Rywal Polski zszokował całe NBA. Uniknął śmierci i został absolutnym kozakiem

Rywal Polski zszokował całe NBA. Uniknął śmierci i został absolutnym kozakiem
IMAGO / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz Jankowski09 Sep · 07:00
Gwiazdor NBA, poważny kandydat do tytułu MVP EuroBasketu. Topowy center, klasowy kreator, świetny strzelec. Alperen Sengun jawi się jako koszykarz pozbawiony wad. I właśnie kogoś takiego będzie musiała zatrzymać reprezentacja Polski.
Niedzielny rosół musiał smakować wybornie po awansie Polski do ćwierćfinale EuroBasketu. Nasi koszykarze po raz drugi z rzędu zameldowali się w najlepszej ósemce kontynentu, co nie zdarzyło się od przełomu lat 60. i 70. Nie ma jednak zbyt wiele czasu na świętowanie, a poziom trudności idzie drastycznie w górę. O ile Bośnia i Hercegowina jak najbardziej znajdowała się w zasięgu drużyny Igora Milicicia, o tyle Turcja jest wyraźnym faworytem do zwycięstwa. W poprzednim meczu głównym zadaniem biało-czerwonych była próba neutralizacji Jusufa Nurkicia, czyli postawnego centra, który od lat występuje w NBA. Turek Alperen Sengun jest takim Nurkiciem, tylko szybszym, skuteczniejszym, bardziej wytrzymałym fizycznie i o kilka klas lepszym.
Dalsza część tekstu pod wideo

Dzieciak ze złej dzielnicy

Sengun tuż po 19. urodzinach został wybrany w drafcie przez Houston Rockets. Jeszcze dekadę wcześniej nie myślał o karierze koszykarza. Początkowo trenował pływanie, miał usłyszeć od pierwszego szkoleniowca, że ten zrobi z niego medalistę olimpijskiego. Sam przyznał jednak, że po kilku miesiącach znudziło go ciągłe pokonywanie tego samego dystansu, od jednej ściany basenu do drugiej i z powrotem. Pragnął bardziej zróżnicowanej dyscypliny. Trafił na kompilacje Michaela Jordana i LeBrona Jamesa, dzięki którym zakochał się w baskecie. Chociaż sport początkowo nie zajmował najwyższego miejsca na jego liście priorytetów.
- Dorastałem na ulicy. Wychodziłem z domu rano, a wracałem wieczorem albo w nocy. Byłem złym dzieckiem, ale moi znajomi byli jeszcze gorsi. Paliliśmy, piliśmy, robiliśmy różne głupie rzeczy. Często wdawałem się w bójki, nawet nie wiem, o co zwykle chodziło, ale pozostały mi z nich różne pamiątki. Skakaliśmy po dachach, raz złamałem rękę i musiałem przejść operację. Do dzisiaj mam bliznę na łokciu. Każdego roku coś się działo - opowiedział dla The Athletic.
- Raz bawiliśmy się obok bramy, nagle wyjechał samochód i mnie potrącił. Prawie wtedy umarłem. Znajomi przetransportowali mnie do szpitala, a sąsiedzi przynieśli buty mojej mamie i powiedzieli, że miałem wypadek. Myślała wtedy, że nie żyję, ale na szczęście szybko usłyszała, że mam tylko rozwaloną nogę. To były ciężkie czasy - dodał.
W końcu niesforny dzieciak zaczął poważniej traktować koszykówkę. Po występach na turniejach młodzieżowych przykuł uwagę skautów. Aby rozwijać karierę, w wieku 16 lat wyjechał do Bandirmy, miejscowości oddalonej o ponad 1400 kilometrów od jego rodzinnej Giresuny. Tam miał ogromne problemy z aklimatyzacją, płakał z tęsknoty, mógł kontaktować się z rodziną jedynie dzięki telefonowi pożyczonemu od portiera.
- Wiedziałem, że muszę wytrzymać dla bliskich, bo w rodzinnych stronach nic na mnie nie czeka. Pracowałem w różnych gó***anych miejscach, ale tam nie dało się niczego osiągnąć. Mój ojciec zarabiał, łowiąc ryby, nie dało się zbić majątku - zdradził w rozmowie z Samem Amickiem.
Warto było cierpieć. W kilku wywiadach przyznał, że trafił na bardzo wymagających trenerów, od większości częściej słyszał przekleństwa i nagany niż pochwały. Dzięki temu dojrzał, szybko zaczął przeskakiwać kolejne szczeble w reprezentacjach młodzieżowych. Jako 18-latek podpisał kontrakt z Besiktasem, solidną marką na europejskiej scenie. Już po roku zapracował na angaż w NBA, koszykarskim Shangri-La.

Odpalone rakiety

W 2021 roku Sengun został wybrany przez Houston Rockets z 16. numerem draftu. Trafił do drużyny, która kilka miesięcy wcześniej wymieniła Jamesa Hardena, co zapoczątkowało gruntowną przebudowę składu. A w NBA rewolucja kadrowa zwykle wiąże się z tankowaniem, czyli pożądanym przegrywaniem w celu dostania wyższych wyborów w drafcie. Turek musiał przyzwyczaić się do niemal codziennych porażek. W sezonie 2021/22 “Rakiety” wygrały zaledwie 20 z 82 meczów w sezonie zasadniczym, rok później 22. Młody center był wdrażany bez pośpiechu, musiał opanować język angielski, początkowo był zmiennikiem Daniela Theisa czy Christiana Wooda.
Z biegiem czasu widać było, że jest gotowy do rywalizacji na najwyższym poziomie. Z każdym miesiącem stawał się lepszym zawodnikiem, w pierwszym sezonie rzucał 9,6 punktu na mecz, w drugim 14,8, a w trzecim już ponad 21. Rozwój Senguna i wydraftowanego w tym samym roku Jalena Greena pozytywnie wpłynął na całą organizację. Widać było, że postawienie na młodzież stanowi wylanie fundamentów pod większą całość. W 2023 roku włodarze potwierdzili ambicje, zatrudniając Ime Udokę, który wcześniej radził sobie bardzo solidnie jako trener Boston Celtics. Dodatkowo ściągnięto Freda VanVleeta, rozgrywającego z mistrzowskim doświadczeniem zdobytym w Toronto Raptors, a także Dilona Brooksa, czyli zawodnika, którego kochasz, jeśli gra dla twojej drużyny i nie znosisz, kiedy jest rywalem. To obrońca skuteczny, choć irytujący, parkietowy pitbull.
Projekt Rockets zaczął prężnie się rozwijać. Reprezentant Turcji został otoczony lepszymi zawodnikami i sam wskoczył na jeszcze wyższy poziom. W poprzednim sezonie notował średnio 19,1 punktu, 10,3 zbiórki i 4,9 asysty na mecz. Po raz pierwszy w karierze został wybrany do Meczu Gwiazd. Dwa lata temu ekipa z Houston była drugą najgorszą defensywą w NBA, teraz jest piątą najlepszą.
- Jego talent jest bez wątpienia wyjątkowy. Wciąż nie znajduje się nawet blisko sufitu swoich możliwości. Pomaga mu możliwość codziennej rywalizacji z najlepszymi zawodnikami. Myślę, że widać znaczny progres, jeśli chodzi o pracę w defensywie. Ma za sobą świetny rok oraz długą drogę przed sobą. Na pewno czeka go świetlana przyszłość - podkreślił trener Udoka.
- "Alpie" jest niesamowicie uzdolniony. Czasami nie da się go zatrzymać. Zna tysiąc różnych zagrań, uczy się bardzo zaawansowanych aspektów gry. Myślę, że będzie problemem dla całej ligi - wtórował dla ESPN Fred VanVleet.
W tym roku Rockets wrócili do playoffów, gdzie nie zabawili zbyt długo, odpadając z Golden State Warriors w pierwszej rundzie. Sam Sengun pokazał się z bardzo dobrej strony na tle Stepha Curry’ego i spółki. Po porażce nie ukrywał, że ze wszystkich rywali to właśnie na GSW najbardziej nie chciał trafić, ponieważ to niewygodny matchup, podopieczni Steve’a Kerra są najlepsi akurat tam, gdzie Houston ma pewne braki. Przy czym zespół Udoki i tak odniósł sukces, wykazując realną gotowość do walki o pierścienie mistrzowskie. Nie przez przypadek latem do drużyny dołączył Kevin Durant.
- Cieszę się, że zagram u boku KD. W jednym z meczów poprzedniego sezonu powiedziałem mu, żeby przestał mnie ciągle podwajać. A on na to: "Nie ma mowy, jesteś all-starem. Już nigdy nie będziesz grał jeden na jednego, przyzwyczajaj się". Na pewno będziemy się dobrze bawić, wiele się od niego nauczę - zdradził center w rozmowie z Socrates Dergi.

“Mały” Jokić

Rockets w następnym sezonie powinni być jednym z pretendentów do tytułu. Sengun wiąże przyszłość z Houston, niedawno podpisał pięcioletni kontrakt opiewający łącznie na 185 mln dolarów. W ostatnich tygodniach mógł jednak zapomnieć o rozgrywkach klubowych, poświęcając całą uwagę na EuroBasket. Turcja mknie jak burza przez turniej, na razie ma komplet zwycięstw, a 23-latek w każdym z sześciu spotkań był wybierany zawodnikiem meczu. Szczególny popis zaserwował przeciwko Serbii, notując 28 punktów, 13 zbiórek i osiem asyst. Tamtego dnia udowodnił wyższość nad samym Nikolą Jokiciem, najlepszym koszykarzem świata w ostatnich latach.
- To baby Jokić. Można go porównać do Nikoli, potrafi niesamowicie asystować, kreować grę. Jest dobry, bardzo dobry, chociaż my też mu dziś pomogliśmy w pokazaniu swojej najlepszej wersji - stwierdził Kristaps Porzingis po porażce Łotwy z Turcją. - Rywalizacja z Sengunem to była świetna zabawa. Fajnie sprawdzić się na tle zawodnika, który prawdopodobnie będzie MVP EuroBasketu. To znakomity koszykarz, mogę tylko się od niego uczyć - dodał Simon Birgander, podkoszowy Szwecji, cytowany przez BasketNews.
Podczas tegorocznego EuroBasketu tylko trzech zawodników notuje średnio na mecz ponad 20 punktów, pięć zbiórek i pięć asyst. To Giannis Antetokounmpo, Luka Doncić i właśnie Sengun. Trudno o lepszy dowód na to, z zawodnikiem jakiego kalibru mamy do czynienia. Dodajmy do tego, że trafia on 62,5% rzutów z gry, jego wskaźnik +/- po sześciu meczach wynosi 85. Serbia, Łotwa czy Portugalia miały solidnych centrów, ale nikt nie znalazł jeszcze sposobu na gwiazdora Rockets.

Nemezis Polski

Największą zaletą Senguna jest to, że praktycznie nie ma wad. Dysponuje świetnymi warunkami fizycznymi, potrafi posyłać efektowne asysty, ma bardzo szeroki repertuar zagrań podkoszowych. Jedną akcję skończy wsadem, inną euro stepem, floatery też nie są mu obce. A dodatkowo cały czas szlifuje kolejne elementy. Djordje Sijan, jego indywidualny trener, podkreślił, że ostatnio poświęcili sporo czasu na rozwój umiejętności rzutów dystansowych.
- Pracuję z Alperem od pięciu lat. Ostatnio skupialiśmy się głównie na rzutach. On już wie, jak grać tyłem do kosza, sądzę, że pod tym względem jest najlepszym graczem z Europy. Ale jego rzut nie był doskonały, ludzie mówili, żeby w ogóle ograniczył trójki. Jednak to jest NBA, nawet środkowi muszą grozić rzutem dystansowym. Pracowaliśmy nad tym przez długie tygodnie i mogę powiedzieć, że opanował mechanikę i technikę rzutu do perfekcji - powiedział Sijan dla NBAanalysis.net.
Mając to wszystko na względzie, możemy zacząć zastanawiać się, jak Polska ma zatrzymać lidera Turcji. I najprostsza odpowiedź brzmi: nie da się. Największą bolączką biało-czerwonych pozostaje niestety pozycja podkoszowego. Podczas tego turnieju Aleksander Balcerowski miał momenty udanej gry, ale według wielu obserwatorów i ekspertów stanowi on najmniej pewny punkt wyjściowej piątki. Co nie oznacza oczywiście, że nasza kadra ma jeszcze przed meczem wywiesić białą flagę.
Sengun najprawdopodobniej zrobi swoje, rzuci ponad 20 punktów, dołoży do tego dwucyfrową liczbę zbiórek i kilka asyst. Ważne jednak będzie to, jak Polacy poradzą sobie z kryciem mniej utalentowanych, ale też groźnych rywali pokroju Cediego Osmana czy Ercana Osmaniego. Konieczne będzie też rozłożenie odpowiedzialności w ataku na większą liczbę graczy. Przeciwko Bośni i Hercegowinie wystarczył fenomenalnie spisujący się duet Mateusz Ponitka - Jordan Loyd. Z Turcją nie przejdzie poleganie na dwóch ofensywnych armatach.
Trzy lata temu Polska też nie była żadnym faworytem w ćwierćfinale EuroBasketu. Wtedy biało-czerwoni sprawili sensację, eliminując Słowenię. Luka Doncić indywidualnie jest o wiele, ale to naprawdę o wiele lepszy od każdego z naszych reprezentantów. A jednak to nie wystarczyło ani podczas poprzedniego turnieju, ani w tym roku. Oby niepodważalna jakość Alperena Senguna również okazała się nieprzekonującym argumentem w walce o najlepszą czwórkę Starego Kontynentu.

Przeczytaj również