dokładności - jasne. Ale i tak wypadł pozytywnie, był “jakiś”, dał sygnał, że z tej mąki może być chleb. Z Finlandią poprawił decyzyjność i zaserwował już najlepsze wypieki. Idealnie odnalazł się w tym, co zaproponował nowy selekcjoner.
Akcja bramkowa na 1:0 - wzorowy odbiór po pressingu, skorzystał z błędu i pecha przeciwnika, przejął piłkę, włączył wyższy bieg i nie spanikował. Jakby wyciągnął wnioski z Holandii. Kontrolował to, co się dzieje, nie ładował na oślep, podniósł głowę, wyszła z tego fenomenalna asysta. Przy trzecim golu razem z Lewandowskim rozmontowali defensywę gości. Znów “Kamyk” zachował chłodną głowę, na pełnej prędkości ruszył, jakby rozumiał się z kapitanem bez słów, zostawił rywali za sobą, dobrze dograł, a potem wystrzelił do dobitki jak z armaty. Ręce same składały się do oklasków.

Przyszły kapitan? A czemu nie?

Nie chcę wynosić Kamińskiego na ołtarze, bo był MVP meczu z przeciętną Finlandią. Warto natomiast docenić piłkarza, który po raz kolejny dużo dał tej reprezentacji. Bez dwóch zdań stanowi jej świetlaną przyszłość - ma 23 lata i, tego mu życzymy, pewnie z dekadę gry na solidnym poziomie. W przestrzeni publicznej raczej dyskutujemy o konieczności pogodzenia z szarą rzeczywistością i nadchodzących chudszych latach kadry. Tacy zawodnicy jak Jakub Kamiński to nadzieja na to, że będzie inaczej, bardziej kolorowo.
Też dlatego, że “Kamyk” to nie tylko jakość piłkarska, ale i gość, któremu po ludzku chce się kibicować. Inteligentny, świadomy, oczytany, pracowity, sympatyczny człowiek. Przeszedł niełatwą i nieoczywistą drogę, by znaleźć się tutaj gdzie jest. Pochodzi ze Śląska, spędził kilka lat w Szombierkach Bytom, zdobywał tam mistrza Polski juniorów. W wieku 13 lat spakował walizkę i ruszył do Poznania, zamieszkał w szkole z internatem. Od ręki musiał się usamodzielnić.
- Już dwa lata temu, w wieku 16 lat, świetnie operował piłką, co bardzo go wyróżniało. Zaimponował mi świadomym podejściem do życia. On wie, czego chce. To niezwykle pracowity i sumienny chłopak. Ma wszystko, żeby zajść daleko. Jest stworzony do gry na naprawdę wysokim poziomie - mówił o nim kilka lat temu Adam Nawałka, pracujący z nim w Lechu, w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego Onet.
Pamiętam, jak zimą 2023 roku “Kamyk”, kilka miesięcy po transferze do Niemiec, był gościem programu International Level na kanale Meczyki. Łączył się z nami z Wolfsburga, akurat siedziałem w tym studiu i zbudowało mnie, z jak dojrzałym i rozsądnie wypowiadającym się 20-latkiem mamy do czynienia.
Dziś jestem przekonany, że 23-letni już Kamiński absolutnie dysponuje cechami predestynującymi go do bycia liderem tej drużyny na lata, nie jednym z wielu. Zdziwiła mnie raczej negatywna reakcja na słowa Sebastiana Staszewskiego, który rzucił w Piłkarskim Salonie na kanale Meczyki, że jego zdaniem Kamiński to przyszły kapitan kadry. - Cechy charakteru i osobowość jaką posiada jest niedoceniana - mówił, a ja się z nim zupełnie zgadzam. Kibice wyśmiewający te słowa powinni szerzej otworzyć oczy. Takie występy jak z Finlandią będą w tym pomagać, wszak koniec końców w piłce nożnej najważniejszy jest dobry wynik. A z Kamińskim w takiej dyspozycji o te dobre wyniki będzie reprezentacji łatwiej.

Przeczytaj również