Raków zagra dziś z nietypowym rywalem. W tę historię aż trudno uwierzyć
Już wkrótce Raków Częstochowa rozpocznie rywalizację w Lidze Konferencji. Jego przeciwnikiem w pierwszej kolejce fazy ligowej będzie CS Universitatea Craiova. Dla wielu jest to po prostu uznana rumuńska marka. Istnieje jednak grupa ludzi, która nie uznaje CSU za jej prawdziwego spadkobiercę. Zbudował ją wokół siebie Adrian Mititelu - fanatyczny właściciel klubu o niemal tej samej nazwie, herbie i barwach. Klubu, który tonie w długach do tego stopnia, że komisja finansowa ukarała go degradacją i 106 punktami ujemnymi.
14 września 2013 roku narodziła się jedna z najbardziej absurdalnych rywalizacji derbowych we współczesnym futbolu. Na boisko wyszły zespoły FC Universitatea Craiova i… SC Universitatea Craiova. Rok wcześniej żadnego z nich nie było na piłkarskiej mapie Rumunii, natomiast oba zostały powołane do życia w przeciągu zaledwie kilku miesięcy. Łączyło je zdecydowanie więcej niż powinno - miasto, nazwa, barwy, a nawet historia, która stała się przedmiotem potężnego sporu.
“Craiova Maxima”
Za czasów komunizmu w Rumunii zdecydowana większość klubów piłkarskich była pod władaniem sektora państwowego. Słynna Steaua Bukareszt została założona jako klub wojskowy, zaś jej odwieczny rywal, Dinamo - jako klub milicyjny, należący do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Wielu “swoich” reprezentantów miały także towarzystwa studenckie - w latach 40. XX wieku powstawały takie drużyny jak Politehnica Iasi, Universitatea Cluj czy Stiinta Craiova, znana później jako Clubul Sportiv Universitatea Craiova.
Ten ostatni klub osiągał zdecydowanie największe sukcesy spośród wszystkich drużyn uniwersyteckich. Można powiedzieć, że przez następne lata zapracował sobie na największą renomę w kraju. Nie licząc trzech gigantów ze stolicy - Steauy, Dinama i Rapidu - stawał na ligowym podium najczęściej w historii, jednak wtedy zwykle mówiło się o nim jako o drugiej lub trzeciej sile lokalnej piłki klubowej.
Największe międzynarodowe sukcesy CSU przypadły na początek lat 80., a konkretnie sezony 1981/82 i 1982/83. Wówczas drużynie udało się zagrać odpowiednio w ćwierćfinale Pucharu Mistrzów oraz półfinale Pucharu UEFA. W tych drugich rozgrywkach zespół z Krajowej wyeliminował Kaiserslautern i odpadł z Benfiką przez gole na wyjeździe. O jego sile stanowiło wybitne pokolenie nazywane “Craiova Maxima”, w którego skład wchodziło wiele postaci znanych z rumuńskiej kadry narodowej - między innymi Silviu Lung, Rodion Camataru czy Costica Stefanescu.
To były złote czasy dla “Studentii”, którzy w tamtym okresie dwa razy z rzędu zdobyli mistrzostwo kraju. Później jednak zaczęły się problemy.
Rewolucja właścicielska
Podobnie jak w wielu innych krajach Europy Wschodniej, początek lat 90. w rumuńskim futbolu stał pod znakiem nagłej fali prywatyzacji klubów piłkarskich. Zjawisko to nieprzypadkowo pokryło się z upadkiem Związku Radzieckiego. Universitatea Craiova, idąc w ślad innych krajowych gigantów, przestała afiliować się jako sekcja piłki nożnej w większym stowarzyszeniu sportowym - stała się odrębnym podmiotem pod ręką prywatnego właściciela. Z tego względu dokonała kosmetycznej, a zarazem bardzo istotnej zmiany w pierwszych dwóch członach nazwy, które zmieniły się z CS (Clubul Sportiv) na FC (Fotbal Club).
Teoretycznie powinna być to modyfikacja drobiazgowa i niezauważalna (podobnie, jak w przypadku Steauy Bukareszt, która stała się AFC Steauą). W praktyce okazała się jednak źródłem wielu problemów zarówno dla drużyny z Krajowej, jak i kilku innych rumuńskich klubów. Przez pierwsze kilkanaście lat po prywatyzacji FCU dość często zmieniała formalnych właścicieli, zaś zdecydowanie najważniejsza roszada przyszła w 2003 roku. Dinora Staicu zastąpił Adrian Mititelu - lokalny biznesmen zajmujący się nieruchomościami, niekryjący się ze swoją wielką miłością do klubu. Jego kadencja trwa aż do dziś i można ją opisać dwoma słowami: czysty fanatyzm.
W sezonie 2004/05 Universitatea Craiova po raz pierwszy od ponad pół wieku spadła do drugiej ligi. Mimo że rok później udało jej się wrócić do elity, to wewnątrz trwał pożar, który gaszony był benzyną. Nie bez powodu klub wpadł w problemy finansowe - przez pierwsze pięć lat swojej kadencji Mititelu dokonał aż 12 zmian na ławce trenerskiej. Co więcej, niemal z każdym szkoleniowcem popadał w konflikt. Nicolo Napoli? Dziewięć kadencji i pozew o sfałszowanie podpisu na wypowiedzeniu pod koniec jednej z nich. Eugen Neagoe? Publicznie krytykowany za wyniki, niewłaściwy styl gry i uleganie presji. Stefan Stoica? Bezrefleksyjnie nazwany “najgorszym trenerem, jakiego kiedykolwiek miała Craiova”. Aurel Ticleanu? Zwolniony SMS-em po dwóch miesiącach pracy. I tak dalej.
Miarka przebrała się, gdy drużynę FCU objął Victor Piturca. Były selekcjoner reprezentacji Rumunii przed zwolnieniem zdążył poprowadzić zespół w 14 meczach sezonu 2010/11. Mititelu wytoczył mu procedurę dyscyplinarną, jednak przegrał sprawę prawnie, zostając zmuszonym do finansowej rekompensaty w wysokości siedmiu milionów euro.
- Kiedy negocjowaliśmy, jasno powiedziałem Mititelu, że przyjdę tylko wtedy, gdy będą pieniądze na pensje. Nie lubię pracować z niezadowolonymi zawodnikami. Przyszedłem z własnymi pieniędzmi, przez cztery miesiące rozwiązywałem problemy zawodników i co miesiąc pokrywałem te wydatki - skarżył się w mediach Piturca.
To był gwóźdź do trumny dla FCU. Już wcześniej klub ledwo wiązał koniec z końcem, lecz tym razem taryfy ulgowej nie było. FRF (Rumuński Związek Piłki Nożnej) podjął decyzję o dezafiliacji - oznacza to że FC Universitatea Craiova straciła wszystkie prawa sportowe (m.in. do udziału w rozgrywkach oraz zatrzymania piłkarzy na ważnych kontraktach).
Jak zdublować klub piłkarski
Po decyzji federacji Mititelu grzmiał. Nazywał pracowników rumuńskiego ZPN-u mafią, a podjętą przez nich decyzję - spiskiem. W sezonie 2011/12 Krajowa była największym miastem w kraju bez aktywnego klubu piłkarskiego, co nasilało protesty kibiców. Tak się złożyło, że cały ten zamęt pokrył się z kampanią wyborczą na burmistrza. Jedną z kandydatek była wówczas Lia-Olguta Vasilescu, która postulowała nie tylko przywrócenie drużyny do łask, ale i wybudowanie nowego obiektu w miejsce starzejącego się Stadionu im. Iona Oblemenki.

Vasilescu wygrała wybory i próbowała porozumieć się z Mititelu w sprawie reaktywacji Universitatei Craiova. Nie obyło się bez kłótni. 57-latek nie zgodził się na sprzedaż większościowego pakietu akcji. Powód był prosty - chciał władzy. Był na tyle nieugięty, że prosił Ratusz o dotację na własne konto zamiast sprowadzić do klubu nowego inwestora. Postawił zabarwione szantażem ultimatum pod tytułem: “albo będą pieniądze, albo nie będzie klubu”.
Nowa burmistrz obrała więc inną drogę. Znalazła inwestora, Mihaia Rotaru, przy którego pomocy udało jej się założyć nowy klub piłkarski. Nie powstał on jednak jako własność prywatna - został doczepiony do wielosekcyjnego klubu sportowego CS Universitatea Craiova. W sierpniu 2013 roku Rumuński Związek Piłki Nożnej zgłosił go do rozgrywek Ligi II (drugi szczebel rozgrywkowy).
Co w tym czasie działo się z FCU? Cóż, decyzją Sądu Apelacyjnego okazało się, że przepisy prawne nie pozwalały ani na wydalenie klubu z FRF, ani na całkowite wymazanie go z piłkarskiej mapy Rumunii. Gdy Mititelu zobaczył, że w sektorze publicznym powstaje drużyna o niemal identycznej nazwie i barwach, natychmiast złożył wniosek o ponowne dołączenie do rozgrywek.
Tym oto sposobem doszło do niebywałego paradoksu. Rok po tym, jak Universitatea Craiova przestała być aktywnym klubem piłkarskim, w jej miejsce pojawiły się dwa podmioty o tej samej nazwie. Pierwszy, CS Universitatea Craiova, był własnością publiczną. Drugi, FC Universitatea Craiova - prywatną “zabawką” Adriana Mititelu. Rozgorzał między nimi spór o fanów, a także historię drużyny powstałej w 1948 roku. Ich zmagania nieraz można było oglądać na boisku. Po raz ostatni - 10 marca 2024 roku. Skończyło się 2:1 dla CSU.
Sympatycy kontra fanatycy
Obecnie jesteśmy na etapie, w którym spór o tożsamość “prawdziwej” Universitatei Craiova wciąż nie jest do końca rozstrzygnięty. Teoretycznie to CSU jest klubem, któremu Sąd w 2017 roku przyznał prawa do marki (historia, nazwa i logo). Osiąga też większe sukcesy sportowe i regularnie reprezentuje Rumunię w europejskich rozgrywkach. Po 11 meczach sezonu 2025/26 jest też liderem tamtejszej ekstraklasy.
Istnieje natomiast pewien haczyk. W historii CSU nie uwzględnia się okresu od 1991 do 2011 roku, a to przecież w tych latach działała prywatna struktura piłkarska pod własnością Adriana Mititelu. Właściciel FCU jest zdania, że skoro jego klub na początku lat 90. zastąpił publiczną sekcję piłki nożnej, to właśnie on powinien zostać spadkobiercą wszystkich sukcesów i historii założonej w 1948 roku drużyny. Wojny na tle prawnym cały czas trwają.
Na przestrzeni lat oba kluby wykształciły sobie też odrębne grupy kibicowskie. Podczas gdy CSU przyciąga zdecydowanie większą widownię ze względu na wyniki sportowe, to po stronie FCU pozostały mniej liczne, ale znacznie bardziej fanatyczne frakcje ultrasów, które miejską sekcję piłkarską traktują jako zwykłego “klona”. Warto zaznaczyć, że nie jest to odosobniony przypadek “dublowania” drużyn piłkarskich w Rumunii. Bardzo podobne paradoksy tożsamości występują między innymi w kontekście Steauy Bukareszt (FCSB i CSA Steaua) i Dinama Bukareszt (FC Dinamo i CS Dinamo), co wiele mówi o lukach prawnych w tamtejszym systemie regulującym dziedzictwo klubowe.
Upór Mititelu sprawił, że jego klub istnieje do dziś. Nigdy nie był jednak bliżej upadku, niż obecnie. Na przełomie sezonów 2024/25 i 2025/26 losy FCU wyraźnie się skomplikowały - mimo że drużyna utrzymała się sportowo w drugiej lidze rumuńskiej, to straciła licencję na dalsze występy w niej. Efekt? Degradacja poziom niżej i kara w wysokości… 106 punktów ujemnych. O tym, w jaki sposób doszło do tak absurdalnej depunktacji, pisaliśmy TUTAJ.
Od 25 września FC Universitatea Craiova znów nie należy do rumuńskiej federacji piłkarskiej. W tym samym czasie jej “imienniczka” zdążyła wywalczyć awans do Ligi Konferencji, eliminując po drodze FK Sarajewo, Spartak Trnawa czy Istanbul Basaksehir. Już w pierwszej kolejce fazy ligowej zagra z wicemistrzem Polski, Rakowem Częstochowa.